Diabelska sinusoida, czyli Manchester United za kadencji Solskjaera


Manchester United podchodzi do najbliższych derbów z pozycji wicelidera Premier League, dodatkowo ma zaległy mecz

6 stycznia 2021 Diabelska sinusoida, czyli Manchester United za kadencji Solskjaera
therepublikofmancunia.com

Jeszcze mniej niż miesiąc temu większość mediów, sympatyków oraz ludzi związanych z futbolem zwalniała Solskjaera z posady menedżera „Czerwonych Diabłów”. Przyczyny były dość oczywiste. Przegrane u siebie z Arsenalem oraz Tottenhamem, odpowiednio 0:1 i 1:6(!), oraz odpadnięcie z Ligi Mistrzów. Ostatnio jednak nastąpiła nieoczekiwana sytuacja. Dobre wyniki w ostatnich tygodniach zażegnały kryzys na Old Trafford, a Manchester United zajmuje obecnie 2. miejsce w Premier League z takim samym dorobkiem punktowym co jej lider. Czy United jest w stanie zdobyć mistrzostwo Anglii?


Udostępnij na Udostępnij na

Na to pytanie pewnie każdy kibic „Diabłów” chciałby uzyskać odpowiedź twierdzącą. W maju minie już osiem lat, odkąd klub z czerwonej części Manchesteru sięgnął ostatni raz po ten tytuł, jeszcze za kadencji sir Alexa Fergusona. Kiedy Solskjaer obejmował stery nad United, pierwsze miesiące kadencji Norwega wyglądały dla sympatyków jak przedłużony miesiąc miodowy. Potem jednak nastały gorsze czasy. Okres świetnej formy przeplatał się z serią spotkań, w których nie dało się patrzeć na grę drużyny.

Trudno więc stwierdzić, czy Manchester United jest w stanie zdobyć upragniony tytuł. Obecna tabela pokazuje, że są na to szanse. Mają oni bowiem tyle samo punktów co prowadzący Livepool oraz mecz mniej od ekipy Juergena Kloppa, która przegrała w miniony poniedziałek z Southampton 0:1. Przy takiej sytuacji warto wymienić czynniki, które zespół „Czerwonych Diabłów” musi poprawić, a niektórych zdecydowanie się wystrzegać.

Wahania formy

To jeden z największych problemów w Manchesterze United. Wystarczy popatrzeć na sezon 2018/2019 i grę drużyny Norwega, odkąd przejął klub. 12 meczów ligowych bez porażki, aż tyle trwała pierwsza seria wygranych Ole w Premier League. Najbardziej dziwi fakt, że wówczas od przegranego 0:2 meczu z Arsenalem wszystko zaczęło się psuć. United w tamtych rozgrywkach zajęło dopiero 5. miejsce w angielskiej ekstraklasie.

W tym sezonie jest dość podobnie. To, jak ekipa skandynawskiego szkoleniowca zaczynała ligowe granie, wołało o pomstę do nieba. Przegrane u siebie 1:3 z Crystal Palace i wcześniej wspomniane 1:6 z Tottenhamem przyprawiało o zgrzyt zębów i ból głowy sympatyków klubu z Old Trafford. Grę w obronie można było określić mianem kryminału, a ofensywne poczynania były co najmniej niezadowalające.

Nadzieją napawały dobre rezultaty w Lidze Mistrzów. Triumfy 2:1 na wyjeździe z Paris Saint-Germain czy 5:0 u siebie z Lipskiem robiły ogromne wrażenie, zwłaszcza zważywszy na ligową formę drużyny. Z grupy „The Red Devils” jednak nie wyszli, a wszystko zaczęło się od przegranej na wyjeździe z Istanbulem Basaksehir. Znowu kibice oglądali ten sam schemat, świetna gra i nagły dołek formy. United zakończyło fazę grupową z dziewięcioma punktami na koncie, co dawało zaledwie awans do Ligi Europy.

Na pochwałę zasługuje natomiast forma w Premier League. Wspomniana już konfrontacja z Arsenalem, przegrana 0:1, to ostatnie spotkanie, w którym „Diabły” uległy rywalom. Od tamtej pory Manchester United zgromadził 26 na 30 możliwych punktów ligowych. Dzisiejsze pucharowe starcie z „The Citizens” może bez wątpienia pomóc piłkarzom Solskjaera w utrzymaniu formy. Zadowalający dla kibiców jest jeszcze jeden fakt. Jeśli Manchster wygra zaległy mecz z Burnley, rozgrywany 12 stycznia, zamelduje się na 1. miejscu w lidze angielskiej.

Lepsza gra na własnym terenie

O ile można pochwalić postawę Manchesteru United podczas ostatnich spotkań na Old Trafford, o tyle kibice mają prawo do narzekań po domowych konfrontacjach z początku rozgrywek. United wygrało dopiero w piątym meczu u siebie w tym sezonie ligowym. W pierwszych czterech zdobyli zaledwie 1 na 12 możliwych punktów. Rozgrywanie spotkań na własnym stadionie na początku obecnego sezonu nie było atutem „Czerwonych Diabłów”, a wręcz przeciwnie, stawało się dla nich męczarnią.

„The Red Devils” w spotkaniach na Old Trafford z drużynami „Big Six” również wypadali blado. Zdołali oni ugrać tylko 2 na 12 możliwych „oczek”. Bilans bramek po starciach z tymi drużynami wyglądał również tragicznie, bo jest to jeden zdobyty gol i aż siedem straconych. Fakt faktem, stosunek ten strasznie pogorszył wcześniej wywołany mecz z Tottenhamem (1:6), ale nie zmienia to tego, że United powinni w meczach u siebie wypadać lepiej, zwłaszcza z wielkimi drużynami.

Jednak przy tym wszystkim trzeba pochwalić grę na wyjazdach drużyny z czerwonej części Manchesteru. Wygrali oni 6 z 7 możliwych meczów podczas delegacji, a jeden zremisowali. Mało tego, na obcym terenie zdobyli oni 21 z 33 trafień w tej edycji Premier League. Można krytykować grę „Devils” na Old Trafford, ale są oni również jedyną niepokonaną drużyną w wyjazdowych konfrontacjach w angielskiej ekstraklasie.

Gra obronna

Brak lidera, fatalne błędy w ustawieniu oraz brak boiskowej inteligencji to częste zarzuty kierowane do defensorów United jeszcze na początku sezonu. Do tej pory zdarzają im się „kiksy”, a i ustawieniem momentami przypominają przypadkową zbieraninę piłkarzy niskich lotów. Druga bramka dla Leicester City w zremisowanym przez Manchester United 2:2 meczu na wyjeździe chyba najlepiej obrazuje, jak głupie błędy prowadzą do utraty cennych punktów.

Harry Maguire przychodząc do Manchesteru United, miał być zdecydowanym liderem. W końcu gdy przekreślasz transferowe rekordy i stajesz się najdroższym obrońcą w historii futbolu, wymaga się od ciebie jak najwięcej. Ostatnimi czasy gra reprezentanta Anglii uległa znacznej poprawie, jednak jeżeli będzie on popełniał takie błędy jak w meczu z Tottenhamem, gdzie cała obrona grała źle, nigdy nie będzie wystarczająco dobrym liderem. Wydawać się może, że i tak Maguire się do tego zwyczajnie nie nadaje. Piłkarzowi momentami brakuje charakteru i umiejętności, które cechują najlepszych stoperów i liderów na świecie.

Ustawienie obronne w niektórych meczach również jest zdecydowanie do poprawy. Wystarczy spojrzeć na trzy spotkania tegorocznej fazy grupowej Champions League. Obie stracone bramki po kontrach w konfrontacji z Istanbulem Basaksehir chyba najlepiej to podsumowują. Większość obserwatorów odnosi wrażenie, że Manchesterowi United w takich momentach brakuje lidera w obronie. Żaden z obrońców „Diabłów” nie wykazuje wyjątkowych zdolności przywódczych, a w takich sytuacjach przydałby się ktoś pokroju Rio Ferdinanda i Nemanji Vidicia, którzy zawsze dbali o dyscyplinę w szykach obronnych United.

Wrażenie robi ostatnia gra w obronie całej czwórki defensorów. Nie licząc wyżej wymienianego 2:2 z Leicester, wszyscy zasługują na spore wyróżnienie. Najlepszym tego przykładem mogą być ostatnie derby, gdzie obrona odegrała kluczową rolę w końcowym wyniku, jakim był remis 0:0. Czy tak będzie i dzisiaj? Dobrze byłoby zobaczyć tak porządnie zorganizowaną defensywę, natomiast chyba wszyscy widzowie liczą na dawkę bramek w półfinale EFL Cup.

Większa skuteczność i problem Paula Pogby

W obecnym sezonie zdarzały się chwile, w których „Czerwonym Diabłom” brakowało efektywności pod bramką rywala. Takie mecze jak przegrana z Crystal Palace u siebie dowodzą o nieudolności ofensywy Manchesteru United. Zimna krew, której brakuje w niewykorzystanych sytuacjach, to jeden z problemów klubu z Old Trafford za kadencji Ole Gunnara Solskjaera. Za dowód w tej sprawie może posłużyć zmarnowana okazaj Marcusa Rashforda w pierwszych minutach meczu z Leicester City. Zaważyła ona w dużej mierze na końcowym wyniku tego starcia, które zakończyło się tylko remisem.

Sporo bramek piłkarze z czerwonej części Manchesteru strzelili natomiast chociażby w konfrontacji z Leeds United. Zdobyli w niej aż sześć goli, bezlitośnie wykorzystując błędy rywali. Jeżeli United chce zdobyć mistrzostwo, takich meczów musi być zdecydowanie więcej. Cieszyć może zdecydowanie fakt, że w ostatnich pięciu ligowych spotkaniach piłkarze z Old Trafford pakowali piłkę do siatki aż 14 razy.

Niekończąca się telenowela z odejściem Paula Pogby zdecydowanie nie pomaga w dobrych wynikach. Zawodnik sam zachowuje milczenie, a w mediach otwarcie jeszcze miesiąc temu wypowiadał się jego agent. Mino Raiola nie ukrywał chęci opuszczenia Manchesteru przez swojego gracza. Przysparza to sporo problemów samemu menedżerowi klubu, jak i działaczom. Jeżeli „Czerwone Diabły” chcą myśleć o przyszłych sukcesach, muszą zdecydowanie zakończyć sagę z odejściem Francuza.

Czy Ole podoła wyzwaniu?

Solskjaer na Old Trafford nauczył się sporo o futbolu na najwyższym poziomie. Czy jest w stanie znaleźć lek na wszystkie problemy Manchesteru United? Na ten moment trudno uzyskać jednoznaczną odpowiedź. W klubie mogą pojawić się różne innego rodzaju perypetie jak chociażby kontuzje kluczowych graczy.

Pewne jest jedno, „Diabły” idą w coraz to lepszym kierunku. Budowanie klubu w oparciu o młodych, w większości krajowych zawodników na pewno stanowi duży plus rządów Norwega na Old Trafford. Sugerując się opinią wielu, Solskjaer chce w pewien sposób nawiązać do najlepszych czasów klubu, gdy drużynę „The Red Devils” jeszcze trenował sir Alex Ferguson. Wcześniej wspomniane problemy są jak najbardziej do zwalczenia, lecz podjąć trzeba stanowcze kroki.

Czy zdobędą mistrzostwo? Na razie raczej próżno szukać odpowiedzi na to pytanie. Sytuacja w tabeli ligi angielskiej jest ciągle zmienna, a krótka przerwa między meczami w obecnym sezonie nie pomaga trenerom. Jedno jest pewne, jeżeli „Diabły” ustabilizują formę w najbliższym czasie, będzie można ich zaliczać do grona najsilniejszych ekip w Europie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze