Legia wygrywa w meczu na szczycie


W ostatnim sobotnim meczu rozegranym w ramach dwunastej kolejki Ekstraklasy, Legia Warszawa pokonała na własnym boisku chorzowski Ruch 2:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Od samego początku mogliśmy się spodziewać dobrego widowiska, ponieważ oba kluby plasują się bardzo wysoko w ligowej tabeli. Na stadionie Legii zaobserwowaliśmy świetne spotkanie oraz – co najważniejsze – ujrzeliśmy bramki.

Pierwsze minuty pokazywały, że mecz będzie bardzo zacięty i obu drużynom będzie zależało na zdobyciu kompletu punktów. Parę fauli i dużo walki w środku z obu stron – tak można skwitować pierwsze minuty spotkania. Nagle Legia zaczęła atakować. Najpierw nieudanie próbował szczęścia Rybus, jednak minutę później bramkę zdobył Marcin Mięciel, który po podaniu Sebastiana Szałachowskiego z najbliższej odległości wbił piłkę do bramki.

Po stracie bramki Ruch próbował odrabiać straty, jednak nieskutecznie. Niestety już na samym początku meczu boisko musiał opuścić asystent przy pierwszym golu, Szałachowski. Po tym wydarzeniu gra zaostrzyła się jeszcze bardziej. Faule były domeną obu drużyn, więc sędzia główny, Paweł Gil starał się temperować zachowanie zawodników obu ekip. 

„Niebiescy” nie zostali podłamani straconą bramką i co chwilę nękali bramkarza rywali, Jana Muchę strzałami z dystansu. Legioniści nie zostawali dłużni, także strzelali z daleka, ale za każdym razem górą był bramkarz gości.

Drugą bramkę Legia zdobyła w 41. minucie po wspaniałym dośrodkowaniu Komorowskiego, który zagrał do Mięciela, ten wspaniale zwiódł Sadloka i z największą łatwością umieścił piłkę w bramce zdobywając swojego drugiego gola. Pozostałe minuty pierwszej połowy nie przyniosły żadnej akcji godnej uwagi. Po doliczeniu jednej minuty arbiter zakończył pierwszą część spotkania.

W drugiej połowie nie ujrzeliśmy bramek. Jan Urban w przerwie musiał przekazać swoim podopiecznym bardzo cenne i trafne uwagi, ponieważ jego zawodnicy konsekwentnie grali piłką w środku pola i nie pozwalali na grę Ruchowi. Defensorzy klubu, którego siedziba leży przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie, nie pozawalali na rozgrywanie piłki przez „Niebieskich” i przechwytywali większość podań. Niejednokrotnie Marcin Smoliński próbował podwyższyć wynik, jednak za każdym razem brakowało przysłowiowej „kropki nad i”. Jeśli chodzi o klub z Chorzowa to najaktywniejszym zawodnikiem zdecydowanie był Sobiech, który co róż nękał obrońców rywala. Od 60. minuty Legia wyraźnie zwolniła i oddała inicjatywę chorzowskiemu Ruchowi. Niestety zawodnicy tego klubu desperacko próbowali odrabiać stracone bramki co zapoczątkowało bardzo wiele niecelnych podań i strat. Do końca spotkania rezultat nie uległ zmianie i trzy punkty zostały w Warszawie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze