Kiedy zależy nam na zrobieniu czegoś, staramy się, by powierzone nam zadanie zostało wykonane dobrze. Nie inaczej jest z piłkarzami, którzy za grube pieniądze wybiegają na boisko, by, ciesząc nasze oczy, rywalizować o ligowe punkty. W Rosji sympatycy futbolu powoli chyba jednak tracą cierpliwość do swoich pupili.
Czego oczekujemy po faworytach każdych rozgrywek, a czego oczekują po swoich ulubionaych piłkarzach ich fani? Pięknej i skutecznej gry, efektownych zwycięstw, a przede wszystkim bramek. Sól futbolu jest wręcz niezbędna, by wygrywać i tym samym zwiększać swój prestiż. Potentaci są w głównej mierze od tego, by być przykładem dla słabszych i, poprzez pokonywanie ich, dawać lekcje piłki nożnej. Ostatnie wydarzenia piłkarskie w Rosji zdają się jednak temu przeczyć, gdyż gracze wielkich klubów raczej wdali się w rolę studentów pobierających nauki u ligowych słabeuszy.

Kogo w głównej mierze należy skrytykować za nieciekawą postawę w obecnych rozgrywkach? Przede wszystkim Dynamo Moskwa. Po efektownym początku wydawało się, że Andriej Kobieliew odzyskał kontrolę nad „Biało-niebieskimi”, kontynuując swoją misję odbudowy potęgi wielkiego Dynama. Tym razem, w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, na zrealizowanie tego zadania dostał spore fundusze. Miliony przeznaczonych na klub rubli zostały spożytkowane na zakup kilku znaczących piłkarzy. Przecież wszyscy wiemy, na co stać Aleksandru Epureanu, Edgarasa Cesnauskisa, Aleksandra Samiedowa, Igora Siemszowa czy Andrija Woronina. Postawę zespołu należącego niegdyś do rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych należy pominąć milczeniem. Poza zwycięstwem nad Spartakiem na inaugurację gracze Kobieliewa nie pokazali nic. Ewentualnie za osiągnięcia można uznać remisy z Terekiem czy Tomem oraz porażki z Zenitem i CSKA. Mało tego, szkoleniowiec jest bliski otrzymania dymisji. Może ostatnia wygrana nad Saturnem odmieni nieco oblicze tego teamu.
Jeżeli już mówimy o pompowaniu w klub ogromnych pieniędzy, rekordzistą pod tym względem jest Zenit Sankt Petersburg. Misję budowy zespołu klasy europejskiej powierzono trenerowi niezwykle kompetentnemu, Luciano Spallettiemu. Jak Włoch wywiązuje się z powierzonych zadań? Wywiązuje się nierewelacyjnie. Jako szkoleniowiec wygrał, co prawda, z Dynamem i Lokomotiwem, lecz jak można nie uznać za jego porażkę remisów z Terekiem i Tomem. Miała być walka o mistrza, a tu po raz drugi z rzędu ekipie z północnej stolicy przytrafiła się głupia wpadka. Ponadto petersburczycy od 216 minut nie zdobyli bramki!
Nieco lepszy pod tym względem, bo niepotrafiący pokonać bramkarza rywali od 110 minut, jest mistrz Rosji, Rubin Kazań. Podopieczni Kurbana Bierdyjewa, wydawać by się mogło, kalendarz mają wręcz idealny. Nie grali w pierwszej części co tydzień z przeciwnikami z najwyższej półki, a rywali, z którymi przychodzi im się zmierzyć, powinni bez problemów odprawiać z kwitkiem. Co się dzieje z obecnymi czempionami? Po siedmiu meczach są nadal niepokonani, lecz cztery remisy nie są również powodem do dumy. A z kim zostały uzyskane? Z bardzo mocnymi oponentami: Terekiem, Saturnem, Spartakiem Nalczik i Anży. Między drugą i szóstą kolejką zaliczyli pauzę w strzelaniu goli trwającą ponad cztery godziny! Jeżeli utrzymają taką skuteczność, nie będzie im łatwo zdobyć trzeciego z rzędu mistrzostwa.
Nie ma jednak tego złego. Jeżeli do jakiejś drużyny nie ma się specjalnie przyczepić, to jest to CSKA Moskwa. Po graczach Leonida Słuckiego widać, że jeden z najmłodszych szkoleniowców w Premier Lidze na poważnie traktuje przygodę z tym klubem i solidnie przygotował swój zespół do rozgrywek. Widać to po wynikach w kraju, jak pechowy remis z Lokomotiwem 1:1 czy rozgromienie 4:1 Sibiru Nowosybirsk, jak również w Europie. Przypomnijmy, że udało mu się awansować, kosztem Sevilla FC, do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Jeżeli moskwianie nadal utrzymają prezentowany poziom, tytuł po czterech latach przerwy może wrócić w ich ręce.
Naturalne jest, że za wzory do naśladowania powinniśmy wybierać sobie kogoś, kogo za coś cenimy. Wyznaczamy w ten sposób sobie wysoki poziom, do którego chcemy równać. W Rosji piłkarze postanowili być oryginalni i poszli w drugą stronę – zamierzyli równanie do dołu. Nieźle im to wychodzi, lecz powinni jak najszybciej wyjść z kryzysu. Powinni, jeżeli nie chcą stracić kibiców, sponsorów i prestiżu, dzięki któremu nadal mogą oddelegować do Ligi Mistrzów trzy drużyny.