Lechia Zielona Góra przed historyczną szansą. Rywalem Legia Warszawa


Zielonogórska Lechia zaskakuje w tegorocznej edycji Pucharu Polski. O półfinał tych rozgrywek zagra z warszawską Legią

27 lutego 2023 Lechia Zielona Góra przed historyczną szansą. Rywalem Legia Warszawa
Rafał Rusek / PressFocus

Co rok w Pucharze Polski któraś z drużyn stawianych w roli underdoga potrafi sprawić niemałą niespodziankę. Dla zespołów z niższych poziomów rozgrywkowych jest to szansa, aby znaleźć się na ustach całej piłkarskiej społeczności w Polsce. Trzecioligowa Lechia Zielona Góra w drodze do ćwierćfinału tychże rozgrywek odprawiła już z kwitkiem zespoły z 1. ligi i ekstraklasy. Jak to się stało, że drużyna z miasta, które z piłką na najwyższym poziomie ma niewiele wspólnego, ma szansę na półfinał krajowego pucharu?


Udostępnij na Udostępnij na

Lechia i jej pucharowy sen

Nie jedną, ale aż trzy niespodzianki sprawili w tej edycji Pucharu Polski podopieczni trenera Andrzeja Sawickiego. Do 1/16 finału zielonogórzanie dostali się dzięki pokonaniu pierwszoligowego Podbeskidzia Bielsko-Biała. Po losowaniu następnej rundy pewne stało się, że do Zielonej Góry zawita ekstraklasa. Ale nie taka straszna ta Jagiellonia, jak ją malują. Lechia zwycięsko wyszła z tego spotkania, pokonawszy rywali z Podlasia 3:1 po dwóch bramkach Przemysława Mycana i jednym trafieniu Rafała Ostrowskiego.

Na spotkanie 1/8 finału Pucharu Polski do Zielonej Góry zawitali goście z Radomia. Radomiak nauczony postawą swoich poprzedników dobrze wiedział, że z pozoru słabszego rywala nie należy jednak lekceważyć. Jednak przyjezdni i tym razem się nie popisali. Z powodu wykorzystania jednej na cztery „jedenastki” w konkursie rzutów karnych kompromitacja zespołu z PKO Ekstraklasy stała się faktem. Lechia Zielona Góra po raz drugi w swojej historii zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski.

Kiedy 20 listopada Matty Cash swoją łamaną polszczyzną wymawiał pary następnej rundy, w Zielonej Górze zapanowała wielka euforia. Legia Warszawa. Piłkarskie święto stało się faktem. Nadszedł czas przygotowań. Nie tylko podopiecznych Andrzeja Sawickiego, lecz także organizatorów, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. O aktualną sytuację i ewentualne trudności zapytaliśmy Marcina Krzywickiego, dziennikarza zielonogórskiego Radia Index FM.

Trudności dotyczyły zorganizowana imprezy masowej na obiekcie w ogóle do tego nieprzystającym. To stadion z innych czasów, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Policja największe obawy ma w związku z ogrodzeniem. Słyszałem, że mundurowi na mecz szykują się niemal jak na wojnę.

Poprzednie trzy spotkania nie miały charakteru imprezy masowej, dlatego frekwencja przy ulicy Sulechowskiej musiała być ograniczona. Na meczu z Legią zasiądzie jednak komplet pięciu tysięcy fanów.

***

Lechia nie wznowiła jeszcze rozgrywek ligowych. Do spotkania z Legią przygotowuje się poprzez sparingi. Ostatnim sprawdzianem przed meczem ćwierćfinałowym meczem było spotkanie rozegrane przeciwko rezerwom Chrobrego Głogów. Czy jest na siłach sprawić kolejną niespodziankę?

Lechia jest słabsza kadrowo niż jesienią, a Legia jest drużyną mocniejszą niż jesienni rywale zielonogórzan z ekstraklasy. Wychodzi więc na to, że o sprawienie sensacji będzie piekielnie ciężko, a ta byłaby największą z największych. Nawet trudno wyobrazić sobie, co by się działo, gdyby Lechia wyeliminowała Legię. O zielonogórzanach mówiłaby cała Polska. Lechia jest poukładanym zespołem jak na trzecioligowe warunki i ta niezła jakość w połączeniu z dużą porcją szczęścia i problemami rywali dały Lechii zupełnie zasłużony ćwierćfinał. Mecze z esktraklasowiczami czy też z I-ligowym Podbeskidziem miały różne momenty, ale żaden nie wyglądał jak egzekucja na trzecioligowcu. Lechia grała swoje. Trener zapowiada, że tak będzie i teraz. Martwią jedynie kadrowe ubytki i to, że zielonogórzanie jeszcze nie grali w lidze. Od razu wychodzą na wielką scenę, niemal bez próby generalnej, bo sparingi to nie to samo – dodaje Marcin Krzywicki.

Piłkarska pustynia

Nie ma chyba lepszego określenia na sytuację piłki nożnej w województwie lubuskim. Lubuszanom nigdy nie było dane oglądanie lokalnej drużyny na poziomie ekstraklasy. Na dodatek od sezonu 2010/2011, kiedy to gorzowski Stilon grał w rozgrywkach 1. ligi, nie ma zespołu, który występowałby chociaż na poziomie centralnym. Lubuskie opanowane jest jednak przez inne sporty. A dokładniej rzecz mówiąc, żużel. To on najbardziej elektryzuje kibicowską społeczność zarówno w Zielonej Górze, jak i Gorzowie Wielkopolskim.

Od kiedy pamiętam, Lubuskie było żużlowym regionem. Nie umniejszam roli koszykówki czy piłki nożnej, ale to jednak z żużlem i winem kojarzyła się Zielona Góra. Osoby spoza żużlowych regionów lub po prostu nieinteresujący się tą dyscypliną słyszeli nazwę Falubaz. Tak się po prostu stało, że żużel w województwie lubuskim jest tak popularny. Nie bez znaczenia były mecze pomiędzy Zieloną Górą a Gorzowem. To zawsze były elektryzujące spotkania dla kibiców. Rozgrywki trzecioligowe czy nawet spotkania w Centralnej Ligi Juniorów z zespołami z ekstraklasowych miast nie generowały takiego zainteresowania. Ten poziom rozgrywek nie ma też takiego finansowania jak inne dyscypliny z najwyższego poziomu – mówi nam Kinga Sylwestrzak, dziennikarka Eleven Sports pochodząca z województwa lubuskiego.

Regionowi nie można odmówić jednak dobrego szkolenia młodzieży. Tymoteusz Puchacz, Tomasz Kędziora, Łukasz Fabiański, Konrad Michalak czy Kamil Jóźwiak. Wszyscy z nich pierwsze piłkarskie kroki stawiali na ziemi lubuskiej. W lokalną piłkę jest również zaangażowany Maciej Murawski, zielonogórzanin i uczestnik mistrzostw świata w 2002 roku. Jest on założycielem Akademii Piłkarskiej Macieja Murawskiego oraz prezesem Lechii Zielona Góra.

Lechia – Legia szansą na skok popularności

Spotkanie z wielokrotnym mistrzem Polski może stać się niesamowitą reklamą dla klubu i przyciągać ich nawet na spotkania 3. ligi. Lechii niełatwo będzie dorównać popularnością żużlowi, ale krok po kroku proporcje będą mogły się zmieniać.

Im drużyna gra w wyższej lidze, tym zainteresowanie nią jest większe. To nie jest tak, że w Zielonej Górze ludzie nie lubią piłki. Wystarczy spojrzeć na niesłabnące zainteresowanie rozgrywkami ligi szóstek piłkarskich, ludzie interesują się tu piłką. W latach 90. w starej II lidze na mecze w ZG chodziło po kilka tysięcy ludzi. Dziś pewnie nie zachęca też – oprócz szczebla – infrastruktura, choć popularny „dołek” ma swój urok i metodą gospodarską, cierpliwie i krok po kroku jest zmieniany. Pewnie do rangi stadionu nigdy nie urośnie, ale nie można już powiedzieć, że ligowe mecze ogląda się na starych ławkach. Są krzesełka, pojawiło się zadaszenie. Liczę, że po meczu z Legią część kibiców z Lechią zostanie, także na lidze. Czy kiedyś piłka może być ważniejsza niż żużel i kosz? Będzie trudno, bo tamte dyscypliny wraz z sukcesami mocno wrosły w świadomość zielonogórskiego kibica. Choć nigdy nie mów nigdy – kończy Marcin Krzywicki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze