Urodził się w New Jersey, ale jego rodzice pochodzą z Polski. Gra na pozycji stopera w amerykańskim zespole ligi Major League Soccer, New York Red Bulls, którego jest wychowankiem. Na co dzień ma okazję występować u boku Thierry'ego Henry'ego i Tima Cahilla. Dlaczego warto zainteresować się tą osobą?
Nazywa się ma Matt Miazga i jak wspomniałem wyżej – ma polskie korzenie, dzięki czemu może być brany pod uwagę w kontekście reprezentacji Polski. PZPN i selekcjonerzy młodzieżowych reprezentacji powinni bacznie obserwować tego młodego zawodnika, bo może stać się kolejnym – jak Lukas Podolski – zawodnikiem, którego inni sprzątnęli nam sprzed nosa. Trener nowojorskiego zespołu, Mike Petke, regularnie wystawia 19-letniego zawodnika w pierwszym składzie. Gra w niezłej lidze i u boku znanych/klasowych piłkarzy. Potrzeba lepszych rekomendacji?
Zanim Miazga trafił do pierwszego zespołu NYRB musiał przebić się przez szczeble młodzieżowych drużyn w klubie, który w nazwie ma potężną firmę napojów energetycznych. Miazga stał się ósmym wychowankiem Red Bulls, który trafił do pierwszej drużyny. – Miałem inne oferty, ale wybrałem Nowy Jork, bo jest bliski memu sercu – powiedział przyszły absolwent liceum w Clifton, NJ. – Marzę o tym, aby pewnego dnia zadebiutować na Red Bull Arena i pomóc drużynie w osiąganiu sukcesów w MLS.
Udane występy w Akademii Piłkarskiej Red Bulls, która w swoim roczniku nie ma sobie równych w całych Stanach, sprawiły, że dyrektor sportowy klubu z Nowego Jorku, Andy Roxburgh, zdecydował się na podpisanie umowy z młodym zawodnikiem na zasadzie MLS Homegrown Player rule (dotyczącej wychowanków). – Bardzo się cieszę, że możemy zaoferować Mattowi zawodowy kontrakt – powiedział Roxburgh. – Jest on jednym z największych talentów w USA na swojej pozycji i to, że będzie grać u nas, zamiast w Europie, świadczy, że troszczymy się o naszych wychowanków.
Młody defensor miał okazję występować w drużynach młodzieżowych obu krajów – zaczął od amerykańskiej kadry U-14. Potem grał dla Polski w drużynie do 16 i 18 lat. Ostatnio bronił jednak barw USA w ekipie U-20 i wydaje się, że to Amerykanie bardziej niż Polacy zabiegają o utalentowanego obrońcę. A nie tak powinno być, ponieważ przez stan piłki w naszym kraju zaniedbanie każdego najmniejszego talentu jest błędem i takie zachowanie powinno zostać jak najszybciej zlikwidowane. O Miazgę trzeba zabiegać, bo inaczej za kilka lat na mistrzostwach świata właśnie on może pogrążyć Polaków. Dlaczego nie? Podolski szacunek po bramkach zachował, ale fazę pucharową wybił nam z głów na MŚ w 2006 roku.
Miejmy jednak nadzieję, że wkrótce Mateusz zostanie przekonany do gry z białym orłem na piersi. Mając deficyt klasowych środkowych obrońców – w przyszłości Matt może okazać się niezbędny. Oby Miazga miał okazję zagrać u boku Roberta Lewandowskiego, podobnie jak u boku Henry’ego występuje w seniorskiej drużynie swojego klubu.