Ligowo-pucharowe emocje w Anglii


8 marca 2013 Ligowo-pucharowe emocje w Anglii

Najbliższy weekend piłkarski w Anglii jest podzielony pomiędzy ligę a FA Cup. Emocji na obu frontach będzie tyle, że aż trudno zdecydować, gdzie więcej.


Udostępnij na Udostępnij na

Sobotnia rozgrzewka

Carlos Tevez powinien poprowadzić swój zespół do półfinału FA Cup
Carlos Tevez powinien poprowadzić swój zespół do półfinału FA Cup (fot. skysports.com)

W sobotę mecze w Anglii będą tak naprawdę tylko przystawką przed tym, co będzie się działo w niedzielę, ale i tak powinno być ciekawie. W lidze wszystko rozstrzygnie się między 16:00 a 18:00. W planach są tylko cztery mecze o tej porze. Najlepszy futbol będziemy zapewne oglądali w spotkaniu WBA ze Swansea, a najwięcej emocji na boisku powinno być w starciu Aston Villi z Reading. Ten pierwszy pojedynek odbędzie się pomiędzy drużynami z górnej połowy tabeli, które potrafią pokazać niezłą piłkę (szczególnie Swansea) i postraszyć najlepszych. West Brom zwłaszcza u siebie jest bardzo groźnym zespołem, o czym świadczy 26 punktów zdobytych na The Hawthorns w 14 meczach tego sezonu. Dlatego też to podopieczni Steve’a Clarke’a są tutaj małymi faworytami, choć jeśli trzy punkty pojadą do Walii, to nikogo nie powinno to zdziwić. Oprócz tych czterech drużyn o punkty ligowe powalczą jeszcze Norwich z Southamptonem i QPR z Sunderlandem.

Kto okaże się lepszy w niedzielę na Anfield? Luis Suarez...
Kto okaże się lepszy w niedzielę na Anfield? Luis Suarez… (fot. skysports.com)

W FA Cup odbędą się tylko dwa mecze, też z mniejszą dawką emocji niż w niedzielę, co jednak wcale nie oznacza nudy. Ćwierćfinały Pucharu Anglii zostaną rozegrane przed i po grach ligowych, zatem zaczną i zakończą sobotnie emocje na Wyspach. Faworytami w obu przypadkach będą gospodarze. O 13:45 na Goodison Park Everton podejmie Wigan Athletic. Podopieczni Davida Moyesa po trzech kolejkach bez zwycięstwa w lidze w zeszły weekend w końcu zainkasowali trzy punkty, pokonując Reading. Wigan z kolei po ograniu tydzień wcześniej tego samego rywala przegrało w poprzednią sobotę z Liverpoolem u siebie aż 0:4. Teraz piłkarze z DW Stadium sami przyjeżdżają do miasta Beatlesów, by zmierzyć się na dodatek z lepszą drużyną z tego miasta. Przewidywany scenariusz zapowiada więc pewne zwycięstwo miejscowych. Tym bardziej że wśród kontuzjowanych gospodarzy jest tylko Tony Hibbert (pod znakiem zapytania stoją występy Jagielki i Howarda), a Roberto Martinez ma problemów więcej, ponieważ nie może skoryztsać z Ramisa, Crusata, Pollitta i Watsona. Droga na Wembely stoi więc otworem przed Evertonem, ale „The Toffees” swoją wyższość muszą jeszcze udowodnić na boisku.

...czy może Gareth Bale?
…czy może Gareth Bale? (fot. Skysports.com)

Jeszcze bardziej jednostronnie zapowiada się drugie starcie tego popołudnia. Wszak na Etihad Stadium przyjedzie drugoligowe Barnsley. Trudno tutaj przewidywać niespodziankę, goście powinni modlić się o jak najniższy wymiar kary. Bardzo możliwe, że postawią przed bramką autobus i będą się starali doprowadzić do drugiego meczu. Wątpliwe jednak, że przetrwają. Już i tak zaszli bardzo daleko, co pewnie w dużej mierze jest zasługą tego, że na swojej drodze do 1/4 finału ani razu nie wpadli na drużynę z Premier League. Pierwszy zespół z ekstraklasy, z którym przyjdzie im się mierzyć, będzie też najpewniej tym ostatnim. Nawet bez kontuzjowanych Aguero, Rodwella, Maicona, Kompany’ego i Richardsa gospodarze powinni bez problemu sobie poradzić i przejść dalej.

Arcyciekawa niedziela

Kolejne starcie gigantów, tym razem w FA Cup
Kolejne starcie gigantów, tym razem w FA Cup (fot. Skysports.com)

W niedzielę meczów będzie mniej, za to emocji zapowiada się więcej i będą one rosły z pierwszym gwizdkiem na każdym kolejnym stadionie. Zaczniemy powoli, od ćwierćfinału FA Cup pomiędzy Millwall i Blackburn. To starcie będzie zacięte, bo dla obu drużyn występ na Wembley w półfinale Pucharu Anglii byłby już niesamowitą nagrodą. O 16:00 pierwszy gwizdek zabrzmi na stadionie w Newcastle, gdzie podopieczni Alana Pardew powalczą o punkty ligowe ze Stoke. „Sroki” w tym sezonie, w porównaniu do poprzedniego, zawodzą, a do tego do meczu przystąpią po czwartkowym wyjeździe i grze w LE w dalekiej Rosji. Podopieczni Tony’ego Pulisa mogą to wykorzystać, chociaż ostatnio sami są też bez formy, bo w dwóch ostatnich kolejkach przegrywali po 0:1. Na boisku powinno być jednak ciekawie.

Jeszcze lepiej zapowiada się kolejne, też ligowe, starcie. Na Anfield Road do rozpędzonego Liverpoolu przyjeżdża również rozpędzony Gareth Bale i spółka. „The Reds” nic w tym sezonie nie wygrają, to już pewne, ale ostatnie dwa spotkania pokazały, że pamiętają jeszcze, jak się gra w piłkę. Dwa mecze wygrane 4:0 i 5:0 muszą robić wrażenie. Tak jak forma Luisa Suareza, który w tych spotkaniach strzelił cztery bramki. Z drugiej strony mamy jednak będący w jeszcze lepszej formie Tottenham, który dzięki czterem zwycięstwom w lidze z rzędu wskoczył na trzecie miejsce w tabeli, a w czwartek rozbił u siebie Inter Mediolan w meczu LE 3:0. Jeśli mówimy o dobrej formie Luisa Suareza, to jak nazwać dyspozycję Garetha Bale’a? Walijczyk jest ostatnio na boisku fenomenalny we wszystkim, co robi. Zbyt szybki dla obrońców, oddaje zbyt mocne dla bramkarzy strzały, po których często piłka ląduje w siatce. Będzie to zatem starcie dwóch będących w świetnej formie piłkarzy. Oby tylko nie zabrakło dwóch szybko biegających aktorów drugoplanowych – Daniela Sturridge’a i Aarona Lennona – bo z nimi widowisko będzie jeszcze ciekawsze, a i tak na świetne 90 minut się zapowiada.

Kibice będą mieli jednak wielki dylemat, bo o 17:30 rozpocznie się jeszcze większy hit. Klasyk, starcie gigantów, od którego zatrzęsie się ziemia. Na Old Trafford dojdzie do spotkania Manchesteru United z Chelsea o awans do półfinału FA Cup. Faworytem na pewno będą gospodarze, choć te mecze rządzą się swoimi prawami i piłkarze obu zespołów dają w nich z siebie po 200 procent. Mimo to, jeśli Chelsea awansuje już w niedzielę, będzie to chyba mała niespodzianka, o remis gościom też nie będzie łatwo. Londyńczycy są bowiem w dołku, co było widać we wczorajszym spotkaniu LE w Bukareszcie, zresztą powrót z Rumunii i jeden dzień mniej na regenerację od rywala też na pewno im nie pomoże. Poza tym gospodarze do meczu przystąpią po odpadnięciu z LM po spotkaniu, które podzieliło świat piłkarski na pół i wywołało wiele kontrowersji. Sir Alex Ferguson już na pewno zadba, by przekuć tę porażkę w piłkarską złość, którą w niedzielę wicemistrzowie Anglii będą chcieli wyładować na rywalach. Jedynym chyba plusem świty Rafy Beniteza (wróci na Old Trafford po kilku latach, już jako menedżer innego niż Liverpool zespołu) jest praktycznie brak kontuzji (poza Oriolem Romeu), ale Ferguson, przyzwyczajony do szpitala w drużynie, też zapewne specjalnie nie narzeka na brak zaledwie trzech piłkarzy (Jones, Scholes, Fletcher). Na razie w tym sezonie bilans starć pomiędzy tymi gigantami to 1:1. Chelsea przegrała u siebie w lidze 2:3, by później zwyciężyć po dogrywce w Pucharze Ligi 5:4. Bramek więc nie zabrakło, było też mnóstwo emocji, napięcia i kontrowersji. Oby tylko tych ostatnich tym razem nie było, a sędzia Howard Webb spisał się bez zarzutu.

Komentarze
~Bala (gość) - 11 lat temu

"Tottenham, który dzięki czterem zwycięstwom
w lidze z rzędu wskoczył na trzecie miejsce w
tabeli, a w czwartek rozbił u siebie Olympique
Lyon w meczu LE 3:0."
było 3:0 ale w meczu z Interem Mediolan :)

Odpowiedz
~bvb96 (gość) - 11 lat temu

Rooney na zdjęciu a Lewandowski jest od niego lepszy
. Lewy go zjada na śniadanie

Odpowiedz
LoL (gość) - 11 lat temu

@bvb96 usniałem się :-) Dobry kawał ale ci się to
kurde udało.

Odpowiedz
~szalony mnich (gość) - 11 lat temu

Lewy to drewniana kukła nadaje się do obcierania
kroczem małp w lesie

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze