Leandro Rossi: Będę walczył, aby pokazać się w ekstraklasie (WYWIAD)


Leandro Rossi od dziesięciu lat występuje na krajowym podwórku. O Radomiaku, pobycie w Polsce, a także przebiegu kariery mówi w dzisiejszej rozmowie

26 lipca 2020 Leandro Rossi: Będę walczył, aby pokazać się w ekstraklasie (WYWIAD)
Adam Starszyński / PressFocus

Nie ulega wątpliwości, że brazylijski napastnik Radomiaka Radom, Leandro Rossi, jest jedną z najbardziej wyróżniających postaci polskiego ligowego futbolu. Już od ośmiu lat reprezentuje barwy wspomnianego pierwszoligowego klubu, którego bezdyskusyjnie jest największą piłkarską gwiazdą. Choć jego początki z piłką zaczęły się stosunkowo późno, do dnia dzisiejszego potrafi być naprawdę solidnym graczem ekstraklasowego zaplecza.


Udostępnij na Udostępnij na

Na uwagę zasługuje fakt, że dwukrotnie nosił on miano króla strzelców drugiej ligi, prezentując wysoką strzelecką formę już od pierwszych chwil gry na polskich boiskach. Co więcej, jest dobrym kolegą znanego z występów w ekstraklasie Ediego Andradiny, którego pamiętamy głównie z występów w Pogoni. Leandro słynie z boiskowej pracowitości, a także charyzmatycznej osobowości, dzięki którym zyskał tak wielu zwolenników nie tylko w „rodzimym” Radomiu. Kapitan popularnych „Zielonych” ma jeszcze wiele do udowodnienia, czego dowodem jest największe osobiste marzenie, które wkrótce może okazać się prawdą. Chodzi tutaj o grę w ekstraklasie, która patrząc z perspektywy aktualnej dyspozycji drużyny, wydaje się naprawdę blisko.

Co słychać w Radomiu?

Jak wyglądały początki Pana kariery na brazylijskich boiskach? Bo w mediach jest naprawdę mało informacji na ten temat.

Ja uważam, że moja kariera zaczęła się trochę za późno, bo dopiero jak miałem 13-14 lat. Tak się jakoś potoczyło moje życie i musiałem sobie radzić. Pierwszy klub, w jakim grałem, to oczywiście Rio Verde. Jak miałem 15 lat, wyjechałem 500 km ze swojego miasta (Mixto), aby grać w piłkę. Tak się zaczęła moja kariera.

Co skłoniło Pana do przyjazdu do Polski? Jak to się stało, że trafił Pan do występującego w czwartej lidze Zawiszy Rzgów?

Mam kolegę, który jest bardzo znany w Polsce – Ediego Andradinę – z którym mieszkaliśmy, wychowując się w jednym mieście w Brazylii. To jest województwo Sao Paulo. Kiedy on grał jeszcze w Pogoni Szczecin, kupował ziemię w Brazylii, a w Polsce budował dom. Zaproponował mi, czy nie chciałbym spróbować przyjechać do tej miejscowości (Rzgów), mieli tam wybierać z Brazylijczyków najlepszych piłkarzy, którzy tam przyjadą. Zostałem wówczas wybrany do najlepszej dwudziestki zawodników. Naszym trenerem był Wojtek Robaszek, szkoleniowiec ŁKS-u Łódź, ale nie chcę zagłębiać się w to, co się stało w Europie.

Przez kilka lat, choć miałem umowę w Brazylii z drużyną, w ogóle nie grałem w piłkę. Wtedy to Wojtek Robaszek przejmował Zawiszę Rzgów, to była wtedy czwarta liga, tam w pół roku zrobiliśmy awans. Na grę w trzeciej lidze nie miałem ochoty przyjechać, gdyż już miałem dosyć piłki nożnej, która była oszukana. Rodzice namawiali mnie, aby przyjechać i spełnić swoje marzenia – po prostu grać w piłkę nożną. Przyjechałem, gdy jeszcze w czwartej lidze był Wojtek Robaszek, wywalczyliśmy awans, ja grałem tam trzy, cztery miesiące. Wtedy to zauważył mnie Radomiak, który kupił mnie po tym czasie. Czuję się świetnie w Radomiaku.

Jak przebiegała Pana aklimatyzacja na polskiej ziemi? Czy nie przeszkadzała Panu bariera językowa oraz różnice kulturowe między Polską a Brazylią?

Nie ukrywam, że Polska to całkowicie inny kraj, kultura i jedzenie. Szybko się zaadoptowałem, a w kwestii jedzenia uważam, że kuchnia polska jest bardzo dobra. Byłem już w kilku krajach i uważam, że w Polsce jest najlepsza. Język był bardzo trudny dla mnie i nie tylko dla mnie, lecz także kilku Brazylijczyków, którzy byli ze mną. Do dziś mam problem, ale w większości potrafię się dogadać. No i wiadomo też, że pogoda przede wszystkim – jak był okres zimowy, to zawsze miałem ochotę wrócić do domu. Bo u nas zawsze ciepło, a tu zima. Pierwszy raz widziałem w Polsce śnieg, a dla mnie to jest coś pięknego, więc jest dobrze.

Trzeba przyznać, że bardzo ładnie mówi Pan po polsku. Czy uczyli Pana koledzy z boiska czy też uczęszczał Pan na lekcje z lektorem?

Na początku dużo nam pomagał Wojtek Robaszek, bo się nauczył portugalskiego, jak przebywał w Brazylii. Jak odchodziłem z Zawiszy Rzgów do Radomiaka, to bardzo fajnie mnie tam przyjęli i czułem się jak u siebie. Mieszkałem z kobietą, bardzo długo, i od niej też się dużo nauczyłem. Jednak najważniejsza była szatnia – mieli do mnie dużo cierpliwości i bardzo dużo mnie nauczyli.

Od 2012 roku jest Pan zawodnikiem pierwszoligowego Radomiaka Radom, z którym wcześniej występował Pan w drugiej lidze. To bardzo długo jak na jeden klub. Ma Pan w nim status zdecydowanego lidera. Jak by Pan ocenił tutaj swoją przygodę z piłką?

Nie ma co ukrywać, że ja się zakochałem w tym klubie i kibicach. Bardzo to szanuję, bo piłka nożna jest dla Brazylijczyków jak religia. W Radomiaku były naprawdę i łatwe, i trudne momenty. Były fajne chwile, gdy awansowaliśmy do pierwszej ligi, ale były również i smutne. W tamtych momentach miałem kilka ofert i miałem okazję odejść, ale ze względu na szacunek do kibiców, klubu i miasta ostatecznie zdecydowałem, że chcę próbować dalej i pomagać jak najlepiej temu klubowi. Ale jest jeden powód, którego nie będę ukrywał. Mam syna, który nie jest mój, ale traktuję go jak własnego. On też gra w Radomiaku. Szczerze powiem, że chciałem być obok niego i to jest powód, dla którego zostałem w Radomiaku. Ten młody znaczy dla mnie bardzo dużo. To ma duży wpływ na to, że jestem w Radomiu.

Już od początku występów w Radomiu zasłynął Pan z wysokiej bramkowej skuteczności, zostając nawet królem strzelców drugoligowych rozgrywek. Co sprawiło, że wypracował Pan sobie tak okazałą technikę, dzięki której zyskał Pan miano gwiazdy całego regionu?

Miałem obok siebie kilku naprawdę bardzo dobrych zawodników i to też bardzo ułatwia pracę. Miałem też kilka swobodnych treningów, co mi też dawało swobodę na boisku. Mogłem grać, jak chcę. Oczywiście, gra się dla zespołu, ale pozwolono mi rozwijać sytuację, jak zechcę. Druga rzecz – uważam, że technicznie jestem dobrym zawodnikiem, przez co od siedmiu lat grałem jako klasyczna „dziewiątka”, bardzo blisko bramki.

Grałem też na innych pozycjach, na których do tej pory jest mi ciężko, gdyż jestem dalej od bramki. Widać to teraz w pierwszej lidze, w której uważam, że pod tym względem gra się łatwiej niż w drugiej i trzeciej. Jeśli chodzi o kiwki, jest ich dużo mniej niż w drugiej i trzeciej lidze. Uważam, że jestem dobrym zawodnikiem, wiadomo, że w pierwszej lidze nie grałem (ekstraklasa), bo zawsze grałem w Radomiaku, ale nie żałuję. Miałem bardzo dobrych trenerów, którzy dawali mi swobodę na boisku i dlatego sobie dobrze poradziłem.

Trenerem Pana zespołu jest teraz Dariusz Banasik, mający wieloletnie doświadczenie, pracował bowiem w młodzieżowych drużynach Legii Warszawa. Jak się Panu pracuje pod jego wodzą?

Od kiedy jestem w Polsce, jest to najlepszy trener, którego miałem. Ma bardzo fajne podejście do zawodników. Prowadzi fajne treningi, potrafi motywować zespół w trudnych momentach i daje zawodnikom swobodę na boisku. Zawsze chce, żeby każdy grał jak najlepiej. Widać, jak fajnie i dobrze wykonuje tutaj swoją pracę. Jest tutaj dwa lata, wywalczył awans z drugiej do pierwszej ligi, a teraz gramy o awans do ekstraklasy. To jest dla niego dużym plusem. Potrafi też dobrze wybierać zawodników do klubu, żeby drużyna się rozwijała. To wspaniały człowiek również poza boiskiem.

Pozostańmy w temacie szkoleniowców. W ciągu tych ośmiu lat przez ekipę z Mazowsza przewinęło się wielu doświadczonych trenerów. Dla przypomnienia byli to m.in. Robert Podoliński, Grzegorz Opaliński czy też Werner Liczka. Co mógłby Pan o nich powiedzieć?

Grzegorz Opaliński był bardzo dobrym trenerem i dobrze się z nim pracowało. Gdyby został dłużej, to na pewno mielibyśmy bardzo dobre wyniki. Miał dobre podejście i pojęcie o piłce nożnej, jak również miał sztab, który też był bardzo dobry. Szkoda, że tak wyszło i że nie udało się awansować do pierwszej ligi, bo przyszedł po to, aby ratować drużynę. Robert Podoliński, Werner Liczka i jeszcze Jacek Magnuszewski z Puław, który był z nami w trzeciej lidze, zrobił z nami awans do drugiej ligi. To czterech trenerów, do których mam bardzo duży szacunek.

Choć jest Pan środkowym napastnikiem, to może Pan również występować na prawym skrzydle, a także na lewej stronie boiska. Którą pozycję lubi Pan obsadzać najbardziej i jaki styl gry odpowiada Panu najlepiej?

Oczywiście, że pozycja numer 9 to ta, na której czuje się najlepiej. Ale jeśli trener zdecyduje, że mam grać na prawym skrzydle, po prostu gram i muszę sobie z tym poradzić. Trener uważa, że daję tutaj na tej pozycji dużo zespołowi, ale jest OK.

Słynie Pan na boisku z roli pracusia, dając przykład swoim młodszym kolegom. Jak układają się Wasze relacje i jaki to ma wpływ na grę całego zespołu?

W szatni staram się mieć dobry kontakt z każdym. Bo uważam, że kontakt jest ważny nie tylko na boisku, lecz także poza nim. Jak mamy wolne, to się spotykamy czy to na obiedzie, czy to na kolacji, oglądamy też razem mecze. Mam dobre relacje z młodymi, ale również ze starszymi piłkarzami. U nas w Brazylii tak się mówi, że piłka nożna jest jak religia – kochamy to i utrzymujemy kontakty. Staram się młodym powiedzieć, że piłka nożna tak bardzo szybko się rozwija.

W klubie, znanym klubie, można się rozwinąć. Jak ja miałem 13-14 lat, nie miałem takiej okazji, żeby się rozwijać. Mówię młodym piłkarzom, którzy mają 18, 19 lub 20 lat, żeby patrzyli na starszych, jak trenują i jak są zaangażowani. Żeby widzieli, jak się zachowują po treningu i po meczu, jak dbają o siebie, bo to jest ich przyszłość. To jest dla młodych najważniejsze. Naprawdę z młodymi w Radomiu mam bardzo dobre relacje. Staram się, żeby oni wyciągnęli z tego coś na przyszłość.

A jeśli mogę spytać, to z którym partnerem czuje się Pan najlepiej w ofensywie? Nie od dziś wiadomo, że najsolidniejszym graczem ataku obecnie jest Patryk Mikita.

Patryk Mikita gra tutaj dwa i pół roku i zarówno teraz, jak i wcześniej prezentował się bardzo dobrze. Jest takim piłkarzem, na którego aż miło popatrzeć. Najlepszym zawodnikiem, który gra w Radomiaku obok mnie, jest Rafał Makowski, to bardzo solidny zawodnik. Ale jest tutaj kilku równie dobrych zawodników, jak: Dawid Abramowicz, Mateusz Cichocki, Mateusz Michalski, Maciej Górski, Damian Nowak, Meik Karwot i Damian Jakubik. Mamy tutaj bardzo dobry i mocny zespół i są to bardzo fajni ludzie.

Przed startem rozgrywek Radomiak był wymieniany jako jeden z kandydatów do spadku. Dzisiaj gracie w barażach, mając duże szanse na awans do elity, będąc czarnym koniem obecnego sezonu pierwszej ligi. Jak by się Pan do tego odniósł?

Zgadza się, tak szczerze to nikt nie wierzył, że Radomiak będzie walczył o awans bezpośrednio. A teraz będziemy walczyć w barażach. Trener od początku mówił o awansie, dobrał pięciu, sześciu zawodników, którzy będą procentować, że będziemy dobrze grać i dobrze wykonywać swoją pracę, po cichu zliczać punkty. Jesteśmy mocni w pierwszej lidze i będziemy walczyć dalej. Szkoda, że nie udało się awansować bezpośrednio, ale jeśli się patrzy obiektywnie na to, że jesteśmy beniaminkiem, to wykonaliśmy bardzo dobrą pracę. Jeszcze nie skończoną, bo mamy w sobotę mecz [rozmowa została przeprowadzona przed meczem z Puszczą – przyp. red.]. We wtorek przed nami bardzo trudny mecz, szanujemy przeciwnika i nie lekceważymy go. Chcemy wygrać i zdobyć jak najwięcej punktów w tej lidze.

A co Pan sądzi o wspomnianej już najnowszej reformie na polskich boiskach, czyli systemie barażowym?

Szczerze, to wolę tego nie komentować, są takie przepisy. Będą duże emocje, szkoda tylko, że nie możemy liczyć na wielu kibiców i pełne trybuny. Zawodnicy muszą być skupieni w tym meczu w każdej minucie, zwracać uwagę na każdy szczegół. Mam nadzieję, że Radomiak wygra.

Bez względu na końcowy rezultat tego sezonu nadal pozostanie Pan kluczową postacią Radomiaka, dla którego rozegrał Pan już 250 spotkań i strzelił ponad 100 bramek. Czy w przypadku braku awansu będzie lekki niedosyt, czy też będzie Pan gotów pograć jeszcze w pierwszej lidze?

Nie wyobrażam sobie, że nie zrobimy awansu. Jak wychodzimy na boisko, to zawsze gramy o trzy punkty i zwycięstwo. Dla nas liczy się tylko awans, co będzie naszym ogromnym sukcesem. Innego scenariusza nie potrafię sobie wyobrazić. W piłce nożnej różnie bywa i jak nie będzie awansu i nam się nie uda, to trzeba przeanalizować te momenty sezonu, kiedy popełniliśmy najwięcej błędów. Dla mnie będą to trudne chwile i to będzie przykre. Liczy się to, żeby kibice byli zadowoleni. Od początku sezonu, od pierwszego dnia treningu przygotowujemy się tak, żeby wygrać i liczy się tylko zwycięstwo.

Jeśli uda się Wam awansować do ekstraklasy, to będzie Pan razem z drużyną rozgrywał swoje spotkania na stadionie aktualnego mistrza Polski, warszawskiej Legii. Czy taka sytuacja może sprawić, że jeszcze bardziej postaracie się zabłysnąć na obiekcie w stolicy? Jak wiadomo, Legia od lat współpracuje z Pana Radomiakiem.

Oczywiście, że tak, bo Legia to najlepszy klub w Polsce. Każdy będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Mamy dobrych zawodników, którzy chcą rozwijać swoją karierę. Fajnie jest grać na stadionie Legii Warszawa, ale wiadomo, że najlepiej grać u siebie w Radomiu. Bardzo liczymy na to, że budowa stadionu jak najszybciej się zakończy i będziemy grać wśród swoich kibiców. Kiedyś graliśmy przy ulicy Andrzeja Struga, gdzie klimat był piękny i byliśmy u siebie. W tej chwili gramy na Broni, ale wrócimy niedługo do swojego domu, tam na Struga.

Nie jest żadną tajemnicą, że na boiskach polskiej ekstraklasy grało niegdyś wielu znakomitych Pana rodaków, m.in. Edi Andradina, Deleu, Ricardinho czy Guilherme. Czy Pana marzeniem jest stać się jednym z nich?

Każdy zawodnik chce grać jak najlepiej, żeby osiągnąć sukces, chce się pokazywać. Każdy zawodnik pracuje na swoją markę, chciałbym to zrobić i tego nie ukrywam. Będę walczył o to, żeby ze swoim nazwiskiem pokazać się w ekstraklasie i móc tam zaistnieć. Mam nadzieję, że uczynię to z Radomiakiem.

Czy ma Pan jakieś plany na życie po zakończeniu kariery? Czy ma Pan szczególne marzenia i cele, które bardzo chciałby Pan zrealizować?

Szczerze mówiąc, nie mam jeszcze żadnych planów po zakończeniu kariery. Piłka zawsze mnie ciągnęła i ciągnie. Zobaczymy, ale wolę na razie nic nie mówić.

Czego zatem życzyć Panu na przyszłość, czego Pan by sobie życzył?

Chciałbym, żeby dopisywało mi w życiu zdrowie, dla mnie zdrowie jest najważniejsze. Jak będzie zdrowie, to swoją pracę na pewno wykonam. No i jeszcze oczywiście awansu z drużyną.

Właśnie tym akcentem dobrnęliśmy do końca wywiadu. Bardzo dziękuję Panu za poświęcony czas, życzę zdrowia, sukcesów i pomyślnej realizacji planów.

Dziękuję za wywiad, życzę zdrowia i wszystkiego najlepszego.

Powodzenia w awansie do ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze