Manchester City poległ 0:2 z Tottenhamem w hicie kolejki


Manchester City poległ z kretesem na stadionie Tottenhamu i w żaden sposób nie potrafił znaleźć recepty na gospodarzy

21 listopada 2020 Manchester City poległ 0:2 z Tottenhamem w hicie kolejki

Starcie pomiędzy Manchesterem City a Tottenhamem zapowiadało się tak samo ekscytująco jak pojedynek Liverpoolu z Leicester City. Trudno było przed rozpoczęciem kolejki wskazać jednoznacznie, które spotkanie będzie większym hitem. Z pewnością jednak starcie „Obywateli” i „Kogutów” nie zawiodło. Mecz stał na wysokim poziomie, ale to podopieczni Jose Mourinho okazali się lepszym zespołem i zdobyli komplet punktów.


Udostępnij na Udostępnij na

Dla Pepa Guardioli sobotnie starcie przeciwko Tottenhamowi miało bardzo duże znaczenie. Ostatnie spotkania nie należały do wybitnych w wykonaniu jego podopiecznych. Mieli oni przecież wiele problemów, chociażby w ofensywie, gdzie nieobecność Kuna Aguero dało się mocno odczuć. Natomiast zespół José Mourinho na początku sezonu spisywał się naprawdę dobrze i dzięki temu przed dziewiątą serią gier zajmował drugie miejsce, punkt za liderującym Leicester City. Lepszego meczu, aby wejść na zwycięską ścieżkę, Manchester City nie mógł sobie wymarzyć.

Nowy cel, czyli przebudować własny zespół

W trakcie bieżącego tygodnia dotarła do nas bardzo ważna informacja w kontekście Manchesteru City. Od początku sezonu spekulowało się bowiem, czy Pep Guardiola zostanie w klubie z Etihad Stadium. Wiemy przecież, jak sytuacja z Hiszpanem wyglądała, gdy pracował w Bayernie Monachium i FC Barcelona. Był tam przez 3-4 lata. Zgarniał wszystko, co się dało, a po tym okresie po prostu potrzebował odpoczynku. 49-latek w trakcie pracy w jakimkolwiek klubie nakłada na siebie i swoje otoczenie ogromną presję, która po prostu wykańcza wszystkich, łącznie z piłkarzami. Tym razem Guardiola stwierdził jednak, że jeszcze nie osiągnął w Manchesterze wszystkiego, co sobie zakładał, i podpisał nowy kontrakt.

Informacja o tym, że Pep Guardiola pozostanie jednak w Manchesterze City do końca sezonu 2022/2023, wywołała więc niemałą dyskusję. Hiszpan bowiem pierwszy raz postanowił osiąść w jakimś klubie na dłużej. Nic dziwnego. W końcu dalej nie wygrał na Etihad Stadium upragnionej Ligi Mistrzów, co niewątpliwie stawiał sobie za cel. Mimo to najciekawszą rzeczą z pewnością pozostanie kwestia, jak w nowej rzeczywistości odnajdzie się 49-latek. Pierwsze miesiące rozgrywek 2020/2021 wskazywały raczej na to, że pewien rozdział w niebieskiej części Manchesteru po prostu się kończy. Wydawało się, że ten projekt zmierza raczej do końca niż do dalszej kontynuacji.

I faktycznie. Pewien etap w momencie podpisania nowego kontraktu przez Pepa Guardiolę zakończył się. W momencie złożenia podpisu pod nową umową zaczął się zupełnie nowy cykl. Hiszpański szkoleniowiec wszedł na dotychczas nieznany przez siebie teren. – Nie spodziewałem się tutaj siedmiu lat. Nie wiem, co się stanie, to zależy od wyników. Jestem tutaj, ponieważ odnieśliśmy niesamowity sukces i nadal będziemy starać się o kolejne – mówił przed sobotnim starciem. To tylko wzmacniało ciekawość fanów, czy Manchester City w wersji 2.o zobaczymy już w starciu z Tottenhamem.

Powtórka z meczu przeciwko Leicester City

Manchester City starcie z Tottenhamem zaczął tak samo jak w meczu z Leicester City. Od samego początku widać było, że chcieli narzucić swój styl gry. Zepchnęli gospodarzy na własną połowę, ale nie potrafili stworzyć sobie dogodnej sytuacji. Kilka razy urwał się Jesus, raz uderzył głową, ale nie była to groźna okazja. Zawodnicy Jose Mourinho dobrze wyciągnęli wnioski z potyczki „Lisów” i „Obywateli”. Oprócz Kane’a cała drużyna ustawiła się za linią piłki. Umiejętnie doskakiwała do rywali i utrudniała im swobodne rozgrywanie piłki.

Kiedy Manchester City próbował przedrzeć się przez mur gospodarzy, ci wyprowadzili jeden, ale zabójczy atak. W środkowej strefie zdrzemnęli się obrońcy i pomocnicy Pepa Guardioli. Piłkarze Tottenhamu od razu to wykorzystali. Ndombele zagrał świetnie piłkę z głębi za linię defensorów gości, a z drugiej linii idealnie wbiegł Son. Koreańczyk dopadł do piłki i pewnie wykończył znakomite podanie od swojego kolegi.

Manchester City kilka minut później po raz kolejny pokazał, że nie wyciąga w tym sezonie wniosków ze swoich błędów. Tottenham znowu bowiem wyszedł z kontratakiem. Jeden z partnerów kapitalnie znalazł w polu karnym Sona, a ten wystawił piłkę do Kane’a, który tylko dołożył nogę do pustej bramki. Napastnik gospodarzy był jednak na spalonym i wynik meczu nie uległ zmianie. Podopieczni Jose Mourinho wciąż realizowali swoje założenia. Nie dopuszczali przyjezdnych do możliwości oddania strzału, a w ofensywie szybko wymieniali podania i to sprawiało problem zawodnikom Guardioli, zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie.

Do końca pierwszej połowy w zasadzie obraz gry nie uległ zmianie. Manchester City cały czas utrzymywał się przy piłce. Nic z tego jednak nie wynikało. Jedyne zagrożenie stworzył Jesus. W 27. minucie dostał futbolówkę w polu karnym i wycofał ją do Laporta. Ten precyzyjnym strzałem umieścił ją w siatce, lecz VAR anulował bramkę, ponieważ Brazylijczyk pomógł sobie ręką przy przyjęciu. Tottenham natomiast konsekwentnie realizował swój plan i upatrywał swoich szans w zagraniach za plecy obrońców, jak Leicester City w trzeciej kolejce.

Bezradna ofensywa i zabójczy Tottenham

Głównym problemem Manchesteru City w tym sezonie jest przede wszystkim gra w ofensywie. Mecz z Tottenhamem bardzo dobrze to potwierdzał. Nie jest przypadkiem, że do sobotniego starcia goście podchodzili z zaledwie dziesięcioma bramkami w ośmiu pierwszych kolejkach. Nic nie klei się w tym sezonie podopiecznym Pepa Guardioli pod bramką przeciwnika. Jeśli brakuje geniuszu De Bruyne’a, to reszta zawodników praktycznie nie istnieje na boisku.

Na starcie z drużyną Jose Mourinho Pep Guardiola w ofensywie postawił na Mahreza, Torresa i Jesusa. Jeżeli możemy powiedzieć, że Brazylijczyk szukał gry i stwarzał zagrożenie, to nie można tego samego powiedzieć o pozostałej dwójce. Zarówno Algierczyk, jak i Hiszpan nie istnieli w tym spotkaniu. Boczni obrońcy Tottenhamu umiejętnie odcięli boczne sektory gry. Skrzydłowi Manchesteru City nie potrafili dodać niczego ekstra do repertuaru zagrań i to skutkowało tym, że obraz gry po przerwie w żaden sposób nie uległ zmianie. W dalszym ciągu oglądaliśmy bijących głową w mur gości. Co w tym czasie robił Tottenham? W dalszym ciągu grał to, co nakreślił przed meczem Mourinho. Portugalczyk wpuścił na boisko Lo Celso, a ten od razu po wejściu z ławki wybiegł do kontrataku z Kane’em. Dostał od niego futbolówkę i w 65. minucie pewnym strzałem wpakował piłkę do bramki.

Nie pomogły również zmiany, jakie przeprowadził Pep Guardiola. Na boisku pojawił się Foden za Silvę oraz Sterling za Mahreza. Nie zmieniło to jednak niczego w grze Manchesteru City. Dalej była to bardzo monotonna gra, która w żaden sposób nie mogła zagrozić bramce gospodarzy. Tottenham kapitalnie organizował się pod własną bramką i nie zostawiał miejsca dla atakujących gospodarzy, którzy i tak nie mieli żadnego pomysłu, jak zagrozić gospodarzom.

Sam De Bruyne to za mało

W sobotni wieczór na boisku Tottenhamu jako jedyny w szeregach gości wyróżniał się De Bruyne. Belg od samego początku spotkania brał ciężar gry na siebie. Cały czas szukał gry i próbował w pojedynkę zrobić coś z niczego. Samemu trudno było mu jednak coś zdziałać. Przy dobrze zorganizowanej drużynie Jose Mourinho mało było wolnej przestrzeni na boisku. 29-latek potrzebował więc wsparcia od swoich partnerów, ale żaden z nich nie zbliżył się chociaż minimalnie poziomem gry do swojego lidera.

Pep Guardiola ma poważny problem. Jego drużyna przegrała drugi mecz w sezonie w bardzo podobnych okolicznościach. Na tle Tottenhamu wyglądała bardzo przeciętnie. Nie potrafiła sobie nic wykreować, a przewaga optyczna w posiadaniu piłki nie przekłada się w żaden sposób na przebieg gry. To przełożyło się na wynik 0:2. Jeden De Bruyne to zdecydowanie za mało. On jako jedyny w maszynie Guardioli trzyma poziom. Reszta ani trochę nie przypomina siebie samych z poprzednich sezonów. Brakuje w grze City jakości, kreatywności i dynamiki.

Bardzo ważne będą najbliższe tygodnie dla Pepa Guardioli i jego drużyny. Nie udało się doskoczyć do czołówki. Strata do Tottenhamu wynosi już osiem punktów, ale warto pamiętać, że Manchester City ma jeszcze jeden mecz zaległy. Nie zmienia to jednak faktu, że hiszpański szkoleniowiec musi w inny sposób dotrzeć do swoich podopiecznych. Zmienić coś w taktyce, bo rywale nauczyli się już grać przeciwko „Obywatelom”. Jeśli Guardioli marzy się w tym roku powrót na tron w Anglii lub zdobycie Ligi Mistrzów, trzeba szybko reagować, bo nie wygląda to dobrze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze