Limit piłkarzy spoza UE w ekstraklasie. Komu to potrzebne?


Czy limity zawodników w naszej lidze to był dobry pomysł?

9 listopada 2018 Limit piłkarzy spoza UE w ekstraklasie. Komu to potrzebne?
Adam Starszyński / PressFocus

Idea ograniczenia liczby zawodników spoza UE pojawiła się w listopadzie 2013 roku. Wtedy na posiedzeniu w Bydgoszczy zarząd PZPN zdecydował, że od sezonu 2015/2016 w składzie drużyny z ekstraklasy będzie mogło występować jednocześnie trzech piłkarzy spoza UE, a od sezonu 2016/2017 zaledwie dwóch! Tak restrykcyjnego prawa nie ma nikt w Europie. Miało to spowodować, że więcej młodych polskich zawodników będzie dostawało szansę gry w klubach naszej ligi. Cel szlachetny, ale niestety nie tędy droga.   


Udostępnij na Udostępnij na

Druzgocące liczby

Kiedy wprowadzano to prawo, polska piłka była w bardzo złym miejscu. W słabym stylu przegraliśmy szansę na awans do brazylijskiego mundialu, wcześniej nie awansowaliśmy na MŚ w RPA, a w tak zwanym międzyczasie zajęliśmy ostatnie miejsce w najsłabszej grupie na „naszym” Euro w 2012 roku. Prezes PZPN-u Zbigniew Boniek postanowił działać i wprowadził limit.

Powiedzmy sobie wprost – nic się nie zmieniło. Efekt jest wręcz odwrotny do zamierzonego. W ekstraklasie wciąż niechętnie stawia się na młodych polskich piłkarzy (wyjątek stanowi Górnik Zabrze). Liczby są druzgocące dla całej idei wprowadzania limitów. W 2015 roku Polacy stanowili w ekstraklasie około 72% wszystkich piłkarzy. Potem wprowadzono limit. Efekt? Spadek liczby Polaków o 6%! Obecnie naszych rodaków w ekstraklasie jest niewiele ponad 66%. Odkąd to prawo weszło w życie, oprócz spadku liczby Polaków wzrosła też oczywiście liczba obcokrajowców. Aktualnie w kadrach zespołów naszej ligi znajduje się 160 zawodników z zagranicy. Sternicy klubów z polskiej ligi, zamiast ściągać zawodników z Bałkanów, celują teraz w piłkarzy reprezentujących kraje członkowskie UE. Limit nie spowodował, że nagle zaczęto hurtowo stawiać na młodych wychowanków.

Kogo tak naprawdę dotyczy ten przepis?

Jeżeli chodzi o to prawo, to celowo nie używam stwierdzenia „limit obcokrajowców”, ponieważ tu nie mamy do czynienia z ograniczeniem liczby wszystkich cudzoziemców, ale tylko tych wybranych. To jest dzielenie obcokrajowców na lepszych i gorszych. Ci z krajów UE są okej i możemy ich sprowadzać i grać nimi w dowolnej liczbie, ale na zawodników z krajów spoza UE nakładamy limit. A dlaczego Mueller z Niemiec ma być lepiej traktowany od Mulerinho z Brazylii? W myśl tych przepisów można przykładowo wystawić jedenastkę składającą się z 11 Francuzów, ale już nie można desygnować do gry składu, w którym gra ośmiu Polaków, Ukrainiec, Argentyńczyk i Meksykanin. Jak to ma pomóc młodym polskim zawodnikom?

Limit odnosi się jedynie do zawodników spoza Wspólnoty z jednego prostego powodu – w Unii Europejskiej obowiązuje zapis, w myśl którego wszyscy obywatele UE mają równe prawa, jeśli chodzi o możliwość zatrudnienia. Oznacza to, że PZPN nie może ograniczać liczby zawodników reprezentujących kraje członkowskie UE. Sęk w tym, że nie każdy zawodnik z kraju spoza UE podlega limitowi.

Przepis nie dotyczy bowiem przedstawicieli państw, które są członkami Europejskiego Obszaru Gospodarczego czy Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu. Chodzi o takie kraje, jak: Szwajcaria, Norwegia, Liechtenstein czy Islandia. Te państwa, choć nie należą do UE, to mają podpisane z nią różne porozumienia, więc nie zaliczają się do tych obcokrajowców, których liczbę należy ograniczać w ekstraklasie. Sęk w tym, że podobne umowy z Unią Europejską podpisały również takie państwa jak Albania czy Bośnia i Hercegowina. Z kolei Rosja i Białoruś podpisały z Unią Europejską umowy partnerskie. Te fakty pozostały niezauważone przez twórców tych limitów. Są umowy, które uznają, ale są takie, których nie zauważają. Niestety nie wiadomo, jakie były kryteria wyboru umów, które będą zaliczane przez PZPN. Jeżeli ten przepis ma mieć ręce i nogi, to albo szanujemy wszystkie porozumienia, które podpisała UE (czyli także te, które zawarła np. z państwami afrykańskimi), albo ograniczamy się tylko do 28 państw członkowskich. Wtedy przynajmniej braku konsekwencji nie można byłoby zarzucić.

Kolejny przepis już niedługo

PZPN nie ma jednak zamiaru przestać tworzyć kontrowersyjnych przepisów i widząc, że limity nic dobrego nie dały, wymyślił coś nowego. Od sezonu 2019/2020 kluby ekstraklasy będą musiały wystawiać przynajmniej jednego młodzieżowca do gry w meczu ligowym (w zamian limit zawodników spoza UE wzrośnie do trzech). I choć to Ekstraklasa SA wprowadzi ten przepis, to zrobi to na polecenie PZPN-u tak jak w 2013 roku, kiedy wprowadzano limity. Pięć lat temu PZPN narzucił trenerom klubów ekstraklasy, kto ma nie grać, teraz narzuca im, kto ma grać. Kiedy ten przepis wejdzie w życie, to szkoleniowiec zespołu z naszej ligi będzie miał spory ból głowy, zastanawiając się nad wyborem pierwszej jedenastki. Zamiast patrzeć na postawę piłkarzy na treningu, będzie raczej spoglądał w ich paszport czy PESEL. PZPN wychodzi jednak z założenia, że przykładowo Korona Kielce ma w zespole młodzieżowym ogromny talent, którego trener pierwszej drużyny specjalnie pomija, więc trzeba go zmusić do postawienia na tego młodzieżowca.

Prawda jest taka, że szkolenie młodzieży w Polsce nie stoi na wysokim poziomie. Niewiele klubów może sobie pozwolić na postawienie na 18-latka bez obniżenia przy tym poziomu sportowego. Miejsce w składzie powinno się wywalczyć umiejętnościami, a nie PESEL-em. Leonardo Jardima nikt nie zmuszał do stawiania na Mbappe w Monaco, ale portugalski trener wystawiał go w pierwszym składzie, bo widział, że ten zawodnik pomimo młodego wieku ma spore umiejętności i będzie wartością dodaną dla ekipy z Księstwa. Górnika Zabrze też nikt nie zmuszał w poprzednim sezonie do stawiania na młodych zawodników. Taka jest jego filozofia budowania drużyny i chwała mu za to, ale nie wszyscy w polskiej lidze mogą sobie na to pozwolić. Choć oczywiście Górnikowi się to opłaciło, bo ze swoją młodą drużyną zajął w poprzednim sezonie czwarte miejsce. Jednakże tam, gdzie szkolenie stoi na dobrym poziomie, zawodnicy grają ze względu na to, że są czołowymi piłkarzami danego zespołu. Takie przymusowe umieszczenie w drużynie młodzieżowca może sprawić, że ten młody piłkarz się rozleniwi.

Zdecydowanie nie jestem zwolennikiem jakiegokolwiek zmuszania trenerów do postawienia na tego czy innego piłkarza oraz równie krytyczne patrzę na limity zawodników spoza UE. Klub to nie drużyna narodowa, w której muszą grać piłkarze z tego samego kraju. W klubach piłkarskich powinni po prostu występować najlepsi dostępni zawodnicy. Przepis o ograniczeniu liczby piłkarzy spoza UE powoduje jedynie, że przykładowo zamiast świetnych technicznie Brazylijczyków możemy ściągnąć solidnych wyrobników z Bułgarii. Takie traktowanie w lepszy sposób jednych kosztem drugich nie ma żadnych pozytywnych skutków dla młodych Polaków. Liczby pokazują wręcz, że jest coraz gorzej. PZPN, zamiast myśleć, jak skrócić drogę wychowanków do pierwszego zespołu, powinien zastanowić się, co zrobić, żeby szkolenie w Polsce w końcu zaczęło być na dobrym poziomie. Wtedy żadne przepisy nie będą potrzebne do tego, żeby po boiskach ekstraklasy biegało wielu młodych utalentowanych zawodników z Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze