Po słabej pierwszej połowie w wykonaniu Legii i fatalnym wyniku po 45 minutach w meczu z The New Saints wielu kibicom w Polsce niewątpliwie mocno skoczyło ciśnienie. Jednak mistrzowie Polski wzięli się w garść w drugiej połowie, szybko strzelili bramkę, uspokoili grę i dołożyli potem jeszcze dwa trafienia. Wejście w przerwie Furmana i Kucharczyka odmieniło oblicze warszawskiej drużyny.
Cel Legii przed tym starciem był prosty i jasny dla wszystkich – bezproblemowe zwycięstwo i kontynuacja w dobrych nastrojach marszu do Ligi Mistrzów. Arbitrem tego spotkania był Islandczyk Thorvaldur Arnason.
Początek meczu był kuriozalny. U polskiego kibica wzbudził swego rodzaju dylemat: – Czy ja się powinienem śmiać, czy raczej płakać? Po jedenastu minutach gry, w których Legia zdecydowanie dominowała, Walijczycy szybko przenieśli ciężar gry na połowę Legii i po krótko rozegranym rzucie rożnym Fraughan wstrzelił piłkę w pole karne, legioniści zaś zachowali się fatalnie. Obrońcy w ostatniej chwili rozstąpili się przed Kuciakiem, a słowacki bramkarz zdezorientowany przepuścił piłkę tuż obok siebie do bramki.
Po stracie bramki legioniści stracili animusz. Zawodnicy New Saints przejęli inicjatywę i wysokim pressingiem wprowadzali w szeregach warszawiaków panikę w rozegraniu. Mistrzowie Polski zaczęli popełniać absurdalne, proste błędy w obronie, także w grze do przodu nie widać było pomysłu. W efekcie do 20. minuty spotkania w sytuacjach podbramkowych – 3:0 dla gospodarzy. W wykorzystanych – 1:0.
W okolicach 25. minuty Legia jakby się otrząsnęła. To znów warszawiacy prowadzili grę i zaczęli oddawać strzały. Na razie niezbyt groźne, ale mistrzowie Polski zasygnalizowali, że mimo straconej bramki to nadal oni są faworytami tego meczu. Jednak pozostała niepokojąca i niebezpieczna nonszalancja w grze obronnej.
W efekcie pressingu legionistów w 38. minucie piłkę po niedokładnym zagraniu do bramkarza New Saints przejął Saganowski, jednak zapędził się pod linię końcową i musiał na ślepo wycofywać piłkę do Dwaliszwilego, a zrobił to na tyle niedokładnie, że Gruzin nie mógł z akcji wykorzystać.
W odwecie Walijczycy zafundowali zimny prysznic każdemu, kto ciągle myślał, że ten mecz będzie dla mistrzów Polski spacerkiem. Dwa razy w sytuacjach sam na sam groźnie strzelał Darlington. Najpierw obronił Dusan Kuciak, a później Polaków uratował słupek. Jednak dziur w defensywie warszawiaków było co niemiara i groźne akcje pod bramką Kuciaka mnożyły się i mnożyły.
Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 1:0 dla gospodarzy, co było raczej łagodnym wymiarem kary dla nonszalancko i nieodpowiedzialnie grających piłkarzy Legii. Strzałów mistrzowie Polski mieli więcej, jednak żaden z nich nie był tak groźny jak choćby jeden z tych kilku oddanych przez Walijczyków.
Od początku drugiej części meczu Jan Urban zdecydował się na zmiany. Boisko opuścili bezproduktywni Pinto i Radović, a w ich miejsce weszli dobrze prezentujący się w okresie przygotowawczym Furman i Kucharczyk. Początek drugiej połowy był wymarzony dla Legii i drugiego z wchodzących rezerwowych. Kosecki popędził skrzydłem i wyłożył płasko piłkę na jedenasty metr przed bramką Harrisona, gdzie znalazł się Kucharczyk, wyprzedził obrońcę i wewnętrznym podbiciem skierował piłkę do bramki.
Bramka uspokoiła grę mistrzów Polski. Po dziesięciu minutach gry Kosecki, wykorzystując znów swoją szybkość, dał się sfaulować tuż przed linią pola karnego. Strzał Dominika Furmana został wprawdzie zablokowany i piłka wyszła za boczną linię, jednak po wrzucie z autu Kucharczyka świetnie zachował się Saganowski i strącił piłkę, która spokojnie wtoczyła się obok słupka do bramki gospodarzy.
Po dobrym rozpoczęciu wróciła legionistom pewność siebie. Gracze New Saints przez 20 minut drugiej połowy w zasadzie ani razu nie zagrozili bramce Kuciaka, a mistrzowie Polski prowadzili akcję za akcją.
Pierwszy akcent ofensywny ze strony New Saints zobaczyliśmy dopiero po 70. minucie, kiedy Legia mocno zwolniła grę. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Wilde przyjął piłkę, przerzucił sobie nad głową i oddał strzał z woleja metr obok słupka.
Jakby w odpowiedzi na to zagrożenie Legia zabrała się do roboty. Furman popisał się świetnym przerzutem przez całe boisko do Koseckiego na lewe skrzydło, który przyjął piłkę, zmylił przeciwnika zwodem na prawą nogę i soczystym strzałem zza pola karnego podwyższył prowadzenie Legii.
Końcowy kwadrans wyglądał tak, jakby żadnej z drużyn nie chciało się już grać. Ofensywne akcje Legii byłe leniwe i sporadyczne, chociaż nieraz bardzo ładne. Po wrzucie z autu Żyry Saganowski dopadł do piłki i z półobrotu z powietrza huknął w stronę bramki Harrisona, jednak ten nie dał się zaskoczyć.
Mecz kończy się szczęśliwie dla mistrzów Polski, choć pierwsza połowa może mocno niepokoić sympatyków i sztab szkoleniowy Legii. Jan Urban odmienił drużynę w przerwie i odważnymi decyzjami personalnymi sprawił, że na drugą połowę wyszła inna ekipa.
Świetna recenzja panie co żeś to napisał
Masakra i tyle...
3-1 dla legio
artykuł panie doktorze z wydziału chirurgi i
wyrywania zębów w kosielnicy-zdrój
2 połowa dla legi wyraźnie . No 1 połowy nie
oglądałem niestety no ale 2 to mistrzostwo
w drugiej legia miala szczescie i w piereszej tez ze
nie stracila wiecej bramek:) ale wsty tak grac z
amatorami z Walii licze ze w nastepnej rundzie trafi
na lepszego rywala i odpadnie
Pierwsza połowa masakra druga już niezła... Cóż
liczę ,że wezmą się w garść ...