Lech Poznań – Puszcza Niepołomice: Dominacja


Lech Poznań pokonał Puszczę Niepołomice 8:1. To pierwsze takie zwycięstwo od 76 lat!

4 maja 2025 Lech Poznań – Puszcza Niepołomice: Dominacja
Weronika Pospiech

Odlot, remontada, szaleństwo. Mało który kibic, wchodząc na obiekt przy ulicy Bułgarskiej, spodziewał się takiego przebiegu spotkania. Puszcza postawiła przed tygodniem trudne warunki Pogoni Szczecin, a Lech zaledwie zremisował z Radomiakiem. „Kolejorz” przystępował do meczu jako faworyt, ale to, co działo się po pierwszym gwizdku sędziego, przebiło przewidywania i oczekiwania kibiców. 


Udostępnij na Udostępnij na

Czy statystyki zilustrują nam w pełni różnicę jakości między Lechem Poznań a Puszczą Niepołomice? Nie sądzę. „Kolejorz” zanotował zaledwie jeden strzał więcej od Żubrów – w tej statystyce było 15 do 14. Strzały celne? Osiem do dziewięciu dla gości. Kewin Komar z pewnością nie miał dziś dobrego dnia. Choćby taki Afonso Sousa, gdyby znalazł się z piłką w rogu trybuny Henryka Czapczyka, dziś strzeliłby gola numer dziewięć dla „Dumy Wielkopolski”. Niepołomicki golkiper był zupełnie bezradny.

Lech Poznań – Puszcza Niepołomice. Szlaki przetarł Ali Gholizadeh

Irańczyk, zwany pieszczotliwie przez kibiców Lecha „perskim księciem”, otwierał wynik spotkania. 4. minuta, Ali bez większego oporu ustawia sobie piłkę w narożniku pola karnego i posyła ją w róg bramki Kewina Komara. Tak, jakby robił to codziennie. „Kolejorz” wyłożył na niego niemałe pieniądze. Było mu to wypominane naprawdę długo. Dziś Ali pokazuje, ile jest wart. Zresztą, gdyby jakiś niedowiarek miał jeszcze wątpliwości po pierwszej bramce, to dziesięć minut później Ali Gholizadeh przedryblował obrońców Puszczy i strzelił gola z podobnej pozycji. Z niemal identycznym spokojem jak chwilę wcześniej. Wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że to on będzie bohaterem dzisiejszego spektaklu.

Mikael Ishak z bramkami w sześciu meczach z rzędu

Mikael Ishak w 15. minucie po fenomenalnym zagraniu Aliego strzelił na 3:0. Kolejny gol w drugiej połowie po świetnym zagraniu Antonio Milicia na wolne pole. Po raz kolejny duży spokój Szweda. 33-latek znowu zapisuje się w historii. Pierwszy raz strzela gola w sześciu meczach z rzędu. Zrównuje się bramkowo z Mirosławem Okońskim, legendą „Kolejorza”. W tym sezonie ma już 20 goli na koncie. Pierwsza kampania w PKO Ekstraklasie z dwójką z przodu. Coś niebywałego.

Afonso Sousa znowu błyszczy

Autorem dwóch pięknych trafień jest także Afonso Sousa. Sam początek meczu nie był może najwybitniejszy. Portugalczyk nie czuł się najpewniej przy piłce. Potem jednak wziął się do roboty. Tak, tym razem mental zagrał tak, jak powinien. Portugalczyk swój dorobek otworzył w 32. minucie spotkania. Trafił z niewdzięcznej pozycji, jednak miał na tyle dużo przestrzeni, by efektywnie futbolówkę podkręcić i wykreować piękną bramkę. Następny gol to już efekt wrzutki Aliego Gholizadeha, który może szybko skończył swoje strzelanie, ale intensywnie pracował na gole swoich kolegów. Portugalczyk dołożył głowę do szybującej piłki. Tak naprawdę to trio zrobiło kawał dobrej roboty. Brakowało meczu, w którym liderzy zespołu wreszcie dadzą z siebie maksimum swoich umiejętności. Będą błyszczeć tak, jak potrafią. Niels Frederiksen to trener o klasę lepszy od swojego poprzednika, Mariusza Rumaka, ale brakowało takiego meczu, w którym zagrało wszystko. Bo z Radomiakiem Radom wynik robili Mikael Ishak, Filip Jagiełło, Joel Pereira. Jak błyszczał Walemark – Gholizadeh był w cieniu. Gdy Irańczyk dawał radę – brakowało Sousy. Takie mecze, w których wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku, to obie konfrontacje z Pogonią Szczecin, mecz z Jagiellonią Białystok i Legią Warszawa. Nie ma tego zbyt dużo.

Puszcza Niepołomice bezradna i zmęczona

Puszcza Niepołomice wyglądała na zespół wyprany z energii. Jeszcze po golu na 1:3 goście próbowali zagrozić bramce Bartosza Mrozka. Groźnie było po stałych fragmentach gry, na potencjalnie niebezpieczny wyglądał pressing na połowie gospodarzy w początkowej fazie meczu. I oczywiście, strzały z dystansu. Gol honorowy Yuriego Atanasova wcale nie odstawał od tych strzelonych przez Sousę, Gholizadeha czy Dino Hoticia. Tu także widać było kunszt, grację i pewność siebie.

Po bramce na 1:3 szczęścia z podobnej pozycji próbował Piotr Mroziński. 32-latek z Puszczy, jak na swój wiek, CV naprawdę imponuje i pokazuje, że PKO Ekstraklasa aż tak go nie przerasta. Dziś jednak poza swoją jedną próbą nie miał zbyt wiele okazji zaistnieć. Podobnie jak wszyscy jego koledzy z drużyny.

Lech Poznań – Puszcza Niepołomice. Druga połowa, czyli spacerek

Lech Poznań w poprzednich meczach miewał problemy z utrzymywaniem korzystnych wyników do końca. Nie udało się to w Radomiu, przeciwko Cracovii i Motorowi było bardzo blisko, by cenne trzy punkty wypadł z rąk. Gdy zrobiło się niepewnie po golu Atanasova, Lech znowu wytracił impet. Tym razem tylko na chwilę. Momenty, kiedy jednak trudno było utrzymać piłkę, kiedy w środku pola dochodziło do kilku niepotrzebnych błędów, gdy znowu linia defensywy nie była pewna – trzeba odnotować. Zwycięstwo – nawet tak wysokie – to także pole do wyciągania wniosków.

Na pewnym etapie przewaga Lecha Poznań była jednak już tak duża, a gra Puszczy tak pozbawiona jakiejkolwiek energii, że raczej zwycięstwo gości wydawało się absolutną fikcją. Wówczas „Kolejorz” grał spokojnie. Kontrolował wynik, od czasu do czasu wbijając kolejne gole i utwierdzając widzów w przekonaniu, że Lech nie powiedział ostatniego słowa w walce o mistrzostwo Polski. Oczywiście, pojawiały się błędy, niedokładne podania. Na boisku jednak swój czas dostali piłkarze, po których raczej wiele, na chwilę obecną, nie oczekujemy.

Sammy Dudek, Brian Fiabema, Dino Hotić, Mario Gonzalez i Kornel Lisman pojawili się na płycie stadionu. Praktycznie drugi garnitur. Mimo to, świetnym trafieniem popisał się Hotić. Kornel Lisman miał swoje momenty, ale brakuje mu jeszcze pewności siebie przy piłce. Gola sprezentował mu Daniel Hakans. Młody skrzydłowy jedyne co, to musiał strzelić gola na pustą siatkę. Kapitalne zachowanie Fina, oczywiście Lismanowi także należą się brawa. Ten gol może być początkiem naprawdę niezłej historii.

Lech Poznań – Puszcza Niepołomice. Zwycięstwo, które można łatwo zaprzepaścić

W niejednym mieszkaniu na niejednym fyrtlu w Poznaniu wybuchną korki od szampanów. Rzeczywiście, świętowanie tak okazałego zwycięstwa to nie jest rzecz dziwna. Przyjdzie jednak moment otrzeźwienia i konfrontacji z Legią Warszawa. Jeżeli Lech straci szansę o tytuł przy Łazienkowskiej, zwycięstwo z Puszczą będzie jedynie ciekawostką w tabelkach z historycznymi ciekawostkami.

Na takich wygranych można jednak także zbudować coś trwałego. Otworzyć piękną historię. W przypadku piłkarzy Lecha Poznań trzeba jednak zadać pytanie, czy oni udźwigną mentalnie napisanie tej mistrzowskiej historii.

Reszta sezonu Puszczy Niepołomice to już kwestia głów piłkarzy. Taka porażka może zadziałać dwojako. Albo jako kop w cztery litery, który pomoże podopiecznym Tułacza po raz kolejny oszukać przeznaczenie, albo początek upadku projektu „Puszcza w PKO Ekstraklasie”. Piłkarze z Małopolski wyglądali dziś na naprawdę zmęczonych, pozbawionych pomysłu, trochę pogodzonych z tym, że za rok wyjazdu na Bułgarską, Łazienkowską czy Karłowicza już nie będzie. Walka o utrzymanie bez wiary w osiągnięcie swojego celu nie ma racji bytu. Nawet w tak abstrakcyjnych rozgrywkach jak PKO Ekstraklasa.

Komentarze
Adam (gość) - 3 tygodnie temu

Jak "remontada"? Remontada to odrobienie strat, a tutaj jakoś nikt strat nie odrobił.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze