Liga Mistrzów i grupa G – z góry skazana na pożarcie


W swoich ostatnich edycjach Liga Mistrzów często ma grupy, które mogłyby być równie dobrze w Lidze Europy. Co jest tego przyczyną?

29 września 2021 Liga Mistrzów i grupa G – z góry skazana na pożarcie

Liga Mistrzów co roku przyciąga miliony kibiców na całym świecie. Nie może to dziwić, mając na uwadze fakt, że znajdują się w niej najlepsze zespoły z całej Europy, które mają w swoich składach największe nazwiska światowego futbolu. W każdej edycji jednakże jedna grupa zdaje się odstawać swoją markowością – brak w niej naprawdę dużego klubu, co może zniechęcić do śledzenia rywalizacji. Czy słusznie?


Udostępnij na Udostępnij na

W tegorocznej edycji taką grupą jest grupa G, w której mierzą się ze sobą RB Salzburg, Lille, VfL Wolfsburg oraz Sevilla. Są to kluby utytułowane – Austriacy zdominowali w ostatnim czasie swoją ligę. Niemcy od lat pukają do czołówki, a kilkanaście lat temu zdobyli mistrzowski tytuł. Francuzi sensacyjnie utarli nosa gigantowi z Paryża i sięgnęli po czempionat w swoim kraju. Hiszpanie z kolei znaleźli patent na to, jak regularnie sięgać po Ligę Europy. No właśnie – pomimo tych osiągnięć taka grupa bardziej pasuje do rozgrywek drugiej kategorii.

Liga Mistrzów – podział na koszyki głównym winowajcą?

Gdy przejedzie się wzrokiem na grupy zeszłych edycji, można dojść do wniosku, że praktycznie co roku jesteśmy świadkami takich losowań. Co prawda w zeszłym sezonie właściwie w każdej grupie była jakaś jedna duża firma, lecz umówmy się, że grupa E z Chelsea, Krasnodarem, Rennes oraz Sevillą czy grupa F z Borussią Dortmund, Lazio, Brugge, a także Zenitem na papierze nie wyglądały interesująco. W sezonie 2019/2020 takim mianem mogła poszczycić się grupa G w składzie RB Lipsk, Olimpique Lyon, Benfica oraz Zenit. Trzy lata temu z kolei mogliśmy podziwiać grupę D z Porto, Schalke, Lokomotivem Moskwa oraz Galatasaray. Takich przykładów w ostatnich latach można znaleźć jeszcze co najmniej kilka.

Skąd wynika fakt, że jedna grupa tak musi wyglądać? Naturalną odpowiedzią na te rozterki jest podział na koszyki. Przyjrzyjmy się, jak wyglądało to w tym roku.

Złośliwi mogliby powiedzieć, że koszyk drugi jest mocniejszy niż pierwszy. I coś w tym rzeczywiście jest. Wynika to z decyzji UEFA, aby pierwszeństwo w pierwszym koszyku mieli mistrzowie najsilniejszych lig. Dlatego też Atletico jest kosztem Realu oraz Barcelony, Inter kosztem Juventusu czy właśnie Lille zamiast PSG. Dodajmy do tego Chelsea jako zdobywcę Ligi Mistrzów, Villarreal – triumfator Ligi Europy – oraz Sporting, czyli mistrz Portugalii. W związku z tym w drugim koszyku musiały wylądować takie ekipy, jak wspomniane: Real, Barcelona, PSG, Juventus czy Manchester United. Traf chciał, że „Les Dogues” wylosowały najmniej medialnego rywala z tej ekipy, czyli Sevillę.

Co dalej z drużynami, które wychodzą z takiej grupy?

Wiadomo jednak, że ktoś z takiej grupy musi awansować. Jeśli popatrzymy na poprzednie lata, to możemy dojść do wniosku, że – naturalnie z kilkoma wyjątkami – 1/8 finału to sufit dla takich drużyn. Rok temu Lazio trafiło bardzo pechowo – na Bayern Monachium, który zawsze celuje w końcowy triumf. Skończyło się to bardzo jednostronnym pojedynkiem o wyniku 8:2. Sevilla z kolei odpadła z Borussią Dortmund. Pozytywnym zaskoczeniem była postawa Porto, które wyeliminowało przeciętny wówczas Juventus, a następnie napędziło stracha późniejszym triumfatorom, czyli Chelsea.

Niemniej jednak, kiedy drużyna spoza tej ścisłej czołówki osiągnie coś dużego, z automatu spogląda się na nią z zaciekawieniem. Gdy Ajax Amsterdam w 2019 roku szedł jak burza i eliminował kolejnych faworytów, zyskał grono sympatyków, którzy zmęczeni byli ciągle tymi samymi pojedynkami i chcieli świeżości, którą Holendrzy wówczas wprowadzali. Ostatecznie dali świetnie widowisko w półfinale z Tottenhamem i niewiele zabrakło, aby ta romantyczna historia miała swoje zakończenie w finale. Takie przypadki trafiają się jednakże raz na kilka lat. Oczywiście, można podać przykład Lyonu sprzed roku, ale pandemia sprawiła, że zrezygnowano wówczas z rewanżów, co mogło mieć mocny wpływ na taki, a nie inny przebieg.

Liga Mistrzów zamknięta? Niekoniecznie

Od kilku lat coraz częściej jesteśmy świadkami dyskusji mówiącej o idei Ligi Mistrzów. Wiele kontrowersji wzbudzała słynna reforma Platiniego, która dawała szansę na wystąpienie w Champions League mistrzom słabszych lig. Od 2017 roku przestała ona obowiązywać, na czym skorzystały najsilniejsze piłkarsko kraje. Serie A przykładowo uzyskało wówczas cztery miejsca gwarantujące udział w fazie grupowej – wcześniej były to dwa, a trzecie dawało udział w kwalifikacjach.

Nie zmienia to faktu, że zwycięzcy niszowych lig nadal mają szansę na wystąpienie w tych rozgrywkach. Idealnym przykładem na to jest Sheriff Tyraspol, mistrz Mołdawii, który debiutuje w tym roku w Champions League. Co więcej, w pierwszej kolejce sprawił sporą niespodziankę, pewnie pokonując stałego bywalca Ligi Mistrzów, Szachtar Donieck, 2:0. Wczoraj natomiast dokonał niemożliwego – pokonał na Santiago Bernabeu Real Madryt 2:1, a pierwszą bramkę dla „Szeryfów” zdobył Jasur Yakhshiboev, którego bez większego żalu oddano z Legii Warszawa. I chociaż na próżno szukać Mołdawian w pierwszym składzie Sheriffa, to romantycy futbolu i tak powinni być zadowoleni. Wiadomo jednak, że UEFA ciągle chce unowocześniać rozgrywki, co nie wywołuje ogólnego zachwytu.

***

Pierwsza kolejka nie przyniosła wielu rozstrzygnięć w grupie G. Sevilla zremisowała bowiem 1:1 z Salzburgiem, a w starciu Wolfsburga z Lille nie padły bramki. Dziś natomiast Mistrz Austrii podejmie mistrza Francji, a podopieczni Julena Lopeteguiego zagrają na Volkswagen-Arena. Trudno przypuszczać, kto ostatecznie będzie górą w tej grupie, a kto zejdzie do Ligi Europy. Wiadomo natomiast, że jest ona bardzo wyrównana, a takie konfrontacje również mają swoich zwolenników. Trudno przypuszczać też, że zespoły te ugrają w Lidze Mistrzów coś więcej. 1/8 finału, ewentualnie ćwierćfinał to realny wynik, każdy następny będzie niespodzianką, a nawet sensacją.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze