Marcin Cebula jak Feniks z popiołów. Ekstrakadra #2


Polski pomocnik zalicza świetne wejście w sezon

25 sierpnia 2023 Marcin Cebula jak Feniks z popiołów. Ekstrakadra #2
Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Marcin Cebula od początku sezonu dosyć niespodziewanie jest bardzo często wykorzystywany przez trenera Dawida Szwargę. Jeszcze kilka tygodni temu postrzegaliśmy 27-latka jako piłkarza bardzo szklanego, który co chwilę łapie urazy. Nie byliśmy przyzwyczajeni do tego, że po powrocie dawał jakość, a tym bardziej że był jednym z najlepszych w drużynie. Dzisiaj powoli możemy się do tego przyzwyczajać.


Udostępnij na Udostępnij na

Odrodzenie

Marcina Cebula i kontuzje w ostatnich latach byli ze sobą za pan brat. Ostatni sezon, w którym byłemu graczowi Korony Kielce udało się rozegrać co najmniej 1000 minut, rozpoczął się trzy lata temu. I to też nie był wynik wybitny, bo było ich około 1700 we wszystkich rozgrywkach. Dla porównania kolega z drużyny Marcina Cebuli – Fran Tudor – ma w tym sezonie już 910 minut, a przypominamy o tym, że wciąż jest sierpień.

Ten wspomniany wcześniej sezon, w którym Cebula rozegrał ponad 1700 minut, był jego pierwszym w Rakowie. Wtedy ofensywny pomocnik wyglądał naprawdę dobrze, co też przekładało się na liczby, bo zdobył sześć goli, do których dołożył siedem asyst. To sprawia, że miał wkład w bramkę średnio co 134 minuty.

W przypadku Marcina Cebuli warto też zaznaczyć, że choć w Koronie Kielce przez wiele sezonów był zawodnikiem podstawowym, to nigdy nie było tak, że był dostępny przez cały sezon. Nie były to co prawda takie urazy, jaki miał miejsce w minionym sezonie, ale były to problemy zdrowotne częste, eliminujące na kilka spotkań. Stąd 27-latkowi przeważnie bliżej było do 20 meczów w sezonie niż pełnych rozgrywek w nogach.

A teraz Marcin Cebula w Rakowie Dawida Szwargi znaczy bardzo dużo. Może po samym suchym spojrzeniu na liczby nie jest to zbyt widoczne, bo mając ponad 600 minut, zaliczył tylko dwie asysty, ale ocenianie tego gracza przez pryzmat punktów w klasyfikacji kanadyjskiej jest po prostu krzywdzące. Najważniejsze w obliczu problemów zdrowotnych, jakie Cebula zawsze w mniejszym bądź większym stopniu miał, jest to, że zagrał w każdym meczu tego sezonu w Rakowie do tej pory.

Świetny wpływ na zespół w ofensywie

Pora rozwinąć myśl, którą rozpoczęliśmy wcześniej. Dlaczego ocenianie Marcina Cebuli ze względu na liczby jest krzywdzące? Bo to często nie jest zawodnik wykonujący te ostatnie podanie. Cebula na boisku zyskuje przewagę, drybluje, czasami potrafi zgubić rywala nawet zwykłym balansem ciała. Wydaje się, że ustawienie z dwiema „dziesiątkami” w sam raz pasuje do tego zawodnika.

Marcin Cebula czuje się w takim ustawieniu swobodnie, a teren, który zyskuje, pozwala mu na holowanie akcji dalej lub zagranie do obiegającego wahadłowego – najczęściej jest to Tudor. Wydawało się, że w momencie, w którym do klubu trafiał Yeboah, to Niemiec będzie pierwszym wyborem. Zresztą trudno było uważać inaczej, skoro Marcin Cebula był wiecznie kontuzjowany, a Yeboah przychodził po dobrym sezonie w Śląsku za duże pieniądze. Jak się jednak okazało, Marcin Cebula na tyle dobrze prezentuje się w meczach oraz na treningach, że Yeboah ma od niego ponad dwa razy mniej minut.

Na najważniejsze mecze

Dla Rakowa priorytetem od początku sezonu były eliminacje europejskich pucharów – nikt nie chciał odpaść w pierwszej rundzie, aby potem cierpieć w eliminacjach Ligi Konferencji Europy bez marginesu na błąd. Raków miał za zadanie eliminować kolejnych przeciwników, żeby zapewnić sobie jak najlepsze rozgrywki.

A jeżeli coś traktuje się priorytetowo, to coś trzeba lekko odłożyć na bok, i w tym przypadku była to PKO Ekstraklasa. Proszę nie zrozumieć nas źle, ale tak właśnie jest. Punkty stracone w sierpniu będzie można odrobić później. A dwumeczu przegranego teraz już się nie naprawi. Zresztą wszyscy dobrze pamiętamy, gdy na mecz z Benficą w Lechu wychodził rezerwowy skład, bo ważniejszy w ocenie trenera Żurawia był mecz z Podbeskidziem w lidze. Takiego, błędnego podejście już wolelibyśmy unikać – póki mamy puchary, grajmy w nich tak dobrze, jak tylko możemy.

Ale wróćmy do wątku Marcina Cebuli. Stąd też rotacja. Choć ten zawodnik zagrał jak do tej pory w każdym meczu sezonu, to w PKO Ekstraklasie był oszczędzany i wchodził z ławki. Dlatego też w naszej lidze w czterech meczach tego sezonu ma 110 minut. Dawid Szwarga zresztą często rotuje, bo jest do tego zmuszony – mało kto w Polsce wytrzyma taką intensywność.

Trafił na zły moment

Nasza reprezentacja już 7 września, czyli za niespełna dwa tygodnie, rozegra kolejny mecz w eliminacjach do Euro 2024, tym razem zmierzymy się z Wyspami Owczymi. Parę dni później czeka nas starcie z Albanią. Stąd lada moment powołania do reprezentacji Polski. Czy Marcin Cebula może dostać szansę od Fernando Santosa? Portugalczyk był przecież na meczu Rakowa z Kopenhagą, pytanie tylko, czy obserwował właśnie tego zawodnika. Możemy tak się domyślać na podstawie jego ostatnich dobrych występów, choć jeśli wyciągalibyśmy wnioski tylko na bazie rywalizacji z Duńczykami, to Cebula nie powinien być raczej rozpatrywany w tym kontekście.

– Odcinam się od tego. Zagra się dwa, trzy dobre mecze, to od razu się pisze: „kadra”. Później jeden, dwa słabsze występy i jest jechanie. Myślę, że czuję się gotowy. Gdyby przyszło powołanie, to jak najbardziej byłbym szczęśliwy, bo to spełnienie marzeń. Ale odcinam się od tego – tak mówił Marcin Cebula w rozmowie z Meczyki.pl po meczu rewanżowym z Arisem Limassol.

A dlaczego trafił na zły czas? Sprawa jest oczywista – jego pozycja jest dobrze obsadzona. Na „dziesiątce” mamy Piotra Zielińskiego i świetnie wchodzącego do Turcji Sebastiana Szymańskiego. Fernando Santos jak dotąd na tę pozycję nie powoływał więcej niż tych dwóch zawodników, chociaż oni nie zawsze grali jako „dycha”. A Marcin Cebula wydaje się piłkarzem, który trochę niżej mógłby sobie nie dać rady. Nie ma po prostu predyspozycji do grania niżej i choć na Wyspy Owcze mógłby właściwie wystarczyć, to na Albanię byłby bardzo dużym ryzykiem. Zwłaszcza że reprezentacja Polski ma już nóż na gardle – nie możemy sobie już pozwalać na potknięcia, choć z punktu widzenia czysto matematycznego są one dopuszczalne. My jednak musimy w końcu przestać się skupiać na typowym dla nas „jeśli oni przegrają, to…”. Awans trzeba zapewnić sobie jak najszybciej, a to można zrobić, tylko wygrywając każdy kolejny mecz.

Sprawa kontraktowa

Kontrakt omawianego zawodnika z Rakowem Częstochowa wygasa po zakończeniu sezonu i według oficjalnych danych nie ma opcji przedłużenia o rok. Umowa z 27-latkiem była przedłużana już w kwietniu tego roku, wygasała bowiem z końcem sezonu 2022/2023. Kontrakt podpisano tylko na rok, bo wiązanie się na dłużej z piłkarzem po takich przejściach było ryzykowne, co jak widać, skoro przystał na warunki, rozumie sam zawodnik. Jeżeli jednak będzie prezentował taką formę jak dotychczas w większości spotkań tego sezonu, wydaje nam się, że Raków powinien usiąść z nim do stołu.

Jak widać na wykresie, co też już opisywaliśmy, największe problemy Marcina Cebuli zaczęły się w rozgrywkach 2021/2022. Praktycznie całe dwa minione sezony możemy spisać w jego przypadku na straty. Teraz jednak wydaje się, że coś drgnęło, i nie dość, że Cebula cały czas gra, nie złapał jeszcze urazu, to prezentuje dobrą formę. Pamiętajmy, że te 636 minut, które już ma, zostały zdobyte w sierpniu, a do końca miesiąca zapewne przekroczą 700, bo przed Rakowem rewanż z Kopenhagą. Żeby tak się stało, Cebula musiałby spędzić na boisku co najmniej 64 minuty.

Podsumowując, jeśli nic nie będzie się działo z formą i zdrowiem Marcina Cebuli, Raków powinien dążyć do przedłużenia kontraktu. W tym momencie nie mamy żadnych informacji o jakichkolwiek rozmowach, ale mistrzowie Polski mają na to jeszcze sporo miesięcy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze