Selekcjoner reprezentacji Węgier zdecydowanie wypowiada się na temat przyszłości pomocnika Fulham w drużynie narodowej.
Po niespodziewanym zwycięstwie nad Danią w Kopenhadze (link) selekcjoner Erwin Koeman wcale nie tryskał hurraoptymizmem. Wygrana mogła smakować lepiej, gdyby Węgrzy nie stracili łatwo punktów z Portugalią oraz Szwecją. Pojawił się również wątek opuszczenia kadry przez kapitana Zoltána Gery. Grający w Anglii pomocnik ma odmienne spojrzenie na zaistniałą sytuację (link).
Po przegranych eliminacjach, pozycję Koemana można porównać do tej Leo Beenhakkera w Polsce. Choć Holendrzy nie cieszą się w obu krajach dobrą prasą, starszy brat Ronalda zaopatruje się na przyszłość znacznie bardziej optymistycznie i nadal widzi ją na Węgrzech. Wypowiadając się, starał się dobierać odpowiednie słowa.
Rozmowę zaczęliśmy od defensywnego nastawienia Madziarów w pierwszej połowie spotkania. Koeman przyznał, że jego podopieczni nie rozpoczęli meczu zgodnie z planem.
– Nie było naszym założeniem cofnąć się aż tak głęboko, ale od początku spotkania Dania na nas naciskała. Na szczęście po 20 minutach zaczęliśmy odzyskiwać pole. Nadal jednak mieliśmy problemy na prawym skrzydle, zwłaszcza z Dennisem Rommedahlem oraz Larsem Jacobsenem.
Z Portugalią przegraliście wysoko, choć zagraliście przyzwoicie. Jak udało się odbudować morale zespołu w te kilka dni?
– Dużo rozmawialiśmy, naprawdę dużo. Zmieniliśmy czterech piłkarzy, jeden wrócił do domu. Potrzebujemy więcej woli walki. W meczu z Portugalią popełniłem dwa błędy personalne, muszę to przyznać.
Wygraliście z silnym rywalem w trudnym meczu, ale i tak przegraliście kwalifikacje.
– Jeżeli spojrzysz, gdzie byliśmy kilka dni temu, zrozumiesz, jak długą drogę przebyliśmy. To był dobry mecz, a 16 punktów w takiej grupie to świetny wynik. Najbardziej żałuję meczu ze Szwecją, kiedy straciliśmy gola w 94. minucie. Gdybyśmy wtedy obronili wynik, dziś inaczej ocenialibyśmy kwalifikacje. Uderzyło to w nas zwłaszcza mentalnie, ciężko było się podnieść.
Wygrana w Kopenhadze to chyba dobry prognostyk.
– Pomimo przegranych eliminacji ciągle żyjemy. Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że na Węgrzech jest wiele ludzi negatywnie nastawionych wobec kadry, zwłaszcza w mediach. W meczu przeciwko Danii pokazaliśmy im, że warto nam zaufać. Fani na stadionie byli dziś wspaniali.
Kończy się przygoda z eliminacjami MŚ. Układasz myśli na Euro 2012?
– Najpierw musimy poczekać na losowanie grup eliminacyjnych w lutym. Ale trudniejszej grupy niż ta do MŚ raczej nie dostaniemy!
Czy Zoltán Gera ma przyszłość w kadrze?
– Nie.
Dlaczego?
– Wiele razy rozmawialiśmy. Uważam, że nie angażował się wystarczająco w mecze reprezentacji. Przed meczem z Danią, już bez stawki, oznajmiłem mu, że usiądzie na trybunach. Powiedział, że woli wrócić natychmiast do domu. Zasugerowałem, że to nie jest uczciwe zachowanie wobec pozostałych kolegów, zwłaszcza że jest kapitanem. Nikogo nie będę na siłę trzymał w zespole.
Czy nadchodzi era młodych Madziarów? Drużyna U-20 świetnie zaprezentowała się w Egipcie, dochodząc do półfinału.
– Jeżeli będą grać regularnie w klubach, dostaną szansę w kadrze. Nie wiem, kiedy będę mógł wysłać im powołania. Wiek tutaj nie ma znaczenia. 16, 20, 36 lat – aby grać w drużynie narodowej, trzeba być w formie. Umiejętności to nie wszystko. W zespole Węgier liczy się wola walki od pierwszej do ostatniej minuty, by wygrywać mecze.
Pomimo przegranych eliminacji oraz krytyki mediów nadal wiążesz przyszłość z tą drużyną?
– Oczywiście. Jestem pozytywnie myślącym gościem i trudno mnie złamać.
Rozmawiał: Robert Błaszczak