Miedź Legnica pod wodzą Ireneusza Kościelniaka wygląda coraz lepiej


Nowy trener "Miedzianki" zdaje się mieć pomysł na swój zespół. Przyglądamy się początkom pracy byłego szkoleniowca Polonii Bytom

5 lipca 2020 Miedź Legnica pod wodzą Ireneusza Kościelniaka wygląda coraz lepiej
B. Hamanowicz / miedzlegnica.eu

Chociaż spadkowicz z ekstraklasy nadal nie punktuje tak, jak chcieliby tego kibice, to mecz z GKS-em Tychy pokazał, że trybiki legnickiego zespołu powoli ruszyły. W grze Miedzi ponownie widać pomysł na grę oraz determinację. Do poprawy nadal pozostają skuteczność oraz błędy w obronie.


Udostępnij na Udostępnij na

Remis z tyszanami niewiele zmienił w układzie tabeli Fortuna 1. Ligi. Miedź nadal pozostaje na 5. miejscu w tabeli. Chociaż przed Ireneuszem Kościelniakiem jeszcze sporo pracy, to ostatnie spotkania wlały optymizm w serca kibiców.

Miedź Legnica pod wodzą Dominika Nowaka

Poprzedni trener legniczan, Dominik Nowak, pracował w klubie od lipca 2017. W tym czasie udało mu się w dobrym stylu wywalczyć historyczny awans do ekstraklasy. W najwyższej lidze jednak Miedzi zabrakło doświadczenia. Najmniej zdobytych bramek w lidze, problemy z bramkarzem oraz bardzo słaba gra na wyjeździe sprawiły, że „Miedzianka” po jednym sezonie wróciła na zaplecze. Drużyna z Dolnego Śląska miała jednak dobre momenty – zwycięstwo nad Pogonią Szczecin na inaugurację sezonu, pokonanie Lecha Poznań czy też dojście do półfinału Pucharu Polski były niewątpliwie motywujące dla drużyny Dominika Nowaka.

Ostatecznie jednak Miedź spadła, chociaż o utrzymanie walczyła do samego końca. Zabrakło bardzo niewiele. Legniczanie po szalonym meczu wygrali z Wisłą Kraków 5:4, lecz remis Wisły Płock z Zagłębiem Sosnowiec sprawił, że do utrzymania „Miedziance” zabrakło jednego punktu.

 Rozczarowujący sezon

Właściciel Miedzi Legnica Andrzej Dadełło zaufał Nowakowi i od razu po awansie podpisał z trenerem aż pięcioletni kontrakt, co nie jest w polskiej piłce codziennością. Po spadku szkoleniowiec został na swoim stanowisku, a jego cel był jasny – szybki powrót do ekstraklasy. Obecna kampania pierwszej ligi praktycznie od samego początku była jednakże rozczarowująca. Miedź dość szybko straciła kontakt z miejscem dającym bezpośredni awans, a po dziesiątej porażce w lidze Nowak stracił pracę. 

Zmiana na tym stanowisku nie była dużym zaskoczeniem. Jeszcze w listopadzie, po porażce 0:3 z Odrą Opole, Dadełło zdradził: – To już nie chodzi nawet o przegrane mecze, ale również o styl. Prawda jest taka, że drużyna gra coraz gorzej. Poziom mojej frustracji i niezadowolenia jest bardzo wysoki. Gdybym był na meczu w Opolu, pewnie zwolniłbym trenera Dominika Nowaka. Dobrze się może stało, że przebywam poza granicami kraju. Ochłonę, porozmawiam ze szkoleniowcem na spokojnie i podejmę decyzję.

Właściciel „Miedzianki” postanowił dać Nowakowi jeszcze jedną szansę. Ostatecznie rok 2019 legniczanie skończyli na 6. miejscu w tabeli, tracąc siedem punktów do drugiej Stali Mielec. W 2020 roku, przed przymusową przerwą, w Fortuna 1. Lidze zdołano rozegrać dwie kolejki. Miedź wówczas przegrała 0:2 z Zagłębiem Sosnowiec oraz wygrała z Chojniczanką Chojnice 5:2. Następnie rozgrywki musiały zostać wstrzymane. 

W maju, po wznowieniu w Polsce ekstraklasy, I ligi oraz Pucharu Polski, Miedź była jednym z największych rozczarowań. Porażka z Legią oraz Stalą Mielec. Szczęśliwy remis z czerwoną latarnią ligi, Wigrami Suwałki, a następnie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Dziesiąta porażka w lidze – u siebie z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza – przelała czarę goryczy i nawet wcześniejsze zwycięstwo nad Olimpią Grudziądz nie uratowało Dominika Nowaka. 

Zmiana na ławce trenerskiej

W tym czasie regularnie spekulowano o nowym szkoleniowcu legnickiego zespołu. Najgłośniejsze nazwiska, które przewinęły się przez media, to Ireneusz Mamrot, Kazimierz Moskal oraz Leszek Ojrzyński. Ostatecznie władze Miedzi zaskoczyły i dały szansę Ireneuszowi Kościelniakowi. Trener ten w przeszłości był zawodnikiem m.in. GKS-u Katowice, Pogoni Szczecin czy Amiki Wronki. Jeśli chodzi o karierę trenerską, to Miedź wydaje się jego najpoważniejszym zadaniem. Zaczynał on bowiem od prowadzenia Wisły Ustronianka, a później Rekordu Bielsko-Biała. Następnie był asystentem w GKS-ie Katowice, w latach 2015-2016 trenował Polonię Bytom. Ostatnio pracował w PZPN jako trener młodzieżowych reprezentacji Polski. Jego asystentem został natomiast Wojciech Łobodziński, były reprezentant Polski od wielu lat związany z Miedzią.

Debiut na ławce trenerskiej w nowej drużynie przypadł mu na starcie z Wartą Poznań. Rywal ten, choć znajduje się wysoko w tabeli, zmaga się z obniżką formy. Kościelniak miał zaledwie kilka dni na poznanie drużyny i oswojenie się z legnicką szatnią. Mimo to już w debiucie postanowił on nieco zmodyfikować ustawienie swojego zespołu – Marcina Pietrowskiego ustawił na pozycji defensywnego pomocnika, a w ataku wystąpili nominalni skrzydłowi, czyli Jakub Łukowski oraz Joan Roman. Na ławce natomiast wylądował rozczarowujący ostatnio Josip Soljić. Miedź spotkanie z Wartą rozpoczęła agresywnie, a goście nie mieli nic do powiedzenia. Szwankowała jednakże kolejny raz skuteczność. W drugiej części spotkania natomiast powietrze zeszło z obu drużyn, co skutkowało obniżeniem jakości. Mimo to debiut na ławce trenerskiej Kościelniaka dawał powody do optymizmu.

Pierwsza wygrana oraz starcie z GKS-em Tychy

W następnym meczu, w Niepołomicach z Puszczą, wiele wskazywało na to, że Kościelniak nadal eksperymentuje ze składem. Miedź wyszła tym razem z jednym defensywnym pomocnikiem, a niespodziewanie na ławce rezerwowych usiadł Joan Roman. Z gry legnickiego zespołu niewiele wynikało – goście wygrali po bramce Marquitosa z rzutu karnego w 40. minucie spotkania, a styl nadal wiele pozostawiał do życzenia. Co więcej, Puszcza jest najgorzej grającym u siebie klubem – w tym sezonie na własnym boisku zdobyli zaledwie 10 punktów.

Trzecim i jak dotąd ostatnim rywalem nowego trenera „Miedzianki” był GKS Tychy. Było to istotne spotkanie dla obu drużyn, mając na uwadze układ tabeli. Miedź znajdowała się przed tym meczem na 5. miejscu, a jej przeciwnicy tuż za nią, z jednym punktem straty. Legniczanie zagrali w formacji 4-4-2, a Jakub Łukowski ponownie wystąpił jako „fałszywa dziewiątka”. 

Po raz kolejny pierwsza część spotkania w wykonaniu Miedzi mogła się podobać. Podopieczni trenera Kościelniaka wyszli odważnie do przeciwnika. Spora liczba krótkich podań powodowała, że „Miedzianka” z większą łatwością stwarzała sytuacje. Niekiedy taka gra powodowała poważne błędy w obronie, lecz bez konsekwencji. Już w 12. minucie legniczanie wyszli na prowadzenie za sprawą Omara Santany oraz podania Jakuba Łukowskiego. Parę chwil później powinno być 2:0, lecz sytuacji sam na sam nie wykorzystał Marquitos. Wejście smoka zanotował Joan Roman, który niedługo po wejściu na boisko strzelił drugą bramkę dla Miedzi. Błędy legniczan w obronie spowodowały jednak, że tyszanie dwukrotnie wyrównali – na 1:1 trafił Szymon Lewicki, a w drugiej połowie wynik meczu ustalił Wojciech Szumilas.

Miedź Legnica pod wodzą Ireneusza Kościelniaka

O to, jak wygląda Miedź pod wodzą Ireneusza Kościelniaka, zapytaliśmy Macieja Matwieja, współprowadzącego program „Niski Pressing„. Potwierdza on dobrą formę Jakuba Łukowskiego: – Zmianie na pewno uległa organizacja gry. Poprawiliśmy grę na skrzydłach i w obronie (choć wczorajszy mecz po raz kolejny pokazał deficyty w linii obrony). Najlepiej po zmianie trenera moim zdaniem wygląda Jakub Łukowski. Pewny siebie, biorący ciężar gry na swoje barki, dużo widzący na boisku. Nareszcie w meczu z Tychami pokazał się z dobrej strony Omar Santana. Mogę powiedzieć, że nareszcie zagrał na miarę oczekiwań kibiców. Niestety martwi trwająca indolencja strzelecka napastników. Do tego dotychczasowy lider, czyli Marquitos, wygląda bardzo słabo.

Co można więc już powiedzieć o grze Miedzi po tych trzech spotkaniach? – Wniosek nr 1 – brawa dla trenera Ireneusza Kościelniaka za poprawę organizacji gry, wniosek nr 2 – Kuba Łukowski wyrasta na lidera nie tylko formacji pomocy, lecz także całej drużyny, do poprawy – na pewno gra w obronie (więcej spokoju, mniej rotacji w ustawieniu linii obrony) i poprawa skuteczności napastników!

Do końca sezonu zostały cztery kolejki. Jeśli forma legnickiej drużyny będzie rosnąć, to z pewnością utrzyma miejsce barażowe. Sam turniej natomiast może okazać się ogromną szansą dla Miedzi na szybki powrót do ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze