W cieniu polskiego klasyku odbyło się kultowe starcie w Serie A. Na San Siro Milan podejmował Juventus. Mianem "wielkiego pojedynku" tego meczu określić nie można. Brakowało takich emocji jak przy Łazienkowskiej, ale błysk geniuszu dwóch wychowanków "Rossonerich" dał zwycięstwo gospodarzom. Jednak kto wie, czy nie okaże się, że to przełomowy moment sezonu.
Kibice Milanu na takie spotkanie czekali dobrych kilka lat. Wreszcie derbowy mecz z Juventusem miał realne znaczenie dla losów ligi, a nie był starciem jedynie czysto honorowym. W końcu grali lider z wiceliderem i można było to odczuć na trybunach San Siro, które pierwszy raz w tym sezonie zapełniły się po brzegi (75,5 tysięcy widzów i blisko 4 mln euro wpływów z biletów).
Nie owijajmy w bawełnę: mecz był cholernie nudny i rozgrywał się według zaplanowanego scenariusza. Juventus jak zwykle przejął kontrolę nad grą i wytrwale czekał na strzelenie pierwszej bramki, która w zasadzie zabiłaby mecz. Milan za to idealnie wpisał się w rolę drużyny schowanej i czekającej na kontrę. Tak więc przez 70% czasu oglądaliśmy piłkarskie szachy znane z wcześniejszych spotkań „Bianconerich”. Goście niby próbowali kreować akcje, ale niemrawo, a Milan okopał się na 30. metrze od swoje bramki. Sorry, taki mamy klimat w Serie A.
Ave młodość!
Spoza schematu wyszło dwóch młodych piłkarzy „Rossonerich”, najwidoczniej nieprzesiąkniętych „calciowatością” i cynizmem. 18-letni defensywny pomocnik Manuel Locatelli i 17-letni Gigi Donnarumma. Obaj na zajęciach przedmaturalnych musieli przerabiać mickiewiczowską „Odę do młodości”, bo to oni rzucili rękawicę wielkiemu rywalowi. Pierwszy z nich, nieznany jeszcze szerszej publiczności (8 meczów w Serie A), dostał piłkę na skraju pola karnego i uderzył z 16 metrów idealnie w okienko Buffona. Co ciekawe, młody chłopak już raz w podobny sposób pokonał bramkarza rywali w meczu z Sassuolo, i też był to gol na wagę zwycięstwa. Czyżby urodził się w Milanie nowy Clarence Seedorf?
Locatelli's game-winner #MilanJuve pic.twitter.com/Vle5CtrWI9
— Serie A News (@TransfersCalcio) October 22, 2016
Jest 95. minuta spotkania. „Rossoneri” desperacko bronią się przed atakami Juventusu i błagalnie patrzą się w kierunku sędziego Nicolego Rizzolego, by ten zakończył mecz. Ostatnia akcja gości. Piłkę na 20. metrze od bramki ma Sami Khedira, który uderza mocno i celnie, w samo okienko bramki. Wszyscy zamierają, ale strzału fe-no-me-na-lnie broni Donnarumma. W 8-9 na 10 takich sytuacji padłby gol, ale Milan ma w bramce prawdopodobnie przyszłego najlepszego bramkarza świata. Sędzia odgwizduje koniec spotkania, a 17-latek tonie w objęciach kolegów.
Tych dwóch młodych piłkarzy (łącznie mają mniej lat niż Buffon), wychowanków „Rossonerich”, jest nadzieją na przyszłość dla klubu. No bo czy nie jest piękne, że w meczu ze starymi wygami, reprezentantami „Squadra Azzurra”, bohaterami zostają nastolatkowie, którzy w sercu mają Milan!?
***
Co jeszcze istotnego wydarzyło się w tym spotkaniu? Od 36. minuty Juventus powinien prowadzić, ale arbiter w przedziwnych okolicznościach nie uznał prawidłowej bramki Pjanicia. To znaczy najpierw uznał, potem po obejrzeniu powtórek i konsultacjach z sędziami odwołał decyzję. A później okazało się, że popełnił błąd, bo na spalonych był nie ten zawodnik, o którego chodziło… Totalne szaleństwo, ale jeśli przypomnimy sobie, ile razy „Bianconeri” wygrywali istotne mecze po błędach sędziów, to jakoś nam ich nie szkoda. „Wiózł wilk razy kilka, powieźli i wilka” albo „pero, pero bilans szczęścia musi wyjść na zero” itd.
No ładnie. Sędzia opierał się na powtórce (?) a spalonego…nie było! Bonucci onside, Benatia offside #włoskarobota cc: @matiswiecicki pic.twitter.com/VZhiJoV2r9
— Michał Borkowski (@mbork88) October 22, 2016
***
Kilka faktów jest niezaprzeczalnych. Juventus powinien prowadzić, a nawet mimo porażki pewnie lideruje Serie A. Nie zmienia to jednak tego, że dzisiejszy wynik jest ostatnim alarmem dla Massimilliano Allegrego. „Bianconeri” grają w tym sezonie bardzo słabo. Źle wygląda druga linia, w której zawodzi Miralem Pjanić, nie mówiąc o Hernanesie. Nie wiemy, co Brazylijczyk robi jeszcze w kadrze zespołu. Brakuje również współpracy pomiędzy Dybalą a Higuainem. Argentyńczycy osobno wyglądają dobre, regularnie strzelają, ale chemii pomiędzy nimi nie ma. Nie zawodzi jedynie defensywa.
Turyńczycy większość meczów wygrali na chodzonego. Większość puszcza im płazem ten nędzny styl, twierdząc, że Juventus gra w większości meczów na 50%, ale wydaje nam się, że ten problem jest dużo bardziej złożony. Do bólu cyniczny i wyrachowany Milan potrafił wygrać z mistrzem kraju, ale „Bianconeri” powinni być skarceni już we wcześniejszych meczach.