Jest jednym z najważniejszych polskich piłkarzy pierwszej dekady XXI wieku. W sercach kibiców polskich i niemieckich znalazł się dzięki wspaniałym bramkom zdobywanym lewą nogą. W pierwszym artykule z cyklu „Czy o mnie jeszcze pamiętasz?” wspomnienie o Jacku Krzynówku – zawodniku, który nie raz wprawiał naszych rodaków w wielkie zdumienie.
Twórcą dynamitu był Alfred Nobel, który opatentował go około 150 lat temu. Co jednak ten wynalazek ma wspólnego z polską piłką nożną? Na to pytanie dobrą odpowiedzią mogą być bramki zdobywane przez Jacka Krzynówka w ciągu całej trwającej 16 lat kariery. A były one równie huczne i robiły równie wielkie wrażenie nie tylko na kibicach reprezentacji, w której popularny „Krzynio” wystąpił 96 razy, ale też na całym świecie. Pociski odpalane przez lewoskrzydłowego m.in. Bayeru Leverkusen czy też Hannoveru 96 mknęły na bramkę z niesamowitą szybkością, której nie sprostali tacy tuzy między słupkami jak Iker Casillas czy golkiper Portugalii – Ricardo. Świat obiegały zdjęcia z urodzonym w Kamieńsku pomocnikiem, który potrafił zdecydować o wyniku spotkania. I to w jaki sposób!
Mozolnie aż na sam szczyt
– To był znakomity zawodnik, jak na polskie realia. Jego bramki dały nam, kibicom reprezentacji, wiele radości. Miał swój ogromny wkład w historyczny awans Polski do mistrzostw Europy. Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że jego największym autem była lewa noga. Ale to nie wszystko. To bardzo waleczny, ambitny piłkarz. Zawsze imponowała mi jego motoryka. W pamiętnym meczu eliminacji do mistrzostw Europy z Portugalią pracował do ostatniej minuty, dzięki czemu uratował naszemu zespołowi awans – wspomina Krzynówka wybitny polski komentator – Dariusz Szpakowski.
Niemniej jednak jeszcze 15 lat temu nazwisko Jacka Krzynówka niewiele mówiło polskim kibicom, z wyjątkiem fanów RKS-u Radomsko, w którym stawiał pierwsze kroki. Miesiąc później debiutował już w Ekstraklasie w barwach Rakowa Częstochowa. Miał wówczas 20 lat. Dla rozwijającego się zawodnika decyzja o transferze do PGE GKS-u Bełchatów była ryzykowna – gra na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej mogła być bowiem krokiem w tył.
Nic bardziej mylnego – w 27 spotkaniach „Brunatnych” młody pomocnik zdobył sześć bramek, przyczyniając się do awansu klubu z Bełchatowa do Ekstraklasy. W kolejnym, debiutanckim sezonie Krzynówek pomógł swojemu zespołowi w utrzymaniu. 10 listopada 1998 roku, czyli ponad cztery lata po rozpoczęciu przygody z profesjonalnym futbolem, debiutuje w reprezentacji Polski w meczu ze Słowacją. Kariera świeżo upieczonego reprezentanta Polski zaczyna nabierać rozpędu. Już rok później trafia do Norymbergi, w której miejscowe 1. FC grało w 2. Bundeslidze. Ponownie można by było się wówczas zapytać – czy to na pewno dobry krok?
Na przestrzeni swojej kariery z żadnym klubem nie można identyfikować go bardziej niż z Norymbergą. Po trzech latach gry na zapleczu Bundesligi Krzynówek mógł święcić kolejny wielki sukces, czyli awans do Bundesligi. Miejscowi fani z gry z czołowymi klubami naszego zachodniego sąsiada przyjemność mogli czerpać tylko przez rok, ponieważ beniaminek z Krzynówkiem w składzie zajął miejsce w strefie spadkowej.
To był wielki cios dla fanów oraz dla niskiego Polaka, który mógł poprawiać swoje umiejętności dzięki regularnej grze z czołowymi niemieckimi zespołami. Gra w Bundeslidze oznaczała też szansę na promocję do klubu, który grał w europejskich pucharach. Krzynówek tę sposobność wykorzystał w pełni i niedługo smucił się spadkiem klubu, dla którego rozegrał prawie 150 spotkań. Jego nazwisko w Niemczech było na tyle znane, że trafił do czołowego wówczas zespołu Bundesligi – Bayeru Leverkusen – który kilka lat wcześniej walczył z Realem Madryt o końcowe trofeum!
Los sprawił, że za czasów Krzynówka „Aptekarze” w fazie grupowej Champions League walczyli właśnie z „Królewskimi”. Polscy fani z wielkim podekscytowaniem czekali na to, jak naprzeciw najbardziej utytułowanej drużyny na świecie stanie urodzony w Kamieńsku rodak. Trudno było nie snuć obaw o to, że dynamit w lewej nodze w starciu z tak wielkim zespołem pod wpływem niezbyt dużego doświadczenia Polaka nie wypali. Lęki te w proch i pył obrócił sam Krzynówek, który po wybiciu piłki z rzutu rożnego, odpalił potężną bombę na bramkę Casillasa. Golkiperowi Realu żadne strzaly wprawdzie niestraszne, jednak w tym przypadku musiał uznać klasę anonimowego piłkarza z kraju nad Wisłą, którego siła strzału wyprzedziła reakcję bramkarza. Piłka odbiła się od słupka i od pleców frunącego Hiszpana i wpadła do bramki. Dla wielu fanów po dziś dzień jest to najładniejsza bramka, jaka kiedykolwiek padła po strzale Polaka w Lidze Mistrzów.
Sam pomocnik nie spoczął jednak na laurach, a jego dynamit nie stracił mocy. W tym samym sezonie Krzynówek pokonywał bowiem golkiperów AS Roma i FC Liverpool.
Krzynówek – reprezentant (co najmniej) wybitny
W Lidze Mistrzów Krzynówek debiutował wprawdzie dopiero w 2004 roku, jednak niezbędne doświadczenie zaczął zbierać już sześć lat wcześniej, kiedy to rozpoczął bardzo długą, 11-letnią, przygodę z reprezentacją Polski.
– Kiedy ja już byłem w reprezentacji, Krzynówek dołączał do niej jako młody zawodnik. Ale świetnie się wkomponował w drużynę. Był bardzo lubianym chłopakiem. Miał swoje zdanie. Z czasem przejął pałeczkę od starszych kolegów i to on był liderem reprezentacji. Zawsze byłem pod wrażeniem jego lewej nogi. Zdobywał nią fenomenalne bramki – mówił nam o początkach przygody lewoskrzydłowego w kadrze narodowej Marek Koźmiński – były piłkarz m.in. Brescii.
W pierwszym meczu z udziałem Krzynówka Polacy pokonali na wyjeździe Słowację 3:1, a bramki zdobywali Piotr Reiss i Wojciech Kowalczyk. Krzynówka w kadrze pod swoje skrzydła wziął Jerzy Engel. Selekcjoner, który poprowadził Polskę do mundialu, na który kibice w kraju czekali 16 lat, w pierwszym spotkaniu eliminacji do MŚ w Korei i Japonii z Ukrainą Krzynówka wpuścił na ostatnie sekundy. Młody pomocnik z czasem wyrabiał sobie coraz lepszą pozycję w kadrze i w kolejnym meczu z Białorusią zagrał pełne spotkanie. Od pierwszej minuty grał też w meczu z Walią w Warszawie i jak się okazało – był to ostatni jego występ w tych eliminacjach w podstawowym składzie – w pozostałych spotkaniach wchodził już bowiem z ławki. Na mundialu był już jednak kluczowym ogniwem mozaiki Engela, którą w proch i pył zniszczyli gospodarze i Portugalczycy, a której nie sprostali Amerykanie.
Po odejściu znanego i cenionego w Polsce trenera przyszedł czas zupełnie nieudanych eliminacji do mistrzostw Europy, które odbyły się w Portugalii. Zanim jednak nasi piłkarze walczyli o prawo gry w najważniejszej imprezie masowej na świecie, którą pięć lat temu organizowali nasi zachodni sąsiedzi, Krzynówek pokonał samego Francesco Toldo, ustalając wynik towarzyskiego spotkania z Włochami, zakończonego sensacyjnym zwycięstwem 3:1. Niemniej jednak w związku z brakiem awansu do mistrzostw Europy pocieszenie było to marne.
Na pewno lepszym było efektowne zainaugurowanie kwalifikacji do MS, jakim była wygrana 3:0 w Belfaście, gdzie miejscowi kibice mieli okazję na własne oczy przekonać się o potędze lewonożnego dynamitu, który raz odpalił bardzo skutecznie, przyczyniając się do wygranej. Krzynówek w eliminacjach był postacią kluczową. Miesiąc później zdobył dwie arcyważne bramki – najpierw w Wiedniu na Praterze, kiedy to koszmar przechodził golkiper gospodarzy, Manninger, a pięć dni później wpisał się na listę strzelców w meczu z Walią w Cardiff. Pomocnik Bayeru Leverkusen był jednym z najskuteczniejszych graczy w polskim zespole – zdobył w tych eliminacjach bowiem cztery bramki. Ostatnią dołożył w meczu z Azerbejdżanem, który Polska wygrała aż 8:0. Zakaukaski rywal Krzynówkowi chyba wyjątkowo leżał, ponieważ dwa lata później do jego siatki trafiał trzykrotnie w dwóch spotkaniach.
Po bardzo słabych dla „Krzynia” i całej reprezentacji mistrzostwach przyszedł czas na eliminacje do mistrzostw Europy, które w 2008 roku przypadły w organizacji Austrii i Szwajcarii. Bez dwóch zdań historyczny, bo pierwszy awans do finałów tej imprezy zawdzięczamy w dużej mierze właśnie niskiemu, dynamicznemu pomocnikowi. Filigranowy zawodnik zapisał złotą kartę w historii polskiej piłki 8 września 2007 roku. W 87. minucie otrzymał piłkę na prawym skrzydle od Lewandowskiego. Holował ją dość długo, na tyle, że już sam pomocnik Szachtara tracił cierpliwość, wymownie gestykulując. Krzynówek jednak zrobił swoje – oddał płaski, ale niezwykle mocny strzał, który wyraźnie załamał Luisa Felipe Scolariego oraz Ricardo, który był tak blisko wyciągnięcia piłki. W dużej mierze dzięki tej bramce zadebiutowaliśmy na mistrzostwach Starego Kontynentu, na których urodzony w Kamieńsku gracz zagrał komplet 270 minut. Zawiódł podobnie jak i cała drużyna, która jeszcze większą plamę dała w kwalifikacjach do RPA.
Właśnie pod ich koniec stanął licznik odliczający występy Krzynówka dla reprezentacji kraju. Do 100 występów brakło mu tylko czterech spotkań. Długą przygodę z kadrą pomocnik zakończył w smutny sposób – Polska przegrała bowiem 0:3 w Mariborze ze Słowenią, która później wywalczyła niespodziewany awans kosztem m.in. Czechów.
Przedwczesny koniec
Podsumowując, Jacek Krzynówek w polskiej piłce był postacią wyjątkową i przez kilkanaście lat swojej kariery zawodniczej dał nam wiele radości i budził w naszych oczach podziw nie tylko za piękne bramki, ale też za skromność, która była zawsze jego cechą. Pomimo regularnej gry z czołowymi piłkarzami na świecie i woda sodowa nigdy nie uderzyła mu do głowy. Z profesjonalnej gry zrezygnował niemal rok temu. Powodem decyzji były uciążliwe problemy z kolanem, które okazały się niemożliwe do pokonania przez 96-krotnego reprezentanta Polski. Nie wytwarzało ono płynu nawilżającego staw. Praca na sucho przy tak dużym zaangażowaniu, którego Krzynówkowi prawie nigdy nie można było odmówić, mogłaby się skończyć fatalnie.
– Nie wiem, czy Krzynówek dobrze postąpił, decydując się na zakończenie kariery. Każdy dokonuje swoich wyborów i jest to jego indywidualna sprawa. Na każdego przychodzi czas. Czasem lepiej zejść wcześniej ze sceny, niż później rozmieniać się na drobne – mówił o decyzji piłkarza Dariusz Szpakowski, który dzięki jego pięknym bramkom niejednokrotnie wręcz krzyczał z wrażenia.
Trudno zatem nie zaakceptować decyzji wychowanka LZS Chrzanowice, który po ogłoszeniu swojego wyboru, postanowił poświęcić więcej czasu na życie rodzinne. Ponad miesiąc temu Krzynówek obchodził 35. urodziny. Wielu z nas chciałoby zobaczyć jeszcze raz w akcji piłkarza, który po zakończeniu kariery, odsunął się w cień. Miejmy nadzieję, że nawet jeśli nieaktywnie to piłkarza z małą, wielką stopą zobaczymy jeszcze w innej roli.
Świetny zawodnik-fajny człowiek:) I odnoszę
wrażenie,że spokojnie mógłby jeszcze pociągnąć
swoją karierę-nawet do dziś, w jakimś nieco mniej
wymagającym klubie
Dla mnie to on jest najlepszym piłkarzem grającym w
reprezentacji na przestrzeni ostatnich kilku lat. A
ten gol z Realem, można podobnie jak pozostałe jego
strzały oglądać w nieskończoność :) 100 lat
Jacek!
jak dla mnie to najlepszy polski pilkarz obecnie a
jego lewa noga no poprostu swietna VIVA JACEK
Najlepszy polski piłkarz jakiego pamiętam, nigdy
nie odpuszczał
...centrum uwagi, ale jak sie ten tekst czyta to
sobie mozna uswiadomic jak wilekiego pikarza miala
wtedy reprezentacja Polski
niech wraca do ligi polskiej jeszcze 3 lata mogłby
pograć i może jak forme by miał miło by był
widziany przez smude w reprezentacji jeden starszy
pomocnik mogłby być zmienikiem błaszczykowskiego
On grając na wózku byłby czołowym graczem w
naszej reprezentacji, a co dopiero w E-klasie :P
oglądalem jego mecze w tv i wszystkie strzaly
chodzily nad poprzeczkę w 2006. a wcześniej to on
lepiej gral bez dwóch zdań
Ale był pewny... zawsze z pierwszej... podziwiam ,
śweitny piłkarz
no naprawde Krzynówek to genialny zawodnik i ta jego
wspaniała lewa noga. Gole jego które decydowały o
być albo nie być. zawsze gra twardo i do końca
naprade szacunek wielki...
"Hmmm
(02-07-2011 16:18, ~Marcin77)
Świetny zawodnik-fajny człowiek:) I odnoszę
wrażenie,że spokojnie mógłby jeszcze pociągnąć
swoją karierę-nawet do dziś, w jakimś nieco mniej
wymagającym klubie"
No to chyba kolego z kroplówką przy boku :)