Na szlaku pomiędzy Krakowem a Warszawą znajduje się Jędrzejów, siedziba miejscowego Naprzodu. Klubu, któremu nigdy nie dana była walka o najwyższe trofea na poziomie krajowym, ale niezwykle ciekawego, posiadającego bogatą historię, perspektywiczną drużynę oraz wielu sympatyków na poziomie lokalnym. Z jakimi problemami borykał się na przestrzeni lat, a z jakimi musi mierzyć się obecnie?
W dniu meczu cały Jędrzejów staje się innym miastem. Po ulicach tłumnie przemieszczają się kibice dumnie identyfikujący się z miejscowym klubem, ubierając szaliki ukochanego Naprzodu. Zmagania jedynej drużyny w mieście elektryzują wszystkich mieszkańców. Na mecze przychodzą piłkarscy weterani, całe rodziny z dziećmi, które marzą, by w przyszłości móc przywdziać trykot z bordowo-stalowym herbem na piersi. Futbolową pasję podzielają również kobiety. Widowisko swoim dopingiem uświetnia prężnie funkcjonująca sekcja kibicowska będąca z drużyną na dobre i złe. No i oczywiście zawodnicy, jedenastu lokalnych bohaterów rozpieszczających, ale równie często doprowadzających do frustracji swoich sympatyków. Po meczach w szwach pękają okoliczne puby oblegane przez futbolowych entuzjastów, fetujących dopisanie kolejnych trzech oczek do ligowej tabeli.
Geneza powstania klubu sięga okresu międzywojennego, kiedy to na jędrzejowskiej ziemi funkcjonowały dwie sekcje piłkarskie – „Błysk” oraz „Świt”. Obie drużyny przelały na boiskach hektolitry potu, rywalizując między sobą, stawiając także czoła innym lokalnym potentatom. W mieście pojawił się jednak Michał Rogala, ówczesny szkoleniowiec zespołu złożonego z polskiej ludności mieszkającej w Stanach Zjednoczonych, który zespolił obie drużyny, tworząc tym samym w 1928 roku nowy niezależny klub „Naprzód”. Organizacja funkcjonuje dziś pod tą samą nazwą, która jednak na przestrzeni dziejów przedmiotem licznych perturbacji.
Drużyna rozgrywająca mecze na przyklasztornym boisku pierwszy kryzys miała tuż przed drugą wojną światową. Egzystencję sportową uniemożliwiła jej trudna sytuacja ekonomiczna, wskutek której doszło do rozłamu klubu (sportowcy na własną rękę stworzyli sekcję funkcjonującą pod nazwą Jędrzejowski Klub Sportowy „Jędrzejów”). Szybko jednak powrócono do starego ładu. Szczyty sportowej determinacji piłkarzy miały miejsce po wybuchu wojny, kiedy to drużyna nie zaniechała działalności. Miejscem kilku meczów sparingowych, które zdołano rozegrać w czasie okupacji, była łąka usytuowana na dalekich peryferiach miasta. Dużym wydarzeniem miał być mecz z jednym z krakowskich zespołów, do którego ostatecznie nie doszło. W pobliżu ustalonego miejsca spotkania znaleźli się uzbrojeni Niemcy. Nastąpiła ekspresowa ewakuacja widzów i zawodników, którzy nie zdążyli się nawet przebrać.
Po zakończeniu wojny doszło do kolejnej zmiany nazwy. Naprzód przyjął nazwę organizacji młodzieżowej TUR, która finansowała działania klubu. Wkrótce jednak przywrócono stare miano. Z czasem przyszły również pierwsze sukcesy. 1947 roku fetowano awans do mistrzowskiej klasy A. Naprzód nie zrobił w niej jednak furory. Zabawił w niej bowiem tylko rok. Po spadku do niższej klasy rozgrywkowej klubu nie opuszczały kolejne trudności, spowodowane w dużej mierze problemami finansowymi. Właśnie z przyczyn ekonomicznych oddano klub pod opiekę jędrzejowskiej milicji, zmieniając przy tym nazwę organizacji na MKS Naprzód.
Jędrzejowski klub sportowy „przechrzczono” jeszcze kilka razy. W zależności od sytuacji drużyna musiała przyjmować różne miana – Gwardia, Sparta czy Spójnia. W 1957 roku przywrócono ostatecznie pierwotną nazwę, która nieprzerwanie funkcjonuje aż do tej pory. Równomiernie ze stabilizacją organizacyjną przyszły wyniki sportowe – rok po ustanowieniu starej-nowej nazwy, klub awansował do ligi okręgowej, na poziomie której występował na przemian z klasą A przez kilka lat.
Największe sukcesy klubu miały miejsce w latach siedemdziesiątych po budowie nowego stadionu, dość nowoczesnego jak na ówczesne standardy. Do Jędrzejowa sprowadzono wielu renomowanych zawodników oraz trenerów mających wcześniej angaż w krakowskich drużynach. W latach 1977-1978 Naprzód został mistrzem województwa świętokrzyskiego, wywalczając sobie tym samym awans do III ligi międzywojewódzkiej. Poziom tych rozgrywek okazał się jednak zbyt wysoki – jędrzejowski klub znów na stałe zadomowił się w niższych klasach rozgrywkowych.
Historia najnowsza Naprzodu maluje się w nieco cieplejszych barwach. Jędrzejowski klub ustabilizował swoją pozycję na poziomie IV ligi. Co więcej – miał znacznie większe aspiracje, od triumfu na mecie wyścigu po trzecią ligę dzieliły go centymetry. Cały czas ocierał się bowiem o czołówkę, lecz na przełomie XX i XXI wieku nigdy nie zakończył sezonu na miejscu premiowanym awansem. Sztuka ta udała się dopiero w 2007 roku, kiedy to Naprzód wygrał swoją klasę rozgrywkową, na przestrzeni całego sezonu notując zaledwie dwie porażki. W trzeciej lidze poradził sobie całkiem nieźle – na finiszu sezonu uplasował się na trzynastej pozycji i zapewne utrzymałby się w lidze, gdyby nie reorganizacja związana z reformą rozgrywek (a konkretnie utworzeniem Ekstraklasy), przez którą do niższej ligi spadało aż dziewięć drużyn.
W tej klasie rozgrywkowej Naprzód utrzymał się po dzień dzisiejszy, lecz nie obyło się bez problemów i kontrowersji. Sezon 2008/2009 upłynął jędrzejowskiemu klubowi z łatką ligowego średniaka. Wypracowano piętnastopunktową przewagę nad strefą spadkową, ale nie potrafiono nawiązać walki z czołówką tabeli. Drużynę ogarnęła tendencja zniżkowa, co poskutkowało znalezieniem się w strefie spadkowej w następnym sezonie. I tutaj doszło do wielu spornych sytuacji, gdyż klub tak naprawdę się… utrzymał. Pierwotnie w następnym sezonie liga miała się uszczuplić do szesnastu drużyn. Trzecioligowe zespoły postulowały jednak zachowanie starego ładu, na co ostatecznie przystał ŚZPN, ku uciesze między innymi Naprzodu, który utrzymał miejsce w obecnej klasie rozgrywkowej.
W obecnym sezonie Naprzód nie zachwyca, plasuje się bowiem na dwunastym miejscu, zaledwie dwie lokaty od strefy spadkowej. Poprawić obecną sytuację ma sprowadzony niedawno nowy trener, Krzysztof Trela, którego celem jest zbudowanie drużyny grającej ciekawy dla oka futbol.
– Na dzień dzisiejszy drużyna składa się mniej więcej z dwudziestu zawodników, głównie miejscowych. Jest to bardzo solidny zespół. Mam okazję pracować z nim dopiero cztery tygodnie, ale po tym okresie jestem pod wrażeniem zaangażowania poszczególnych piłkarzy i profesjonalnego podejścia do wykonywanego zawodu. Przed nami jeszcze sporo pracy, ale myślę, że kwestią czasu jest zarażenie chłopców moją filozofią gry.
Na boiska trzecioligowych drużyn przychodzi stosunkowo mało kibiców. Tym bardziej, że Jędrzejów jest położony niedaleko Kielc, dlatego spora część sympatyków futbolu z tego miasta ogląda mecze Ekstraklasy. Moim celem jest sprowadzenie kibiców na nasz stadion. Chciałbym, aby trybuny wypełniały się do ostatniego miejsca, a widzowie pomagali nam swoim gorącym dopingiem.
Zespół stanowią głównie młodzi chłopcy, przed którymi jeszcze sporo pracy. Na treningach zostawiają serce na boisku, są w stu procentach zaangażowani w to, co robią. Niedługo wznowimy rozgrywki i każdy z nich chciałby się w jakiś sposób pokazać. Cieszy mnie to, że od kiedy zacząłem pracę z drużyną, widoczny jest progres – kilku zawodników poczyniło widoczne postępy pod względem taktycznym i technicznym – powiedział trener jędrzejowskiej drużyny.
Trzecioligowe zespoły to często kopalnia talentów, pożywka dla skautów poszukujących zdolnych osób, mających później zawojować najwyższe klasy rozgrywkowe w kraju. Idealnym przykładem takiego zawodnika może być Maciej Jankowski, obecnie gracz Ruchu Chorzów, który był wyróżniającą się postacią KS Piaseczna, co było wystarczającą promocją, obecnie biega bowiem po boiskach Ekstraklasy. Czy w Naprzodzie są zawodnicy o podobnym potencjale?
– Kilku zawodników na pewno zasługuje na wyróżnienie. Czarek Osiński czy Tomek Puchrowicz to wiodący postacie w drużynie, rozdzielają karty zarówno na boisku, jak i poza nim. Naszym pewnym punktem jest również Paweł Rybiński, pełniący rolę bramkarza. To oni gwarantują naszej drużynie stabilność. Ta trójka to trzon zespołu, ale reszta graczy nie pozostaje w tyle – cały czas trwa rywalizacja, pozostali zawodnicy chcą im dorównać.
W trójce, którą wymieniłem, drzemie spory potencjał, jest również kilku innych młodych chłopaków, którzy w przyszłości mogą zaistnieć w trochę większej piłce. Byłem pod wrażeniem tych zawodników jeszcze przed tym, jak otrzymałem angaż w Naprzodzie. Myślę, że kwestią czasu jest odejście pięciu, siedmiu piłkarzy do wyższej klasy rozgrywkowej. Kiedy do klubu przyjedzie jakiś menedżer albo trener, zapewne zabierze ze sobą paru graczy – przyznał Krzysztof Trela.
Szkółka Naprzodu „wydała na świat” już wielu zawodników. Najlepszym z nich wydawał się być Rafał Dzwonek, mający na swoim koncie osiem występów w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Został również wybrany najlepszym zawodnikiem mistrzostw juniorów młodszych wygranych przez jego klub – Cracovię. Z czasem został włączony do pierwszej drużyny „Pasów”, nie wystąpił jednak w żadnym spotkaniu na poziomie Ekstraklasy. Niestety – nie ma go teraz wśród nas. Zginął w wypadku samochodowym razem z Karolem Gajdą, jednym z najbardziej obiecujących piłkarzy Naprzodu.
– W drużynie widoczne jest jeszcze przygnębienie związane z tą tragedią. Chłopcy są wyciszeni, każdy w jakiś sposób to przeżywa. Ale życie toczy się dalej, musimy przecież normalnie funkcjonować. Wierze, że ci dwaj zawodnicy z góry na nas patrzą i w jakiś sposób będą nam pomagać – przyznał szkoleniowiec Naprzodu.
Na jędrzejowskiej murawie wychował się także Jan Bukowski, przed laty wyróżniająca się postać pierwszej ligi. Uczestniczył nawet w zgrupowaniu kadry narodowej, nie było mu jednak dane założyć biało-czerwonego trykotu podczas oficjalnego spotkania. Obrona okupowanej ojczyzny była bowiem ważniejsza niż przygoda z futbolem. Kolejnym zawodnikiem ukształtowanym w Naprzodzie, brylującym na pierwszoligowych boiskach był Janusz Sputo. Ma za sobą udaną przygodę z Wisłą Kraków. Polska okazała się dla niego jednak zbyt wąskim horyzontem – zdecydował się na wyjazd do Niemiec, gdzie reprezentował barwy SpVgg Hamm. Do grona najlepszych wychowanków jędrzejowskiego klubu w historii należy również zaliczyć Sławomira Adamusa, który też trafił do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, a konkretnie do Stali Stalowa Wola. W spotkaniach ligowych mierzył się z takimi zawodnikami, jak Kazimierz Węgrzyn, Marek Koźmiński, Jacek Zieliński czy Wojciech Kowalczyk.
Jaka przyszłość czeka Naprzód Jędrzejów? Klub z „Miasta Zegarów” boryka się z podobnymi problemami, co większość trzecioligowych drużyn. Zespołowi brakuje strategicznego sponsora, który finansowałby zakup nowych zawodników, niezbędnych do wzniesienia klubu na wyższy poziom rozgrywek.
– Nie mamy żadnych długoterminowych planów. Naszym nadrzędnym celem jest utrzymanie się w lidze. Jeśli nam się to uda, liczę, że klub pozyska kilku zawodników dla zwiększenia rywalizacji. Wtedy będziemy walczyć o coś więcej, niż tylko spokojne utrzymanie. Ale nie myślimy od razu o awansie do drugiej ligi. Brakuje nam przede wszystkim strategicznego sponsora, który wyłożyłby pieniądze na znaczące wzmocnienia – analizował Trela.
Jedno jest pewne – najlepsze czasu Naprzodu jeszcze nie nadeszły. Drużyna ma spory potencjał, młodą, dobrze rokującą kadrę, a także trenera, dla którego jędrzejowski klub ma być pierwszym przystankiem, przetarciem torów do wielkiej, trenerskiej kariery. Kiedy Naprzód przerwie trzecioligowy marazm? Miejmy nadzieję, że już niedługo.
Ty jakie bordowo stalowe barwy ~?????????
NAPRZOD TYLKO ŻÓŁTO CZARNY !!!!!!!!!!!
Dość ze bordowe stalowe.. to jeszcze na zdjęciu
"kibiców" stare zgredy...
Cały Naprzód. A do tego milicyjne korzenie. ładnie
ładnie