Liga Europy – drugie oblicze Starego Kontynentu


7 maja 2015 Liga Europy – drugie oblicze Starego Kontynentu

Kończące się powoli rozgrywki LE sezonu 2014/2015 są równie emocjonujące, co Liga Mistrzów. Nie da się jednak ukryć, że przez długie lata mówiono o europejskich pucharach dwóch prędkości. To LM była bardziej interesująca i przykuwała oczy większej liczby kibiców, podczas gdy drugi turniej uważano za nagrodę pocieszenia. Niedawno zaczęło się to zmieniać.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy w 2008 r. postanowiono przekształcić Puchar UEFA tak, aby stał się on bardziej konkurencyjnym turniejem, nikt nie przywiązywał do tego większej wagi. Stanowił on bowiem odskocznię od Ligi Mistrzów i rzadko kiedy grały w nim największe kluby na kontynencie. Zlikwidowano wtedy Puchar Intertoto i powiększono fazę grupową z 40 do 48 drużyn. W sezonie 2009/2010 odbyła się zatem pierwsza edycja Ligi Europy.

Rozgrywki nabrały nowych kolorów. Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest fakt dominacji zespołów z Płw. Iberyjskiego w LE. W każdym finale uczestniczył klub z Hiszpanii bądź Portugalii i tylko raz nie udało mu się zwyciężyć. Jeszcze lepiej można to zaobserwować na podstawie półfinałów, gdy w 2011 i 2012 grały w nich tylko drużyny z tej części Europy. Z jednej strony można więc mówić o sile hiszpańskiej i portugalskiej piłki, z drugiej nie widać jednak, żeby zespoły ze słabszych lig, o mniejszych możliwościach finansowych miały szansę zajść daleko w LE.

Ligę Europy dwukrotnie wygrywało Atletico Madryt, raz FC Porto, Chelsea i próbująca powtórzyć wyczyn sprzed roku Sevilla. Zresztą klub prowadzony przez Unaia Enery’ego wygrywał Puchar UEFA dwa razy z rzędu, w 2007 i 2008 r. Była to jednak inna drużyna z innym szkoleniowcem, a jedenastka z Grzegorzem Krychowiakiem w składzie próbuje dorównać tym osiągnięciom.

Być może turniej nie obfituje w strzelane bramki, ale jest jeden strzelec, który w Lidze Europy dokonał niezwykłej sztuki. Mowa tu o Radamelu Falcao. Dwa razy z rzędu został królem strzelców rozgrywek, grając w dwóch różnych zespołach. Poza tym ustanowił rekord w liczbie zdobytych goli w jednym sezonie, gdy w barwach FC Porto siedemnaście razy pokonywał bramkarzy rywali. Jest on tym samym drugim najlepszym strzelcem w całej historii dawnego Pucharu UEFA, a wyprzedza go jedynie Henrik Larsson. Od dwóch lat mamy jednak do czynienia z tendencją spadkową i nikt nie przebił się przez barierę dziesięciu bramek.

Żaden z finałów LE nie zawiódł i, mimo że wyniki mogą wskazywać inaczej, zawsze mierzyły się w nim dwa wyrównane kluby. Dwukrotnie miała miejsce dogrywka, raz zakończyła się rzutami karnymi. Jak to często ma miejsce w finałach, nierzadko rodzą się w nich gwiazdy, a na pewno bohaterowie. Takim bohaterem został Branislav Ivanović, który w spotkaniu z Benficą zdobył gola w trzeciej minucie doliczonego czasu gry i przypieczętował zdobycie pucharu przez Chelsea. W 2010 r. koncertowo zagrał Diego Forlan, który niemalże samodzielnie zapewnił zwycięstwo Atletico Madryt.

W nowym formacie rozgrywek nie brakowało również sensacji. Sporą niespodziankę sprawił zespół Bragi, który w sezonie 2010/2011 doszedł do finału, po drodze eliminując Benficę, Dynamo Kijów, Liverpool i nasz Lech Poznań. W ostatnim meczu uległ jednak FC Porto, ale i tak zapisał się w historii futbolu. Niemałym zaskoczeniem był również awans do finału w 2010 r. Fulhamu Londyn. Pokonanie Juventusu Turyn, HSV czy Wolfsburga to nie lada wyczyn.

Statystyki Ivana Raktića 2013/14 Sevilla
Statystyki Ivana Raktića 2013/2014 Sevilla

Ubiegły sezon zakończył się emocjonującym spotkaniem między Sevillą a Benficą. Wszystko musiało rozstrzygnąć się w konkursie „jedenastek”, które lepiej strzelali Hiszpanie. Był to niezwykły rok dla obu zespołów. Portugalczycy po odpadnięciu z Ligi Mistrzów w LE czuli się jak ryba w wodzie i nie przegrali żadnego spotkania w rozgrywkach. Z kolei Sevilla grała z mniejszym lub większym szczęściem i miała już za sobą serię rzutów karnych w derbowym spotkaniu z Betisem. Ostatecznie puchar w geście triumfu unieśli zawodnicy z Andaluzji, na czele z ich kapitanem Ivanem Rakitićem. Świetny sezon Chorwata został później nagrodzony transferem do FC Barcelona, z którą ma szansę wygrać LM.

Poprzedni sezon to już tylko historia. W oczekiwaniu na półfinałowe spotkania LE trudno wskazać faworyta. Niewątpliwie marzeniem wielu jest włoski finał między Napoli i Fiorentiną. Warto zauważyć, iż w tym roku w najlepszej czwórce nie ma żadnej drużyny z Ligi Mistrzów. Niewątpliwie świadczy to o coraz większym prestiżu rozgrywek i wyjściu Ligi Europy z cienia jej większego, starszego brata. A jeśli mówimy już o LM, to należy wspomnieć także, że obecne rozgrywki przyniosły rewolucyjną i niezwykle motywującą zmianę. Zwycięzca LE zagra bowiem w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów! Mam nadzieję, że podsyciłem wasze apetyty przed czwartkowymi spotkaniami. Zobaczymy, co z nich wyniknie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze