Klątwa mistrzów świata. Czy Francja ma się czego bać?


W XXI wieku tylko raz mistrz świata był w stanie wyjść z fazy grupowej kolejnego mundialu

19 listopada 2022 Klątwa mistrzów świata. Czy Francja ma się czego bać?

Już w niedzielę 20 listopada o godzinie 17:00 wystartują mistrzostwa świata w Katarze. Pierwszy w historii turniej na Bliskim Wschodzie prowokuje do dyskusji nad przeróżnymi tematami. Jednym z nich jest to, czy Francja, mistrz świata z 2018 roku, zdoła obronić tytuł najlepszej drużyny globu? Czy może podzieli losy kilku ostatnich triumfatorów?


Udostępnij na Udostępnij na

W historii mundiali pierwszym mistrzem świata, który na następnym turnieju odpadł w fazie grupowej, była reprezentacja Włoch. Mistrzowie z 1938 roku aż dwanaście lat później odpadli w fazie grupowej. Warto jednak odnotować, że wtedy udział w turnieju brało zaledwie 13 drużyn, a z grupy awansował tylko jeden zespół. Drugą drużyną z tak niechlubnym osiągnięciem jest legendarna Brazylia z Pele na czele. Po zwycięstwie w 1962 roku cztery lata później zajęli zaledwie trzecie miejsce w arcytrudnej grupie z Węgrami i Portugalią, której niekwestionowaną gwiazdą był Eusebio.

Francja i kompromitacja w Korei i Japonii

Reprezentacja Francji w świetnym stylu sięgnęła po mistrzostwo świata w 1998, na którym to turnieju wystąpili w roli gospodarza. Trzy łatwe zwycięstwa w fazie grupowej z RPA, Arabią Saudyjską oraz Danią. Następnie powolny marsz do finału, w trakcie którego Francuzi eliminowali reprezentacje Paragwaju, Włoch oraz Chorwacji. Wszystko to, by w finale zniszczyć bezradną Brazylię. O finale tego mundialu mówiło się wiele, przede wszystkim dlatego, że Ronaldo – czołowy zawodnik reprezentacji Brazylii, w dniu poprzedzającym finał miał ogromne problemy zdrowotne.

Świeżo upieczeni mistrzowie świata niespełna dwa lata później sięgnęli również po złoto na Starym Kontynencie. Mistrzostwa Europy w 2000 roku rozgrywane w Belgii i Holandii padły łupem „Trójkolorowych”. Nic dziwnego, że do mistrzostw świata w Korei i Japonii podchodzili w roli murowanych faworytów. Jak to się stało, że drużyna największych gwiazd światowego futbolu nie zdobyła żadnej bramki w łatwej grupie?

Los dla Francuzów zdawał się być łaskawy. Dania, Urugwaj oraz Senegal były zespołami, które pod żadnym względem nie mogły równać się gwiazdozbiorowi Rogera Lemerre’a. Niestety dla „Trójkolorowych” piłka nożna to taki sport, w którym wszystko może się wydarzyć. Gdyby tego było mało, na mistrzostwa nie pojechał Robert Pires mający za sobą wyśmienity sezon w Arsenalu, z kolei w sparingu przed samym turniejem urazu doznał Zinedine Zidane.

Reprezentacja Francji bez swojego mózgu w środku pola przegrała z Senegalem. W drugim spotkaniu udało się tylko zremisować z Urugwajem, grając przez większość meczu w osłabieniu po czerwonej kartce, jaką ujrzał Thierry Henry. W meczu „o wszystko” lepiej dysponowana okazała się Dania. Francuzi wyglądali żenująco. Niewyobrażalny scenariusz stał się faktem. Czwarte miejsce w grupie i kompromitacja – Francja wróciła do domu szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, a po mistrzostwo sięgnęła Brazylia.

Reprezentacja Włoch w kryzysie

Rywalizacja pomiędzy Brazylią a Francją była bardzo zacięta. To była wręcz wojna, a los lubi drwić z nas wszystkich. W Korei i Japonii „Trójkolorowi” zawiedli wszystkich kibiców. Ból był tym większy, że na fatalnie sędziowanym mundialu po złoto sięgnęła właśnie Brazylia z Ronaldo na czele. Cztery lata później w 2006 roku oba zespoły spotkały się w ćwierćfinale.

Zgadza się, to właśnie Brazylia jest jedynym zespołem, który w XXI wieku wyszedł z grupy, będąc mistrzem świata. Brazylia bez problemu wygrała grupę z Australią, Chorwacją i Japonią, a w 1/8 finału wyeliminowała Ghanę. Wreszcie miało dojść do wielkiego rewanżu za 1998 rok. I Francja znów była górą. Thierry Henry okazał się katem „Canarinhos”. Francja znów doszła do finału, gdzie w serii „jedenastek” lepsza okazała się reprezentacja Włoch.

W 2010 roku trzeba było bronić tytułu i reprezentacja Włoch poległa na całej linii. W bardzo łatwej grupie ze Słowacją, Paragwajem i Nową Zelandią zdobyli tylko dwa punkty. Marcello Lippi na turniej w RPA zabrał bardzo doświadczoną kadrę. Większość zawodników, jakich miał do dyspozycji selekcjoner, grała w lidze włoskiej, która w tamtych latach była w sporym kryzysie. To odbiło się na postawie piłkarzy. Gdyby tego było mało, największa gwiazda zespołu, Gianluigi Buffon, doznał urazu już w pierwszej połowie inauguracyjnego spotkania.

Kontuzja okazała się o wiele poważniejsza, niż myślano. Włosi mieli ogromne problemy zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. W każdym ze spotkań tracili bramkę jako pierwsi i musieli gonić wynik. Nie byli w stanie wyjść na prowadzenie nawet na minutę. W decydującym o awansie meczu ze Słowacją katem zawodników z Półwyspu Apenińskiego okazał się Robert Vittek. Swoje „trzy grosze” dorzucił Fabio Cannavaro. Zdobywca Złotej Piłki w 2006 roku popełnił błąd przy każdej z trzech bramek dla Słowacji.

Blamaż w wykonaniu „La Furia Roja”

Hiszpania nie miała sobie równych. Mistrzowie Europy z 2008 i 2012 roku, dodatkowo zdobywcy mistrzostwa świata w roku 2010. Reprezentacja prowadzona przez Vicente del Bosque była postrachem każdego zespołu na świecie. Mistrzostwa świata w Brazylii obnażyły jednak słabość „La Furia Roja”.

W meczu otwierającym zmagania w grupie B zmierzyły się dwa zespoły typowane do wyjścia z grupy. Hiszpania stanęła naprzeciw reprezentacji Holandii. Wielki rewanż za finał mistrzostw świata z 2010 roku, gdzie po niezwykle emocjonującej dogrywce w pucharem w dłoniach odeszli Hiszpanie. Emocje ogromne, dwie świetne drużyny – czas na widowisko.

W 27. minucie spotkania Hiszpania wyszła na prowadzenie. Xabi Alonso pewnie wykorzystał rzut karny. Tuż przed przerwą do wyrównania doprowadził Robin van Persie, zdobywając bramkę, która będzie mu zapamiętana już do końca jego życia. Mocno kopnięta piłka na wolne pole od Daleya Blinda. Wszyscy, na czele z Ikerem Casillasem, spodziewali się przyjęcia piłki i próby strzału. Robin van Persie zszokował cały świat, decydując się na uderzenie „szczupakiem”.

W drugiej połowie Holandia dokonała zniszczenia. Fatalnie zaprezentowała się defensywa Hiszpanii z Gerardem Pique i Sergio Ramosem. Błąd za błędem popełniał Iker Casillas i Holendrzy wygrali aż 5:1. Morale w Hiszpanii były niskie. Z Chile – znów fatalna postawa w defensywie i porażka. W meczu wieńczącym fazę grupową z Australią zwycięstwo 3:0, ale czymże jest zwycięstwo z Australią wobec takiej kompromitacji?

Niemcy jednak nie zawsze wygrywają

Mistrzostwa świata w Brazylii padły łupem Niemców. Cztery lata później doznali bolesnej porażki. O Niemcach mówi się, że to drużyna turniejowa. No nie tym razem, a przecież wymieniano ich w gronie absolutnych faworytów! W eliminacjach do turnieju zaliczyli komplet zwycięstw, stracili zaledwie cztery bramki.

Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy? Otóż nie tym razem. Pierwsze spotkanie fazy grupowej i od razu gong. Sensacja stała się faktem, po bramce Hirvinga Lozano i kapitalnej dyspozycji bramkarza, którym był Guillermo Ochoa, to Meksyk został zwycięzcą.Wyglądało to na jedynie wypadek przy pracy – wszak kilka dni później z problemami, ale udało się wygrać z reprezentacją Szwecji.

Przed decydującym spotkaniem z Koreą Południową drużyna Joachima Loewa miała wszystko w swoich rękach. Co zaskakujące, to że to właśnie azjatycka reprezentacja była stroną, która stwarzała większe zagrożenie pod bramką rywala. W drugiej połowie spotkania Niemcy rzucili się do ataku, a reprezentacja Korei wyśmienicie to wykorzystała.

Dwie bramki w doliczonym czasie i koniec marzeń o obronie trofeum. Selekcjoner Joachim Loew postawił na zawodników, których doskonale znał, mimo iż niektórzy z nich byli w słabej formie. Cały futbolowy świat śmiał się z Niemców. My również, mimo że sami się skompromitowaliśmy, mieliśmy sporo uciechy, że akurat im się nie powiodło.

Czy Francja ma się czego bać?

Sytuacja kadrowa reprezentacji Francji może skłonić do refleksji nad tym, czy drużyna Didiera Deschampsa może podzielić losy wymienionych wyżej zespołów. Najbardziej istotny będzie brak N’Golo Kante oraz Paula Pogby. Obaj panowie byli kluczowymi elementami zespołu, który zdobywał w 2018 roku mistrzostwo świata. Współpracowali ze sobą, świetnie zabezpieczając środek pola.

W Katarze zabraknie zarówno jednego, jak i drugiego z powodu kontuzji. Obu bez chwili zastanowienia trzeba wymienić w jedenastce najlepszych zawodników, których na mundialu nie zobaczymy. Obu zawodników brakowało w tegorocznej edycji Ligi Narodów UEFA i miało to odzwierciedlenie w wynikach „Trójkolorowych”. Środek pola nie istniał. W sześciu meczach Ligi Narodów trener wystawił sześć różnych par w środku. Bilans? Jedno zwycięstwo, dwa remisy i trzy porażki. Jak na mistrzów świata to kiepsko.

Paul Pogba i N’Golo Kante to niejedyni zawodnicy, którzy nie pojechali na mundial. Nie jedzie również Presnel Kimpembe, środkowy obrońca, który był nawet kapitanem w ostatnich meczach kadry. Na ostatniej prostej kontuzji doznał również Christopher Nkunku, który z pewnością byłby ważnym zawodnikiem. Znaki zapytania pojawiają się również przy osobie Karima Benzemy. Zdobywca Złotej Piłki narzekał ostatnio na problemy z mięśniami i opuścił kilka ostatnich meczów w klubie.

Oczywiście Francja ma wiele innych atutów. To jedna z najsilniejszych i najbardziej wyrównanych reprezentacji na świecie. Aczkolwiek nie można zapominać o absencjach, o których wspomniałem wyżej. W grupie z Danią, Tunezją i Australią problemów mieć nie powinni, ale ewentualna wpadka zdaje się być bardziej realna. Czy Francja przełamie „klątwę mistrzów świata”? Czas pokaże, pierwszy mecz z Australią już 22 listopada.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze