Kevin De Bruyne ponownie zdemoluje Premier League?


19 bramek i 42 asysty w sezonach 2016/2017 i 2017/2018 – De Bruyne był wtedy potworem. Teraz? Znowu zaczyna straszyć

25 sierpnia 2019 Kevin De Bruyne ponownie zdemoluje Premier League?

Możesz nie przepadać za jego charakterem lub możesz nie być fanem jego talentu. Możesz krytykować jego kolor włosów lub nie szanować go za wybór Manchesteru City. Ale jednej rzeczy się wystrzegaj: nie mów, że po boiskach Premier League (o ile nie na całym świecie) biega lepszy prawonożny asystent. I to taki z prawdziwego zdarzenia, który w swojej najlepszej dyspozycji potrafi osiągnąć astronomiczną liczbę dwudziestu asyst w jednym ligowym sezonie. Kevin De Bruyne jest jedyny w swoim rodzaju i pod kątem kreatywności oraz (co ważne) przekładania jej na rzeczywiste liczby zbliża się do poziomu Lionela Messiego. Obecną kampanię rozpoczął fenomenalnie, w związku z czym rodzi się pytanie: czy to będzie sezon życia "Rudego z City"?


Udostępnij na Udostępnij na

Co łączy „Kevina samego w domu” z „Kevinem samym na Etihad”? Bingo! Kreatywność. Obaj potrafią wymyślać niesłychane sposoby na pokonanie rywala i obaj są nadzwyczajnie chytrzy w swoich działaniach. Co ważne, cechuje ich również skuteczność, bo tak jak Kevin w wydaniu filmowym demolował pułapkami prześladujących go rzezimieszków, tak Kevin w wydaniu piłkarskim demoluje obrońców drużyny przeciwnej zabójczymi podaniami w pole karne. Kibice Premier League tę zależność doskonale znają, gdyż jeszcze całkiem niedawno była ona na porządku dziennym. Sezony 2016/2017 i 2017/2018 były tego doskonałym potwierdzeniem, bo wówczas nasz tytułowy bohater dzielił i rządził, notując kolejno 19 i 16 asyst (wyłącznie!) na boiskach angielskiej ekstraklasy.

David Beckham i Steven Gerrard są jednymi z najlepiej dośrodkowujących piłkarzy (z prawej strony) w historii Premier League, jakich widziałem. Kevin De Bruyne osiąga ich poziom pod względem jakości, jaką dostarcza Gary Neville

Szanuj Kevina swego jak siebie samego

Przygoda belgijskiego pomocnika w barwach „Obywateli” już od samego początku zmierzała w naprawdę świetnym kierunku. Co kluczowe, wyznaczonym przez dobrze nam znanego hiszpańskiego wizjonera, który co jak co, ale zaprowadzać swoich podopiecznych na wyżyny potrafi doskonale. Pep Guardiola wyciągał z De Bruyne’a wszystko, co w nim najlepsze, a mimo to śmiało można było powiedzieć, że to i tak nie jest jego maksimum. Ale niestety… Jak to w życiu piłkarza bywa, pewnych rzeczy przeskoczyć się po prostu nie da. Momentem zwrotnym w karierze gwiazdy City była oczywiście kontuzja, która przekreśliła dobre wejście w sezon 2018/2019 i podtrzymanie niebotycznej formy na przestrzeni dwóch ostatnich lat.

Co znamienne, a zarazem bardzo przykre, piłkarz takiego kalibru musiał przesiedzieć w gabinetach lekarskich aż 156 dni na przestrzeni niespełna dziewięciu miesięcy. I może to nie byłby większy problem, gdyby uraz był jednorazowy, ale niestety: przerwy w grze trapiły Kevina pięciokrotnie, w wyniku czego poprzednia kampania musiała zostać spisana na straty. De Bruyne wystąpił „jedynie” w 32 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach (6 goli, 11 asyst). I te liczby mimo wielu absencji niektórym mogą wydawać się godne pochwały, ale tylko z pozoru. Wystarczy zajrzeć do średniej minut na mecz (57,2), by zrozumieć, że „KDB” był jak rajdowy samochód na ulicach małego miasteczka, w którym na osiągnięcie optymalnej prędkości nie pozwalały liczne czerwone światła.

De Bruyne będzie brakującym kluczem do sukcesu?

Patrząc w przeszłość, trudno znaleźć regułę. Z Belgiem w najwyższej formie czy z Belgiem kontuzjowanym – Manchester wygrywał Premier League. Pozostaje jednak pytanie, czy postać Kevina może być istotnym elementem układanki w kontekście wygrania Ligi Mistrzów. Bo powiedzmy sobie jasno: były zawodnik Wolfsburga jest w skali swojego zespołu (a także całej ligi angielskiej) kimś niepowtarzalnym. Do pewnego stopnia do zastąpienia, ale nie do sklonowania. Rok temu kibice „The Citizens” drżeli na myśl, że jeden z ich ulubieńców będzie niezdolny do gry na w najważniejszych momentach, jednak ówczesne obawy były chybione. Brak De Bruyne’a został rozwiązany lepiej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Pep Guardiola znalazł bowiem alternatywę w postaci Bernardo Silvy, który rozegrał fenomenalny sezon (51 meczów, 13 bramek, 14 asyst).

Dzisiaj ktoś mógłby powiedzieć: i co z tego? To De Bruyne jest pierwszym (i zapowiada się, że żelaznym) wyborem szkoleniowca City w linii pomocy na początku obecnych rozgrywek. Jak na razie legendarna już rotacja Guardioli belgijskiego pomocnika nie dotyka, a to może świadczyć o tym, że obok Sterlinga wychowanek KVV Drongen jawi się jako postać nietykalna. I oczywiście wszyscy dobrze wiemy, że układanka trenera mistrza Anglii pełna jest wymiennych puzzli, ale prawdopodobnie akurat do tego jedynego ma on duży sentyment. Słusznie?

Trzy razy tak. Kevin De Bruyne podczas presezonu zanotował gola i trzy asysty, co było optymistyczną prognozą na najbliższą przyszłość. Ta przyszłość przerodziła się w teraźniejszość, a ona wygląda tak, że Belg po dwóch meczach Premier League ma na swoim koncie już trzy asysty (więcej niż w całym poprzednim sezonie) i aż 12 stworzonych szans bramkowych. Potwór! Co więcej, w ciągu zaledwie 169 rozegranych minut stworzył kolegom z zespołu pięć tzw. big chances, czyli więcej niż 25% w porównaniu z genialną kampanią 2017/2018 (3083 minut). De Bruyne straszy i wchodzi w rozgrywki jak… mistrz rozgrywek. W końcu ktoś musi przejąć pałeczkę po Hazardzie, co dla piłkarza City w topowej dyspozycji nie będzie problemem. Duży znak zapytania można postawić jedynie przy europejskich pucharach.

Pod względem liczb w Lidze Mistrzów Kevin De Bruyne również utrzymuje wysoki poziom, jednak na tle Premier League jego dorobek w tych rozgrywkach nie przedstawia się już tak okazale. Na przestrzeni 28 meczów dla „Obywateli” jest to pięć bramek i osiem asyst, z czego większość pochodzi tylko z jednego sezonu (2017/2018). Czy możemy zatem uznawać „KDB” za brakującą giwerę w składzie broni Guardioli? Jeżeli spojrzymy na Belga pod kątem jego unikalności, niewątpliwie tak. Bo kiedy De Bruyne nie boryka się z żadnymi problemami, włącza mu się moduł pt. „Najlepszy zawodnik w Premier League”. Wówczas jego szczęśliwy posiadacz ma zagwarantowane od tylko (i aż!) jednego piłkarza średnio trzy wypracowane 100-procentowe sytuacje na mecz. Jak to mówią? Priceless.

Skarb kibica Manchesteru City

Manchester City

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze