Liverpool ze szczęścia skacze, City płacze


Liverpool w półfinale Ligi Mistrzów

10 kwietnia 2018 Liverpool ze szczęścia skacze, City płacze

Dziesięć lat i dwa dni – tyle czasu minęło od ostatniego awansu Liverpoolu do półfinału Ligi Mistrzów. Dzisiaj licznik się zatrzymał. Dzisiaj „The Reds” oficjalnie powrócili do ścisłej europejskiej czołówki. Dzisiaj Liverpool świętuje, a Manchester w ciszy popłakuje.


Udostępnij na Udostępnij na

W obliczu porażki 0:3 w pierwszym spotkaniu Pep Guardiola postawił wszystko na jedną kartę. W podstawowym składzie Manchesteru City znalazło się aż sześciu graczy usposobionych ofensywnie. To zapowiadało szturm na bramkę Liverpoolu.

Od początku spotkania „The Citizens” przeprowadzali atak za atakiem, dominując przeciwnika. Działania zespołu Guardioli odniosły wręcz natychmiastowy skutek. Gabriel Jesus zdobył bramkę po podaniu Raheema Sterlinga, która wprowadziła kibiców Manchesteru City w euforię, a zawodnikom gospodarzy dodała animuszu. Powtórki pokazały jednak, że błąd popełnił arbiter Antonio Miguel Mateu Lahoz. Tuż przed rozpoczęciem akcji bramkowej Sterling faulował Virgila van Dijka, co umożliwiło „The Citizens” odbiór piłki.

Pod bramką Liverpoolu rozpętała się nawałnica. Raz za razem zawodnicy City rozgrywali piłkę już nie przed polem karnym przeciwnika, ale w jego obrębie. Z minuty na minutę „The Citizens” dominowali coraz bardziej. Każda akcja tworzyła zagrożenie. W pierwszej połowie grał tylko Manchester City. „Obywatele” zdobyli w końcu gola. Jednak arbiter nie uznał prawidłowej (jak się okazało na powtórkach) bramki Sane. To wprawiło we wściekłość Guardiolę oraz jego zawodników.

Liverpool jakby nie wyszedł myślami z szatni. Podopieczni Jürgena Kloppa w niczym nie przypominali zespołu, który w ubiegłym tygodniu ograł „The Citizens” na Anfield Road 3:0. Jednak nawet w tak słabej dyspozycji „The Reds” mogli ukąsić rywala tuż przed zejściem do szatni, lecz po minięciu Edersona do pustej bramki nie zdołał trafić Alex Oxlade-Chamberlain.

Druga połowa to zupełna metamorfoza zespołu z Anfield Road. Liverpool dłużej utrzymywał się przy piłce i usypiał zespół City, potem wyprowadzając szybki atak. W ten sposób niecały kwadrans po wznowieniu gry bramkę wyrównującą zdobył Mohamed Salah. Manchester City po raz kolejny w dwumeczu upadł na deski.

„The Citizens” próbowali wstać i wrócić do swojego rytmu, lecz Liverpool skutecznie wybijał przeciwnika z uderzenia. Pressing „The Reds” na połowie Manchesteru City sprawiał coraz większy problem podopiecznym Guardioli. Do tego stopnia, że Roberto Firmino, odbierając piłkę, zdobył drugą bramkę dla Liverpoolu i ustalił wynik spotkania. Na Etihad Stadium nikt już wtedy nie wierzył w awans Manchesteru City. „The Citizens” ostatni raz upadli na deski i już się nie podnieśli.

Dziesięć lat i dwa dni – tyle czasu minęło od ostatniego awansu Liverpoolu do półfinału Ligi Mistrzów. Dzisiaj licznik się zatrzymał. Dzisiaj „The Reds” oficjalnie powrócili do ścisłej europejskiej czołówki. Dzisiaj Liverpool świętuje, a Manchester w ciszy popłakuje.

Ten klub musi zdobyć trofeum na arenie europejskiej. Stanie się to wcześniej czy później – powiedział przed meczem Pep Guardiola. Po dzisiejszym spotkaniu wiadomo, że na sukces w międzynarodowych rozgrywkach Manchester City musi poczekać przynajmniej rok.

Najnowsze