Krzysztof Stanowski dla iGol.pl cz.2


22 stycznia 2012 Krzysztof Stanowski dla iGol.pl cz.2

– Nasza reprezentacja to nie jest drużyna zbudowana w jakikolwiek sposób przez trenera. To jest zlepek piłkarzy o określonych umiejętnościach, którzy przy sporej dozie szczęścia mogą wygrać ważne mecze. To nie jest zespół, którego charakter ukształtował selekcjoner.


Udostępnij na Udostępnij na

Temat Tomasza Hajto to dobry moment, żeby tak płynnie przejść do PZPN-u. Sprawę znają chyba wszyscy, więc nie będę się zagłębiał w szczegóły. W wielkim skrócie: PZPN znów podjął decyzję niezgodną ze swoimi przepisami i się nią szczyci. Jest jakakolwiek szansa na to, że to się zmieni?

Krzysztof Stanowski
Krzysztof Stanowski (fot. archiwum własne)

Wszystko okaże się po wyborach, które odbędą się jesienią. Teraz nie sądzę, żeby ktoś chciał się tym zająć. PZPN w obecnym składzie woli wymyślać tymczasowe rozwiązania i łamać prawo. To, czy Hajto zda te dwa egzaminy czy nie, nie zmieni faktu, że nie będzie miał licencji UEFA Pro, a PZPN pozwoli mu pracować w lidze. We wszystkich krajach jest coś takiego, że wielkim piłkarzom pomaga się zostać trenerami. Dla przykładu w Anglii Paul Ince czy Gary Southgate dostali zgodę na prowadzenie klubów w Premier League na dwa lata i w tym czasie mieli uzupełnić wymagane wykształcenie.

Wtedy nie wyglądałoby to tak śmiesznie. Hajto dostał teraz trzy tygodnie na zrobienie dwóch egzaminów. Nie wierzę w to, że on tę całą wiedzę opanuje.

Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, po co tak naprawdę jest mu ta licencja. Teraz Hajto może prowadzić treningi Jagiellonii, a później w czasie meczu nie będzie mógł krzyknąć: do przodu!

Właściwie to jak krzyknie: do przodu!, to nikomu krzywdy nie zrobi, a jeżeli źle dopasuje ćwiczenia czy obciążenia piłkarzom, to wtedy może się to źle skończyć.

No tak. Teraz może prowadzić treningi i nikt mu tego nie zabrania, a jeżeli nie zda tych egzaminów, to nie będzie mógł powiedzieć obrońcom, kogo mają kryć w polu karnym. Absurd. Zresztą, my teraz mówimy, że Hajto jest młodym trenerem. On ma 40 lat, czy to jest młody trener? Jak my go teraz wrzucimy w tę całą machinę, każemy mu prowadzić te wszystkie drużyny z niższych lig, to on skończy ten kurs, mając 45 lat. Zanim znajdzie pierwszą dobrą pracę, zlecą kolejne dwa lata. Później trzeba złapać trochę doświadczenia i mamy faceta, który wchodzi do zawodu, mając 50 lat na karku. To jest chore. PZPN powinien takim ludziom jak Hajto, jak Jerzy Dudek ułatwić drogę do ławki trenerskiej.

Wspomniałeś o wyborach w PZPN-ie. Czy jest jakakolwiek szansa na to, że coś się po nich ruszy, że coś się zmieni?

Szansa jest, ale niewielka. Pamiętajmy, że tak naprawdę wymagamy od tych ludzi głosowania za tym, żeby stracili pracę. Mają podnieść rękę i powiedzieć: nie chcemy pieniędzy, nie chcemy pracować w PZPN-ie. Niewielu z nas byłoby zdolnych do takiego poświęcenia. Z tego powodu wydaje mi się, że drastyczna zmiana w PZPN-ie jest wątpliwa, ale uważam, że przed nami ciekawe miesiące i może się okazać, że ta zmiana w PZPN-ie będzie na swój sposób wymuszona.

Myślisz, że presja społeczna może zadziałać? Jest szansa, że będzie jak z orzełkiem czy jak z wyborem selekcjonera? Bo nie oszukujmy się, Smuda został trenerem z woli ludu.

