Na pierwszy rzut oka nie jest źle. MSK Żylina w ten weekend świętowała wicemistrzostwo Słowacji, choć po piętach deptała jej DAC Dunajska Streda. Problem w tym, że znany z polskich boisk trener Pavol Stano miał spore kłopoty ze skompletowaniem drużyny.
Tak jak w przypadku innych lig również na Słowacji koronawirus pokrzyżował plany tamtejszej Fortuna Lidze. Pierwotnie piłkarze występujący w rozgrywkach naszych południowych sąsiadów mieli rozegrać łącznie 32 spotkania. O mecze rewanżowe okrojono jednak rundę finałową, dlatego ostatecznie każdy słowacki klub zagrał w tym sezonie 27 razy.
Ambicja wystarczyła
Skrócenie sezonu było zasadniczo dobrą informacją dla zespołu z Żyliny. Po restarcie ligi podopieczni Stano nie spisywali się bowiem najlepiej. Co prawda zakończyli rozgrywki efektowną wygraną 5:0 z Zemplinem Michalovce, ale wcześniej przegrali trzy spotkania z rzędu. Zwłaszcza przegrana 0:2 z DAC przed tygodniem mogła niepokoić, bo jak już wspomniano ,zespół z Dunajskiej Stredy walczył z Żyliną o srebrny medal mistrzostw Słowacji.
Wcześniej MSK przegrało 1:2 z MFK Rużomberok oraz 2:3 ze Slovanem Bratysława. Może to zabrzmieć paradoksalnie, ale Żylina mogła się podobać, zwłaszcza w rywalizacji ze stołeczną drużyną. Co prawda przegrała, lecz postawiła bardzo twarde warunki nowemu-staremu mistrzowi Słowacji. Tymczasem trzeba pamiętać, że Slovan kolejny raz szedł przez rozgrywki niczym walec.
Oczywiście w normalnej sytuacji nikt nie interesowałby się z perspektywy czasu grą, patrząc po prostu na wynik. Żylina wróciła jednak po przerwie spowodowanej koronawirusem jako zupełnie inny zespół. Praktycznie nikt poza pomocnikami Davidem Durisem i Janem Bernatem nie był przed pandemią zawodnikiem podstawowego składu. Większość graczy wychodzących w pierwszej jedenastce w czerwcu i lipcu grała dotąd w drugoligowych rezerwach MSK.
Cofnięta upadłość
Wszystko z powodu kłopotów organizacyjnych Żyliny. Już pod koniec marca między innymi polskie media obiegła informacja o jej możliwym bankructwie. Ostatecznie MSK z dniem 1 kwietnia zostało postawione w stan likwidacji. Władze klubu nie ukrywały, że ich głównym przychodem są pieniądze z transferów, a także w nieco mniejszej mierze fundusze pozyskane podczas dnia meczowego. Tymczasem Żylina z powodu koronawirusa nie otrzymała kolejnych transzy za transfer Roberta Bozenika do Feyenoordu Rotterdam.
Powodem postawienia MSK w stan likwidacji była oczywiście sytuacja finansowa, jednak większość klubów na Słowacji funkcjonuje w podobny sposób. Podstawowym problemem był więc brak zgody piłkarzy na obniżki zarobków. Klub był szczególnie zawiedziony postawą swoich wychowanków zawdzięczających mu możliwość rozwoju. Dodatkowo władze „Sosonich” podkreśliły, że 17 piłkarzy zwolnionych z kontraktów zarabiało od sześciu do dziesięciu razy więcej niż wynosi przeciętna pensja na Słowacji.
Ostatecznie klub znad polsko-słowackiej granicy postanowił wycofać się ze stanu likwidacji. Od tego zależało otrzymanie przez Żylinę oficjalnej licencji na grę w przyszłym sezonie Fortuna Ligi. Finanse klubu będą jednak znajdować się pod baczną obserwacją Słowackiego Związku Piłki Nożnej, a dodatkowo wnioskowi licencyjnemu przyjrzy się UEFA. Problemem może być jednak konieczność wypłaty odszkodowań wspomnianym zawodnikom. Większość z nich znalazła już nowe kluby, tym niemniej zamierzają się domagać rekompensat za zerwane kontakty.
Szkolić dalej
Stano mimo kłopotów organizacyjnych może być zadowolony. Już pierwsze półrocze jego pierwszej poważnej pracy w roli trenera zakończyło się zdobyciem wicemistrzostwa Słowacji. Należy jednak jeszcze raz podkreślić, że największa w tym zasługa jego poprzednika. To Adrian Gula, trenujący obecnie Viktorię Pilzno, zbudował drużynę rozgrywającą przed pandemią bardzo dobry sezon. To tylko gdybanie, ale można mieć wątpliwości, czy żylińska młodzież dograłaby rewanżową rundę na drugiej lokacie w lidze.
Z dotychczasowych zapowiedzi władz klubu i samego Stano wynika, że MSK będzie kontynuowało swoją dotychczasową filozofię. Trzon kadry na nowy sezon mają więc stanowić zawodnicy, z których większość dopiero w tym roku zadebiutowała w Fortuna Lidze. Dodatkowo „Sosoni” zaczęli wzmacniać swój sztab, aby jeszcze mocniej zainwestować w szkolenie piłkarzy. Ma w tym pomóc między innymi Martin Kuciak, brat Dusana występującego w Lechii Gdańsk, który zajmie się trenowaniem młodych bramkarzy.
Średnia wieku na poziomie niecałych 21 lat – tak wyglądał skład Żyliny w ostatnich meczach sezonu 2019/2020. Nawet przy najbardziej utalentowanym pokoleniu młodych piłkarzy może to nie wystarczyć, jeśli MSK chce walczyć o coś więcej niż utrzymanie w lidze. Przed byłym piłkarzem między innymi Korony Kielce czy Jagiellonii Białystok stoi więc spore wyzwanie. Stano musi uformować silny zespół z masy upadłościowej.