Marchwiński – Velde – duet, który będzie prowadził Lecha Poznań?


Dwójka młodych graczy „Kolejorza” w ostatnich spotkaniach prezentowała się bardzo obiecująco

15 maja 2023 Marchwiński – Velde – duet, który będzie prowadził Lecha Poznań?
Dawid Szafraniak

Filip Marchwiński i Kristoffer Velde to pod nieobecność Mikaela Ishaka zawodnicy, którzy wraz z Michałem Skórasiem najmocniej ciągną wózek trenera Johna van den Broma. Być może era po przyszłym piłkarzu Club Brugge i bez wielkich do niedawna Bartosza Salamona oraz Joao Amarala w ekipie ustępującego mistrza Polski wykreuje postacie nowych liderów, będących oparciem na kolejne miesiące, a nawet lata.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań w niedzielny wieczór pokonał w Częstochowie miejscowy Raków 2:0, a niebagatelną rolę w tym zwycięstwie odegrali właśnie Polak i Norweg – strzelcy obu bramek. Wspólnie mogli oni sfinalizować jeszcze jedną ładną akcję. Drużyna ze stolicy Wielkopolski dzięki świetnej formie swoich ofensywnych graczy i sześciu punktom zdobytym w dwóch meczach zapewniła sobie udział w europejskich pucharach, nie ustępuje na krok równie rozpędzonej Pogoni Szczecin i wciąż liczy się w walce o brązowy medal.

Najgłośniej krytykowani

Kristoffer Velde z Filipem Marchwińskim tydzień po tygodniu wygrali Lechowi Poznań ligowe starcie niemal w pojedynkę. Świeżo po majówce to 23-latek z Haugesund odnotował jeden z najlepszych indywidualnych występów piłkarza w tym sezonie PKO Ekstraklasy. Lewy skrzydłowy najpierw sam otworzył wynik, doskonale wyprzedzając obrońcę, bramkarza i umieszczając piłkę w pustej bramce, a następnie zapisał dwie przepiękne bliźniacze asysty zewnętrzną częścią buta.

Jednym z adresatów ostatniego zagrania przy golu był nikt inny jak 21-letni wychowanek „Lokomotywy”, mający już blisko 130 występów w niebiesko-białych barwach, który wzniósł się i nadal pozostaje na podobnie wielkiej fali. Popularny „Marchewa” idzie za ciosem i przeżywa zdecydowanie najlepszą rundę w karierze, w której zgromadził już sześć trafień (w tym dwa w dwumeczu z Djugardens w Lidze Konferencji Europy) oraz dwie asysty, co stanowi ponad 1/3 jego dorobku z pozostałych czterech lat.

Te dni i tygodnie są szokujące nawet dla nieco mniej sceptycznych sympatyków poznanian, a co dopiero dla tych większych niedowiarków. Gdybyśmy na początku roku zapytali o zdanie losowych przechodniów przy ulicy Bułgarskiej lub utworzyli internetową sondę, to niewątpliwie z najbardziej irytujących zawodników obok Adriela Ba Louy najczęściej wymieniani byliby Marchwiński i Velde. Ten duet po niektórych jesiennych niepowodzeniach stawał się wręcz kozłem ofiarnym. A konkretniej burzono się na zaufanie, jakim zostawali obdarzani przez holenderskiego szkoleniowca.

„Mr. Conference League” i zmiana priorytetów

Jeśli w przypadku wiecznego talentu szkółki Lecha Poznań chodziło o frustrację spowodowaną ciągłą niemożnością wzięcia na barki gry zespołu i uwolnienia niezwykle często głoszonego, ale mniej uwidocznionego ogromnych rozmiarów potencjału, tak na przykładzie zagranicznego zawodnika mieliśmy do czynienia z typem, który brylował w Europie, ale dołował w Polsce. Velde swoimi konkretami najpierw zaprowadził lechitów na plecach do fazy grupowej, a następnie pucharowej. Swoje lepsze ja pokazał w dwóch potyczkach z Fiorentiną.

Podczas gdy przez całą jesień na boiskach ekstraklasy zebrał… jedną bramkę. Większość kibiców żartowała wręcz, że Norweg jest niczym maszyna losująca, bo bywają fragmenty, że jest na boisku najlepszy, a zdarza się, że wygląda najgorzej. Jedno jest pewne – albo się wybija swoją jakością i pewnością, albo swoją fajtłapowatością. Zyskał pseudonim Mr. Conference League, który zaczyna być nieaktualny. Podobnie jak partner z linii za napastnikiem, Kristoffer zaczyna przekładać to, co widzieliśmy na arenach międzynarodowych na nasze murawy, ponieważ od początku marca strzelił dla swojej drużyny cztery ligowe gole, a więc dwukrotnie więcej niż przez cały zeszły rok.

Tym, czego nie da się ukryć, są wielkie umiejętności techniczne, przy których sztabowcy z Poznania muszą głowić się, jak je wykorzystać w pełni. Choć statystyki z naszego podwórka jeszcze tego nie potwierdzają, w dzisiejszej dyspozycji Velde możemy śmiało stawiać w jednym szeregu z Josue i Gualem, uwzględniając najbardziej błyskotliwe twarze polskiej ligi. Jeśli dawny gwiazdor Eliteserien w nauce z tego sezonu zacznie być bardziej regularny, z pewnością będzie należeć do ścisłej czołówki klasyfikacji kanadyjskiej. Sympatycy „Kolejorza” wierzą, że klątwa skrzydłowych obcokrajowców będzie znów przełamana, a sam Skandynaw przejmie pałeczkę po Skórasiu.

„Marchewa” – on jeszcze żyje!

Wyjście na prostą Filipa Marchwińskiego cieszy chyba jednak zdecydowanie bardziej, bo odkąd w wieku 17 lat adept akademii Lecha pokazał się jako kolejna niemała nadzieja polskiej piłka, odtąd nie potrafił utrzymać pewnego poziomu i rozwijać się zgodnie z oczekiwaniami. Przez wielu systematycznie, co pół roku skreślany. Sam postanowił nie poddawać się do samego końca i wydaje się, że po śródsezonowym okresie pod skrzydłami van den Broma odblokował się na dobre. Pomocnik reaguje i czyta grę skuteczniej, cechuje się nie tylko większym wyrachowaniem, lecz także subtelnością. Umie zrealziować w akcji swojego zespołu kluczowe zadania.

Co więcej, swoją uniwersalnością przynosi nadmierne korzyści drużynie. Pozostaje opcją na „ósemkę”, jeśli szkoleniowiec decyduje się zrezygnować z dwóch typowych aktywnych „szóstek”, na „dziesiątkę”, na obydwa skrzydła, lecz co pokazał także wczoraj – na napastnika! Wielokrotny młodzieżowy reprezentant Polski to w talii pomiędzy Afonso Sousą, Filipem Szymczakiem, solidnymi, nowoczesnymi obrońcami a przyszłymi wzmocnieniami poznańskiego Lecha, potencjalny znakomity as, pozwalający udanie toczyć grę na trzech frontach. I wcale nie zdziwi nas, jeżeli kolejne dobre spotkania pozwolą mu nabrać rozpędu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze