Marcin Brzozowski: „Moim celem jest zostanie bramkarzem nr 1 w QPR” (WYWIAD)


O początkach kariery, edukacji, realiach klubowych, ambicjach i koronawirusie – Marcin Brzozowski, bramkarz rezerw QPR

14 kwietnia 2020 Marcin Brzozowski: „Moim celem jest zostanie bramkarzem nr 1 w QPR” (WYWIAD)
Ian Randall/ QPR

Wbrew pozorom w angielskich rozgrywkach na różnych szczeblach występuje wielu Polaków, z których zdecydowana większość nie kradnie jednak nagłówków gazet. Jedną z takich postaci jest Marcin Brzozowski, 21-letni golkiper Queens Park Rangers, pracujący na swoją karierę w klubie Championship od dziesięciu lat. Obecnie zawodnik rezerw przebijał się sukcesywnie przez kolejne poziomy zespołów młodzieżowych, a od całkiem niedawna coraz śmielej puka do drzwi szatni seniorskiej. Jej smak zdążył już poznać w kilku innych klubach, jak choćby piątoligowy Yeovil Town, ale jak sam mówi, jednym z jego głównych celów jest dojście na sam szczyt w QPR. Marcin emanuje świadomością miejsca i potencjału, jakie są w jego życiu obecne, oraz skromnością, dzięki której sprawia wrażenie małego chłopca z marzeniem o pójściu w ślady Jerzego Dudka.


Udostępnij na Udostępnij na

Mimo braku doświadczenia w koszulce QPR na poziomie Championship Marcin i tak poznał smak futbolu na seniorskim szczeblu. Tyle że w rozgrywkach niższego rzędu w klubach pokroju Yeovil Town (5. liga angielska), Braintree Town (6. liga angielska) czy Harlow Town (7. liga angielska), które – gwoli ścisłości – stwarzają warunki półprofesjonalne, nie amatorskie. Tam Marcin (w ramach wypożyczeń) potrafił się odnajdywać, choć kibice sympatyzujący z „Queens” zdecydowanie powiedzą, że ich bramkarz najlepsze, co ma, pokazuje w zespole U-23. Co ciekawe, Brzozowski zadebiutował w 2016 roku jako golkiper polskiej kadry U-19 pod wodzą Rafała Janasa. (fragment artykułu z naszego portalu, w którym pisaliśmy o polskich piłkarzach z dalszego planu w Anglii)

Polscy piłkarze w Anglii z dalszego planu

Jak Twoje samopoczucie? 

Bardzo dobrze, choć wiadomo, że w obecnych okolicznościach tęskni się za piłką, codziennymi treningami czy żarcikami w szatni. Niestety sytuacja jest, jaka jest i trzeba być pozytywnie nastawionym oraz robić to, co należy robić, żeby podtrzymać kondycję fizyczną. Z drugiej strony więcej czasu można spędzać z rodziną, ale mam nadzieję, że za niedługo wszystko wróci do normy. 

Do tematu pandemii i obecnej codzienności jeszcze wrócimy, bo teraz chciałbym zapytać Cię o początki. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką nożną? Twoim rodzinnym miastem jest Bydgoszcz, więc zakładam, że w Polsce. 

Tak właśnie było. Jak wielu małych chłopców kochałem grać w piłkę i chciałem, żeby tata zaprowadził mnie do jakiegoś klubu. W końcu udało się z Zawiszą Bydgoszcz, gdzie spędziłem dwa lata. Miałem wtedy 9-10 lat i to były świetne czasy, kiedy moja przygoda z futbolem tak naprawdę rozpoczęła się na dobre. Jako że kochałem ten sport, codzienne trenowanie było dla mnie jak zabawa. Po tych dwóch latach przenieśliśmy się z rodziną do Anglii. Całkowicie zmieniłem otoczenie, poszedłem do nowej szkoły i dalej chciałem grać. 

Tutaj funkcjonują niedzielne kluby, od których zacząłem, bo nie da się tak po prostu pójść i spytać o testy na wyższych szczeblach. Moja przygoda ruszyła od Bedfont Eagles, gdzie grałem tylko przez miesiąc, by później przejść do Kempton Park, który swoje mecze rozgrywał na nieco wyższym poziomie niedzielnych lig. Tam zaczęło się poważniejsze granie i co ważne, na niedzielne ligi przyjeżdża sporo skautów, a akurat tak się złożyło, że wypatrzył mnie jeden z nich. Skaut z QPR. Miałem 11 lat, kiedy otrzymałem zaproszenie na testy. 

Doskonale pamiętam ten dzień – siedzieliśmy wtedy w domu i mama otrzymała telefon. Kiedy usłyszałem nazwę klubu, który mnie zaprasza, cieszyłem się jak nigdy. Wiedziałem, że QPR jest w Championship. Nie mogłem się doczekać, żeby wykorzystać tę szansę i pokazać się w tak znanym klubie. Przebrnąłem przez trzytygodniowe testy i dostałem swój pierwszy kontrakt w wieku 11 lat. Tutaj działa to tak, że w młodzieżowych grupach podpisuje się umowę na dwa lata. Potem co te dwa lata umowy są odnawiane i tak do dzisiaj jestem w QPR. Minęła już dekada, zleciało to bardzo szybko (śmiech). Cieszę się, że klub dał mi tę szansę i że mogę tutaj być. 

A powiedz, czy od samego początku wiedziałeś, że chcesz zostać bramkarzem? Miałeś może swojego idola? 

Tak, od samego początku, a moim największym idolem, kiedy dorastałem, był na pewno Jerzy Dudek. Ten pamiętny finał Liverpoolu z Milanem i „Dudek Dance” – te chwile zostały mi w pamięci. Później Wojtek Szczęsny, który przebijał się w Arsenalu, Łukasz Fabiański, Tomasz Kuszczak i Artur Boruc. Z zagranicznych bramkarzy zawsze podpatrywałem Ikera Casillasa czy Gianluigiego Buffona. Ja akurat zawsze lubiłem patrzeć na grę różnych bramkarzy. Patrzeć, jakie interwencje wykonują, jak pomagają zespołowi, analizować ich zachowania na boisku. A także jak bronią rzuty karne. Jerzy Dudek był przykładem na to, że bramkarz może mieć wielki wpływ na zwycięstwo w finale. To wiąże się z niezwykłymi emocjami. 

Qpr.co.uk

W takich chwilach, oglądając coś takiego, na pewno chce się zostać golkiperem i bohaterem (śmiech). 

Dokładnie tak. 

Mówiłeś przed chwilą o zmianie otoczenia, którą chciałbym teraz głębiej omówić. Trafiłeś do Anglii w wieku 11 lat, więc musiałeś się zaaklimatyzować w zupełnie nowym środowisku np. rówieśników w szkole. Czy tego typu kwestie miały na Ciebie duży wpływ pod kątem psychiki? Czy jednak to nie sprawiało Ci problemu? 

Personalnie uważam, że dobrze sobie z tą zmianą poradziłem. Na pewno na początku nie mówiłem po angielsku, więc w szkole nie było mi zbyt łatwo porozumiewać się z kolegami. Dodatkowe lekcje języka angielskiego w szkole pomogły. Po około sześciu miesiącach wiele już rozumiałem i umiałem posługiwać się angielskim na dobrym poziomie. Zanim jednak do tego doszło, językiem, który pomagał mi się dogadywać z innymi, był futbol. 

Wszyscy wokół chcieli grać w piłkę, dzięki czemu miałem okazję poznawać nowych ludzi. M.in. mojego najlepszego kolegę do dzisiaj, Anglika, który pomagał mi oswajać się z językiem. Mógłbym więc powiedzieć, że mimo nieznajomości angielskiego potrafiłem się odnaleźć za pomocą piłki nożnej. Tak jak ludzie mówią – piłka to jeden język dla wszystkich. Piłka łączy ludzi. 

Z czasem język angielski musiałeś opanować na wyższym poziomie, bo trafiłeś do QPR, w którym jesteś już dziesięć lat. W związku z tym pojawiają się dwie kwestie. Pierwsza: to chyba pokazuje, że klub darzy Cię dużym zaufaniem, a druga: znasz każdy zakątek klubu jak własną kieszeń. Co robi w nim na Tobie największe wrażenie? 

Na pewno detale. Detale, do których wszyscy przywiązują tutaj uwagę. Obiekty treningowe, poziom treningów i bardzo dobry sztab szkoleniowy. Wszystko jest na wysokim poziomie i uważam, że w QPR można się wiele nauczyć. Ja już zdążyłem dużo tych nauk pobrać, a wiem, że ta nauka będzie kontynuowana. Wszystko, co potrzebne, jest. Wszystko, co może pomóc w osiągnięciu kolejnych poziomów, klub stwarza w formie trampoliny. Treningi są na wysokim poziomie, pomoc z indywidualną dietą, przygotowanie fizyczne… top. To jest bardzo ważne, bo dzięki temu wszystkiemu wiesz, że możesz uzyskać maksimum swojego potencjału. 

Zachwalasz QPR, mówiąc, że wszystko jest tam świetne, ale domyślam się, że robi się mniej przyjemnie, kiedy ktoś nie zastosuje się do np. nałożonych restrykcji. 

Na szczęście wszystko jest przestrzegane i jeśli chodzi o dietę, mamy np. przynajmniej dwa razy w ciągu sezonu sprawdzanie poziomu tłuszczu. Każdy musi być poniżej określonego procentu i każdy wie, co powinien, a czego nie powinien jeść. Z tego, co wiem, wszyscy się tego trzymają (śmiech). 

A co byś z kolei powiedział o klubach, w których ostatnio miałeś okazję przebywać na wypożyczeniu? Yeovil Town (5. liga) czy Braintree (6. liga)? Szczególnie ciekawi mnie czynnik kibiców, stadionów czy atmosfery, o której mówi się, że w niższych ligach w Anglii jest wyjątkowa. 

W tym sezonie mój okres, choć krótki, w Yeovil i Braintree bardzo mi się podobał. Wiele mi on dał i w tym wieku jest to najważniejsze, czyli zbieranie doświadczenia w celu zostania lepszym bramkarzem. I tak jak mówisz, dużo kibiców pojawia się na meczach. Bodajże 2,5-3 tys. na Yeovil, które przecież całkiem niedawno grało w Championship. To pokazuje, że ludzie w Anglii żyją piłką na każdym kroku. Nawet kiedy grają mniejsze zespoły, oni przychodzą, bo to jest dla nich taki „dzień wyjścia”. W ramach tego spotykają się z przyjaciółmi, po meczach idą do pubów i po prostu wspólnie spędzają czas, oglądając swój ukochany klub. 

Nieważne, w jakiej lidze gra lokalny zespół. Ludzie i tak przyjdą na jego domowe spotkania. Ja sam znam osoby będące fanami wielkich angielskich drużyn, które wspierają miejscowe firmy w momencie, gdy te wielkie rozgrywają mecz na wyjeździe. Chodzi mi o kluby nawet na szczeblu 7. czy 8. ligi. Piłka otacza każdego, piłka kochana jest przez wszystkich i ja to mogłem poczuć. Potrzebowałem tego, tzn. wypożyczeń, do rozwoju. 

A zdarzało Ci się czuć przy takiej publiczności presję? Bo jednak bramkarze zazwyczaj są na nią wyjątkowo narażeni. Wiesz, o co chodzi. 

Tak, wiesz co… nie czułem jej zbytnio. Kiedy wyłączasz się i jesteś skoncentrowany wyłącznie na meczu, piłce czy ustawianiu linii obrony, żeby każdy był ustawiony we właściwym miejscu, nie zwracasz na to uwagi. I wiadomo, że i tak słyszy się śpiewających fanów, nawet w Braintree, gdzie przychodziło po 600 osób, ale ja akurat nie odczuwałem z tego powodu dodatkowej presji. Przy publiczności gra się naprawdę przyjemnie, ale mam nadzieję, że będę miał okazję zagrać przy jeszcze większej. Do tego dążę. 

Nawiązuję do tego tematu m.in. dlatego, że pół roku temu miałem okazję zobaczyć mecz Bristolu City z QPR, gdzie bronił Twój kolega, Joe Lumley, który akurat wtedy nie miał dobrego dnia z kibicami (śmiech). A przechodząc już do kolejnej kwestii, powiedz, jaki piłkarz z Twojego klubu robi na Tobie największe wrażenie? Osobiście wymieniłbym Luke’a Amosa i Eberechiego Eza, ale ciekawi mnie Twoje zdanie na ten temat. 

Najpierw, jeśli chodzi o Joe Lumleya – jest to mój dobry kolega, mam z nim naprawdę dobry kontakt. Dużo się od niego uczę podczas treningu i co ważne, Joe jest osobą, która chce pomagać i dużo tłumaczyć. Kiedy mam jakieś pytanie, on zawsze jest dla mnie i innych do dyspozycji, a przede wszystkim jest to świetny bramkarz. Od niego oraz innych golkiperów z pierwszego zespołu uczę się sporo. Jest kogo podpatrywać.

A wracając do piłkarzy… zdecydowanie Eberechi Eze, który posiada niesamowite umiejętności techniczne. Widać, że ma ogromny talent, i życzę mu jak najlepszej kariery piłkarskiej. Czasami po treningach wykonujemy przeciwko sobie rzuty karne… 

Łapiesz go czasami na karnych? (śmiech) 

Czasami się udaje (śmiech). 

Przejdźmy może teraz do spraw poważniejszych, czyli Twojej przyszłości. Masz już doświadczenie w rezerwach QPR i trochę na poziomie seniorskim w kilku klubach (oprócz Yeovil i Braintree także w Harlow City). Mam wrażenie, że jesteś w takim punkcie kariery, kiedy trzeba zastanawiać się nad kolejnymi krokami, bo w pierwszym zespole QPR do tej pory jeszcze nie zadebiutowałeś i masz kontrakt do czerwca 2020 roku. Domyślam się, że to przez konkurencję, która wydaje się  całkiem spora. 

Tak, tak jak już mówiliśmy – w QPR jestem już dziesięć lat. Bardzo się z tego cieszę, bo to klub z długą historią w angielskiej piłce. Do tego widać w ostatnich latach, że jest tutaj ścieżka rozwoju dla młodych zawodników, ponieważ wielu z nich dostaje swoje szanse na pokazanie się w pierwszym zespole. Stąd jednym z moich celów jest zostanie bramkarzem nr 1 w Queens Park Rangers. To klub, w którym zaczynałem swoją karierę, i wiem, że do osiągnięcia tego, co sobie założyłem, potrzebuję więcej doświadczenia. 

I powiedziałbym, że droga każdego jest inna. Powiedziałeś, że zdobyłem już trochę doświadczenia w seniorskiej piłce, ale wciąż uważam, że nadal potrzebuję go więcej. Mam świadomość, że potrzebuję jeszcze kilku wypożyczeń, żeby mój cel się zrealizował. Chcę grać na jak najwyższym poziomie. 

A czy klub podał może potencjalną datę powrotu do treningów? 

Na razie nie mamy takich informacji, bo nikt nie wie, nawet nie wiadomo, do czego mamy się przygotowywać. Nie wiemy, kiedy wrócą mecze, a jedyne, co wiemy, to fakt, że sytuacja w Anglii nie wygląda najlepiej na ten moment pod kątem liczby osób zarażonych wirusem. 

Właśnie, mógłbyś nakreślić, jak sytuacja z wirusem wygląda z Twojej strony? Jak ludzie z Twojego otoczenia reagują na to wszystko? 

Z tego, co mi wiadomo, wszyscy siedzą w domach. Nie wychodzą niepotrzebnie, a jedyne, co robią, to naprawdę potrzebne wyjścia do sklepu albo na spacer, aby wyjść na świeże powietrze. Widać też, że są pustki na ulicach. Ludzie nie są zbyt chętni do ryzykowania, bo właściwie, jeśli rząd coś nakazuje, to nie robi tego bez powodu. Ludzie się słuchają i bardzo dobrze, bo gdy spojrzymy na liczbę  zarażonych, ona ciągle rośnie i jest zdecydowanie większa niż w Polsce. W sklepach są duże kolejki i limitowana liczba osób, która może przebywać na hali sklepowej w tym samym czasie. 

Muszą być też zachowywane odstępy 2 metrów między osobami i wszystkie sklepy, poza tymi najważniejszymi z żywnością jak np. Tesco, są zamknięte. Jedynie ci ludzie, którzy pracują w zawodach, które muszą funkcjonować przez cały czas, pracują. A jeżeli tylko można, robią to w swoich domach. Mam nadzieję, że ta sytuacja powoli będzie się coraz bardziej poprawiać. 

Powiedziałeś, że ludzie pracują teraz w domach, więc spytam Cię, czy Ty też jako pracownik klubu to robisz (śmiech). Domyślam się, że masz jakiś plan treningowy z klubu. 

Tak jest, co tydzień dostajemy specjalny program, w którym mamy nakreślone, co w dany dzień trzeba zrobić. Są to głównie ćwiczenia domowe oparte na ćwiczeniach fizycznych mających na celu wzmocnić ciało, jak tylko teraz sytuacja pozwala. Raporty z treningów musimy wysłać po każdym tygodniu, np. dystanse, które przebiegliśmy. Trenerzy od przygotowania fizycznego te dane zbierają i nas kontrolują. Patrzą, kto i w jakiej dyspozycji się obecnie znajduje. Ten aspekt jest dopracowany bardzo dobrze i wszyscy doskonale wiedzą, co mają robić i po co to robią.

Nie możemy spaść z pewnego poziomu kondycji fizycznej. Tutaj duża zasługa klubu, który to sprawnie dla wszystkich zorganizował. Ja osobiście treningi wykonuję głównie w domu, ale również biegam, kiedy tylko mogę, żeby utrzymać kondycję i przygotowanie fizyczne. Nie zdziwię się, jak po całej tej epidemii bramkarze wrócą do grania w lepszej formie fizycznej niż kiedykolwiek (śmiech). My nie jesteśmy jednak aż tak przyzwyczajeni do biegania jak piłkarze z pola. 

Właśnie, jesteś bramkarzem, więc pewnie wykonujesz teraz częściej ćwiczenia, które robią zazwyczaj zawodnicy z pola. Przy tym domyślam się, że masz mniej możliwości do treningu np. refleksu. 

Na szczęście akurat z refleksem mogę coś w domu wymyślić, np. odbijanie piłki tenisowej od ściany, ale na pewno tą największą częścią pracy domowej jest bieganie, więc… czuję się trochę jak biegacz! (śmiech) Tyle, ile się w ostatnich tygodniach nabiegałem, na pewno nie byłem do tego aż tak przyzwyczajony. Plus jest z tego taki, że moja kondycja będzie na wyższym poziomie, co w jakimś stopniu pozwoli mi być lepszym w tym aspekcie. Ciężko na to pracuję, ale poza tym tyle, ile mogę, trenuję również aspekty bramkarskie.

View this post on Instagram

missing it ⏳

A post shared by Marcin Brzozowski (@marcinbrzozowski44) on

W takim razie powiedz mi, co robisz w domu poza ćwiczeniami z klubu? Chyba musisz przyznać, że masz zdecydowanie więcej wolnego czasu niż normalnie i zastanawiam się, czy wykorzystujesz go na inne pasje. Jeśli je oczywiście masz. 

Powiem tak: na pewno zwiększyła się moja ilość grania w PlayStation (śmiech). Tak jak chyba u każdego. 

Tak jak myślałem (śmiech). 

(Śmiech) Poza tym mam teraz szansę, żeby spędzić czas w sposób bardziej rodzinny. I tym samym pograć w gry planszowe czy obejrzeć filmy. Generalnie spędzić czas z rodziną, co jest dla mnie bardzo wartościowe. Czytam także książki i muszę też dodać, że jestem studentem. Studiuję w formie online kierunek związany z zarządzaniem sportem na uniwersytecie w Danii. 

Czyli czasu i tak nie masz zbyt wiele, bo poświęcasz go na naukę? 

Tak, to znaczy w taki sposób rozplanowuję sobie dzień, że mam czas na wszystko. Jestem obecnie na drugim roku, więc można powiedzieć, że jestem już w połowie drogi. 

Czyli już w tak młodym wieku nie myślisz tylko o karierze sportowej, ale również o fajnym wykształceniu. 

Osobiście nie lubię siedzieć w domu i nic nie robić. Wracając po treningu do domu, zostaje jeszcze czas, żeby w domu coś porobić, więc te studia są świetną opcją, aby uczyć się czegoś nowego. Kształcenie się jest ważne i ja zawsze jestem otwarty na różne nowe pomysły. Dwa lata temu usłyszałem o takim kierunku studiów, postanowiłem go zacząć i jestem zadowolony. Akurat teraz tak się złożyło, że w tym momencie na naukę mam więcej czasu niż zwykle. 

Naprawdę fajnie coś takiego usłyszeć z ust piłkarza. Powoli będziemy dobijać do brzegu, więc zapytam o ostatnią kwestię, czyli PlayStation. W co na niej pogrywasz? 

Powiedziałbym, że mam swoje cztery ulubione gry: FIFA, Call of Duty (Warzone), NBA 2K i Fortnite. 

Fortnite? Naprawdę? 

Tak, ale powiem szczerze, że ostatnio w niego nie grałem, bo bardziej CoD przejął inicjatywę (śmiech). 

Wiesz co, jakiś czas temu rozmawiałem z pewnym bramkarzem [Dariusz Szczerbal, wywiad tutaj] i on też mówił, że bardzo zagrywa się w Call of Duty. Także chyba Wy, bramkarze, macie jakąś słabość do tej gry. 

Chyba tak, wszyscy (śmiech). 

Powiedz mi jeszcze, czego Ci życzyć na najbliższą przyszłość? Na pewno debiutu w pierwszym zespole QPR, prawda? 

Dokładnie, debiutu. A poza tym udanej kariery piłkarskiej, grania na najwyższym szczeblu i omijania kontuzji. 

 

Media społecznościowe Marcina Brzozowskiego: InstagramTwitter

Komentarze
Hagi (gość) - 4 lata temu

21 lat, nie ma co sie niestety oszukiwać. Jeżeli mialby byc z niego gracz przynajmniej klasy sredniej europejskiej to juz od 1-2 lat powinien bronic w miare regularnie przynajmniej na 2 - 3 poziomie rozgrywkowym, patrzac po zawodnikach klasowych tak to wyglada

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze