Na piłkarskim firmamencie jasnym światłem świecą setki gwiazd. Na nieboskłonie, zawieszonym nad światem sędziowskim, wśród gwiazdeczek, emanujących słabą jasnością, jedna swoim blaskiem przebija pozostałe. Nazywa się ona Pierluigi Collina.
Nie ma wśród światowych arbitrów, zarówno tych czynnych zawodowo, jak i emerytowanych, takich, którzy byliby bardziej rozpoznawalni od pana z charakterystyczną łysiną. Włoch na tle kolegów po fachu wyróżnia się nie tylko fizjonomią ale także charyzmą. Do tego, nie unikając kontrowersji (zarówno na boisku jak i poza nim), dzierżący w dłoniach dwubarwne kartoniki rozjemca doskonale wie jak kierować swoją popularnością. To często przysparzało mu krytyków, ale pan, który znaczną część swojej zawodowej kariery spędził w czarnym uniformie, z racji wykonywanego zawodu do krytyki chyba przywykł.
Początki kariery
Zanim Collina podjął decyzję o zdobyciu uprawnień sędziowskich, próbował swoich sił na boisku. Jednak to nie rola piłkarza była drogą do zdobycia wielkości na murawie w przypadku Włocha. Drużyna w której występował będąc nastolatkiem to Don Orione pochodząca z Bolonii, w której nasz bohater przyszedł na świat (13 luty 1960). Później, już na szczeblu juniorskim, reprezentował barwy bolońskiej Pallavicini. Co ciekawe, ponoć odznaczał się na boisku dużą agresją. Jako środkowy obrońca często przyjmował indywidualne kary, w tym te koloru dojrzałych wiśni. Początkującą karierę piłkarza, który większość czasu spędził na ławce rezerwowych, zakończyła kontuzja. To było asumptem do pełnienia na boisku roli rozjemcy w ramach koleżeńskich treningów. Tym samym oddaliło go to od zostania zawodnikiem, a tutaj, prawdę powiedziawszy, na wielką piłkarską osobistość ówczesny gracz się nie zapowiadał… Pomysł na próbę zdobycia uprawnień do samodzielnego wymierzania boiskowych kar podsunął mu kolega. W 1977 roku przyszła legenda fachu rozpoczęła przygodę z kursem sędziowskim. Od samych początków swojej kariery w charakterze arbitra widać było, iż adept miał niezwykły talent i intuicje w ferowaniu wyroków. Tym samym zwracał na siebie uwagę starszych kolegów, którzy wróżyli mu świetlaną przyszłość w nowej roli. Kiedy Collina ukończył kurs, instytucją, której przymusowo musiał zasilić szeregi, było włoskie wojsko. To, jak bardzo młodego arbitra ciągnęło w stronę boiska, widać na przykładzie, kiedy to otrzymał urlop zdrowotny, chwilowo zwalniający go od noszenia ojczyźnianego munduru. Pierluigi, nękany kontuzją łękotki, wskoczył w korki, zaliczając kilka meczów w roli arbitra. Kiedy ta informacja dotarła do jego zwierzchników w koszarach, żołnierz o specyficznej urodzie nie uniknął kary.
Do góry z kartkami w kieszeni

Zakończenie służby wojskowej wiązało się dla Colliny nie tylko z rozpoczęciem studiów, ale także z kontynuacją kariery sędziego. Zaczynał z najmniejszego szczebla, stopniowo pnąc się w górę. Rok 1988 to czas, kiedy Włoch trafia do Serie C. Po trzyletnim okresie dobrej pracy na stanowisku boiskowego rozjemcy awansuje do upragnionej, najwyższej ligi swojego kraju. Pierwszym meczem, podczas którego to gwizdek Colliny odgrywał kierowniczą partyturę w rozgrywkach Serie A, była konfrontacja pomiędzy Veroną a Ascoli. W tamtym okresie arbiter pełnił tę funkcje także w Serie B. Od 1991 roku sędzia prowadził ponad 40 meczów w krajowych rozgrywkach na najwyższym szczeblu, co zapewniło mu zdobycie międzynarodowej licencji. Mecz, podczas którego mógł zaprezentować swoje umiejętności na ogólnoświatowym poziomie, odbył się w marcu 1995 roku. Spotkanie miało niewielkie znaczenie na piłkarskim rynku, ponieważ na przeciwko siebie stanęły jedenastki Turcji i Francji, reprezentacji drużyn wojskowych. Z czasem dostawał coraz więcej szans, co doprowadziło go do poprowadzenia meczu finałowego podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie pomiędzy Nigerią a Argentyną. Było to w 1966 roku. Od tego czasu prestiżowych spotkań, które to odbywały się pod kuratelą Bolończyka, było sporo. Do grona tych największych należy zaliczyć: finał Ligi Mistrzów z 1999 roku pomiędzy Manchesterem United a Bayernem Monachium, finał mistrzostw świata w Korei i Japonii (2002 rok), w którym spotkały się drużyny Brazylii i Niemiec oraz mecz wieńczący rozgrywki Pucharu UEFA z 2004 roku, gdzie swoje boje toczyły jedenastki Valencii FC oraz Olympique Marsylii. Karierę „boiskowego władcy” zakończył w 2005 roku. Ostatnim meczem, który odbył się przy akompaniamencie gwizdka łysego arbitra, było spotkanie eliminacyjne do mistrzostw świata pomiędzy Portugalią i Słowacją. Koniec kariery w tej roli nie wynikał z braku chęci czy siły Włocha, wymuszony był wiekiem. Na Półwyspie Apenińskim 45 lat to limit wieku, do którego można aktywnie uczestniczyć w wyżej wspomnianej funkcji. Uznany sędzia miał jeszcze propozycje z Anglii, gdzie przez kolejne dwa lata mógł przywdziewać sędziowski uniform. Propozycję jednak odrzucił.
Jego reguły gry
Piłkarscy sędziowie, jak powszechnie wiadomo, prowadzą poza boiskiem drugą karierę zawodową. Ulubieniec Polaków Howard Weeb to emerytowany policjant, Jerome Damon jest nauczycielem a Manuel Enriqe Mejuto Gonzalez był pracownikiem cywilnym. Nie inaczej jest w przypadku Pierluigiego Colliny. Po powrocie na cywilne łono Włoch skończył ekonomię na Uniwersytecie Bolońskim. Zawodowo zajmuje się doradztwem finansowym. Posiada także doktorat „honoris causa” z nauk wychowania fizycznego, nadany mu przez Uniwersytet Kingston Upon Hull.
Przyglądając się panu, który jeszcze do niedawna siał postrach wśród zawodników z pola, nie sposób zbyć milczeniem jego specyficznej łysiny. Znak rozpoznawczy arbitra to nie kwestia starannie wypielęgnowanego image. Sprawcą takiego stanu rzeczy jest odbyta choroba. Łysienie plackowate, którego doświadczył Collina w wieku 24 lat, w przeciągu zaledwie kilku tygodni doprowadziło do całkowitej utraty włosów. Sławny sędzia zaznacza jednak, że wiek, w którym zetknął się z przypadłością, uchronił go od kompleksów. Podkreślając przy tym, iż kiedy choroba dotyka dzieci, wiąże się to często z nieodwracalna traumą. Wyraz dezaprobaty wobec żartów dotyczących własnego wyglądu dał podczas jednej z gali, kiedy odbierał „Piłkarskiego Oscara”. Tam, stając się obiektem drwin ze strony jednego z prezenterów, wyładował swoją agresje na otrzymanej statuetce. Swoją reakcję tłumaczył nie urażonym ego, lecz troską o losy tych, którzy tak jak i on, doznali nieszczęścia zachorowania na tę przypadłość.

Do kontrowersyjnych sytuacji z udziałem sędziego doszło także w kontekście etyki zawodowej. Będąc jeszcze czynnym członkiem grupy sędziowskiej, wystąpił w reklamie niemieckiej marki motoryzacyjnej. Włoskie prawo dopuszcza taką możliwość za zgodą Stowarzyszenia Sędziów. Jednak w tym konkretnym przypadku firma, którą reprezentował arbiter, sponsorowała w owym czasie drużynę grającą w Serie A, AC Milan. To powodowało spekulacje dotyczące niezawisłości sędziego w ferowanych wyrokach na boisku. Co najgorsze, do podobnej sytuacji doszło w przeszłości, kiedy to podczas mistrzostw świata w Korei i Japonii, stawił się na murawie z widoczną reklamą producenta sprzętu sportowego, który sponsorował jedną z biorących udział w turnieju drużyn. Przedsiębiorczości w życiu mogli pozazdrościć mu koledzy po fachu – jako pierwszy piłkarski sędzia, mógł się poszczycić posiadaniem własnej strony internetowej. Na tej można było zamówić autograf arbitra oraz wysłać kartkę z podobizną sędziego w elektronicznej formie. Wizerunek rozjemcy jest także dobrze znany fanom gier komputerowych spod znaku jednej z najbardziej rozpoznawalnych piłkarskich gier na świecie. Jego podobizna widnieje na dwóch z rzędu okładkach gier, a w wirtualnym świecie można było wypatrzeć na boisku specyficzną postać. Collina stał się z czasem symbolem popkultury, reklamując napoje chłodzące, występując w charytatywnych spotach, ostatecznie stając się tematem licznych karykatur, podobizn czy nawet graffiti.
W życiu prywatnym, będąc w świętym związku małżeńskim z Gianną, jest ojcem dwóch córek, Caroliny i Franceski. Co się tyczy natomiast jego upodobań sportowych, to paradoksalnie nie piłka nożna jest dziedziną, która wzbudza u niego największe emocje. Pierluigi Collina za swoją największą sportową miłość uważa koszykówkę. Będąc jej ogromnym fanem kibicuje drużynie Fortitudo Bolonia. Fanów, którzy są ciekawi większej ilości smaczków z jego życia, zarówno zawodowego jak i prywatnego, Collina odsyła do lektury autobiograficznej książki „Moje reguły gry”. Dla sympatyków Włocha szansą na spotkanie ze swoim ulubieńcem są wykłady i prezentacje, jakie prowadzi, opowiadając jak osiągnąć sukces, wspierając się swoim wieloletnim doświadczeniem. Jest on bowiem członkiem organizacji zrzeszającej prelegentów z różnych zakątków globu.
Nie wszyscy kochają Pierluigiego

Rola, jaką pełnił przez lata, przysporzyła mu ogromny szacunek i sympatię – zarówno fanów piłkarskiego rzemiosła jak i samych piłkarzy. Są jednak wśród i jednych, i drugich ci, którzy niespecjalnie przepadają za obywatelem Italii. „Kojak”, „Łysol”, „Spocona śmierć”, „Marsjanin” czy pamiętne „Łysy potwór z Marsa” – to tylko nieliczne z pejoratywnych określeń odnoszących się do wyglądu sędziego. Ten ostatni termin wcielili w życie Czesi, czując się pokrzywdzonymi po przegranej z Holendrami podczas Euro 2000, kiedy to Collina, sędziując to spotkanie, podyktował rzut karny na korzyść Holendrów. Arbiter nie zawsze uzyskiwał poklask po meczach, które prowadził. Jak każdemu, zdarzały mu się pomyłki, do których z czasem nawiązywał, tłumacząc, że nie ma nieomylnych sędziów. To, co było często zarzucane włoskiemu arbitrowi, to ponoć chęć zaistnienia na boisku, „showmeństwo”, którego miałby się dopuszczać na murawie, zamiast należytej koncentracji nad przebiegiem spotkania. Zwolennicy talentu popularnego „Kojaka” podkreślają, że w większości prowadzonych meczów spisywał się on doskonale, świetnie panując nad temperamentem piłkarzy. A w stosunku co do tych nie miały znaczenia osobiste sympatie czy status ocenianego przez niego zawodnika.
Rządy twardej ręki
Obrazkiem, który doskonale charakteryzuje temperament sędziego, jest ten z meczu pomiędzy Czechami z Holandią. W sytuacji, kiedy reprezentant Czech, Tomas Repka, faulował Edgara Davidsa, otrzymał żółtą kartkę. To nie spodobało się piłkarzowi i wdał się w kłótnie z Holendrem, najwyraźniej nie panując nad swoimi emocjami. Kiedy Collina próbował uspokoić zapalczywego piłkarza, a to nie przynosiło zamierzonego efektu, zamiast „wlepić” mu czerwoną kartkę, jak pewnie zrobiłby każdy inny sędzia, uspokoił piłkarza używając także pozawerbalnych argumentów. To, co jest dość znamienne w byłej pracy, to fakt, że Collina nie wahał się pokazać kartki, kiedy sytuacja tego wymagała. W całej swojej karierze w Serie A prezentował żółty kartonik ponad 800 razy, zaś ten o kolorze czerwieni prawie 60 razy. Sytuacje, kiedy dyktował rzut karny, zdarzały się 70 razy. Piłkarze, którzy wspominają mecze z udziałem arbitra, mówią o nim jako surowym ale sprawiedliwym.
https://www.youtube.com/watch?v=6QqSC-rBraE
Praca doceniona

Collina w swoim sędziowskim dorobku ma na koncie imponujące doświadczenie. W Serie A poprowadził w swojej karierze aż 150 meczów. W rozgrywkach międzynarodowych prawie 70. Do nagrody tak zwanego „Piłkarskiego Oscara” we Włoszech był nominowany dziewięciokrotnie, aż siedem razy zgarniając statuetkę wraz z tytułem. Jest laureatem nagrody „Premio Bernardi”, przyznawanej najlepszemu debiutantowi wśród sędziów. W swojej kolekcji licznych nagród ma także pięciokrotne tytuły najlepszego sędziego świata według Międzynarodowej Federacji Historyków i Statystyków. O licznych, mniejszych tytułach i nagrodach nie wspominając. Widać więc, że wieloletnia praca jest w pełni zasłużona. Wśród opinii na jego temat są takie, jak ta Davida Beckhama, który mówi wprost – „Najlepszy sędzia na świecie”
Dzień dzisiejszy
Po zakończeniu kariery sędziowskiej Collina nie skończył przygody z futbolem. Obecnie piastuje stanowisko szefa komisji sędziowskiej UEFA. To przez jego ręce przechodzą projekty dotyczące zmian w sędziowskim zawodzie. To on jest współodpowiedzialny za zmiany w sposobie sędziowania, jak zwiększenie liczby arbitrów, czy ostatnio rozpatrywane – wprowadzenie możliwości tymczasowego zdjęcia z boiska piłkarza, dopuszczającego się faulu, zmuszającego poszkodowanego do opuszczenia ram boiska. Wielokrotnie także pojawiał się na trybunach w roli obserwatora, będąc wyznaczonym na tę funkcje przez UEFA. Collina do tego bierze udział w spotach telewizyjnych propagujących grę fair play i tolerancje rasową. Nie wspominając już o komercyjnych projektach czy wykładach.
Żywa legenda
Można Collinę lubić, można za nim nie przepadać, jednak ciężko obok niego przejść obojętnie. Arbiter już zapisał się w historii futbolu, pracując na swoją legendę latami. Meczów, podczas których jego sposób sędziowania wzbudzał aplauz bądź doprowadzał kibiców do chóralnych gwizdów, nie sposób zliczyć. Nie można jednak mu odmówić jednej rzeczy – jak mało który „kierownik spotkania” potrafił wzbudzić respekt wśród piłkarzy, często doprowadzając ich do porządku samym spojrzeniem.
łysy z uefa:)