Leeds United – Idąc dalej razem


Dość popularnym założeniem jest to, że im wyżej się wspinamy, tym większy będzie huk przy upadku. O bolesnej słuszności tego stwierdzenia mogli się przekonać działacze, piłkarze i kibice pewnego angielskiego klubu. Czy wiecie, który zespół mam na myśli? Tak, macie rację – Leeds United.


Udostępnij na Udostępnij na

Wygrane puchary, zdobyte mistrzostwo, walka o najwyższe europejskie laury. A po chwili problemy finansowe, odejmowanie punktów, kolejne spadki i wreszcie twarde lądowanie w trzeciej klasie rozgrywkowej. Tak w wielkim skrócie można opisać dzieje drużyny, która po trzech sezonach tkwienia w League One, przez wielu nazywanej „bagnem”, uczyniła pierwszy krok do powrócenia na właściwe tory. Ktoś może powiedzieć, że to normalne zjawisko, że klub obniża w pewnym momencie swoje loty i jego gwiazda nie świeci już tak jasno. Jednak to, co się działo z trzykrotnym mistrzem Anglii, może być przestrogą dla innych zespołów, że zbytnia duma i pewność siebie mogą stać się przyczyną tragicznych konsekwencji. Ale po kolei.

Wszystko zaczęło się w 1919 roku od tysiąca funtów

Właśnie za taką kwotę został wylicytowany przez Salema Halla zespół Leeds City, który ze względu na złamanie przepisów został zawieszony w rozgrywkach. Powstał wtedy nowy klub, Leeds United, który został zasilony piłkarzami Yorkshire Amateur, zajmującego wówczas stadion Elland Road.  31 października Leeds United trafiło do Midland Football League, odpowiednika dzisiejszej trzeciej ligi. Pierwszym trenerem został Dick Ray. Szybko jednak został zastąpiony przez Artura Fairclougha. Po pięciu sezonach Leeds po raz pierwszy w swojej historii awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. W kolejnych latach klub krążył między pierwszą a drugą ligą. W połowie lat 50. zespół wrócił do First Division po dość długiej nieobecności, ale po sprzedaży czołowego gracza, Johna Charlesa, znów spadł o szczebel niżej.

Szalone lata 60. i 70.

Na początku szóstej dekady ubiegłego stulecia na Elland Road pojawił się Don Revie, pod którego wodzą Leeds sięgnęło po sześć trofeów, w tym dwa tytuły mistrzowskie w kraju i tyle samo wygranych w Pucharze Miast Targowych, który później przekształcił się w Puchar UEFA. Po 16 latach spędzonych w „Pawiach” – trzech jako zawodnik, trzynastu w roli szkoleniowca – Revie objął kadrę Anglii. Kariera selekcjonera „Dumy Albionu” nie była dla niego zbyt udana i skończyła się niezbyt chlubnym epizodem. Mówiąc krótko – niektórzy nawoływali do odebrania mu obywatelstwa. Jednym z najzagorzalszych krytykantów był Brian Clough, o którym będzie za chwilę. Za kadencji Dona Reviego w klubie grało wielu znakomitych graczy, w tym przede wszystkim Billy Bremner i Peter Lorimer. Ten pierwszy to bez wątpienia największa legenda klubu. W końcu mało któremu piłkarzowi stawia się pomnik – podobizna szkockiego pomocnika stoi przed klubowym stadionem. Próbował też sił jako trener, ale szło mu to gorzej niż kariera zawodnicza. Lorimer z kolei to najlepszy strzelec w historii „The Peacocks”. Zdobył blisko 170 bramek i zaliczył ponad 500 występów w barwach klubu z hrabstwa Yorkshire. Do tej pory jest związany z klubem – szefuje przystadionowemu pubowi.

44 dni z życia

Dokładnie tyle trwała trenerska przygoda Briana Clougha w Leeds. Największy przeciwnik Reviego okazał się marnym strategiem i włodarze klubu szybko pokazali mu drzwi. Clough odszedł do Nottingham Forest, w którym, o dziwo, radził sobie całkiem dobrze. „Wielka Gęba”, jak go nazywano na Wyspach, jest też bohaterem filmu opowiadającego jego krótką historię pracy na Elland Road. „Przeklęta liga” dokładnie oddaje to, co działo się wtedy w angielskiej piłce: ambicje, które czasem były nazbyt chorobliwe, wzajemne relacje, antypatie oraz to, że jeden gest może być przyczyną długiego ciągu wydarzeń, które będą za sobą niosły wiele konsekwencji.

Na przełomie wieków

W latach 90. Leeds ponownie odżyło. Zdobyte mistrzostwo Anglii, dochodzenie do finałów i półfinałów europejskich pucharów, wysoka pozycja w lidze. To niewątpliwe duże sukcesy, które stały się jednocześnie przyczyną największej porażki w dziejach klubu. Władze Leeds zaciągnęły dość spory kredyt, licząc na jego spłatę dzięki zyskom z praw do transmisji i gratyfikacji finansowych za grę w rozgrywkach kontynentalnych. Jednak los nie okazał się dla „Pawi” łaskawy. Klub nie zakwalifikował się do pucharów i znalazł się w nieciekawej sytuacji finansowej. Recepta na wyjście z dołka była tylko jedna – sprzedaż najbardziej wartościowych zawodników. Po 2001 roku z klubu odeszło wielu piłkarzy, którzy w swoich nowych klubach stali się pierwszoplanowymi postaciami. A tymczasem Leeds spadało coraz niżej. Z zespołem pożegnał się David O’Leary, który początkowo odnosił z „Pawiami” spore sukcesy. Zadłużenie klubu w pewnym momencie grubo przekroczyło 100 milionów w europejskiej walucie. Klub spadł do Championship. Miał wprawdzie szansę na awans, ale jej nie  wykorzystał. Ze względu na dalsze kłopoty finansowe został ukarany ujemnymi punktami i drzwi do League One otworzyły się szeroko. I prawdziwe stało się stwierdzenie: do trzech razy sztuka. Leeds dwukrotnie walczyło w barażach i dwukrotnie je przegrało. Dopiero w tym sezonie udało mu się zająć drugie miejsce, premiowane bezpośrednim awansem do drugiej ligi. A w Pucharze Anglii wyeliminowali z gry ekipę „Czerwonych Diabłów”.

Historia gwiazdami pisana

Przez 90 lat istnienia w szeregach Leeds grało wielu znanych i wspaniałych zawodników. Wspomnieni już Brenmer i Lorimer, Gordon Strachan, Rio Ferdinand, Harry Kewell, Lee Bowyer, Jonathan Woodgate, James Milner, Nigel Martyn czy dwaj panowie o imieniu Robbie: Keane i Fowler. Wątpię, żeby wśród fanów piłki nożnej znalazł się ktoś, kto by tych nazwisk nie znał. Ale śmiem podejrzewać, że nie każdy wie o ich grze w opisywanym dziś klubie. Wielu, przede wszystkim młodszych,  sympatyków piłka kopanej kojarzy Ferdinanda z Manchesterem, Strachana z Celtikiem, a Woodgate’a  z zimowaniem na ławce rezerwowych „Królewskich”. Obecnie za największą gwiazdę klubu można uznać angielskiego napastnika – Jeremaine’a Beckforda. Obok niego można byłoby wymienić jeszcze Fabiana Delpha, uznawanego za jednego z bardziej perspektywicznych zawodników młodego pokolenia. Delph swoją dobrą grą zwrócił na siebie uwagę klubów z Premiership i z powodu braku awansu do Championship opuścił ekipę z Elland Road i przeniósł się do Aston Villi. Również na liście szkoleniowców znajdziemy bez trudu kilka znanych nazwisk. Na ławce trenerskiej Leeds zasiadali między innymi Terry Venables, Garry McAllister czy też Howard Wilkinson, który obecnie pełni funkcję przewodniczącego Stowarzyszenia Menedżerów Ligi.

Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce

Jednej rzeczy nie można Leeds odmówić. Wspaniałych kibiców, którzy nawet w najgorszych momentach nie odwrócili się od swojego klubu. Gdy „Pawie” walczyły o awans do Premiership z Watford, kibice złożyli 250 tysięcy zamówień na wejściówki na ten mecz. Jasne było, że nie wszyscy dostali bilety, ale ta liczba pokazuje, jak bardzo fani są związani z klubem. I trudno dziś orzec, czy postawa kibiców wynika ze słów klubowego hymnu „Marching on together” czy też to właśnie jego tekst jest rezultatem postawy wiernych fanów, którzy są rozsiani na wszystkich kontynentach.

Leeds odbiło się od dna. Wypada więc tylko zadać jedno, jedyne pytanie. Czy dalsza historia klubu będzie również pisana przez wzloty i upadki? Pozostaje mieć tylko nadzieję, że obecne i kolejne władze ekipy z Elland Road już nigdy nie popełnią błędów poprzedników.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze