Mbia ćwiczy swój ryk


Stephane Mbia jest jednym z najlepszych przykładów odradzania się reprezentacji Kamerunu poprzez dodawanie mieszanki młodości i entuzjazmu do mocno już starzejącego się materiału. Ten 21latek potwierdza swe oddanie klubowi w którym gra, czyli Stade Rennes. W obecnym sezonie Ligue 1 radzi sobie przyzwoicie i już wkrótce na pewno będzie jednym z podstawowych nazwisk w zespole Lwów Nieposkromionych.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwszy raz gdy usłyszała o nim szersza publiczność z pewnością nie miał nic wspólnego z jego planami. Stał się ofiarą rasistowskich obelg, którymi został obrzucony przez Milana Barosa w meczu ligowym z zespołem Olympique Lyon. Wkrótce Mbia dostał się w sam środek wielkiej medialnej burzy, jednak od tej pory zaczął ostrzej trenować, by światła jupiterów kierowały się ku niemu z innych niż te powodów.

Jednak ani pozytywna, ani negatywna uwaga skupiona na piłkarzu nie zamiesza mu w głowie. A nie ma lepszego dowodu na jego spokojną naturę niż przejście do klubu z Bretanii, jakim jest Rennes. Urodzony w kameruńskim Yaounde pomocnik zajmował czołowe miejsca w notesach wielu scoutów z silnych klubów od czasu Mistrzostw Świata do lat 17 rozegranych w roku 2003 na boiskach Finlandii.

Mbią interesowały się wtedy najsilniejsze francuskie kluby, na czele z Olympique Lyon, Paris Saint-Germain czy Girondins Bordeaux. Stephane zdecydował się jednak dołączyć do Rennes, które jest wprawdzie pozbawione renomy wyżej wymienionych, jednak posiada znakomity program szkoleniowy. „Zdecydowałem się przejść do Rennes, ponieważ to klub, który opiera swą grę w dużej mierze na młodych zawodnikach.”, wyjaśnił. W sumie miał rację. Przecież około połowa pierwszego składu Czerwono-Czarnych to wychowankowie.

Kotrakt z Rennes Stephane podpisał w roku 2003 mając 17 lat. W następnym roku młodziutki Kameruńczyk powoli zaczął pukać do drzwi pierwszej drużyny, a obecnie jest jednym z jej filarów. I mimo, że zaczynał jako ofensywny pomocnik, także i grając bardziej w głębi pola zbiera dobre recenzje.

„Zasugerowano mi podczas jednego z treningów, żebym zagrał na pozycji defensywnego pomocnika, ponieważ dzięki mojej dobrej sile fizycznej i technice mogę przytrzymać piłkę i przeprowadzić jakąś ciekawą akcję.”, wspomina. Nie raz ta jego wszechstronność okazała się błogosławieństwem dla trenera Rennes, Pierre’a Dreossiego.

Po czterech latach gry we Francji Stephane Mbia już teraz widzi, że trening, jakiego tam doświadcza ma bardzo dobry wpływ na poprawę jego umiejętności piłkarskich. „Bardzo poprawiła mi się technika, mentalność oraz umiejętność czytania gry. Jestem teraz spokojniejszy i nie boję się brać na siebie odpowiedzialności i podejmować decyzji.”, mówi.

Jednakże były piłkarz Kadji Sport Academy nie zamierza spocząć na laurach. „Wciąż mam wiele rzeczy do ulepszenia. Mam na myśli przewidywanie gry i przede wszystkim strzelanie bramek. I dobrze by było, gdybym dostawał trochę mniej żółtych kartek.”, twierdzi.

Chip Chop

Stephane Mbia dorastał na przedmieściu Yaounde zwanym Byem Assi. Był trzecim z siedmiorga dzieci. Piłkarskiego rzemiosła uczył się w Ecofoot, specjalnym centrum treningowym założonym przez byłego profesjonalnego piłkarza, Gabriela Zibi. A zanim marzenia Stephane’a o grze w Europie stały się faktem, jego idolem był świętej pamięci Marc-Vivien Foe, zmarły tragicznie w roku 2003. Zanim jednak wyjechał na stary kontynent, spędził 4 lata w Kadji Sport Academy, klubie z Douali. W międzyczasie zaczął być powoływany do młodzieżowych reprezentacji kraju.

Boiskowy pseudonim Mbii to Chip Chop. Oznacza to specjalny trick piłkarski pochodzący z Douali, polegający na tym, że kopana piłka wędruje od klatki piersiowej do zewnętrznej części stopy.

Piłkarz pozostaje jednak indywidualistą. Bardzo mu się podoba jego nowy kraj zamieszkania. „Po prostu kocham wewnętrzne ciepło ludzi mieszkających w Rennes. Podoba mi się zwłaszcza centrum miasta i restauracje serwujące indyka w normandzkim sosie.”, śmieje się Mbia. Jednak zapytany o to, kim by został, gdyby nie grał w piłkę, z pełną powagą odpowiada, że nauczyłby się sztuki obrony w innej dziedzinie. „Może zostałbym prawnikiem.”, przypuszcza.

Jego boiskowa waleczność i znakomite występy w barwach Rennes sprawiły, że prędzej czy później musiał zostać powołany do pierwszej reprezentacji Kamerunu. I tak się stało. W maju zeszłego roku zadebiutował meczem z Holandią, a od tej pory rozegrał już więcej niż 10 spotkań, strzelając jednego gola. „To sen, ale też honor i przyjemność grać w jednej ekipie z takimi piłkarzami jak Eto’o, Song czy Geremi.”, zachwyca się Mbia. Jednak zaraz potem zaklina się: „Nigdy nie myślałem, że to nastąpi tak szybko.”

Pomimo tak szybkiego piłkarskiego awansu, Chip Chop twardo stąpa po ziemi. „W tej chwili nie ma dla mnie nic pewnego. Jest przecież tyle rzeczy, do których muszę się przyzwyczaić. Ja i Landry Nguemo jesteśmy tam by się uczyć. Jeśli jednak dostaniemy szansę gry, musimy dać z siebie wszystko.”, zapewnia.

Mbia nie mówi tego zbyt głośno, ale na pewno marzy o grze w przyszłorocznych finałach Pucharu Narodów Afryki w Ghanie. „To wielki turniej zapewniający mnóstwo emocji, ale i wiele wymagający. Każdy piłkarz z Afryki chciałby kiedykolwiek na nim zagrać, a i ja mam nadzieję kiedyś tego doświadczyć.”, mówi.

Nie wiadomo, czy mu się uda, jednak młody Nieposkromiony Lew wie, że mecze w grupie C nie będą należały do najłatwiejszych: „Wszystkich przeciwników będziemy musieli potraktować jak najbardziej serio. Wiele nie wiemy o drużynach Namibii czy Sudanu. Z kolei Egipt zawsze jest silnym przeciwnikiem. To w końcu obrońcy tytułu. Ale jeśli chce się przejść dalej, najważniejsze to wygrać pierwszy mecz.”

Stephane Mbia jest też bardzo skromnym człowiekiem. Na pewno zdaje sobie sprawę, że jego wartość na rynku piłkarskim rośnie, jednak pomimo wielu ciekawych ofert, nie chce nigdzie odchodzić: „Kontaktowali się ze mną przedstawiciele kilku silnych klubów z Hiszpanii i Anglii, jednak ja pragnę pozostać w Rennes. Ciągle mam wiele do nauczenia się i na tym muszę się skoncentrować.” Kto wie jednak, czy po PNA zdania nie zmieni. To jednak i tak zależy tylko i wyłącznie od jego boiskowej podstawy. Są przecież kluby, którym podobno się nie odmawia…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze