Laga Do Przodu – Termalica cichym faworytem?


„Słoniki” skromnie i cichaczem wygrały pierwsze trzy spotkania. Czy w tym sezonie wreszcie wrócą na salony polskiej piłki?

16 września 2020 Laga Do Przodu – Termalica cichym faworytem?
Szymon Gorski / PressFocus

Jesteśmy już po pierwszych kilku kolejkach w I i II lidze. W niższych powoli klarują nam się murowani faworyci czy to do awansu, czy też spadku. Na zapleczu ekstraklasy pierwsze trzy spotkania po cichu wygrała Termalica i uplasowała się na fotelu lidera Fortuna 1. Ligi. Czy w tym sezonie „Słoniki” powalczą o powrót do ekstraklasy?


Udostępnij na Udostępnij na

ŁKS czy Arka robią obecnie furorę w rozgrywkach I ligi. Oba zespoły wygrały wysoko dwa pierwsze spotkania, rozjeżdżając swoich rywali. Podobnie Górnik w ekstraklasie w trzech pierwszych meczach zdobył dziewięć goli i szturmem podbił miejsce lidera. Tymczasem Termalica odniosła trzy ciche i skromne zwycięstwa, a sukces przecież lubi ciszę, prawda?

Powoli do przodu

Termalica, w przeciwieństwie do ekip z Łodzi, Łęcznej czy Gdyni, odnosi bardzo skromne zwycięstwa. Nie znaczy to jednak, że mecze „Słoników” są brzydkie czy nieatrakcyjne – wręcz przeciwnie. Termalicę na początku tego sezonu ogląda się naprawdę bardzo przyjemnie i wydaje mi się, że gdyby nieco poprawić skuteczność, piłkarze z Niecieczy strzelaliby więcej. W pierwszych trzech spotkaniach formacja ofensywna złapała dość sporo kontaktów z piłką w polu karnym rywala. Jako że uwielbiam wszelkiego rodzaju statystyki, to tam właśnie udam się, aby znaleźć potwierdzenie poprzednich słów.

I tak zawodnicy Termaliki oddali w trzech kolejkach łącznie 62 uderzenia na bramkę, w tym aż 40 z obrębu pola karnego. Niestety tak spora liczba oddanych strzałów nie przełożyła się ani na celność, ani na skuteczność, które są dość niskie (25% zarówno skuteczności, jak i celności). Warto także dodać, że aż trzykrotnie piłkarze Termaliki odbijali obramowanie bramki. To tyle, jeśli chodzi o suche i zimne statystyki, które – jak dobrze wiemy – lubią nas czasem zwodzić.

Bo choć liczby nie są zbyt przekonujące, w praktyce wygląda to o wiele lepiej. Termalica stwarza sobie bardzo wiele sytuacji. Napastnicy są obsługiwani naprawdę świetnymi podaniami, a obrońcy nie dopuścili jeszcze do stracenia żadnego gola. Choć przyznać trzeba, że ogromna w tym zasługa Tomasza Loski, który między innymi w meczu z Sosnowcem w bramce spisywał się jak za swoich najlepszych dni w Górniku Zabrze.

Widać jednak, że wciąż wiele jest do poprawy w drużynie z Niecieczy. Przede wszystkim zawodnicy ofensywni muszą zacząć częściej trafiać w bramkę. Wiele niedokładności jest także w niektórych zagraniach w obrębie 16. metra, co później skutkuje niecelnym uderzeniem z trudnej pozycji. Nad tym piłkarze Termaliki muszą z pewnością popracować, a i formacja defensywna ma się na czym skupić.

Odwołany hit

Z pewnością nie tylko ja czekałem na hit Fortuna 1. Ligi. Górnik Łęczna – beniaminek rozgrywek – miał podjąć spadkowicza z Gdyni. Obie drużyny oglądało się wcześniej wspaniale, obie zachwycały swoją ofensywą, nieco gorzej – moim zdaniem – w defensywie wyglądała Arka, ale na tym etapie rozgrywek mecz ten był sporą niewiadomą. Szkoda, że musiał zostać przełożony.

Powód dość oczywisty, przynajmniej w dzisiejszych czasach – zakażenie wirusem COVID-19 u jednego z zawodników Arki. Którego? Nie wiadomo, choć z drugiej strony wcale nie musimy wiedzieć. Najważniejsze, że mecz zostanie przełożony, choć jak udało mi się dowiedzieć, pierwsza liga nie ma zbyt dużego pola manewru. Zapasowych dat zostało jak na lekarstwo, a każdy taki przekładany mecz to ogromny problem. Terminarz jest już maksymalnie napięty, a przecież niektóre spotkania drugiej kolejki zostały przełożone z powodu powołań do młodzieżowych reprezentacji Polski.

Wygląda jednak na to, że mecz czwartej kolejki odbędzie się w planowanym terminie. Zawodnicy powrócili do treningów i przygotowują się do spotkania z Miedzią Legnica. Cóż, pozostaje tylko życzyć zdrowia zawodnikom oraz sztabowi, bo wszyscy chcemy cieszyć się pierwszoligowym futbolem bez przeszkód.

Dokąd zmierza Widzew?

Wydaje się, że na razie autokar klubowy Widzewa pomylił drogi i obecnie jedzie w stronę drugiej ligi. Łodzianie o mały włos, a straciliby bezpośredni awans. Słaba forma trzyma się jednak zespołu i razem z nim „awansowała” na zaplecze ekstraklasy. Siedem bramek straconych w naprawdę fatalnym stylu mówi samo za siebie. Oczywiście ogromna w tym zasługa Wojciecha Pawłowskiego. Sam naliczyłem co najmniej cztery bramki stracone przez Widzew, przy których miał bezpośredni udział i którym mógł zapobiec.

Natomiast nie możemy winić wyłącznie bramkarza. Wydaje mi się, że obecnie jedyną wyróżniającą się postacią w ekipie z Łodzi jest Marcin Robak, po którym widać, że mu zależy. A reszta zawodników, no cóż, chyba zadowala się, że w ogóle na tym poziomie może występować. Z taką grą łodzianie nie powinni łudzić się, że uda im się uniknąć spadku… Ba, nawet ostatniego miejsca w ligowej tabeli, no chyba że któraś ekipa także zdecyduje się powalczyć o to miano.

Warto też poruszyć wątek zawodnika, co do którego osobiście jestem nastawiony dość sceptycznie, czyli Fundambu. W Radomiaku nie wyglądał najgorzej, ale jego gra nie znajdowała żadnego odzwierciedlenia w liczbach i gdyby faktycznie robił różnice, radomianie z pewnością chcieliby go zatrzymać u siebie. Coś, co z początku wydawało mi się bardziej chwytem marketingowym niż faktycznym wzmocnieniem, w ogólnym rozrachunku okaże się chyba tym drugim.

Bo Fundambu pokazał chociażby w spotkaniu z Chrobrym wolę walki do samego końca pomimo tego, że łodzianom nie udawało się odrobić strat. Znów jednak jego uderzenia głową były niecelne, Widzew nie zdobył bramki – choć okazji ku temu było wiele, zawsze brakowało kilku czy kilkunastu centymetrów. Jestem jednak ciekawy, co pokaże Kongijczyk, bo na pewno nie można mu odmówić zawziętości, jest także bardzo silny fizycznie – to jego największy, bardzo cenny atut, na którym Widzew powinien skorzystać.

Co u spadkowiczów?

Przenosimy się o poziom niżej. Pierwotnie planowałem poruszyć tylko wątek Olimpii Grudziądz, ale myślę, że warto spojrzeć na wszystkich drugoligowych spadkowiczów. Chojniczance na łamach portalu przyglądaliśmy się dość niedawno, jednak kilka słów ode mnie niczemu nie zaszkodzi. Na razie nie widzę żadnej innej możliwości niż osiągnięcie awansu. Chojniczanie walczyli do samego końca i choć z pewnością zasłużyli na spadek, cieszy mnie, że od razu pokazują siłę w niższej dywizji.

I przyznam szczerze, że trochę się tego spodziewałem. Natomiast z pewnością zaskoczyła mnie ekipa Wigier Suwałki. Spadek z hukiem nie zwiastował niczego dobrego i nie zdziwiłbym się, gdyby suwałczanie w tym sezonie zakręcili się nawet w okolicy strefy spadkowej. Skład latem nieco się zmienił, odeszło kilku zawodników, w ich miejsce sprowadzono nowych. Tymczasem Wigry radzą sobie całkiem nieźle, choć już zaliczyły porażkę przeciwko „Błękitnym”. Dla mnie jest to pewnego rodzaju sygnał ostrzegawczy – prawdziwym sprawdzianem okażą się mecze chociażby z Chojniczanką czy Bytovią, które na pewno będą w tym roku walczyć o awans.

Olimpia nie zachwyca

Wracamy zatem do pierwotnego tematu, czyli Olimpii. W zespole z Grudziądza posypało się naprawdę wiele, i to już jakiś czas temu. Nie sprzyja także terminarz, bo na inaugurację sezonu grudziądzanie zagrali z Chojniczanką, później Bytovią, a także Stalą, czyli trzema zespołami, które powinny bić się o miejsce w pierwszej szóstce. Olimpia wygrała tylko z rzeszowskim klubem i w tym zwycięstwie upatrywać można światełka w tunelu.

Na szczęście mecz z Chojniczanką można było zobaczyć w otwartej telewizji. Przede wszystkim niefrasobliwość w obronie, bo w jednej z akcji Wachowiak wszedł w pole karne (w którym znajdowało się pięciu graczy Olimpii!) jak do swojego własnego, prawie w ogóle nieatakowany. Szczęśliwie dla ekipy z Grudziądza interweniował golkiper, ale gdyby postarał się uderzyć po długim słupku, pierwsza bramka mogła paść już w okolicach 22. minuty.

Brakowało krycia we własnej szesnastce, piłkarze Olimpii zaliczali stratę za stratą. A te kończyły się kontratakami Chojniczanki, która powinna strzelić w Grudziądzu co najmniej dwie bramki więcej. Była jednak nieskuteczna i tylko to uratowało grudziądzan od utraty większej liczby bramek. Niezorganizowanie w tyłach spowodowało jednak utratę trzech goli, a z taką postawą Olimpia na pewno tej jesieni nie zajdzie daleko.

Frajerstwa „GieKSy” ciąg dalszy

Nie ma co wspominać poprzedniego sezonu, prawda? Było, minęło, katowiczanom nie udało się awansować, ale teraz już trzeba skupić się na rozpoczętym niedawno sezonie. Tyle że zawodnicy katowickiej „GieKSy” grają dokładnie tak samo jak w końcówce poprzedniej kampanii. Być może przerwa była zbyt krótka? Nie wiem, ale nie da się usprawiedliwiać tak słabej postawy.

Dziś nie będzie o pieniądzach, bo wszyscy wiemy, że GKS otrzymuje dość sporo z kasy miejskiej. Dziś będzie tylko o walorach sportowych, których katowicka drużyna po prostu nie pokazuje. Ekipa, która miała niemalże murowany awans w poprzednim sezonie, nagle, na początku kolejnego, doznaje porażki z beniaminkiem! Do przerwy było już 3:0 dla Hutnika – zupełna kompromitacja. I choć katowiczanie odrobili dwie bramki w kolejnych minutach, trzy punkty zostały w Krakowie.

W meczu z rezerwami Lecha miały przyjść pierwsze punkty, a tymczasem pierwszą bramkę strzelili goście z Poznania. Fakt, być może nie ma co zbytnio krytykować „GieKSy”, która ten mecz wygrała. Jednak moim zdaniem bardzo męczyli się zawodnicy katowickiego klubu z młokosami z Lecha. A tak zwyczajnie nie wypada, aby w pełni dorosła ekipa, od której oczekujemy walki o awans, miała problemy z młodzieżówką poznańskiego zespołu.

Najstarsze Derby Śląska

No i przechodzimy do dość bliskiej memu sercu (ze względu na miejsce zamieszkania) trzeciej grupy III ligi. A w tej działo się bardzo dużo. Wydarzeniem weekendu były – co oczywiste – Najstarsze Derby Śląska. Razem oba zespoły liczą sobie 201 lat – Polonia w tym roku obchodzi setne urodziny. Ruch zaś tego zaszczytu dostąpił rok temu. Starcie o głębokim podłożu historycznym, a także tym teraźniejszym, sportowym, bo i Ruch, i Polonia celują w awans do II ligi.

Czuć było derbową atmosferę. Niestety urazu doznał podstawowy bramkarz Bytomia, a jego miejsce zajął zaledwie 19-letni Dominik Brzozowski, który spisał się całkiem nieźle. Polonia jako pierwsza straciła bramkę, mimo że nieco przeważała. Od tego momentu to goście przejęli inicjatywę. Im bliżej końca spotkania, tym bardziej wzmagały się doping i wiara trybun w bytomską ekipę. Dało się wyczuć, że kibice są w stanie skierować piłkę do bramki Ruchu…

I tak też się stało, kiedy w 90. minucie spotkania gola dającego remis strzelił głową Norbert Radkiewicz, defensor „Niebiesko-czerwonych”. Emocji mieliśmy zatem co nie miara, jednak pomimo bramki to nie Radkiewicz zwrócił na siebie największą uwagę na boisku, ale arbiter główny tego meczu. Sędzia stał się prawdziwym antybohaterem. Pozwalał na bardzo ostrą grę, skąpił kartek, a nerwy puszczały obu szkoleniowcom.

A te najbardziej udzielały się trenerowi Berecie, który ukarany został kartką. Kiedy Brzozowski złapał piłkę w locie i wylądował na 17. metrze, czyli poza obrębem pola karnego, sędzia nie odgwizdał przewinienia. Ani główny arbiter, ani boczny nie zwrócili uwagi na to, że golkiper złamał przepisy gry. W tym momencie Łukasz Bereta nie wytrzymał i kopnął butelkę z wodą na dobrych kilkanaście metrów.

Szkoda, że to z między innymi słabych decyzji sędziego najbardziej zapamiętamy ten mecz. Także kibice dali swój popis, co oczywiście było do przewidzenia. Już godzinę przed spotkaniem w Bytomiu policja miała pełne ręce roboty i choć kibiców Ruchu nie wpuszczono na stadion, nie obyło się bez pseudokibicowskich starć z policją po spotkaniu.

23 zatrzymanych pseudokibiców po meczu Polonia Bytom – Ruch Chorzów

Uwaga!!! Materiał video zawiera treści wulgarne.Wobec nieuczciwego przedstawienia m.in. na portalach społecznościowych wydarzeń w dn. 13.09.2020 r. podczas meczu III Ligi piłki nożnej w Bytomiu – posądzeniu policjantów o podjęcie niepotrzebnych czynności wobec kibiców, którzy zachowywali się spokojnie i zgodnie z prawem, prezentujemy nagranie zachowania pseudokibiców z perspektywy policjantów. Celem materiału nie jest obraza kogokolwiek, a jedynie prezentacja przyczyn naszych działań – reakcji na zbiorowe naruszenie porządku publicznego➡️ https://bit.ly/2Fwenuy Polska Policja #pseudokibic

Opublikowany przez Policja Śląska Poniedziałek, 14 września 2020

Co przyniesie weekend?

Czas na małą zapowiedź, bo w najbliższych dniach dziać będzie się bardzo, ale to bardzo dużo. Przede wszystkim przed nami derby Łodzi w Fortuna 1. Lidze. To już w środę, w którą Chrobry Głogów zmierzy się z Radomiakiem – ten mecz także może być ciekawy. Czwarta kolejka na zapleczu ekstraklasy przyniesie za to spotkanie Korony Kielce z Górnikiem Łęczna i wcale nie zdziwię się, jeśli to beniaminek wywiezie dobry wynik ze świętokrzyskiego.

W II lidze Górnik Polkowice zagra z GKS-em Katowice. Piłkarze z Górnego Śląska z pewnością będą chcieli nieco nadrobić do czołówki ligi, natomiast Górnik w tym sezonie rozpoczął od mocnego uderzenia – w trzech meczach strzelił siedem goli i poległ tylko przeciwko Stali Rzeszów. Zmierzy się ze sobą także dwóch beniaminków – to akurat w spotkaniu KKS-u Kalisz z rezerwami Śląska Wrocław.

W drugiej grupie III ligi absolutnym hitem kolejki będzie spotkanie Radunii Stężycy i Polonii Środa Wielkopolska. Obie ekipy wygrały wszystkie siedem rozegranych dotychczas meczów, także zapowiada nam się starcie o sześć… a może nawet i dziewięć punktów. W trzeciej grupie IV ligi mazowieckiej meczem na szczycie będzie rywalizacji Drukarza Warszawa z Viktorią Sulejówek. Oba zespoły mają obecnie po 16 punktów, tyle samo oczek zgromadził wicelider, Ząbkovia Ząbki, a 15 – Escola Varsovia. Za to w pierwszej grupie śląskiej IV ligi ciekawie zapowiada się mecz lidera, Warty Zawiercie, przeciwko rezerwom Rakowa. Te ekipy dzielą tylko dwa punkty w ligowej tabeli, a za nimi już osiem spotkań.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze