Manchester City odnosi trzecie zwycięstwo z rzędu po golu Adebayora, a Everton rzutem na taśmę zapewnia sobie pierwsze trzy punkty w sezonie. W ostatnim meczu Aston Villa nie miała problemów z uporaniem się z Fulham. Oto przegląd niedzielnych spotkań Premier League.
Manchester City w nowym sezonie notuje komplet zwycięstw nie tracąc przy tym ani jednej bramki. Tym razem ofiarą ekipy Marka Hughesa padło Portsmouth, które przed własną publicznością uległo minimalnym rezultatem po bramce Emmanuela Adebayora.
Goście, wcześniej ganieni za przeciętną grę, byli i tak stawiani w roli faworytów przed dzisiejszym spotkaniem. Jednak w pierwszych minutach to „The Pompeys” sprawiali lepsze wrażenie głównie za sprawą napastnika rodem z Nowej Kaledonii – Frederica Picquionne. Po przetrzymaniu pierwszych ataków z minuty na minutę rozkręcali się kolejno zawodnicy Manchesteru City.
Momentalnie zdominowali przebieg wydarzeń na murawie, choć na bramkę trzeba było czekać ponad pół godziny. Wtedy to z rzutu rożnego dośrodkował Gareth Barry, a Emmanuel Adebayor wygrywając pojedynek w powietrzu z Mokoeną z łatwością wpakował piłkę do siatki z najmniejszej odległości. Jest to trzecie trafienie Togijczyka w nowych barwach w trzecim kolejnym spotkaniu.
Druga połowa mimo ogromnej przewagi „Citizens” nie przyniosła kolejnych bramek. Gospodarze próbowali kontrować za pomocą Johna Utaki, ale wszystkie ataki rozbijały się o coraz lepiej zorganizowaną defensywę City, którą ostatnio wzmocnił jeszcze Joleon Lescott. Tak też drużyna Marka Hughesa po raz kolejny notuje minimalne, aczkolwiek pewne zwycięstwo i jako jedyna w Premiership w tym sezonie nie straciła jeszcze bramki. Styl gry nadal pozostawia wiele do życzenia, ale Manchesteru City powoli zaczyna obawiać się każda drużyna w lidze. Inne nastroje w obozie gospodarzy, którzy przegrali czwarte spotkanie z rzędu i okupują ostatnią pozycję w tabeli. Oto cena braku poważnych wzmocnień w letnim okienku transferowym.
Bohater Baines
Everton po pierwszych kolejkach zajmował ostatnie miejsce w lidze liżąc rany przede wszystkim po porażce 1:6 z Arsenalem Londyn. Dzisiejszy mecz z Wigan był świetną okazją na odkupienie win u kibiców.
Pierwsza odłona nie przyniosła jednak oznak poprawy gla gospodarzy, na Goodison Park fani nie oglądali także żadnej bramki. W 57. minucie do siatki trafili za to goście, a konkretnie Paul Scharner. Kiedy wydawało się, że zła passa „The Tofees” będzie się utrzymywać, zaledwie pięć minut później wyrównał Louis Saha.
Bohaterem Evertonu został już w doliczonym czasie gry Leighton Baines, który pewnie wykorzystał rzut karny i zapewnił swojej drużynie pierwsze zwycięstwo w sezonie. Warto odnotować także debiut w 89. minucie Rosjanina Dimita Biljaredinowa, który jeszcze niedawno czekał na pozwolenie na pracę w Anglii. W ekipie gospodarzy zadebiutował również Sylvain Distin sprowadzony z Portsmouth na miejsce Lescotta.
Samobój
W ostatnim niedzielnym spotkaniu chimeryczna od początku rozgrywek Aston Villa miała zmierzyć się ze stołecznym Fulham, także słynącym z ogromnych wahań formy.
Dla podopiecznych Martina O’Neilla planem minimum przed tym spotkaniem było zwycięstwo i ku uciesze miejscowych już w trzeciej minucie ci wyszli na prowadzenie. Bramki nie zdobył jednak żaden z zawodników „The Villans”. Futbolówkę do własnej siatki wpakował obrońca gości – John Paintsil. Wynik na 2:0 w drugiej połowie ustalił najlepszy strzelec zespołu – Gabriel Agbonlahor.