Jak można tak marnować wychowanków? Legia nie uczy się na błędach


W Warszawie wychowankowie nie dostają odpowiedniej liczby minut

7 grudnia 2023 Jak można tak marnować wychowanków? Legia nie uczy się na błędach
Lukasz Laskowski / PressFocus

Legia Warszawa w ostatnich latach została opuszczona przez wielu wychowanków, którzy później byli sprzedawani przez swoje kluby za duże pieniądze lub po prostu stanowili o ich sile. Czemu Legia sama nie potrafi z nich skorzystać? I przede wszystkim czemu nie nauczyła się na błędach z przeszłości?


Udostępnij na Udostępnij na

Strzałek schowany do szafy

Igor Strzałek w Legii zadebiutował w ostatniej kolejce sezonu 2021/2022, gdy z Cracovią otrzymał dwie minuty, tak samo jak dwie minuty otrzymał Jakub Jędrasik w meczu ze Śląskiem Wrocław kończącym miniony sezon. Strzałek po debiucie został schowany do szafy na rundę jesienną i do gry wrócił od rundy wiosennej rozgrywek 2022/2023.

I trzeba powiedzieć, że można było po tej rundzie myśleć, że teraz będzie grał częściej. Owszem, mecz z Koroną to tylko trzy minuty, ale kolejny z Zagłębiem to już pierwszy skład. Sezon zakończył, spędzając 90 minut na boisku ze Śląskiem, do tego dorzucił asystę. 422 minuty, całkiem fajny wynik. Na dobry początek i do poprawy w kolejnym sezonie, prawda?

Otóż nie, bo Legia ma jeszcze w grudniu do rozegrania cztery mecze, a do tej pory Igor Strzałek rozegrał ledwie 88 minut w ośmiu meczach. Zresztą nie chodzi teraz o to, aby nie dawać mu w ogóle szans przez pół roku, a później nagle sobie o nim przypomnieć w czterech meczach. Chodzi o fakt, że było wiele meczów, w których Kosta Runjaić mógł Strzałkowi dać pograć, a tego nie zrobił. Oczywiście, Legia ma swoje problemy, co ogrywaniu młodych nie sprzyja, ale dodajmy, że Strzałek to nie jest 17- czy 18-latek, za miesiąc będzie obchodził 20. urodziny.

Brak szans w Lidze Konferencji Europy całkowicie rozumiemy, w eliminacjach w zasadzie też. Jednak spójrzmy na PKO Ekstraklasę, a później na Puchar Polski. Zresztą wypunktujmy sobie mecze, w których Strzałek mógł zagrać więcej lub w ogóle pojawić się na boisku, ale takie, w których nie ma jakichkolwiek przeciwwskazań:

  • Legia Warszawa – Ruch Chorzów 3:0 (nie zagrał)
  • Legia Warszawa – Widzew Łódź 3:1 (rozegrał pięć minut)
  • GKS Tychy – Legia Warszawa 0:3 (rozegrał dwie minuty)
  • Korona Kielce – Legia Warszawa 2:1 (nie zagrał)

Jak chodzi o mecz z Koroną, Strzałek miał zagrać, ale finalnie nie pojawił się na boisku. Jeśli ktoś powie, że nie musiał wcale grać, bo Legia ostatecznie przegrała, to ten argument totalnie do nas nie trafia. W końcu to Puchar Polski, w miarę wczesny etap, więc wydaje się, że to idealne warunki do ogrania takiego Strzałka. To, że Legia ten mecz przegrała, nic nie zmienia, bo powinna go wygrać.

Pomijając ten mecz, śmieszne są dwie minuty z GKS-em Tychy, a i w PKO Ekstraklasie są mecze, których nie wymieniliśmy, a w których 19-latek mógł zagrać. W końcu jeśli Kosta Runjaić posłał go do boju przy 1:1 z Górnikiem, co się finalnie opłaciło, to czemu miałby tego nie robić w meczu z Radomiakiem przy prowadzeniu?

Tematów Jakuba Jędrasika i Filipa Rejczyka bardzo mocno poruszać nie będziemy. Drugi leczył kontuzję i po urazie szanse już otrzymał, a pierwszy ogrywa się spokojnie w rezerwach.

Wychowankowie sprzedani w poprzednich latach

Legia na wychowankach nie zarabia zbyt często. Oczywiście, sprzedano Maika Nawrockiego za pięć milionów euro, ale to nie wychowanek. On do Warszawy przyszedł grać na chwilę i został sprzedany za duże pieniądze, za co należy chwalić Jacka Zielińskiego. Jednak sprzedaż wychowanka to coś innego. I jeśli się cofniemy do minionych rozgrywek, to przed nimi Legia sprzedała przecież wychowanka Wieteskę za ponad milion euro. Jednak pamiętać należy, że tego samego wychowanka oddała do Górnika Zabrze za darmo w 2017 i po roku już płaciła za niego ponad 100 tysięcy euro.

Żeby znaleźć kolejnego wychowanka, którego Legia spieniężyła, musimy cofnąć się do 2020 roku i Michała Karbownika, tym razem bez żadnego haczyka, przynajmniej w takim kontekście jak u Wieteski. Haczyk oczywiście jest, bo w końcu Legia miała go sprzedać za 10 milionów, a ostatecznie, jak podaje portal Transfermarkt, było to poniżej czterech.

I rok 2019, w którym Legia się wyjątkowo obłowiła, bo sprzedano Radosława Majeckiego za siedem milionów, Sebastiana Szymańskiego za pięć i pół i Jarosława Niezgodę za trzy i pół. Tutaj nie można Legii odmówić, że udało się tych wychowanków spieniężyć. Jednak to było już ponad cztery lata temu i od tego czasu sprzedaż wychowanka przez Legię rozpatrujemy bardziej w kategoriach incydentu niż reguły.

Ich Legia straciła

Spojrzeć trzeba, kogo Legia oddawała za frytki. A lista jest długa, jednak skupmy się na nazwiskach bardziej szczegółowo.

Zaczniemy sobie od nazwiska najmniej oczywistego, choć wciąż pamiętanego. Mateusz Praszelik trafił do Legii w 2024 roku, mając 14 lat. Warszawę opuścił w 2020 roku, a już półtora roku później ze Śląska Wrocław trafił do Hellasu Werona za trzy miliony euro. Warszawę oczywiście opuścił za darmo.

Kolejny – Szymon Włodarczyk. Młody napastnik odszedł do Górnika rok temu, jak podaje Transfermarkt, za 15 tysięcy euro. Wówczas 19-latkowi wystarczył jeden sezon, który nawet nie był cały równy, aby Górnik mógł na nim zarobić ponad dwa miliony. Teraz Włodarczyk całkiem solidnie radzi sobie w Austrii, a Legia oddała go za frytki.

Patryk Peda też był piłkarzem Legii. Stoper z rocznika 2002 w 2019 roku zdecydował się opuścić stolicę Polski na rzecz Spal. Początkowo był wypożyczony, później wykupiony. Dziś 21-latek jest reprezentantem Polski, a Legia chciała wypróbować go w pierwszym zespole.

Ariel Mosór do Piasta Gliwice odszedł w 2021 roku po wygaśnięciu kontraktu. Bardzo szybko przebił się do pierwszego składu, a gdy już do niego wszedł, to do dzisiaj go nie oddał. Już zresztą mówiło się w jego kontekście o transferze zagranicznym, który finalnie upadł, niektórzy nawet wspominali o nim w kontekście drużyny narodowej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze