Widzew Łódź uchodzi ostatnio za wylęgarnię talentów. Średnia wieku w pierwszej drużynie w kolejnych meczach ligowych wynosi około 25 lat, a średnia kadry to zaledwie 22,8. W takich warunkach niełatwo o dobre wyniki, ale te okazują się całkiem zadowalające. Czyja to zasługa? Na pewno trenera Mroczkowskiego, pewnie też starszych zawodników, jednak nie można umniejszać wkładu młodzieży. Największy wpływ na postawę łódzkiego zespołu z młodych wilków ma Jakub Bartkowski, który szybko doczekał się łatki czołowego prawego obrońcy ligi polskiej.
Bartkowski 7 listopada świętował 21. urodziny. Wychowanek LKS-u Różyca jeszcze rok temu nie przypuszczał, że w tak krótkim czasie może się znaleźć w miejscu, w którym jest teraz. A jest daleko, gra regularnie w pierwszym składzie Widzewa Łódź i zbiera dobre recenzje w ekstraklasie, zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji Polski i uchodzi za jednego z najlepszych prawych obrońców młodego pokolenia w naszym kraju. Jak do tego doszło?
Do RTS-u młody Kuba przeniósł się jeszcze jako nieukształtowany chłopiec. Młody piłkarz trafił tam z dwoma kolegami z Różycy, lecz jako jedyny z tego tria osiągnął sukces. To w Łodzi, najpierw w barwach juniorów, a później w drużynie Młodej Ekstraklasy, zbierał cenne doświadczenie. Zazwyczaj występował na pozycji prawego bądź lewego obrońcy, choć warunki fizyczne nie wróżyły dobrych wyników w starciach z wyższymi i lepiej zbudowanymi przeciwnikami. Do zespołu ME wdarł się przebojem w sezonie 2010/2011. Od razu wywalczył miejsce w podstawowym składzie i pierwszy sezon zakończył z dorobkiem 29 spotkań i jednej bramki. Już wówczas było widać, że ten piłkarz coś w sobie ma, może nie zatrzymywał akcji przeciwników efektownymi wślizgami, nie dominował w starciach powietrznych ani nie był plastrem, który nawet na chwilę nie odklejał się od rywala, ale odznaczał się niezwykłą dynamicznością i przebojowością, a każde jego zagranie i każdy atak kipiały wielką determinacją.
Dobrą postawę Jakuba docenił jesienią 2011 roku szkoleniowiec Widzewa, Radosław Mroczkowski. „Bartek” zagrał najpierw w kilku spotkaniach Młodej Ekstraklasy, a następnie zaliczył siedem minut w meczu wyjazdowym ze Śląskiem Wrocław. Na kolejną szansę nie musiał długo czekać, ale w starciach z Zagłębiem i Jagiellonią był tylko zmiennikiem. Prawdziwy chrzest Bartkowski przeszedł 17 października 2011 roku. Wówczas Widzew podejmował ŁKS Łódź, a młodzian po raz pierwszy wyszedł na boisko od początku spotkania. Opuścił je na minutę przed końcem pojedynku i na pewno nie może być w pełni zadowolony, bo jego ekipa przegrała 0:1, ale w końcu stał się ligowcem pełną gębą.
– Zarówno debiut, jak i derby z ŁKS-em będę zawsze pamiętał, ale większym przeżyciem były derby. Wiadomo, jaki to jest mecz. Szkoda tylko, że wówczas przegraliśmy. Ważnym dla mnie występem było też spotkanie z Legią. Ekstraklasa nie jest taka straszna, jak ją malują. Nie przestraszyłem się tej ligi i chyba jakoś sobie poradziłem. Mam nadzieję, że nie zawiodłem trenera i dalej będzie na mnie stawiał – powiedział piłkarz w wywiadzie dla „Expressu Ilustrowanego”.
Z czasem Bartkowski radził sobie w ekstraklasie coraz lepiej. Brakowało mu doświadczenia, ale nadrabiał to dynamiką i zaangażowaniem. Młody piłkarz nie musiał długo czekać na powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski. – To bez wątpienia interesujący zawodnik. Przyglądaliśmy mu się od dłuższego czasu. Także w meczach ligowych. Wypadał na tyle dobrze, że postanowiliśmy dać mu szansę w kadrze. Jestem ciekaw, jak się zaprezentuje w spotkaniu międzynarodowym. Na jego temat rozmawiałem także z trenerem klubowym. Poza tym dobrą opinię wystawił mu mój asystent Miłosz Stępiński – tak wysłanie powołania tłumaczył Stefan Majewski w rozmowie z portalem Widzewiak.pl.
Kiedy debiut stał się faktem, było jasne, że Widzew ma w swojej kadrze skarb. Zresztą nie jedyny, bo kibice RTS-u na początku sezonu wiązali też duże nadzieje z Mariuszem Stępińskim czy Mariuszem Rybickim. Prym wśród młodzieży wiódł jednak Bartkowski, który w bieżącym sezonie rozegrał już 14 spotkań. Trafiały mu się nawet tak dobre mecze, że media nominowały go do jedenastki kolejki. Jak na bocznego obrońcę w tym wieku jest to wyczyn godny uwagi.
Bartkowski jest nie tylko dobrym prawym obrońcą z ofensywnym usposobieniem. Gracz Widzewa okazał się też piłkarzem wszechstronnym, kiedy nieco z przymusu musiał zagrać po drugiej stronie defensywy. Sam zawodnik jest zdania, że nie robi mu to różnicy: zagra tam, gdzie trzeba, i w każdej sytuacji da z siebie wszystko. – Nie ma dla mnie różnicy, po której stronie defensywy występuję. Gram tam, gdzie widzi mnie trener. Myślę, że nie będzie to stanowiło problemu w kolejnych meczach, jeżeli szkoleniowiec postawi na mnie. Jeżeli zagram gdzie indziej, to nie będzie dla mnie problem.
Ojciec młodego Kuby wierzył, że może być z niego piłkarz przez duże „P”. W wypowiedzi dla portalu Naszekoluszki.pl wyjawił, że już na początku przygody z piłką jego syn przejawiał nieprzeciętny talent, a fakt, że znajduje się pod opieką trenera Mroczkowskiego, mocno wpłynął na jego rozwój. – Gdzieś tam w zakamarkach chodziło mi po głowie, że on może dojść daleko. Jestem bardzo zadowolony, że Kuba trafił pod skrzydła Radosława Mroczkowskiego, którego znam już od kilkunastu lat. Poznaliśmy się bowiem na jednym z turniejów o Puchar Marszałka Województwa Łódzkiego, na którym trener Mroczkowski prowadził drużynę Widzewa. Pamiętam, że on sam przyznał wtedy, iż gdyby miał w prowadzonej przez siebie drużynie kilku chłopaków z Różycy, to mogliby być nawet najmocniejsi w Polsce – mówił w rozmowie z serwisem Dariusz Bartkowski, ojciec Kuby.
Ciekawe, jak daleko sięgał oczami wyobraźni Bartkowski senior. Czy myślał o pierwszej reprezentacji Polski? Do tego poziomu młodemu Kubie jeszcze daleko, ale wszystko przed nim. Jeżeli dalej będzie się rozwijał w takim tempie i dążył do celu z taką zaciętością, to sukces po prostu jest mu pisany. Przed nim jednak wiele pracy, bo sam fakt, że Widzew stracił w bieżącym sezonie już 16 bramek, nie wystawia mu dobrej laurki jako podstawowemu obrońcy łódzkiej ekipy. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z talentem, dużym talentem, który może się rozwinąć podobnie jak ten Marcina Baszczyńskiego.
Artykuł ukazał się też w magazynie „Futbolmag” oraz na blogu Oddech Futbolu.
kompromitacja - to nie jest prawy obronca !