Wayne Rooney po raz ostatni wybiegł na murawę 12 lutego w meczu z Sunderlandem. Piłkarz doznał wtedy kontuzji kolana. Na boisko nie wrócił do dziś, a przewidywany termin powrotu to połowa kwietnia. To nie pierwsza kontuzja Anglika przed wielkim turniejem. Jego rywale do składu strzelają, aż miło patrzeć, napastnik Manchesteru zaś od kilku dobrych sezonów jest pod formą. Czy powinien być pierwszym wyborem Roya Hodgsona na Euro 2016?
Rooney vs Kane & Vardy
Wayne Rooney jest kapitanem reprezentacji Anglii oraz jej najlepszym strzelcem w historii. W 109 występach „Wazza” strzelił 51 goli, a rekord pozostanie w jego nogach przynajmniej przez kilka lat – drugi najskuteczniejszy z obecnie grających w kadrze zawodników to Danny Welbeck, który zgromadził jak dotąd 14 bramek.
Przez wiele lat przydatność Rooneya nie podlegała żadnym wątpliwościom, ponieważ był on na dobrą sprawę jedynym Anglikiem, który prezentował snajperski kunszt. Towarzyszyło mu w kadrze wielu – od Michaela Owena i Emile’a Heskeya przez Petera Croucha i Darrena Benta aż po Danny’ego Welbecka i Theo Walcotta, jednak prócz Owena żaden z nich nie równał poziomem do naszego bohatera.
Dzisiaj jednak sytuacja nie jest już tak klarowna. Prócz swojego kapitana Anglia dysponuje sporą siłą ataku w postaci przynajmniej dwóch napastników, którzy są obecnie prawdziwymi gwarantami goli. Chodzi rzecz jasna o Harry’ego Kane’a i Jamiego Vardy’ego, dwóch liderów klasyfikacji strzelców Premier League. Snajperzy Tottenhamu i Leicester strzelili w tym sezonie ligowym już 40 bramek, a ich zespoły zajmują odpowiednio drugie oraz pierwsze miejsce w tabeli. Bez tych 40 bramek nie byłoby to możliwe.
Dla porównania – Rooney w lidze trafił zaledwie siedem razy. Jego strzelecka impotencja (z pewnością można to nazwać w ten sposób, jeśli spojrzymy na formę Anglika sprzed paru sezonów) jest doskonale widoczna w porównaniu właśnie z Kane’em i Vardym, którzy dopiero w poprzednim sezonie pokazali się większej publiczności.
Vardy, mimo że zaczął strzelać pod koniec poprzednich rozgrywek, kiedy to Leicester postanowiło powalczyć o utrzymanie w Premier League (zabawne, prawda?), ma już na koncie 24 gole w dwóch sezonach i od Rooneya dzielą go cztery bramki. Harry Kane natomiast jest absolutnie bezkonkurencyjny. Już dziś ma 55 trafień. Smaczku formie napastnika Tottenhamu dodaje fakt, że Rooney nigdy nie strzelił 55 goli dla Manchesteru łącznie w dwóch sezonach, a przecież Kane na pewno nie zamierza kończyć strzelania w trwającej kampanii.
Nieco inaczej wygląda to w kadrze, w której kapitan Manchesteru United radzi sobie ostatnimi czasy nad wyraz przyzwoicie. W eliminacjach do Euro 2016 został najlepszym strzelcem Anglików z siedmioma bramkami na koncie, nieznacznie wyprzedzając Welbecka, który zgromadził sześć goli. Kane i Vardy nie mieli wielkiego pola do popisu – w eliminacjach wystąpili odpowiednio w pięciu i trzech spotkaniach.
Warto zauważyć, że cztery z siedmiu strzelonych przez Rooneya bramek w eliminacjach to dobrze egzekwowane rzuty karne. Nie umniejsza to ich wagi – gol to gol – ale dla porównania wszystkie sześć trafień Welbecka to gole z akcji. Rywale Rooneya do składu są skuteczniejsi w lidze – Kane i Vardy – albo równie skuteczni w kadrze – Welbeck. Czy dużo zmienia opaska kapitańska na ramieniu? Raczej fakt, dlaczego właśnie Rooney ją nosi. Bez wątpienia jest najbardziej utytułowanym graczem w reprezentacji i na tym polu nikt nie może się z nim równać, jednak jeśli chodzi o charyzmę i dyspozycję na boisku, nie jest to zakapior, którego pamiętamy sprzed kilku lat.
Zbliża się wielki turniej? Czas na kontuzję
Rywale do składu to jedno, drugie zaś to pech. Nie można tego nazwać inaczej – Rooney ma nieprawdopodobnego pecha, gdyż już po raz czwarty przed wielkim turniejem doznaje kontuzji, która pozwoli mu wrócić do gry tuż przed samym wyjazdem z kadrą.
Jak bywało dawniej? Zaczęło się w roku 2004. Pod koniec marca kontuzja kostki wyeliminowała 18-latka na dwa tygodnie. Powinna na dłużej, ale nie wyleczono jej do końca. Młokos pojechał na ME do Portugalii, strzelił cztery bramki, został wicekrólem strzelców, rozegrał turniej życia i… doznał kontuzji śródstopia. Osiem tygodni przerwy.
Mistrzostwa świata 2006 za sześć tygodni, czas na kontuzję. Po raz kolejny śródstopie. Miał opuścić fazę grupową turnieju, ale był zbyt twardy – nie zagrał tylko w pierwszym spotkaniu. Nie strzelił żadnej bramki. Rok 2010, pół kwietnia wyłączone przez kontuzję kostki. To był jego najlepszy sezon w karierze – gdyby nie uraz, koronę króla strzelców Premier League zgarnąłby w cuglach, a tak wrócił, nie strzelił już nic, a najlepszym strzelcem został Drogba. Na mundialu bez bramek.
Dochodzimy do zbliżającego się Euro. Rooney do treningów ma wrócić na początku kwietnia, do gry zaś – przynajmniej w jego połowie. Ostatni raz zagrał w połowie lutego, co daje dwumiesięczną absencję. Brzmi to jak nieprawdopodobne fatum – na cztery rozegrane przez niego turnieje trzy wiązały się z kontuzją niedługo przed finałami, jeden zaowocował nawet dwoma miesiącami przerwy od gry.
Jak na tych turniejach radziła sobie Anglia? Nie doszła wyżej niż do ćwierćfinału. Rooney przez lata miał być talizmanem, ale formuła powoli się wyczerpuje. Pojawia się tylko jedno pytanie – czy Roy Hodgson odważy się zdjąć swojego asa z boiska lub, co wydaje się zupełnie nieprawdopodobne, nie wystawić go, a zamiast niego wpuścić świeżą krew? O ile niewystawienie Kane’a będzie graniczyło z absurdem, o tyle Vardy i Welbeck muszą liczyć się z faktem, że nazwisko na koszulce z numerem 10 waży niezwykle wiele.
[interaction id=”56f32109fda229c634ceb35f”]