Presja czysto społeczna na niewiele się zda. Ludzie, którzy pracują w związku, nie przejmują się tym, co się o nich mówi. Ich największym zmartwieniem jest to, żeby mieć pracę, bo często jest to ich jedyne źródło utrzymania. Dlatego jakieś narzekanie kibiców nie zrobi na nich żadnego wrażenia. Pytanie, co będzie ze śledztwami CBA, bo bardziej tu bym upatrywał szansy na jakąkolwiek zmianę, a nie w krzykach kibiców czy tym, że prasa napisze: Lato odejdź.

Masz swojego faworyta na prezesa PZPN?

Moi faworyci nie mają szans.

Chciałbym jednak poznać Twoje typy.

Tak właściwie do głowy przychodzą mi dwa nazwiska, Zbigniew Boniek i Janusz Basałaj. To są ludzie, którzy znają się na zarządzaniu, mają pełno pomysłów, są uczciwi i myślę, że mogliby wprowadzić sporo zmian. Ale to jest właśnie ich problem, są uczciwi i znają się na zarządzaniu, a to całkowicie wyklucza pozostawienie istniejących struktur, o czym ludzie obecnie zasiadający w PZPN-ie doskonale wiedzą. Tym samym ich kandydatury są skreślone już na starcie.

Już ostatnia tak stricte związana z PZPN-em sprawa, Klub Kibica Reprezentacji. Weszło rozpoczęło medialną nagonkę na ten twór, później jeszcze był odzew medialny w postaci audycji w Radiu Tok FM i tekstu w „Rzeczpospolitej. Teraz sprawa znów przycichła, nie wiadomo na jak długo. Czy jest szansa, że ktoś się zajmie tym na poważnie i wyjaśni do końca strukturę Klubu Kibica?

Klub Kibica został powołany na trzy lata. Myślę, że nie zostanie on rozwiązany wcześniej, bo w sensie ściśle prawnym on nie narusza żadnych przepisów, ma tylko bardzo skomplikowaną strukturę własności. Nie sądzę, że tam nagle wkroczą jakiekolwiek służby i znajdą dowody, które sprawiłyby, że KK przestałby istnieć. Klub Kibica, moim zdaniem, umrze śmiercią naturalną. Po Euro zainteresowanie członkostwem znacznie spadnie, nie będzie dopływu świeżej krwi i po trzech latach ten twór zniknie.

Od Klubu Kibica trzeba przejść do kibiców. Atmosfera na meczach kadry od dobrych kilku spotkań jest piknikowa, nie ma dopingu i nie widać żadnych oznak tego, że miałoby być lepiej. To byłby olbrzymi problem dla naszych piłkarzy, gdyby nie mieli wsparcia ze strony kibiców na Euro.

Aż tak źle chyba nie będzie. Myślę, że podczas mistrzostw ten doping wróci. Chociaż trudno powiedzieć, bo sam myślałem, że na meczu z Niemcami będzie doping, a go nie było. Więc może na Euro też nie będzie, chociaż podejrzewam, że jednak będzie.

Na Euro kibice będą inaczej nastawieni?

Tak. Wiesz, to będzie grupa ludzi zupełnie sobie obcych i odczuwających jakąś wewnętrzną potrzebę dopingowania. Tym bardziej jeśli dojdzie motywacja w formie kibiców drużyny przeciwnej. W Gdańsku prawie nie było Niemców, ale na Euro Rosjan czy Greków nie zabraknie i na pewno będą chcieli głośno dopingować. To zawsze wywołuje taką rywalizację, to się samo napędzi. Ja bym nie przesadzał i nie twierdziłbym, że tego dopingu nie będzie.

Czytałeś biografię Agassiego?

Tak, czytałem.

On tam wspomniał o tym, że wielokrotnie przegrał mecz w swojej głowie. Miał spotkania, w których zdecydowanie prowadził, nagle działo się coś niewytłumaczalnego i ponosił porażkę. Nie boisz się, że tak może być z Polakami na Euro? Tak było przecież w meczu z Niemcami. Błaszczykowski w 89. minucie strzela karnego, mamy Niemców właściwie na tacy i nagle coś w nas pęka, Cacau strzela w doliczonym czasie i jest remis. Przegrywamy wygrany mecz.

Wydaje mi się, że Agassi to troszeczkę inna sprawa. Jego musielibyśmy rozpatrywać bardziej jako Barcelonę w ostatnim meczu z Espanyolem [było 1:1 – przyp. red.]. Tu bardziej chodziło o sytuację, w której absolutny faworyt daje ciała i przegrywa w sposób zupełnie niewyjaśniany z rywalem znacznie słabszym. Natomiast jeżeli chodzi o reprezentację Polski, to w tym przypadku, przynajmniej w tych najważniejszych meczach, to rywal jest zawsze lepszy, a my musimy go gonić. Nie ma się co czarować i zastanawiać, czy straciliśmy bramkę, bo coś się stało w głowach naszych piłkarzy. Jeżeli Rosjanie strzelą nam gola, to dlatego, że oni będą potrafili to zrobić, a my nie będziemy się potrafili obronić.

Po losowaniu grup Euro 2012 napisaliście na Weszło, że głównym czynnikiem, który może zadecydować o naszym wyjściu z grupy, będzie fart Franciszka Smudy. Naprawdę tak uważasz?

– Najgorzej wyjdzie na tym chyba Smuda. Im dłużej piłkarze będą na niego patrzyli, im dłużej będą go słuchać, tym bardziej jego autorytet będzie spadał
– Najgorzej wyjdzie na tym chyba Smuda. Im dłużej piłkarze będą na niego patrzyli, im dłużej będą go słuchać, tym bardziej jego autorytet będzie spadał (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Są ludzie w czepku urodzeni i Smuda niewątpliwie się do nich zalicza. Gdyby miał odrobinę mniej szczęścia, to prawdopodobnie nigdy nie wypłynąłby ze Stali Mielec i gdzieś tam utknął w 1995 roku. Wiadomo, że to wszystko może się nagle odwrócić, to jego szczęście może z niego zakpić i na Euro, nie daj Boże, przegra wszystkie mecze.

A nie masz takiego wrażenia, że nasza gra jest uzależniona od formy dwóch zawodników? Myślę tu o Lewandowskim i Szczęsnym. Ani jednego, ani drugiego nie mamy kim zastąpić. No, może dla Szczęsnego jeszcze znaleźlibyśmy zmiennika, ale dla napastnika Borussii już nie.

Pytanie, czy to nie dotyczy wszystkich drużyn w Europie, że dwa, trzy nazwiska pracują na wynik zespołu. Oczywiście, jak wśród nich pojawia się bramkarz, to zaczyna się problem. Gdy mówimy, że Iniesta, Xavi i Messi ciągną Barcelonę, to jest okej, ale gdybyśmy wymieniali Messiego i Valdesa, to już by tak fajnie nie było. My musimy liczyć na fart i tu się nie ma co oszukiwać. Nie stanowimy jakiejś świetnie funkcjonującej maszyny jak chociażby Grecy w 2004 roku. Nasza reprezentacja to nie jest drużyna zbudowana w jakikolwiek sposób przez trenera. To jest zlepek piłkarzy o określonych umiejętnościach, którzy przy sporej dozie szczęścia mogą wygrać ważne mecze. To nie jest zespół, którego charakter ukształtował selekcjoner.

A jak Ci się podoba pomysł „family camp”? Smuda chce zabrać kadrowiczów na wspólne wakacje z rodzinami. Kadra miałaby zaraz po zakończeniu sezonu wyjechać na dwutygodniowe wakacje do Hiszpanii, Grecji lub na Cypr.

Różnie to bywa. Jedni piłkarze to lubią, drudzy nie. Antoni Piechniczek nawet sylwestra organizował wspólnego przed mundialem w 1982 roku po to, żeby mieć wszystkich pod kontrolą. Swoją drogą i tak ich nie upilnował.

Czy takie wakacje będą miały jakiś wpływ na wynik? Nie sądzę. Oczywiście piłkarze będą trochę bardziej zmęczeni sobą, ale najgorzej wyjdzie na tym chyba Smuda. Im dłużej piłkarze będą na niego patrzyli, im dłużej będą go słuchać, tym bardziej jego autorytet będzie spadał. Może taki wyjazd scementuje tę kadrę. To jest tak naprawdę grupa osób, które się nie znają. Czy Lewandowski zna Perquisa? Czy rozmawiał z nim w życiu więcej niż dwa razy? Trudno to jednoznacznie ocenić. Czasem najgłupsze pomysły okazują się genialne i na odwrót.

Zakończmy wątek Euro. W ostatnim numerze tygodnika „Wprost Krzysztof Materna wystosował prośbę do TVP, żeby podjęła negocjacje ze stacjami komercyjnymi a propos wynajęcia na czas mistrzostw czołowych komentatorów tych stacji. Padły tam nazwiska Mateusza Borka, Romana Kołtonia, Andrzeja Twarowskiego i Tomasza Smokowskiego. Uważasz, że to byłoby jakieś wyjście i trzeba wywrzeć na TVP presję?

Wiadomo, że tak się nie stanie i to takie zagranie pod publiczkę Materny. Zresztą on mógłby się zastanowić, podobnie jak Szpakowski, czy nie jest już po drugiej stronie rzeki i czy jego dowcipy są cały czas śmieszne.

I na koniec jeszcze krótko o biografii Andrzeja Iwana. Przeczytałem fragment, jaki wrzuciłeś na Facebooka, zdaje sobie sprawę, że to pewnie jeden z najsłabszych, ale w jakiś sposób chyba obrazuje klimat tej książki.

Fragment jest słaby, Iwan nie wywołuje żadnych kontrowersji, nikogo nie obraża, nikogo nie dotyka, ale książka jest bardzo pikantna i naszpikowana historiami, o których będzie się dyskutować. Kilka pomników zostanie wywróconych. Pokazane zostanie nowe światło na ligę z lat 70. i 80. Ta książka będzie testem dla wielu osób, czy są w stanie pogodzić się ze swoją historią, czy są w stanie zaakceptować prawdziwą historię swoich klubów, a nie jej cukierkową wersję.

Ta biografia ma szanse wywołać taki wstrząs w futbolowym światku, jak dajmy na to „Kapuściński non fiction” w świecie dziennikarzy?

Trudno mi mówić o tej książce, bo jest ona bardzo nietypowa. To nie jest publikacja tylko o piłce nożnej. To jest przede wszystkim książka o człowieku, który miał bardzo trudne życie, który wpadł w więcej problemów, niż ktokolwiek z nas może sobie wyobrazić, i nie ze wszystkimi sobie poradził. To jest książka mająca fragmenty makabryczne. Będą tam takie momenty, przy których będzie można się pośmiać, ale są też takie, które zmuszą do łez. Samo życie. To na pewno będzie mocna pozycja. Czy będzie się o niej dyskutować w środowisku piłkarskim? Ja bym chciał, żeby ta biografia wyszła poza to środowisko i dotarła do ludzi, którzy mieli podobne problemy jak Andrzej i może ta książka da im siłę czy inspirację do tego, żeby się podnieść.

Będzie mocniejsza niż biografia Kowala?

Biografia „Kowala” jest książką dla dzieci w porównaniu z książką o Andrzeju.

Rozmawiał Łukasz Grabowski

Pierwsza część wywiadu tutaj

Komentarze
~Bien (gość) - 13 lat temu

Dlaczego mamy ułatwiać sprawę komuś kto ma
nazwisko hajto piłkarzem swego czasu był dobrym ale
czy to znaczy ze bedzie równie dobrym trenerem tego
nie wiemy..

~seaback (gość) - 13 lat temu

Tyle miesięcy już słyszę o tej książce, a
jeszcze nigdzie nie podali kiedy ma się ukazać i
pod jakim tytułem, ażeby śledzić czy wyszła już
czy nie...
To jak to jest?

~B... (gość) - 13 lat temu

Skoro ten Smuda taki naturszczyk,ignorant i laik bez
autorytetu to ostatni moment,by oddac reprezentację
w inne ręce.Ale komu ?..Probierz,Fornalik czy może
ktoś inny
?..Lenczyk,Janas,Engel,Piechniczek-wapno,Świr,Hajto,
Michniewicz-mleko pod nosem...mam !Może duet
Gheorghe Hagi-Florin Raducioiu....żartowałem !
A na prezesa..Kożmiński ! Bez żartu !

~poziomista (gość) - 13 lat temu

Dziennikarz prowadzący wywiad jest po prostu słaby.
Jedyna bardzo ciekawa kwestia to, ta o komentatorach
Euro, lecz tutaj powołał się na dziennikarza
wprost-u. Pan Stanowski - klasa sama w sobie

Najnowsze