Mistrzostwa dla koneserów. Copa America w cieniu Euro 2020


Więcej szumu wokół turnieju niż na murawie. Hipsterskie Copa America nie ma prawa równać się z Euro

22 czerwca 2021 Mistrzostwa dla koneserów. Copa America w cieniu Euro 2020
npr.org

Copa America uznać można za turniej dla boomerów. Wielu mistrzostwa ogląda z sentymentu, dla klimatu, który zgoła różni się od tego europejskiego. Piłkę nożną w Ameryce Południowej – zwłaszcza tę reprezentacyjną – uznać można za inną dyscyplinę sportu. To gra dla twardych i cierpliwych, zarówno jeśli chodzi o piłkarzy, jak i oglądających. Tegoroczne Copa America niczym nie różni się od poprzednich edycji. A jeśli już, to tylko w negatywnym znaczeniu.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie da się określić, że to piłka w bezwzględnie gorszym wydaniu od tej, którą oglądamy na Euro 2020. Pewnym można być co do tego, że w Europie wszystko pod względem organizacyjnym stoi na wyższym poziomie. Atmosfery porównać się nie da, bo Copa America rozgrywane jest bez kibiców na trybunach. A mało przecież brakowało, żeby w ogóle się nie odbyło.

Nieudana oferta last minute

Przypomnijmy – Copa America zostało przesunięte o rok, tak samo jak Euro 2020. 365 dni pozwoliło przynajmniej Europie przygotować się na przyjęcie części kibiców w aż 11 państwach. Ameryka Południowa pod względem sytuacji pandemicznej była i jest zupełnie w innym miejscu. Od dłuższego czasu trwa tam walka o życie, a w tle toczyła się ta o Copa America. Nieco ponad tydzień przed startem turnieju nie było pewności co do tego, czy mistrzostwa się odbędą.

Napięta sytuacja polityczna w Kolumbii zmusiła państwo, aby wycofać się z organizacji Copa America 2021, tym samym pozostawiając Argentynę na lodzie. Ta nie była w stanie w pojedynkę zorganizować mistrzostw. Turniej został oddany Brazylii, która była gospodarzem poprzedniej edycji w 2019 roku.

Decyzja nie spodobała się samym Brazylijczykom, których od początku pandemii uznać można za najbardziej skrzywdzonych pojawieniem się wirusa. Jeszcze na początku czerwca w kraju potwierdzano ponad 2000 zgonów. W całej Ameryce Południowej od początku pandemii zanotowano ich już prawie 4 miliony. Obok takich liczb obojętni nie mogli być sami piłkarze, zwłaszcza gospodarzy. Stanęli oni na czele buntu przeciwko Copa America, które według wielu nie miało prawa się odbyć. Ruch nie został w całości poparty przez piłkarzy z innych reprezentacji. Turniej wystartował, a my mogliśmy mieć pewność, że całe zamieszanie na pewno wpłynie na wygląd mistrzostw. I nie mogliśmy się mylić.

Copa America, czyli nocny zlot koneserów

Ci, którzy czekali na mistrzostwa Ameryki Południowej, zaskoczeni być nie mogą. Turniej odbywa się nieregularnie, ale częściej niż rozgrywane co cztery lata mistrzostwa Europy oraz świata. W ostatnich dziesięciu latach oglądać mogliśmy aż pięć edycji Copa America. Stali bywalcy piłki nożnej w wydaniu piłkarzy zza Oceanu Atlantyckiego zarywają nocki, po czym zadają sobie pytania: „Co ja robię ze swoim życiem?”.

Pierwsze dwie kolejki turnieju pokazują, że ten zapewne nigdy się nie zmieni. Ocean pomiędzy kontynentami jest jak gruba kreska, która oddziela dwa zupełnie różne piłkarskie światy. Mogłoby się wydawać, że Copa America nigdy nie osiągnie wielkości Euro, przede wszystkim przez różnicę poziomów w futbolu klubowym. Piłka nożna w wydaniu południowoamerykańskim nie jest tylko gorsza jakościowo. Jest w głównej mierze inna, często brzydsza i brutalniejsza. Do tego sparingowe tempo gry, tak trudne do zaakceptowania, kiedy na co dzień dostajemy potężną dawkę emocji związaną z fantastycznym Euro 2020.

To inny świat i inna kultura uprawiania tego sportu, która przez jeszcze długi czas nie osiągnie takiej „czystości” oraz przejrzystości (chociażby organizacyjnej), jaką pochwalić się może Europa. A przecież piłkarze występujący na Copa America w znacznej większości reprezentują europejskich gigantów. Powrót na kontynent, z którego się wywodzą, jest jak powrót do korzeni. Wychodzą instynkty, a czysto piłkarskie umiejętności schodzą na dalszy plan.

To ta sama dyscyplina, choć wydawać by się mogło, że na zupełnie innych zasadach. Jej „urok” zachęca tych, którzy w futbolu szukają nie tylko pięknej gry na najwyższym poziomie, ale często modnej współcześnie inności. Przecież samo zarywanie nocki dla meczu Wenezuela – Ekwador jest nietypowe, a dla niektórych pewnie chore. Ale kto obecnie nie chciałby być uznawany za tego, co robi wszystko inaczej, wbrew niedzielnym kibicom pochłoniętym Euro 2020?

Inne nie znaczy gorsze?

A czy faktycznie jest aż tak źle? Pierwsze dwie kolejki turnieju pokazują, że jest tak jak zawsze – czyli nie najlepiej. Z tą różnicą, że stadiony świecą pustkami, a przepełnione są jedynie szpitale. To również pozostawia ślad na wyglądzie całego turnieju. Bronić się miało to, co na boisku. Dawać nadzieję na lepsze jutro dla wszystkich tamtejszych nacji. Bo taka jest istota futbolu w Ameryce Południowej. To zabawa, która w pewnym momencie przeradza się w walkę o życia.

W pierwszych ośmiu spotkaniach turnieju tylko w dwóch obie ekipy trafiały do siatek. Typowe 1:0 dla Copa America zdarzało się już trzykrotnie. Jeśli ktoś ominął kilka ostatnich edycji mistrzostw to wiele nie stracił, bo układ sił pozostaje bez zmian. Faworytem do wygrania i tym samym obrony tytułu jest Brazylia. 3:0 z Wenezuelą oraz 4:0 przeciwko Peru to do tej pory najwyższe zwycięstwa w całym turnieju.

Za nimi jest Argentyna, której marzy się zemsta przeciwko Brazylijczykom za porażkę w półfinale sprzed dwóch lat. Porażkę, za którą w oczach piłkarzy z Argentyny odpowiedzialni mieli być sędziowie. Głównym zarządzającym odwetu jest nikt inny jak Leo Messi. Dla niego to prawdopodobnie ostatnia okazja, aby sięgnąć po Copa America. Remis bramkowy z Chile oraz zwycięstwa 1:0 nad Urugwajem i Paragwajem pokazują, że piłkarze „Albiceleste” prawdziwe granie mają zamiar rozpocząć w fazie pucharowej. Do tej pory trzy zupełnie inne jedenastki posłane w bój przez trenera Scaloniego.

Oczywistymi faworytami w drugiej kolejności powinny być drużyny Kolumbii, Urugwaju oraz Chile. Pierwsza z nich po trzech rozegranych spotkaniach ma cztery punkty. Sensacyjny remis z Wenezuelą oraz porażka z Peru pokazują, że Kolumbii znów może czegoś zabraknąć. Reprezentacja Urugwaju w pierwszym meczu zmierzyła się z pragmatyczną Argentyną, ulegając jej 0:1. W drugim spotkaniu zremisowała 1:1 z Chile, które swoje prawdziwe oblicze pokazuje jedynie w hotelach oraz spotkaniach z ulubionym rywalem, czyli reprezentacją „Albiceleste”.

Copa America to styl życia

Na papierze turniej nie wygląda tak słabo, jak prezentuje się w rzeczywistości. Najtrudniejszym zadaniem kibiców jest konieczność znalezienia powodów, dla których ci dotrwają do późnych godzin, wcześniej oglądając niesamowicie emocjonujące Euro 2020. Innymi słowy, jak pozostać do meczu Argentyna – Paragwaj, kiedy kilka godzin wcześniej oglądało się starcie Dania – Rosja, czyli jedno z najlepszych spotkań fazy grupowej tegorocznych mistrzostw Europy?

A może to tzw. przesyt piłką nożną, za którą mieliśmy zatęsknić po długim, wyczerpującym sezonie klubowym? Mało kto pamiętał, że oprócz wyczekiwanych mistrzostw Starego Kontynentu czeka nas Copa America. Turniej, którego nie da się postawić na tej samej półce wraz z Euro. Oba łączy jedno. Ich kontrowersyjny format, choć ten na Euro 2020 to nic w porównaniu z tym, co wymyślono w Ameryce Południowej. Dziesięciu uczestników walczy w dwóch grupach, w każdej po pięć drużyn. Każda rozegra cztery spotkania, pauzując w jednej kolejce. A wszystko po to, aby – prawdopodobnie – wyeliminować takie ananasy jak Boliwia oraz Ekwador.

Obłędne oglądanie Copa America po nocach porównać można – z zachowaniem odpowiednich proporcji – do wybierania ekstraklasy zamiast spotkań Ligi Mistrzów. Albo śledzenia B-klasy, bo tak jest ciekawiej, śmieszniej, inaczej, ale niekoniecznie lepiej. Tym bardziej kiedy możesz dzięki temu się wyróżnić. Jedni cię wezmą za fanatyka i konesera, drudzy za wariata.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze