Michał Kucharczyk wraca na Łazienkowską! Czy będzie słodka zemsta?


Popularny „Kuchy” to jedna ze współczesnych legend klubu z Ł3. Jednak tym razem spróbuje wbić szpilę legionistom na „swoim” stadionie

3 kwietnia 2021 Michał Kucharczyk wraca na Łazienkowską! Czy będzie słodka zemsta?
Piotr Matusewicz / PressFocus

Choć Michał Kucharczyk nie jest wirtuozem techniki czy "dziewiątką" porównywalną z inną legendą warszawskiego klubu, czyli Lucjanem Brychczym – to tutejsi kibice w większości go uwielbiali, a za „Kuchy” dodawali King. Nic w tym dziwnego, w końcu pięć tytułów mistrza Polski oraz sześć Pucharów Polski musi budzić respekt. Tym razem to jednak kibice Pogoni Szczecin chcą, by ten zasłużony zawodnik, były legionista zatrzymał marsz stołecznego klubu po tytuł.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeżeli w Polsce powstałaby nagroda „Pan Ligowiec”, to Michał Kucharczyk ze swoimi osiągnięciami i liczbami mógłby startować zawsze. Może nie jest to zawodnik finezyjny, ale waleczny. Z pewnością nikt też nie powie, że wychowanek Świtu Nowy Dwór Mazowiecki to urodzony killer w polu karnym, ale jego bramki z reguły ważą dużo podczas trwania meczu. Tak jak teraz ma to miejsce w Szczecinie. To dzięki niemu „Duma Pomorza” mogła dopisać sobie w ligowej tabeli trzy punkty po meczu z Lechią Gdańsk. To z nim w składzie Legia Warszawa zdominowała piłkarską Polskę. Teraz to on spróbuje być tym, który zepchnie „Wojskowych” z tronu. Czy nastąpi rechot historii i Dariusz Mioduski pożałuje tego rozstania?

Zakotwiczył u „Portowców”

Tak można powiedzieć po tym, czego dokonuje w zespole Kosty Runjaica „Kuchy”. Dla trenera i całego klubu jest zawodnikiem nieocenionym. Pomaga młodym piłkarzom, kiedy nie idzie im na boisku. Wnosi doświadczenie do zespołu w poczynaniach ofensywnych. Kiedy trzeba, strzela też bramki. Jednym słowem – człowiek orkiestra.

Jego wkład w obecne dokonania „Dumy Pomorza” jest ogromny. W końcu pozycja wicelidera ligowej tabeli nie byłaby możliwa, gdyby nie on. Zagłębie, Jagiellonia, Lechia, Śląsk – to w tych meczach bramki strzelone przez Kucharczyka ważyły po trzy punkty dla „Portowców”. By lepiej zrozumieć ich znaczenie, wystarczy spojrzeć w ligową tabelę. Te 12 punktów daje obecnie drugą lokatę w wyścigu o tytuł mistrza Polski z dorobkiem 41 „oczek”. Gdyby zabrać trzy trafienia „Kuchego”, to „Portowcy” obecnie byliby na piątym miejscu, a strata do Legii nie wynosiłaby siedem tylko szesnaście punktów. To najlepiej obrazuje, kim Michał Kucharczyk jest dla zespołu ze Szczecina.

Sam zawodnik również jest zadowolony z miejsca, w którym się znajduje. W wywiadzie udzielonym portalowi Goal.pl mówi o tym, że naprawdę jest zadowolony z miejsca, w którym gra. Porównuje również Warszawę ze Szczecinem i dostrzega, o ile spokojniej żyje się na Pomorzu Zachodnim. Nie ma korków na drogach, a przede wszystkim docenia fakt, że w przeciwieństwie do pobytu w Rosji ma ze sobą rodzinę, co jak sam mówi, sprawia, że jego punkt widzenia jest diametralnie inny niż jeszcze rok temu:

– Ja naprawdę jestem wdzięczny, że mogę grać w Pogoni Szczecin… W Warszawie życie płynęło o wiele szybciej. Wszyscy ścigają się z czasem, a gdy tego nie robią, to pewnie dlatego, że akurat stoją w korkach. Wiem coś o tym, w stolicy spędziłem osiem lat. Gdybym miał porównać tamto życie do obecnego, mam dużo więcej spokoju. Inna sprawa, że teraz mam rodzinę i zupełnie inaczej na wszystko patrzę.

Spełnione marzenie, które stworzyło niechcianą (L)egendę

– Raz uwielbiany, raz nienawidzony, raz go w wyrzucają, raz wystawiają w pierwszym składzie. Tak jest od wielu lat. Musiałem się przyzwyczaić, inaczej bym zwariował – mówił o sobie Michał Kucharczyk. Te słowa obrazują, ile przeżył „Kuchy” w tej trudnej miłości. Ostatecznie została ona zakończona na wniosek Aleksandara Vukovicia po sezonie 2017/2018. Wysługa skończyła się po 349 meczach, w których strzelił 71 goli. Zwycięsko z misji wracał 11 razy – stając się najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii warszawskiego klubu. Ten zawodnik zostawił za sobą takie tuzy jak wspomniany wcześniej Brychczy, Deyna czy Pisz. 

Sam piłkarz wielokrotnie wspominał, że gra dla Legii od zawsze była jego marzeniem. Już jako młody zawodnik mówił, że „to klub, na którego wartościach byłem wychowywany od małego. Moim marzeniem było zagrać w nim choć jeden mecz”. Kiedy spełniał ten sen, to nawet nie spodziewał się dziewięciu sezonów w barwach stołecznego klubu. 

Kiedy jednak kończył swój pobyt, został przez klub potraktowany jak zawodnik, który był w Legii pół sezonu i niczego wielkiego z nią nie osiągnął. Klub uznał, że piłkarzowi nie należy się pożegnanie z kibicami na boisku – wzorzec niczym z Realu Madryt, iście zachodni, ale czy słuszny? Bo czy można potraktować tak człowieka, który tyle dał z siebie? Zawodnika, który gdyby mógł, to oddałby nerkę za swój klub? Sam zawodnik w momencie opuszczania Legii skomentował to tak:

– Nikt nie jest zobowiązany, by kogokolwiek lubić, ale istnieje pewna rzecz, o której warto pamiętać: SZACUNEK.

Sposób rozstania podzielił zespół. W końcu Michał Kucharczyk to przedstawiciel starej gwardii. Publicznie klub krytykował chociażby Ivica Vrdoljak, były kapitan. W obronę decyzję sztabu szkoleniowego brał zaś inny zasłużony zawodnik Miroslav Radović. Ten spór idealnie podsumowywał sam zainteresowany:

– Michał Kucharczyk rzeczywiście wyciągnął maksa dla Legii. Może nie nie jest mi dane zostać legendą, ale zaszczytnym zawodnikiem.

Mecz numer 113 – o tytuł, czyli atak kontra obrona

Chyba tak można nazwać dzisiejsze starcie pomiędzy dwoma ekipami. Obie w tym sezonie punktują solidnie. Zwłaszcza odkąd Legię przejął Czesław Michniewicz, średnia 2,33 punktu w meczu ligowym musi budzić respekt w oczach rywala. Jednak 1,83 punktu na mecz drużyny ze Szczecina również jest co najmniej przyzwoite.

Obie drużyny bazują na czymś innym. Legia Warszawa to zabójczy atak. Potwór, którego ulepił Czesław Michniewicz. Bo jak można inaczej nazwać zespół, który strzelił już 41 bramek. W samym 2021 roku Legia zdobyła ich już 20, czyli tylko o sześć mniej niż w całym sezonie Pogoń. Inaczej wygląda sytuacja z defensywą, tutaj to szczecinianie mogą uczyć jak bronić. Ich bilans to 22 mecze ligowe, w których Stipica wyciągał piłkę z własnej bramki tylko 13-krotnie. W porównaniu do Chorwata blado wyglądają bramkarze „Wojskowych”, bo podobną czynność wykonali 22 razy od początku sezonu. 

Co ciekawe, faworytem tego meczu mogą czuć się… „Portowcy” i to pomimo gry na wyjeździe. Bierze się to stąd, że Pogoń Szczecin nie przegrała meczu z Legią od jesieni 2019 roku. Od tego czasu spotkali się trzy razy. Dwa razy wygrała „Duma Pomorza”, a jeden mecz skończył się remisem. Jednak historia bezpośrednich starć jest dla gości brutalna. Na 113 gier piłkarze ze Szczecina wygrali raptem 19 razy, a warszawiacy zrobili to 70-krotnie. Te dwie sprzeczności mogą zwiastować nam niesamowite emocje. Nastroje w obu drużynach będą bojowe, ale faworytem mimo wszystko wydaje się Legia. Ostatnie pięć ligowych meczów wygrała. Bilans Pogoni to dwa zwycięstwa i trzy porażki. Jednak dołek formy jest już za nimi.

 

Kolejnym smaczkiem będzie powrót Michała Kucharczyka na swój stadion. Czy jest on w stanie wbić szpilę swojemu byłemu pracodawcy i zdobyć bramkę wartą trzy punkty? Wydaje się, że forma plus fakt ponownej gry na stadionie Legii mogą sprzyjać takim okolicznościom. Sam zainteresowany z pewnością miałby podwójną satysfakcję ze zdobycia bramki i utrzymania szans Pogoni w walce o tytuł na koniec sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze