Łączony tego transferowego lata z kilkoma znanymi klubami, Lucho Gonzalez, przyznał, iż nigdy nie chciał opuszczać południa Francji, a przyjście do Marsylii było jedną z najlepszych decyzji w karierze. Dobra postawa Argentyńczyka w klubie wynagrodzona została niedawno powrotem do kadry narodowej.
– Nigdy nie chciałem opuścić OM – przyznał w wywiadzie Luis Oscar Gonzalez, bardziej znany jako Lucho Gonzalez. Jednak przez długi okres minionego okienka transferowego krążyły wokół Olympique Marsylia informacje, że jeden z głównych bohaterów mistrzostwa z sezonu 2009/2010 opuści Stade Velodrome. Najpierw mówiło się o włoskiej Romie, a później bliscy pozyskania kreatywnego pomocnika byli londyńczycy z Arsenalu.
– Była możliwość gry dla Arsenalu, a to wielki zaszczyt dla każdego piłkarza, szczególnie takiego, który jest po tej złej stronie trzydziestki – zażartował Lucho, który 19 stycznia rozpoczął czwartą dekadę swojego życia. – Ale w końcowym rozrachunku nie doszło do żadnego porozumienia, a oni postanowili wziąć młodszego zawodnika, którego będą mogli potem odsprzedać – dodał.
Do swojego obecnego klubu Lucho Gonzalez trafił w 2009 roku z FC Porto, w którym miał okazję grać m.in. z Lisandro Lopezem. Wcześniej zwiedził on zaś dwa kluby w swojej ojczyźnie, Huracan i River Plate, i to do tego okresu porównuje swój obecny etap w życiu, chwaląc sobie przeprowadzkę z Portugalii. – Zmiana klubu z Porto na Marsylię była dla mnie naprawdę dobra. Prawda jest taka, że jestem w mieście, które żyje i oddycha futbolem, prawie tak jak w Argentynie. Kibice OM są żywiołowi – komplementował popularny „Il Komendante” marsylską publiczność.
Przez ostatnie kilka lat Lucho był pomijany przez trenerów kadry narodowej Argentyny pomimo świetnej dyspozycji w mistrzowskim dla Olympique Marsylia sezonie i dopiero teraz, gdy jego forma daleka jest wciąż od perfekcji, dostał szansę od nowego selekcjonera „Albiceleste”, Alejandro Sabelli. – Myślałem, że moja przygoda z kadrą już się zakończyła – szczerze stwierdził sam zainteresowany. – Postaram się, by moja sytuacja była taka, jak za pierwszym razem po powołaniu mnie przez Marcelo Bielsę.