Kontrowersyjnie wypowiedział się brazylijski trener Fluminense. Vanderlei Luxemburgo zdobył się na odważne wyznanie dotyczące zjawiska symulowania na zielonej murawie.
Luxemburgo, znany m.in. z prowadzenia Realu Madryt w sezonie 2004/2005 czy reprezentacji Brazylii (1998-2000), zadeklarował, że jego zdaniem diving jest naturalną częścią nowoczesnej piłki nożnej. Odmówił też potępienia zawodników pałających się tego typu praktykami. W sobotnim meczu przeciwko Gremio prowadzony przez niego zespół kończył grę w dziesiątkę po tym, jak w 73. minucie drugą żółtą kartkę otrzymał Biro Biro. Obie kary indywidualne dla zawodnika Fluminense miały związek z próbą naciągnięcia arbitra, jednak szkoleniowiec klubu postanowił stanąć w obronie osiemnastoletniego napastnika: – Wykluczenie Biro Biro nie było spowodowane symulowaniem. Pierwsza żółta kartka była zupełnie niepotrzebna. Symulowanie to część nowoczesnej gry, jednak decyzja o jego wyrzuceniu z boiska nie zależała ode mnie.
Jest to już kolejny w ostatnich dniach głos w dyskusji na temat miejsca, które zajmują podobne praktyki w najpopularniejszym sporcie na świecie. Kilka dni temu w podobnym tonie wypowiedział się znany z „umiejętności aktorskich” Sergio Busquets, który przyznał, że jego zdaniem diving nie jest kwestią udawania, ale raczej boiskowej… mądrości i sprytu. Defensywny pomocnik „Dumy Katalonii” na pewno zgodziłby się w tej kwestii z trenerem Fluminense.
A bojki miedzy pilkarzami to dowod na to, ze sa
utalentowani takze w sportach walki :)
Jak taki człowiek może jeszcze się futbolu
trzymać. Jak trener może zachęcać to oszustwa
młodych zawodników. Kary dla symulantów powinny
być zdecydowanie wyższe (albo powysyłać ich do
teatru i niech tam pokazują swój talent) bo obecnie
piłka nożna to biznes (sędziowie to tylko ludzie i
nie wszystko zauważą), a błędna decyzja wywołana
przez symulacje może narazić inny klub na straty
nawet kilku mln jeśli to gra W LM.