KDB: To już prawie wszystko


Kolejny sezon Bundesligii mamy już za sobą, do rozegrania zostały jedynie baraże. W Niemczech przyszedł czas podsumowań – chwalenia najlepszych i krytykowania tych, którzy zawiedli oczekiwania kibiców. A że jest zarówno kogo chwalić, jak i ganić, pokrótce przedstawimy nasze typy.


Udostępnij na Udostępnij na

Czyżby Niemcy znowu miały być jedynym krajem z europejskiej czołówki, którego stolica nie ma swojego przedstawiciela w najwyższej klasie rozgrywkowej? Jak na razie w Premier League Londyn reprezentuje pięć zespołów, w La Liga grają cztery kluby z Madrytu, w Ligue 1 jest PSG, a honoru Rzymu w Serie A dzielnie bronią Roma i Lazio. Tylko z tym Berlinem zawsze coś nie tak. Mało brakowało, a Hertha po rocznym pobycie w drugiej lidze znów by tam zawitała. Na szczęście dla niej w samą porę (czytaj: w ostatniej kolejce) przebudził się Änis Ben-Hatira, którego dwa trafienia pozwoliły berlińczykom awansować na 16. miejsce. Teraz zawodników „Starej Damy” czekają jeszcze dwa spotkania barażowe z Fortuną Düsseldorf, po których to sezon ligowy w Niemczech uznać będziemy mogli za zamknięty. Na łamach naszego portalu będziecie mogli oczywiście znaleźć szczegółowe relacje z obydwu spotkań oraz ich zapowiedź. Pierwszy mecz już w czwartek, a rewanż we wtorek. Tragicznym pomysłem władz Herthy okazało się zwolnienie Marcusa Babbela w trakcie sezonu – po jego odejściu zespół całkowicie się rozsypał i z bezpiecznej lokaty w środku stawki zaczął pikować w dół tabeli. Jeśli stołeczny klub nie obroni miejsca w Bundeslidze, działacze, którzy podjęli ową decyzję, powinni zrobić solidny rachunek sumienia.

Inni najgorsi, którym przyszło teraz wysłuchiwać pretensji, obelg i żalów, pochodzą z Kaiserslautern, Kolonii, Hamburgera i Wolfsburga. Dwie pierwsze ekipy spadły z ligi, chociaż wydawało się, że mają wystarczająco silne składy, aby uzbierać te mityczne 40 punktów dające utrzymanie w lidze. HSV to największe rozczarowanie tego sezonu – miały być europejskie puchary, a było miejsce tuż nad strefą spadkową. Jak to możliwe, że klub dysponujący takimi zawodnikami, jak Marcell Jansen, Gojko Kacar, Gökhan Töre czy Heiko Westermann, dopiero w samej końcówce rozgrywek zapewnił sobie ligowy byt? Przedsezonowa rewolucja kadrowa wyraźnie „Portowcom” nie posłużyła, ale nic nie zapowiada, że przed następnym sezonem szykuje się kolejna, więc może przyszłe rozgrywki będą w ich wykonaniu lepsze. W sumie, gorsze już być nie mogą (bo czy ktokolwiek naprawdę brał pod uwagę spadek z Bundesligi?!), więc musi być lepiej.

Kolejnym wielkim przegranym sezonu jest Felix Magath i jego VfL Wolfsburg. Szkoleniowiec „Wilków” lekką ręką wydał na transfery 51 milionów euro, a nawet nie załapał się do europejskich pucharów! 51 milionów! To więcej niż Bayern Monachium, to więcej niż obie Borussie, Schalke, Bayer Leverkusen i VfB Stuttgart razem wzięte! BVB zdobyło mistrzostwo, Schalke zagra w przyszłorocznej CL, klub z Gladbach wciąż ma na to szanse (wystartuje w eliminacjach), a Bayer i VfB zapewnilły sobie udział w Lidze Europy. A VfL? A VfL, mimo wydania kosmicznych pieniędzy, nie będzie mógł nawet pokazać się w przyszłym roku w Europie. Jeśli w następnym sezonie Magath nie wprowadzi swoich podopiecznych do Ligi Mistrzów, a niewiele wskazuje na to, że mu się uda, to będzie mógł zacząć się pakować. Bo prędzej doprowadzi klub do bankructwa, niż wyprowadzi go na prostą.

Kogo należy pochwalić? Obie Borussie, które mile zaskoczyły swoich sympatyków. Ta z Dortmundu, mimo że nikt nie dawał jej na to szans, obroniła tytuł mistrzowski, a ta z M’Gladbach, zamiast walczyć o utrzymanie, zajęła czwarte miejsce i wystartuje w eliminacjach do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Jeśli „Źrebakom” uda się przedrzeć do fazy grupowej, co wcale nie jest jednak pewne, patrząc na osłabienia, jakich ten klub doznał, zastrzyk gotówki od UEFA pozwoli pozostać w czołówce Bundesligi przez kilka najbliższych sezonów. Kto by pomyślał, że klub, który w tamtym roku utrzymał się w lidze dopiero po barażach, zacznie grać tak dobrze i zwojuje tak wiele? Na dobre słowo zasługują też nasi bohaterowie z Dortmundu – Robert Lewandowski został wybrany piłkarzem sezonu w Niemczech (!), Łukaszem Piszczkiem zainteresował się Real Madryt (!), a Kuba Błaszczykowski, jeśli utrzyma taką formę, to posadzi na ławce nawet Marco Reusa (!), który od przyszłego sezonu będzie bronić barw BVB. Jak tu nie być dumnym z naszych rodaków?

Są przecież jeszcze SC Freiburg i FC Augsburg, które oszukały przeznaczenie i wbrew wszystkiemu zdołały utrzymać się w lidze. Pierwsi w połowie sezonu zamykali tabelę, a na domiar złego stracili jeszcze swoją największą gwiazdę i najlepszego strzelca Papissa Dembę Cisse, który teraz w koszulce Newcastle United przebojem zdobywa Premier League. Mimo to świetna postawa w rundzie rewanżowej pozwoliła im utrzymać się w elicie. Podobnie ma się sprawa Augsburga – beniaminek także zaczął grać nad wyraz dobrze w drugiej części sezonu, dzięki czemu zapewnił sobie utrzymanie, chociaż nikt, ale to absolutnie nikt, w to nie wierzył. Przed sezonem bukmacherzy dawali mu mniejsze szanse na pozostanie w lidze niż Bayernowi na mistrzostwo. Futbol lubi takie historie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze