Lech, czyli układanka Dariusza Żurawia, w której wszystko do siebie pasuje


Lech Poznań stanie przed szansą, aby awansować do fazy grupowej Ligi Europy

1 października 2020 Lech, czyli układanka Dariusza Żurawia, w której wszystko do siebie pasuje
Przemysław Szyszka / lechpoznan.pl

Choć Lech osiągnął już sukces w tegorocznych kwalifikacjach do Ligi Europy, to warto pamiętać, że najważniejszy mecz wciąż przed nim. Na razie to przygoda, którą zapamiętamy na długo, ale może być to coś zdecydowanie więcej. Do fazy grupowej Ligi Europy brakuje już naprawdę niewiele, jednak na polu bitwy pozostał jeszcze jeden, jak się wydaje, najtrudniejszy przeciwnik.


Udostępnij na Udostępnij na

Wszyscy pamiętamy fantastyczny występ „Kolejorza” w rozgrywkach Ligi Europy z sezonu 2010/2011. Niewiarygodne spotkanie z Manchesterem City, w którym kibice po bramce Mateusza Możdżenia oszaleli z radości, czy śnieżny mecz z Juventusem zakończony wynikiem 2:2. To naprawdę piękne czasy dla poznańskich fanów. Później jeszcze udało się awansować w roku 2015. Sukcesu jednak nie zdołano powtórzyć. Teraz, także po pięciu latach, jest szansa na ponowny awans do fazy grupowej. Z tym, że Lech Poznań co pięć lat kwalifikuje się do fazy grupowej Ligi Europy, to pozytywny znak.

Trudni przeciwnicy? – To nic

Jakie były nastroje w Poznaniu przed spotkaniami ze Szwedami i z Cypryjczykami? Faworytem nie jesteśmy, ale jedziemy powalczyć. Jakby jednak nie patrzeć, to w obydwóch spotkaniach Lech był underdogiem. Jak wiemy, z takiej pozycji gra się najlepiej, nic nie musisz. Pokazał to Polak za oceanem, Jan Błachowicz. W pierwszej rundzie los padł na spotkanie z debiutującymi w Europie Łotyszami z Valmeiry. Przeciwnik, który miał zostać zmiażdżony, postawił się „Kolejorzowi”. Rezultat tego nie oddawał, ale w pierwszej połowie Lech się po prostu męczył. Na szczęście na koniec spotkania tablica wyników pokazała 3:0. Zwycięzców się nie ocenia.

Sztuczna murawa, trudny rywal, wszystko przeciwko drużynie Dariusza Żurawia. W Szwecji jednak ta ekipa pokazała prawdziwy charakter. Oczywiście także umiejętności, ale też łut szczęścia zdecydowały o awansie. Przypomnijmy, w pierwszej połowie Filip Bednarek wybronił dwie „setki” drużyny Hammarby. Losy spotkania mogły potoczyć się inaczej, gdyby Szwedzi byli bardziej skuteczni. Później to dominacja „Kolejorza” zwieńczona trzema bramkami.

Pokonaliśmy tych Szwedów, z którymi tak nam nie po drodze, ale musimy lecieć na kolejny trudny teren. Gorący Cypr powitał lechitów dużą wilgotnością i ciężkimi warunkami do trenowania. Brzmi to jak jakaś wymówka. Takowa jednak nie była potrzebna. Lech po raz kolejny przełamał rywali jako pierwszy. Zrobił to nikt inny jak Pedro Tiba. Później poszło już jak z płatka. Bramki sypały się jedna za drugą, a to przecież drużyna z Cypru, zdecydowanie mocniejszej ligi od naszej. Przynajmniej w rankingu UEFA. Apollon powinien się cieszyć, że poznaniacy jako wyrok wpakowali im tylko pięć bramek.

Niesamowity środek pola

Co się dzieje, że Lech jest taki skuteczny? Głównym powodem okazuje się rewelacyjny środek pola, który robi praktycznie całą robotę. Mowa o trójce Pedro Tiba, Dani Ramirez i Jakub Moder. Zawodnicy świetnie się uzupełniający. Pomocnicy z Półwyspu Iberyjskiego współpracują ze sobą idealnie. Widzą się w zasadzie wszędzie. Świetnie się uzupełniają niczym związek komplementarny. Pokazała to pierwsza bramka na Cyprze. Piękną asystą popisał się Hiszpan, a w sytuacji sam na sam znalazł się Portugalczyk. Ważną rolę odegrał w tej akcji także napastnik, który bardzo przytomnie się uchylił.

Mówiliśmy o duecie, który podbija PKO Ekstraklasę? Należy jeszcze dodać do tego Jakuba Modera. Największe odkrycie rundy wiosennej. Teoretycznie pełni funkcję tego najbardziej defensywnego. Nie jest to jednak typowy przecinak jak Karlo Muhar. Potrafi z piłką przejść całe boisko i wykończyć to uderzeniem zza pola karnego, a jeśli Polak nie zdąży wrócić do defensywy, to pojawia się tam Pedro Tiba, który go ubezpiecza. Musimy przyznać, że Dariusz Żuraw stworzył potwora w środku pola. Dzięki temu „Kolejorz” awansował do IV rundy kwalifikacji do Ligi Europy.

Jakby tego było mało, to oni tworzą grę ofensywną. Oni dogrywają, oni strzelają i oni asystują. W meczu z Apollonem cztery asysty zaliczyli właśnie środkowi pomocnicy. Dwie bramki zdobył także Pedro Tiba, a piąta to kwintesencja umiejętności Portugalczyka. Piękną asystą w spotkaniu z Wisłą Płock popisał się Jakub Moder. Bramka, stadiony świata. Zwycięstwo z Wartą Poznań zapewnił również Jakub Moder. Fakt, z karnego, którego sam wywalczył.

Zero straconych bramek

Ofensywa ofensywą, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że w rubryce „stracone bramki” Lech ma wciąż zero. Mowa o Lidze Europy, bo w rodzimych rozgrywkach sytuacja ma się inaczej. No właśnie, jak to jest, że „Kolejorz” fatalnie gra w obronie w ekstraklasie, za to w europejskich pucharach pokazuje się z najlepszej strony? Na krajowym podwórku traci głupie bramki po stałych fragmentach gry, za to w Lidze Europy nic.

Chłodzimy nastroje. To nie tak, że Filip Bednarek jest bezrobotny. Ba, nawet został bohaterem meczu w Szwecji. Duet stoperów gra jednak na tyle pewnie, że gracze ofensywni mogą spokojnie myśleć o kreacji sytuacji. Lider defensywy – Lubomir Satka – to jeden z najlepszych obrońców ligi. Jego jakość docenia też selekcjoner reprezentacji Słowacji, która regularnie go powołuje. To zdecydowanie pokazuje, że to jakość, jakiej Lech szukał.

Inne myślenie

Klub, który przechodzi co roku przebudowę, na porządku dziennym miał też zwalnianie trenerów w środku sezonu. Mówiąc krótko, burdel na kółkach. Głównym powodem częstych zmian kadrowych były nietrafione transfery. Często robione na szybko, aby tylko przyklepać. Dobitnie pokazał to ostatni dzień okienka transferowego w sezonie 2017/2018. Na tzw. last minute ściągnięto wówczas 12 zawodników. Gdzie oni teraz są? Na pewno nie w stolicy Wielkopolski.

Zmieniło się to trochę za rządów Dariusza Żurawia. Trenera niby bez doświadczenia w pracy jako pierwszy selekcjoner, bez większego autorytetu, a jednak potrafiącego stworzyć drużynę na miarę wicemistrzostwa Polski i IV rundy kwalifikacji Ligi Europy. To nie tylko wyniki, ale też efektowna gra, najlepsza w Polsce. Lech w europejskich pucharach realizuje hasło przewodnie z poprzedniego sezonu, czyli „Po prostu grajmy”.

Ostatnie okienka pokazały też, że da się zrobić przemyślane i wartościowe transfery. W wielu wywiadach Piotr Rutkowski wypowiadał się na ten temat tak: – Jeśli 50% transferów będę mógł uznać za udane, to znaczy, że mogę być zadowolony z działu skautingu. Musimy przyznać, że skauting w „Kolejorzu” się zdecydowanie poprawił. Coraz mniej mamy transferów Barkhroto-podobnych. Mądre uzupełnienia kadry stworzonej głównie z młodych zawodników mogą się okazać kluczem do sukcesu, na jaki w Poznaniu czekają. Stwierdzamy, że skauci Lecha nie leżeli w piątki w wannie jak Dawid Podsiadło i Taco Hemingway, tylko ciężko pracowali.

Więcej niż mecz o awans

Nie jest tajemnicą, że mecz z Charleroi toczy się o coś więcej niż awans. O pieniądze i wieczną sławę, jak się kiedyś mawiało, będą grać zawodnicy. Fundusze zawsze się przydadzą polskim klubom, a tutaj w grę wchodzą grube kwoty. Według „Głosu Wielkopolskiego” Lech Poznań zarobił już w europejskich pucharach 1,08 mln euro. Tylko w tym sezonie. Jeśli poznaniacy pokonają Belgów, to klubowy budżet zasilą blisko 3 miliony euro. Za każde zwycięstwo w fazie grupowej do Poznania wpadłyby kolejne pokaźne sumy. Jest się o co bić. Dla zawodników za to większą motywacją będzie możliwość wypromowania się w Europie. Także dla tych zagranicznych, dla których Poznań jest tylko przystankiem. W tym gronie są choćby Lubomir Satka i Mikael Ishak. Piłkarze dostaną również premię za awans, i to w niemałej sumie.

Zadanie w Belgii trudne, ale wykonalne. Tym bardziej że docierają stamtąd słuchy, iż Charleroi jest absolutnie do pokonania, ale trzeba zagrać tak jak na Cyprze. Jak tu nie być optymistycznie nastawionym? Dariusz Żuraw stworzył drużynę, która składa się w jedną całość. Każdy jej element jest ważny, inny, ale pasuje do pozostałych. Wszystko układa się w jeden monolit, jeden obrazek, który mówi: „Chcemy awansu”. Pozostaje wierzyć i trzymać kciuki, bo faza grupowa blisko, bardzo blisko.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze