Łotewska forteca w Gliwicach padła – Piast 3:2 Riga FC


Mistrzowie Polski pokonali drużynę Riga FC, strzelając w końcówce trzy bramki, w tym jedną samobójczą

25 lipca 2019 Łotewska forteca w Gliwicach padła – Piast 3:2 Riga FC
Łukasz Laskowski / PressFocus

Cóż to było za spotkanie! Podopieczni Waldemara Fornalika przez niemal cały mecz nie potrafili przedostać się pod bramkę gości. Po stracie gola, kiedy Łotysze cofnęli się głęboko do obrony, gliwiczanie nie mogli zrobić nic, aby wyrównać. Kiedy jednak im się to udało, worek z golami się otworzył, a piłka wpadała i do jednej, i do drugiej bramki.


Udostępnij na Udostępnij na

Najważniejsza informacja jest taka, że polski klub zdołał ograć łotewską Riga FC i do Łotwy pojedzie z pozytywnym rezultatem. Niestety, ale po tym, co dziś pokazali gracze gliwickiego Piasta, na pewno nie będą oni stawiani w roli faworyta. To cud, że po tak newralgicznych błędach Polaków w ogóle udało się ten mecz wygrać.

Niemoc gliwiczan

Przez pierwsze dwadzieścia minut to Piast był stroną nieco dominującą albo raczej sprawiającą takie wrażenie. Gliwiczanie kontrolowali grę, byli w posiadaniu piłki, rozgrywali, ale nic poza tym. Kompletnie nic z tego nie wynikało, choćby nie wiem jak piłkarze Piasta starali się zaatakować łotewską bramkę. Ogromna w tym zasługa tego, że Łotysze po prostu bronili się niemal całym zespołem.

W 20. minucie stało się jednak coś, co nie powinno się zdarzyć, a przynajmniej nie na takim poziomie. Marcin Pietrowski będąc w okolicach połowy boiska, odwrócił się i zagrał piłkę. Do kogo? Cóż, do teraz tak do końca nie wiadomo, kto był adresatem tego podania. Za Pietrowskim nie znajdował się żaden inny zawodnik, a samo podanie było zbyt słabe, aby do piłki mógł dojść Frantisek Plach. Bramkarz Piasta pędził ile sił w nogach, ale ostatecznie do piłki dopadł Roman Debelko, napastnik Rigi. Wpakował futbolówkę do pustej bramki, a chyba każdy kibic w Polsce złapał się za głowę i pomyślał „co tu się właściwie wydarzyło?”.

Potem było już tylko gorzej. Zespół Riga FC cofnął się jeszcze głębiej, szukając swoich kolejnych szans w kontrataku. W rezultacie dostaliśmy widowisko na bardzo słabym poziomie – z jednej strony Piast starający się przedrzeć do pola karnego Rigi, z drugiej niemogąca wyprowadzić zgrabnej kontry ekipa z Łotwy.

Gdy mury upadły

W końcu Piast Gliwice metodą oblężenia, czyli wrzutką jedna po drugiej, zburzył mury łotewskiej fortecy. Zespół uratował nie kto inny jak spec od główek – Jakub Czerwiński. Defensorzy zaspali, a Czerwiński znalazł się w dogodnej pozycji i wyrównał wynik spotkania.

I tutaj nasuwa się pytanie. Czy naprawdę mistrz Polski nie potrafi skonstruować akcji „z klepki”? Nie mówmy o zespołach z drugiego, trzeciego miejsca w tabeli (choć Lechia pokazała dziś, że jednak da się grać ładną piłkę), skupmy się tylko na mistrzu. Czy przeciwko teoretycznie słabszej drużynie, jaką niewątpliwie jest Riga FC, działają tylko takie wrzutki „na chama”?

Jestem pewien, że gdyby zawodnicy Piasta pokazali nieco więcej zaangażowania, zamiast bezsensownie uderzać z trudnych pozycji czy wrzucać piłkę na oślep, rozegrali jedną lub dwie akcje na jeden kontakt, przeciwnicy pogubiliby się. Trzeba powiedzieć to szczerze, że z takim przeciwnikiem, jakim jest łotewska Riga, nie powinniśmy mieć aż tak dużego problemu. Nawet jeśli jedenastu zawodników broni dostępu do własnej bramki. Mając w ataku kilku zawodników mniej, trzeba więcej biegać, szybciej rozgrywać piłkę, mieszać. Dziś w grze Piasta nie było widać zbyt dużej kreatywności i swobody w grze, co może niepokoić. Sezon ekstraklasy przecież już się zaczął, a przed nami rewanż na Łotwie.

Absurdalna końcówka

Po golu Czerwińskiego obie ekipy na moment zwolniły, choć wcześniej tempo też nie należało do najszybszych. Mecz zaczął się niejako od nowa, ale Łotysze nadal znajdowali się w lepszej pozycji ze względu na strzeloną na wyjeździe bramkę. Długo musieliśmy czekać, aż w końcu coś zacznie się dziać. No chyba że liczymy nieudolne próby zawodników Piasta z okolic 30. metra.

Osiem minut przed końcem spotkania padła kolejna bramka po dośrodkowaniu Hateleya. Długa piłka w pole karne w stylu „może ktoś coś”. Na całe szczęście dla Piasta Jorge Felix znalazł się w odpowiednim miejscu i skierował piłkę do bramki. To był jednak kolejny gol z tych, na które Piast zapracował po prostu zwykłym napieraniem w kółko, bez konkretnego pomysłu. Cóż, koniec końców najważniejszy jest wynik.

Chwilę później Piast, a raczej Felix, strzelił kolejną bramkę. Tym razem po dobrej, składnej akcji mistrza Polski i tak, tym razem nie ma czego zarzucić. Piast dobrze przesunął akcję na lewą stronę boiska, gdzie znalazł się Kirkeskov. Ten posłał piłkę w pole karne do wbiegającego Felixa, a Hiszpan idealnie nabiegł na piłkę i wykończył akcję.

A miało być tak pięknie…

Wynik – 3:1 dla Piasta. Do końca pozostało pięć minut. Wydawało się, że już nic nie zabierze Piastowi zwycięstwa. Niestety gliwiczanie przyprawili swoich fanów o zawał serca tym, co stało się kilkanaście sekund po rozpoczęciu gry.

Jak się okazało, największym rywalem Piasta Gliwice w tegorocznej walce o europejskie puchary jest sam Piast. W meczu przeciwko BATE przede wszystkim Plach, teraz Pietrowski i Korun. Gdy obrońcy Rigi posłali długą piłkę w pole karne Piasta, Słoweniec niemający na plecach przeciwnika postanowił zagrać głową do bramkarza. Tylko zamiast choćby spojrzeć, jak ustawiony jest jego kolega z zespołu, popełnił dwa podstawowe błędy w jednym zagraniu. Po pierwsze – zagrał na pamięć do bramkarza, nie mając na plecach przeciwnika, a po drugie i najważniejsze – posłał piłkę w światło własnej bramki.

Chyba każdy już wie, jak to się skończyło. Piłka wpadła do bramki Piasta, a wszyscy kibice w Polsce po raz kolejny mogli złapać się za głowę. Dobrze, że Łotysze nie złapali wiatr w żagle, bo nie wiadomo, czy mecz ten skończyłby się zwycięstwem Piasta.

Koniec końców to wynik idzie w świat. Trener ma teraz tydzień, by przygotować zespół do rewanżu. Warto zastanowić się także, czy aby na pewno piłkarze Piasta są odpowiednio przygotowani psychicznie do spotkań w europejskich pucharach. Gracze Piasta po raz kolejny strzelają sobie w kolano i brakowało tylko trochę mniej szczęścia, a mówilibyśmy dziś o blamażu mistrzów Polski. Liczymy, że Waldemar Fornalik wyciągnie odpowiednie wnioski i tak przygotuję drużynę Piasta, by ta z Łotwy wywiozła łatwe zwycięstwo. A potem zadebiutowała w fazie grupowej Ligi Europy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze