Lewandowski został zdegradowany (ANALIZA)


Lewandowski za kadencji Adama Nawałki był postrachem w polu karnym, a teraz? Stał się „walczakiem” środka pola

9 czerwca 2019 Lewandowski został zdegradowany (ANALIZA)
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Kiedy w 2013 roku na posadę selekcjonera reprezentacji Polski wybrano Adama Nawałkę, nie wiedzieliśmy, jakich zmian należy się spodziewać. Pochlebne opinie dotyczące jego pracy w Górniku Zabrze przeplatały się z głosami krytyki, a przede wszystkim głosami wątpliwości. One jednak ucichły, gdy usłyszeliśmy słowa, na które czekano od lat: „Lewandowski? Mam na niego pomysł!”. Dalszy przebieg historii oczywiście znamy doskonale – pomysł wypalił, ale... zginął w rękach jego spadkobiercy.


Udostępnij na Udostępnij na

Dziewięć meczów, 810 minut. Tyle czasu trwa już praca Jerzego Brzęczka, za którą do tej pory zostaje rozliczany. Nad stylem i planem taktycznym w poszczególnych spotkaniach nie będę się rozwodził, ale muszę zwrócić uwagę na jeden fakt: nasz zespół pod wodzą nowego selekcjonera strzela średnio zaledwie jedną bramkę na mecz. Po ilu z nich na tablicy wyników widniało nazwisko kapitana reprezentacji? Po jednej, tylko jednej i to w meczu z Łotwą! Przypomnę tylko, że podobnym wymiarze czasowym na starcie kadencji Adama Nawałki napastnik Bayernu Monachium zanotował osiem trafień. Mamy regres?

Mejdej, mejdej! Mamy problem (analiza)

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że pięć lat temu trafialiśmy na takich rywali jak Gibraltar, przeciwko któremu dosłownie każdy z polskich piłkarzy mógł sobie postrzelać. Słusznie, ale czy taką reprezentacją „do bicia” (tyle że na minimalnie wyższym poziomie) nie miała być Łotwa? Łotwa, z którą mieliśmy duże problemy? Zwycięskie bramki padły dopiero w końcówce meczu po jedynym dobrym dośrodkowaniu z gry, a później po rzucie różnym. Dwie główki, dwie bramki. Tak się rozgrywa mecze z ekipami, które przed pierwszym gwizdkiem otwarcie żywią nadzieję, że spotkanie nie zakończy się manitą?

https://twitter.com/OnetSport/status/1137254704763719680

Od kilku lat na czele naszego zespołu stoi człowiek, który jest najbardziej ambitnym piłkarzem tego pokolenia w Polsce. To ktoś, komu jedno trafienie w meczu z reprezentacją nr 113 na świecie raczej nie wystarcza, nieprawdaż? Co więcej, problem nie leży w samym Robercie i jego formie strzeleckiej, ale bardziej w roli na boisku, która z ewolucji pod batutą Adama Nawałki przerodziła się w degradację pod sterami Jerzego Brzęczka. Jeszcze w tym roku kalendarzowym może się okazać, że „Lewy” osiągnie marny pułap z czasów Leo Beenhakkera i Waldemara Fornalika. W kwiecie wieku…

Robert Lewandowski statystyki
(źródło: iGol.pl)

Osiem meczów Roberta (bez towarzyskiego spotkania z Irlandią) – jedna bramka. I na dobrą sprawę niewiele szans do polepszenia tego dorobku, bo odkąd Jerzy Brzęczek prowadzi naszą kadrę, król strzelców poprzednich eliminacji do MŚ w Rosji notuje średnio JEDEN strzał na mecz! Co interesujące, w starciach przeciwko Włochom i Portugalii nie oddał żadnego. A to, co dodatkowo potwierdza tezę, że Robert Lewandowski został zdegradowany do roli z czasów mrocznego średniowiecza polskiego futbolu, kryje się w innych statystykach. Mianowicie: w średniej liczbie pojedynków główkowych i podań:

Robert Lewandowski statystyki
(źródło: iGol.pl)

Co oznaczają powyższe liczby? Że to, co wielu obserwatorów próbuje ogłaszać, mija się z prawdą. Robert Lewandowski za kadencji Jerzego Brzęczka cofa się do linii pomocy, ale to wcale nie powoduje, że staje się fałszywą „dziesiątką”, która bierze udział w rozgrywaniu akcji, notując więcej podań. Nie, „Lewy” będąc bardziej osaczonym i osamotnionym, stara się opuszczać swoją nominalną pozycję, w wyniku czego mamy… marne korzyści. Dlaczego? W naszej grze jest po prostu mało piłki w piłce. Braki w kreowaniu powodują, że Robert znowu musi harować. Bezproduktywnie, kosztem niestety swoim i zespołu.

I na to wskazują również pojedynki powietrzne. Robert Lewandowski uważany jest w tej chwili bardziej za podwieszonego napastnika, który notuje zarówno więcej podań, jak i zagrań polegających na zgraniu piłki głową do partnera. Sęk w tym, że statystyki nie oddają tego obrazu. Ofensywne wskaźniki naszego najlepszego strzelca spadły, co podaje w wątpliwość fakt, iż ustawianie Roberta na boisku w taki sposób jest zamierzonym i przemyślanym zabiegiem. Opcje są dwie: albo „Lewy” robi to, bo musi, albo Jerzy Brzęczek nie potrafi przygotować optymalnego, taktycznego rozwiązania.

Robert Lewandowski cierpi. Nie od wczoraj

Nie poddawajmy się złudzeniom. Taki obraz – w mniejszej czy większej skali – gry Roberta widzimy od początku kadencji Jerzego Brzęczka. Lewandowski stał się ofiarą, która nie może liczyć w polu karnym na stworzone okazje bramkowe. A jeśli wychodzi poza obręb „szesnastki”, traci swoje atuty i wchodzi w pojedynki, które nie przekładają się aż tak bardzo na gole czy asysty. Okej, trzeba mu oddać, że świetnie współpracował z Zielińskim w meczu z Włochami, ale potem było osiem meczów! W ilu z nich wykreowanych szans lub okazji strzeleckich zanotował Robert? Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć.

Trzeba zrozumieć fakt, że polski snajper znalazł się w nieprzyjemnym położeniu. Jego funkcjonowanie szczególnie w formacji 1–4–5–1 nie daje zbyt wielu atutów, ale to akurat nie jest jego winą. Robert gra tak, jak pozwalają mu na to koledzy, schematy taktyczne i pomysł na grę. Odnoszę wrażenie, że plan pt. „Lewandowski” Adama Nawałki został kompletnie zagubiony, a Jerzy Brzęczek do tej pory, na przestrzeni dziewięciu meczów, nie potrafi wykorzystać potencjału, jaki posiada w swoim zespole.

To wszystko przypomina erę Waldemara Fornalika – laga na „Lewego”, brak kreatywności i chaos. A przecież nie możemy sobie pozwolić na okres, w którym ktoś taki jak Robert Lewandowski marnuje swoje najlepsze walory. W ramach porównania dodam, że Robert w ostatnich sezonach w Bayernie oddaje po cztery strzały na mecz, i więcej! Trudno się zatem dziwić, że w meczach reprezentacji pojawia się u niego frustracja. Dopiero teraz możemy sobie uświadomić, jakim cudotwórcą był Adam Nawałka. Dokonał czegoś, co powinno być podstawą! Znalazł proch, którym naładował najpotężniejszą polską armatę.

Dodatkowo polecamy lekturę artykułu o Jerzym Brzęczku. Co jest ważniejsze? Wyniki czy styl?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze