Liga Europy: Liverpool i Sevilla z biletem do Bazylei!


5 maja 2016 Liga Europy: Liverpool i Sevilla z biletem do Bazylei!
Forum.bukmacherskie.pl

Jeśli jakiś kibic mógł czuć się nienajedzony po kolacji, jaką przez ostatnie dwa dni serwowała Liga Mistrzów, to na pewno dzisiaj apetyt został w pełni zaspokojony, oto bowiem czwartkowa Liga Europy sprostała oczekiwaniom fanów i zaserwowała nam prawdziwą ucztę złożoną z dwóch dań. Pech jednak chciał, że w meczu finałowym nie zobaczymy całej zawartości dzisiejszego menu, ale z pewnością zobaczymy tam ekipy Liverpoolu i Sevilli.


Udostępnij na Udostępnij na

Liverpool – Villarreal CF

Po minimalnym zwycięstwie na El Madrigal podopieczni Marcelino przyjechali do miasta Beatlesów, licząc na uniknięcie porażki i straty wypracowanej na własnym boisku zaliczki. Obie jedenastki nieco różniły się w porównaniu z poprzednim meczem. Juergen Klopp postawił na obecność Daniela Sturridge’a kosztem Christiana Benteke’a, ale przede wszystkim wybrał znacznie bardziej ofensywne zestawienie jedynie z Emre Canem w roli defensywnego pomocnika. Z kolei w ekipie „Żółtej Łodzi Podwodnej” zabrakło tylko kontuzjowanego Erica Bailly’ego, a broniącego w pierwszym spotkaniu Sergio Asenjo między słupkami zastąpił Alphonse Areola.

Już w 5. minucie refleksem musiał popisać się Simon Mignolet, który sparował mocne uderzenie Mario Gaspara, a chwilę później tylko odprowadził wzrokiem niecelne uderzenie Dos Santosa. Minutę później to Alphonse Areola musiał wyciągać piłkę z siatki. Francuz nieporadnie odbił piłkę, ta trafiła pod nogi Roberto Firmino, który wstrzelił ją na 5. metr, na którym dosyć niefortunnie ustawił się Bruno Soriano i to po jego nogach futbolówka zatrzepotała w siatce. Tym samym „The Reds” nadrobili straty z pierwszego spotkania.

https://www.youtube.com/watch?v=iCYM9a-iCg0

Kolejne minuty to okres natarć Liverpoolu. Gospodarze co chwilę straszyli obronę Hiszpanów, najczęściej przy użyciu rajdów skrzydłami i stałych fragmentów. Na szczególną pochwałę zasłużył James Milner, który po raz kolejny udowodnił, że potrafi harować za trzech. Po jednym z jego dośrodkowań szansę na zdobycie gola miał Adam Lallana, ale były zawodnik Southampton nie trafił w piłkę kilka metrów od bramki. Do przerwy na Anfield wynik się nie zmienił.

https://twitter.com/Lexie_Rodriguez/status/728305994699186177

Przez długi czas pachniało na Anfield dogrywką, Liverpool nieco ostudził swój ofensywny zapał, natomiast goście skupili się na szczelnym murowaniu dostępu do własnej bramki. Jednak w 64. minucie to „The Reds” wyszli na prowadzenie w dwumeczu. Strzał Roberto Firmino został odbity przez Tomasa Pinę, ale piłka trafiła do Daniela Sturridge’a, a Brytyjczyk zdołał umieścić ją obok interweniującego Areoli. Chwilę później mogło być już 3:0, wspomniany wcześniej Firmino zakręcił rywalami na skraju pola karnego, lecz strzał Coutinho nie był zbyt celny.

https://www.youtube.com/watch?v=GVJ0t18yLTU

Od 71. minuty goście musieli grać w dziesiątkę po tym, jak drugą żółtą kartkę obejrzał Victor Ruiz. Dziesięć minut później kibice przyjezdnych mogli się zacząć pakować. Po raz kolejny w jednej z głównych ról Firmino, który porwał się na rajd lewym skrzydłem, dograł piłkę na 10. metr do Daniela Sturridge’a, a tor lotu uderzenia zmienił jeszcze po drodze Adam Lallana, podwyższając wynik na korzyść Liverpoolu. Rezultat mógł być jeszcze wyższy, ale chwilę później pojedynek Sturridge’a z Areolą wygrał golkiper „Submarina Amarilla”.

https://www.youtube.com/watch?v=vaexe-sgjFM

Można było się domyślić, że Liverpool na Anfield będzie miał przewagę, ale trudno było sobie wyobrazić tak pasywny Villarreal. Podopieczni Kloppa rzucili Hiszpanom kosmiczne warunki, przeważając niemal w każdym aspekcie gry i mogą w pełni zasłużenie świętować awans do finału Ligi Europy.

Sevilla FC – Szachtar Donieck

Po pierwszym spotkaniu pomiędzy tymi drużynami apetyt na rewanż na pewno wzrósł, tym bardziej, że oglądaliśmy istną strzelaninę. Jedyną istotną zmianą w ekipie „Sevillistas” był brak Yevhena Konoplyanki, którego w wyjściowym składzie zastąpił Vitolo. Natomiast trener Mircea Lucescu zmienił tylko swoją armatę – Facundo Ferreyrę, za którego wybiegł Chorwat Eduardo.

Ledwo obie drużyny zaczęły rozgryzać się w środku pola, to już gospodarze wyszli na prowadzenie. Małyszew nie opanował piłki, ta trafiła pod nogi Kevina Gamiero, a Francuz zdołał nas w tym sezonie przekonać, że takie sytuacje potrafi zamienić na bramki. Pewny strzał po ziemi i Andrij Pjatow musiał sięgać do siatki.

Szachtar szukał swoich sytuacji w przetrzymywaniu piłki, ale Ukraińcy popełniali sporo błędów w ataku i często byli łapani na spalonym. Wydawałoby się, że goście nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy Sevilli, która swoją drogą wyglądała dosyć nieporadnie, coraz częściej wybijając piłkę na oślep. W 44. minucie ze świetnej strony pokazał się Marlos, który znakomicie dograł w tempo do wbiegającego Eduardo, a ten doprowadził do wyrównania tuż przed przerwą.

Po zmianie stron od razu dał o sobie znać 20-letni Kowalenko, ale strzał pomocnika z trudnością wyłapał stojący w bramce Sevilli David Soria. Chwilę później gospodarze po raz drugi wyszli na prowadzenie i po raz drugi zrobili to za sprawą Kevina Gamiero. Świetnie w całej sytuacji zachował się Grzegorz Krychowiak, który miał dużo miejsca na 30. metrze i posłał świetną piłkę do Francuza, ten pozwolił sobie jeszcze na drybling przed Pjatowem i umieszczenie futbolówki w pustej bramce.

https://www.youtube.com/watch?v=1DvHzQ0Zri0

Po drugim trafieniu „Sevillistas” chcieli pójść za ciosem i znacznie częściej nacierali na bramkę Szachtara. Ale jeśli ktoś liczył dzisiaj na dogrywkę na Pizjuan, to w 59. minucie musiał zmienić plan, gdyż wyśmienicie przed polem karnym odnalazł się Mariano i bardzo precyzyjnym strzałem z 25 metrów podwyższył prowadzenie na 3:1 i takim rezultatem zakończyło się to spotkanie.

https://www.youtube.com/watch?v=n5rVhRSg2eQ

Sevilla już dokonała czegoś niesamowitego, zagra w finale Ligi Europy po raz trzeci z rzędu i również po raz trzeci mogą ten finał wygrać. Przed podopiecznymi Unaia Emery’ego jednak zadanie bardzo trudne, ponieważ w czerwonej części Liverpoolu również mają chrapkę na trofeum. Pozostaje jedynie zakreślić w kalendarzu datę 18 maja, bo czeka nas prawdziwy piłkarski spektakl.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze