Mali chce być wielkie


Początek drogi na szczyt „Orłów”

29 czerwca 2019 Mali chce być wielkie
futaa.com

Przed startem Pucharu Narodów Afryki 2019 wszyscy jako potencjalnych nowych mistrzów wskazywali Egipt lub Senegal. W dalszej kolejności wymieniano Nigerię, Wybrzeże Kości Słoniowej czy Ghanę. Ale jeżeli chodzi o wytypowanie czarnego konia, prawie każdy wskazywał jedną reprezentację. Mali przyjechało na mistrzostwa Czarnego Lądu z wieloma młodymi i utalentowanymi piłkarzami. Oni już w tym roku mogą zaskoczyć wszystkich, a to dopiero początek ich drogi. W niedalekiej przyszłości mogą się znaleźć w czołówce drużyn z tego kontynentu.


Udostępnij na Udostępnij na

Reprezentacja Mali od początku XXI w. była ekipą, z którą liczyli się rywale na kontynencie. Wszyscy wiedzieli, że nie wolno ich lekceważyć. W składzie było zawsze paru zawodników grających na niezłym poziomie w Europie. Lecz z drugiej strony jednocześnie nie bano się ich na tyle, by traktować ich w roli faworytów do triumfu w PNA. Nigdy też nie udało się Malijczykom zakwalifikować do mistrzostw świata. Niedługo może się to zmienić. W ciągu ostatnich paru lat pojawiło się wielu uzdolnionych piłkarzy z tego kraju. Część z nich już znamy z dobrych występów w klubach europejskich. Szybkie przenosiny młodych zawodników na Stary Kontynent już zaprocentowały. A w niedługim czasie „Orły” mogą wzbić się jeszcze wyżej.

W drodze po sukces

Patrząc pod kątem dawnych występów w PNA reprezentacji Mali, największy sukces udało jej się osiągnąć w debiucie. W 1972 roku dotarli do finału, w którym to Kongo okazało się lepszą drużyną. Niestety dla nich był to tylko jednorazowy wyskok, bo na następną okazję, by zagrać w mistrzostwach Afryki, trzeba było czekać aż 22 lata. Ale powrót był dobry, bo ostatecznie zakończył się zdobyciem czwartego miejsca. Trzeci występ na mistrzostwach Czarnego Lądu „Orły” zaliczyły w 2002 roku i od tego momentu opuściły tylko jeden czempionat w 2006 roku.

Pierwszy turniej w XXI w. rozgrywany był w Mali. Trenerem był wtedy Henryk Kasperczak, który po części stał się „motorem napędowym” malijskiego futbolu. Może trochę przesadziliśmy, ale polski szkoleniowiec z pewnością miał wpływ na odpowiednie rozruszanie „Orłów”. Po przerwie od występów Malijczykom udało się awansować do strefy medalowej, ale skończyło się to czwartym miejscem. Dwa lata później selekcjonerem nie był już Polak, ale ponownie Mali znalazło się w najlepszej czwórce. Tym razem porażka w meczu o brąz była już rozczarowaniem. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale Malijczykom następnie dopiero w 2012 roku udało się wyjść z fazy grupowej PNA. Jakby było mało, dotarli nawet do półfinału, w którym ponieśli porażkę. W spotkaniu pocieszenia o brąz tym razem triumfowali. Powtórzyli ten sukces w 2013 roku, lecz w następnych dwóch edycjach nie potrafili przejść pierwszej rundy.

Na ten moment Mali ma trzy medale mistrzostw Afryki – dwa brązowe i jeden srebrny. Za te dwa mniejsze kruszce odpowiada pokolenie złożone z takich zawodników jak Adama Coulibaly, Bassala Toure, Mahamadou Diarra, Soumaila Coulibaly, Frederic Kanoute czy Seydou Keita. Ci piłkarze byli znani w Europie, a z nimi udało się ustabilizować pozycję „Orłów” w ciągu ostatnich niecałych 20 lat. Teraz do głosu dochodzi kolejne i być może głośniejsze pokolenie utalentowanych graczy.

Wymiana pokoleniowa w Mali

Przyglądając się wszystkim kadrom uczestników PNA 2019, zwłaszcza tym wymienianym w gronie faworytów, znajduje się w nich wielu doświadczonych zawodników. Nie ma zbyt wiele miejsca dla młodzieży, która mogłaby się już powoli przebijać do wyjściowej jedenastki drużyny narodowej. Inaczej sytuacja wygląda w Mali. Wśród 23 powołanych piłkarzy nie ma żadnego, który miałby 30 lat. Najbliżej tej granicy jest dwóch 29-letnich bramkarzy. W dalszej kolejności mamy 28-letniego Mollę Wague, który pamięta wywalczony brązowy medal, oraz dwóch jego rówieśników z ataku – Abdoulaya Diaby’ego i Moussę Maregę. Ten drugi jest największą gwiazdą „Orłów”. Napastnika FC Porto widziałyby u siebie znacznie lepsze ekipy.

PNA 2019: Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o grupie E

Selekcjoner Mohamed Magassouba wśród powołanych umieścił nazwiska aż dziewięciu zawodników niemających więcej niż 23 lata. Jakby podnieść tę granicę do 24 lat, to można byłoby doliczyć jeszcze pięciu piłkarzy. I to wcale nie jest tak, że są to Malijczycy urodzeni na imigracji. Co prawda w kadrze „Orłów” jest kilku urodzonych we Francji, ale to nikt z tej „nowej generacji”. Każdy z nich trafił na Stary Kontynent do 20. roku życia, ale w piłkę zaczynał grać w ojczyźnie. Jest to spowodowane głównie dwoma rzeczami.

Pierwsza to skauting drużyn europejskich, który coraz mocniej działa w Afryce i jest w stanie praktycznie wszędzie wyłapać najzdolniejszych. Druga sprawa to także poświęcenie środków finansowych drużyn ze Starego Kontynentu na tworzenie lub współpracę z miejscowymi akademiami na Czarnym Lądzie. Dzięki tej pomocy futbol w tej części świata robi kolejny krok do przodu. Ostatnio mocno na tym korzysta Mali.

Europa daje moc

Najlepiej o tym, że można znaleźć w Afryce naprawdę bardzo dobrych piłkarzy, świadczą skauci Salzburga. Drużyna z koncernu Red Bulla praktycznie co roku wynajduje przyszłe gwiazdy europejskiej piłki klubowej. To właśnie oni odkryli talent Sadio Mane, który obecnie jest kluczową postacią Liverpoolu oraz reprezentacji Senegalu. To też u nich objawił się światu Naby Keita, który później z Lipska także trafił do „The Reds”. I to przez skład drużyny mistrza Austrii przeszli młodzi zawodnicy, którzy teraz znajdują się w kadrze Mali.

Amadou Haidara w 2016 roku trafił do FC Liefering, który jest satelitarną drużyną Salzburga. Tam „otrzaskał się” z europejskim futbolem i dołączył do najlepszej drużyny w Austrii. Młody środkowy pomocnik od razu wszedł do składu mistrza, a już w pierwszym sezonie w tej ekipie przyglądali mu się wysłannicy klubów z najlepszych lig w Europie. Ostatecznie 21-latek po sznurku trafił do RB Lipsk, gdzie od zimy przywdziewa barwy trzeciej siły Bundesligi.

Podobnie toczyła się kariera Diadie Samassekou. Trafił do Lieferingu w 2015 roku, a obecnie jest zawodnikiem Salzburga. Może nie jest tak efektowny jak Haidara, ale to przez pozycję. Gracz RB Lipsk jest typem piłkarza podobnego do Naby’ego Keity, czyli biegającego od jednego pola karnego do drugiego. 23-latek natomiast to defensywny pomocnik pracujący przede wszystkim w odbiorze. Być może niedługo te dwa uzdolnione „Orły” staną naprzeciwko siebie na niemieckiej ziemi. Samassekou widziałby u siebie Bayer Leverkusen, ale jak na razie nie ma żadnych konkretów. W tym momencie reprezentant Mali skupia się na PNA, zdobył gola w meczu z Tunezją, a we wcześniejszym z Mauretanią zaliczył asystę.

Ostatnim i najmłodszym z tego grona jest Sekou Koita. On dla odmiany trafił na wypożyczenie z Lieferingu do Wolfsbergera. Dokładniej jego umiejętnościom mogliśmy się przyjrzeć na mistrzostwach świata do lat 20 w Polsce. Grono ekspertów zgodnie wskazywało go jako największy talent młodzieżowego mundialu 2019. Ma 19 lat, a już za nim debiut w seniorskiej reprezentacji Mali. Zaraz po turnieju w naszym kraju poleciał do Egiptu, bo selekcjoner znalazł dla niego miejsce w szeregach „Orłów”. Od przyszłego sezonu będzie reprezentować drużynę mistrza Austrii.

Nie tylko przez Austrię przechodzą malijskie talenty. Z obecnie powołanych warto wymienić jeszcze Mamadou Fafanę, który gra w Metz. 21-letni obrońca lub defensywny pomocnik w Europie zaczynał od gry w Turcji. Cheick Doucoure rok temu trafił do RC Lens i błyskawicznie wywalczył sobie miejsce w składzie francuskiej drużyny. Niestety nie udało mu się awansować do Ligue 1. Podobną drogę z Mali do Francji przeszli Adama Traore Noss i Adama Traore. Pierwszy jest na Starym Kontynencie od 2014 roku, a drugi od roku. Obaj wpisali się na listę strzelców w pierwszym meczu z Mauretanią. Na koniec wspomnimy jeszcze o Moussie Djenepo. On trafił do Belgii do Standardu Liege. 21-latek w ciągu dwóch lat pokazał się ze świetnej strony i tuż przed startem PNA 2019 wykupił go Southampton. Już teraz sześciu młodych zawodników ma miejsce w wyjściowym składzie Mali.

Dobre i złe strony Mali

Mali zaczęło bardzo dobrze 32. Puchar Narodów Afryki. W 1. kolejce nikt nie zdobył tyle bramek co Malijczycy, którzy pokonali wysoko Mauretanię 4:1. Pozostawili po sobie wiele pozytywów, jeśli chodzi o grę w ofensywie. Najwięcej uwagi skupia na sobie silny Marega. Napastnik Porto w minionym sezonie zdobył 11 goli w Liga NOS i jeszcze dołożył sześć bramek w Lidze Mistrzów. Obrońcy muszą na niego uważać, a momentami jest podwajany. Wtedy skrzydłowi mają więcej swobody, a więc Djenepo, Diaby lub Noss mogą wchodzić w dryblingi i próbować więcej akcji indywidualnych. Przy większym zagęszczeniu przestrzeni przez przeciwnika Malijczycy pokazują, że potrafią także szanować piłkę. Druga linia dochodzi wtedy do ataków, a także podłączają się skrajni defensorzy. W ofensywie wszystko dosłownie płynie, jak należy.

Największe problemy „Orły” mają w defensywie. W tej formacji momentami panuje za duże rozkojarzenie, przez co obrońcy popełniają błędy w ustawieniu. Najczęściej muszą to naprawiać, faulując rywali. Miało to miejsce w powyższym skrócie przy bramce dla Mauretanii. Podobnie też było na samym początku meczu z Tunezją i naprawdę niewiele brakowało, by został podyktowany kolejny karny przeciwko Mali. Na szczęście nie jest to nagminne popełnianie błędów. Czasami po prostu piłkarze muszą sobie wzajemnie pomagać przez mobilizację i pokrzykiwanie na siebie. Dzięki temu udało się przetrwać mocny napór Tunezyjczyków w pierwszej połowie.

Inna sprawa to powolne rozkręcanie się zespołu. Dużo czasu musi upłynąć na sędziowskim zegarku, aby wreszcie Malijczycy złapali odpowiedni rytm i luz. Jeżeli już odpowiednio się nastroją, zaczynają zagrażać bramce rywali. O czym najboleśniej przekonali się „Maurowie”, tracąc cztery gole. Tunezja była już znacznie mocniejszym rywalem, który miał troszkę więcej szczęścia (gol z wolnego po rykoszecie). Inaczej Mali miałoby już pewny awans do fazy pucharowej. Ale „Orły Kartaginy” ujawniły wszystkie wymienione przez nas wyżej błędy. Remis z 2. kolejki pokazuje, ile jeszcze potrzeba „Orłom”, by osiągnąć sukces w PNA 2019.

Mali jest na pewno drużyną, z którą trzeba się będzie liczyć. Ale jeszcze nie jest na odpowiednim poziomie, który mógłby pozwolić jej wygrać mistrzostwa Afryki. Jednak turniej jest długi, a jak pokazuje przykład Kamerunu sprzed dwóch lat, czasem do zwycięstwa po prostu potrzeba więcej szczęścia. A jak nie teraz, to za dwa lata dojdzie kolejna grupa uzdolnionych zawodników ze składu U-20, który pokazał się dobrze na młodzieżowym mundialu w Polsce. W tym roku „Orły” na pewno postawią pierwszy krok w kierunku podniesienia swojego poziomu. Może uda nam się  zobaczyć ich na mundialu w 2022 roku, a może nawet przyjadą tam jako medalista mistrzostw Czarnego Lądu?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze