Lech Poznań o 17:30 w niedzielne popołudnie podejmie na własnym stadionie Pogoń Szczecin. Z całą pewnością jest to hit 6. kolejki ekstraklasy. Mecze tych zespołów zawsze elektryzują kibiców, a przy dobrej dyspozycji obu drużyn na początku sezonu można liczyć na ciekawe widowisko. Za „Kolejorzem” jest już pierwszy poważny sprawdzian w postaci spotkania z Rakowem Częstochowa Marka Papszuna. Przyjazd „Portowców” na Bułgarską może być jednak dużo większym wyzwaniem dla bardzo chwalonej drużyny Lecha Poznań.
Defensywa poznańskiego zespołu spisuje się na początku sezonu bardzo dobrze. Bartosz Mrozek jest pierwszym wyborem duńskiego szkoleniowca. Wychowanek poznańskiego zespołu zachował w ekstraklasie 3 czyste konta. Z nim w bramce defensywa Lecha jest bardzo pewna i może liczyć na solidne zabezpieczenie bramki. Z drugiej jednak strony Mrozek nie był jeszcze testowany przez ofensywę, jaką dysponuje Pogoń Szczecin.
Górnik Zabrze w 1. kolejce szukał jeszcze swojego rytmu. Strata bramki z Lechią wyniknęła z dekoncentracji pod koniec spotkania, a Zagłębie Lubin miało tylko przebłyski dobrej gry w ofensywie. Trudnym wyzwaniem był również Raków Częstochowa, ale piłkarze Marka Papszuna pomogli bramkarzowi Lecha własną nieskutecznością.
Organizacja gry
Natomiast Pogoń Szczecin to drużyna, która z łatwością stwarza sobie sytuacje bramkowe. Potrafiła niemal całkowicie zdominować Widzew Łódź, z którym to właśnie poradzić nie mógł sobie „Kolejorz”. Niels Frederiksen podkreślał na konferencji prasowej, że jego drużyna musi być bardzo skupiona na dobrej organizacji gry bez piłki.
Kluczowe dla wyniku spotkania będzie przejęcie inicjatywy, bowiem obie drużyny preferują ofensywny styl gry, oparty na zdominowaniu przeciwnika. W związku z tym w spotkaniu na szczycie niezwykle istotne będzie to, jak piłkarze zdołają wykorzystać swoje szanse. Ich wcale nie musi być aż tak dużo, mimo że do tej pory oba zespoły brylowały w statystyce xG. Według danych ekstraklasy przed tą kolejką zajmowały w tej klasyfikacji dwa pierwsze miejsca. Wobec tego bardzo ważne będą indywidualne umiejętności piłkarzy, którymi dysponuje Niels Frederiksen. Duńczyk ma z kogo wybierać podstawową jedenastkę.
Kłopot bogactwa
W nowy sezon w bardzo dobrym stylu weszło kilku piłkarzy z ofensywy Lecha. Szczególnie wyróżnić można Mikaela Ishaka, Afonso Sousę oraz Dino Hoticia. Problem (takie problemy chcą mieć wszyscy trenerzy na świecie) pojawił się, gdy w dwóch ostatnich meczach pokazał się Ali Gholizadeh. Lech musiał bardzo długo czekać na jakikolwiek błysk z jego strony, ale gdy Irańczyk zasłużył już na pierwszy skład w Lubinie, okrasił swój występ asystą. Jednocześnie raczej zażegnano ryzyko odejścia skrzydłowego z klubu, więc jest gotów w pełni rywalizować o swoje miejsce w podstawowym składzie.
Kosztem gry Gholizadeha przeciwko Zagłębiu Lubin na ławce musiał usiąść Dino Hotić. Były piłkarz Cercle Brugge również w świetnym stylu wszedł w nową kampanię. Bośniak był w pierwszych kolejkach bardzo efektywny i dawał od siebie gole oraz asysty. Może on występować na pozycjach, na których nominalnie operują właśnie Irańczyk oraz Afonso Sousa. Portugalczyk wreszcie jest kimś, kogo Lech kupował w 2022 roku.
Wszyscy ci piłkarze dają dużo drużynie i zasługują na grę w pierwszym składzie. Pozycje są jednak dwie, a zawodników trzech. Wobec tego kluczowa będzie rola trenera Frederiksena, który ma za zadanie znaleźć dla najlepiej dysponowanych odpowiednią przestrzeń na boisku.
Czas na eksperyment?
Część kibiców liczy również na eksperyment w postaci wystawienia któregoś z tych piłkarzy na lewej flance. Tam do tej pory występował Adriel Ba Loua oraz epizodycznie Daniel Hakans. Patrząc na popisy Iworyjczyka i powolne wprowadzenie do drużyny Fina, kibice Lecha Poznań niemal na pewno tęsknią za Kristofferem Velde, który niegdyś czarował swoją grą na lewym skrzydle.
Z drugiej strony, póki Adriel Ba Loua jest w klubie, można mieć chociaż ułamek nadziei, że sztab szkoleniowy „Kolejorza” znajdzie klucz do dobrej formy Iworyjczyka. Choć w to nie wierzy już raczej nikt. Czy mecz z Pogonią będzie momentem, w którym Ba Loua w końcu usiądzie na ławce rezerwowych, a Niels Frederiksen zdecyduje się na jakieś nowe rozwiązanie na jego pozycji?
👋🏼 Cześć Daniel! pic.twitter.com/gNVpn9m7XY
— Lech Poznań (@LechPoznan) August 1, 2024
Pewny duet i pełny wachlarz
Kłopot podobnej natury Lech ma również na środku defensywy. Niels Frederiksen na konferencji powiedział, że do treningów wrócili już Bartosz Salamon oraz Miha Blazić. Dyspozycyjność duetu, który grał na środku obrony w poprzednim sezonie sprawia, że Duńczyk do dyspozycji ma aż 5 stoperów. Poza żelazną parą Douglas-Milić szansę w Lubinie otrzymał też Maksymilian Pingot. Młodzieżowiec pokazał się z dobrej strony i Niels Frederiksen ma naprawdę szeroki wybór na tej pozycji.
Z drugiej strony duet Szweda i Chorwata pokazuje się naprawdę dobrze. Antonio Milić wraca do swojej najlepszej formy. Zdecydowanie schudł i wygląda dobrze pod względem fizycznym. Chorwat ponownie może być postrachem dla napastników przeciwnika.
Z kolei Alex Douglas bardzo dobrze pasuje do ofensywnego stylu gry Joela Pereiry. Jest idealnym piłkarzem do hybrydowego systemu, który implementuje Niels Frederiksen. W chwili obecnej jest najlepszym z letnich wzmocnień „Kolejorza”. Pytanie tylko, czy poradzą sobie z upilnowaniem gwiazdy Pogoni Szczecin – Efthymiosem Kolourisem. Z nim przy sobie stoperzy nie mogą sobie pozwolić choćby na chwilę dekoncentracji. A to Douglasowi już kilkukrotnie się zdarzyło w tym sezonie, między innymi przy stracie bramki na 3:1 z Lechią Gdańsk.
Rozwiane wątpliwości
Bardzo mocną pozycję zyskał też Michał Gurgul. Na początku sezonu Tomasz Rząsa wspominał, że transfer nowego lewego defensora jest niepotrzebny, bo Michał Gurgul „da radę”. Dyrektor sportowy był za to mocno krytykowany. Kibice oczekiwali bowiem, że młody piłkarz pójdzie ogrywać się na wypożyczeniu w klubie z nieco niższej półki, bo Lech to jeszcze zbyt wysoki poziom. Te głosy nabrały siły po słabym, w wykonaniu obrońcy, meczu z Widzewem Łódź, a na życzeniowej liście transferów przeprowadzanych przez sympatyków „Kolejorza” nowy lewy defensor był na bardzo wysokiej pozycji.
Obecnie Gurgul nie jest jeszcze gwiazdą pokroju Pedro Rebochy, za którym Poznań wciąż tęskni, ale z każdym kolejnym meczem nabiera pewności siebie. Jest coraz lepszy zarówno w obronie, jak i w ofensywie. Po spotkaniu z Zagłębiem Lubin ekstraklasa wybrała go nawet do najlepszej jedenastki 5. kolejki. Blok obronny Lecha jest naprawdę w bardzo dobrej kondycji.
Gwiazdy 5. kolejki 🌟 pic.twitter.com/9zNlEIIclx
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 20, 2024
Piłkarz kluczowy i podgrzanie atmosfery
Mimo dobrej dyspozycji piłkarzy na wielu pozycjach drużyna Nielsa Frederiksena wciąż jest zależna od formy kapitana „Kolejorza” Mikaela Ishaka. W Częstochowie zabrakło Szweda i Lech był całkowicie bezradny w ofensywie. Napastnik jest kluczowym elementem ataku pozycyjnego „Kolejorza”.
Na dodatek na mecz z Pogonią będzie szczególnie zmotywowany przez wypowiedź nowego trenera Pogoni – Roberta Kolendowicza. Nowy pierwszy szkoleniowiec „Portowców” na konferencji prasowej przez wyjazdem do Poznania bardzo chwalił swojego napastnika i jednocześnie gwiazdę swojego zespołu – Efthymiosa Kouloruisa.
Kolendowicz porównując dwóch piłkarzy z tej samej pozycji, uznał Greka za dużo lepszego zawodnika. Oczywiście musiał tak powiedzieć, by wzmocnić morale swojej drużyny, ale Mikael Ishak pokazywał już, że potrafi strzelać bramki Pogoni Szczecin. Szwed do tej pory w 7 meczach rozegranych z „Portowcami” strzelił aż 5 goli.
To właśnie on strzelił jedyną bramkę wiosną w wygranym przez Lecha Poznań domowym meczu z Pogonią Szczecin. Z drugiej jednak strony Pogoń Szczecin strzeliła „Kolejorzowi” 5 bramek w jednym meczu jesienią 2023 roku. Była to największa porażka Lecha Poznań od 23 lat.
57' HATTRICK PANA NAPASTNIKA EFTHYMIOSA KOULOURISA! 🔥🔥🔥
⚓️ 5-0 ⚪️ | #POGRCH pic.twitter.com/y3scXY8zT1
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) April 12, 2024
Nadzieja i wiara
Niels Frederiksen sprawił, że po tak złym dla Lecha poprzednim sezonie, po tak niemrawym początku okienka transferowego oraz po tak mało medialnych wzmocnieniach, kibice Lecha znowu uwierzyli, że ich drużyna może wygrywać mecze z ligową czołówką. Pogoń dobrze zaczęła sezon, a w Poznaniu dominują myśli, że będzie to po prostu bardzo trudny pojedynek.
Jeszcze kilka tygodni wcześniej poznańskie środowisko szykowałoby się na niemal pewną wysoką porażkę i brak jakiejkolwiek walki o strzelenie bramki. Frederiksen tchnął w „Kolejorza” nadzieję, a to pierwszy krok w dobrym kierunku. Jeśli nowi zawodnicy zaczną dobrze wprowadzać się do zespołu, a Frederiksen zdoła odpowiednio zbalansować kadrę, na Lecha można patrzeć z optymizmem. Apatia zamieniła się w energię i wyczekiwanie.
Widać to na podstawie liczby sprzedanych biletów na to spotkanie. Frekwencja prawdopodobnie przekroczy liczbę 25 tysięcy widzów. Wynik ten daleki jest jeszcze od wiosny tego roku, gdy w Poznaniu udało się kilkukrotnie przebić granicę 40 tysięcy zakupionych wejściówek. Mimo tego frekwencja na stadionie przy ulicy Bułgarskiej cały czas rośnie. Tak samo, jak zaufanie do drużyny prowadzonej przez Duńczyka. 25 tysięcy biletów to wciąż mniejszy wynik niż na inaugurację poprzedniego sezonu z Żalgirisem Kowno, ale Niels Frederiksen zaczynał budować frekwencję w tym sezonie z zupełnie innego, dużo niższego pułapu.
Za 3️⃣ dni mecz #LPOPOG, zbliżamy się do 25 tysięcy kibiców uprawnionych na to spotkanie ⏳ #WiaraNaLecha 🎫 https://t.co/NWibOSm5fC pic.twitter.com/np0NWua9WP
— Lech Poznań (@LechPoznan) August 22, 2024
Punkt zwrotny
Ten mecz będzie przełomowy dla „Kolejorza” pod bardzo wieloma względami. Defensywa stanie przed najtrudniejszym sprawdzianem do tej pory. Lech będzie musiał wykazać się zarówno prowadząc grę, lecz kluczowa będzie również organizacja gry bez piłki, gdy to Pogoń przejmie inicjatywę. Antonio Milić i Alex Douglas jeszcze nie mierzyli się w tym sezonie ze snajperem kalibru Efthymiosa Kolourisa.
Z kolei Mikael Ishak będzie chciał udowodnić wszystkim, że jest lepszy od greckiego napastnika. Jednocześnie reszta ofensywnych zawodników Lecha będzie chciała szczególnie się wykazać, bowiem rywalizacja na linii Sousa – Hotić – Gholizadeh jest naprawdę bardzo zacięta.
Sprowadzony ostatnio Filip Jagiełło odbył już z zespołem pełny mikrocykl treningowy, więc powinien włączyć się już w walkę o pierwszy skład w środku pola. Natomiast Daniel Hakans, wobec którego nadzieje są dosyć spore, złapał już całkiem sporo minut na boiskach ekstraklasy i również powinien dać coś od siebie.
Mówi się, że mistrzostwa wygrywa się poprzez regularne punktowanie ze słabszymi zespołami. Pogoń to drużyna z górnej ekstraklasowej półki, ale to właśnie wygranymi z ligową czołówką buduje się w drużynie wysokie morale. W Lechu Poznań zwycięstwo z rozpędzoną ekipą „Portowców” może też zbudować dobrą atmosferą wokół klubu. Jednocześnie sprawić, że w Poznaniu kibice naprawdę uwierzą, że kampania 2024/2025 nie jest tylko sezonem przejściowym.
Czy Lecha Poznań stać w tym spotkaniu na pomyślny rezultat?