Karol Linetty, czyli najbardziej nieoczywisty transfer tego okienka


Piłkarz, który wiecznie był w cieniu, tym transferem z niego wyszedł!

28 sierpnia 2020 Karol Linetty, czyli najbardziej nieoczywisty transfer tego okienka
Rafał Rusek / PressFocus

Dawno już żaden transfer Polaka nie był taką zagadką i nie niósł ze sobą tylu pytań. Karol Linetty po 4 latach spędzonych w Sampdorii, przeprowadza się do Turynu, ale nie na Allianz Stadium tylko Stadio Olimpico di Torino. Reprezentant Polski postanowił zamienić 15 klub poprzedniego sezonu Serie A na 16. Gdzie tu logika? Spróbujmy jej poszukać


Udostępnij na Udostępnij na

Był lipiec 2016 roku, skończyły się Mistrzostwa Europy, które zgodnie wszyscy okrzyknęli najlepszym turniejem dla Polski w XXI wieku. Na fali entuzjazmu Polscy piłkarze podbili letnie okienko transferowe. To wtedy Milik wraz z Zielińskim dołączyli do Napolii, Glik do Monako, Krychowiak do PSG, Kapustka do Leicester. Nieco w cieniu tych wielkich transakcji był transfer Linettego z Lech do Sampdorii.

Niewiele zmieniło się przez te 4 lata spędzone na Stadio Luigi Ferraris. O Linettym nadal nie mówiło się w Polsce dużo, cały czas pozostawał w cieniu Zielińskiego, a jeśli już poruszano jego temat to w kontekście nieudanych meczów w reprezentacji. Widziano w nim partnera Grzegorza Krychowiaka na środku pola, ale w żadnym z 23 meczów reprezentacyjnych nie przekonał na tyle by faktycznie nim być. W kadrze zasłynął tylko raz, gdy na ostatnich Mistrzostwach Świata jako jedyny gracz z pola nie zagrał ani minuty.

Linetty nigdy nie lubił szumu wokół swojej osoby. Był cichym chłopakiem, skupiającym się na ciężkiej pracy i treningu. Trudno znaleźć choć jeden skandal, który by wywołał. Taka charakterystyka wydawała się bardziej pasować do Bundesligi niż Serie A. Jednak jego inteligencja i zmysł taktyczny spowodowały, że we Włoszech odnalazł się świetnie.

Szybka aklimatyzacja

Już w pierwszym sezonie wszedł do wyjściowego składu Sampdorii. Nie potrzebował mitycznego czasu na aklimatyzacje. I mimo że momentami było trudno – jak sam podkreśla, został przygnieciony taktyką, musiał obserwować, którą ręką piłkarz wrzucający aut ją bierze, by znać sposób rozegrania –to dał sobie radę. Być może pomagała w tym też obecność w składzie Bartosza Bereszyńskiego, którego Karol znał jeszcze z czasów Lecha, ale i tak taktyki i włoskiej specyfiki musiał nauczyć się sam.

W Sampdorii przez te 4 sezony rozegrał 132 mecze, strzelając 11 goli i notując 13 asyst. Patrząc na te liczby tym bardziej możemy być zaskoczeni niedocenianiem i nietraktowaniem kariery Linettego poważnie. Ilu Polaków w ostatnim czasie grało bądź gra w lidze top 5, przez więcej niż 2 sezony z taką regularnością, nie będąc bramkarzem?

Włosi na piłce znają się jednak lepiej niż Polacy i grę Linettego docenić potrafią. Polak oferty odejścia z Sampdorii miał już w styczniu. Jednak postanowił zachować się fair wobec klubu i poczekać aż ten spokojnie się utrzyma. No dobrze, ale ktoś może teraz powiedzieć skoro jest taki dobry to czemu nie pójdzie do lepszej drużyny?

To pytanie pokazuje jak często my, Polacy patrzymy na piłkę zero-jedynkowo. Linetty nie jest dziś drugim Pirlo, Iniestą czy Krosem i pewnie nigdy nie będzie, i nie pójdzie do Juventusu, Barcelony czy Bayernu. Nie każdy dociera na sam szczyt, dla niektórych szczytem jest utrzymywanie się na średniej wysokości przez kilka lat i takim piłkarzem jest Linetty. Polska nie jest Brazylią, Niemcami czy też Hiszpanią by takich piłkarzy nie doceniać i ich odtrącać.

Co przekonało Linettego do przeprowadzki? Marco Giampaolo

Ktoś powie znów, że między Juventusem, Barceloną, Bayernem a Sampdorią są jeszcze inne kluby i inne ligi niż włoska. Zgoda i być może tu rodzi się konstruktywne pytanie. Dlaczego nie spróbuje na przykład w Bundeslidze? Jednak Karol postanowił budować swój „pomnik” w Italii. A umówmy się, że trudno znaleźć w Europie lepszy kraj do grania, patrząc nie tylko przez pryzmat boiska.

Karol Linetty ma dziś 25 lat i raczej to nie jest jego ostatni transfer w karierze. Jeśli będzie potwierdzał to co oglądaliśmy w Sampdorii to niewykluczone, że opuści Włochy i zanotuje awans sportowy, którego jak wszyscy podkreślają w tym transferze zabrakło. Jednak gdy przyjrzymy się głębiej tej przeprowadzce, to zdołamy dostrzec pewną logikę.

Po pierwsze trenerem Torino w nowym sezonie będzie Marco Giampaolo. Włoch wprowadzał Linettego do Sampdorii od razu po przyjeździe do Włoch. Można powiedzieć, że jest jego ojcem chrzestnym na Półwyspie Apeńskim.

Lepsza przyszłość

Drugim aspektem jest przyszłość obu klubów. Od dawna mówi się, że ekscentryczny właściciel Sampdorii Massimo Ferrero nosi się z zamiarem sprzedaży klubu. A ten od jakiegoś czasu przestał się rozwijać sportowo, a gdy w oczy zaczęło zaglądać widmo spadku Ferrero nie potrafił pomóc drużynie, odpowiednimi wzmocnieniami. Nic dziwnego, że Linetty chciał stamtąd uciekać.

Torino mimo że ubiegły sezon skończyło za zespołem z Genui to plany na przyszłość zdaje się mieć ambitniejsze i bardziej sprecyzowane. Byki chcą ustabilizować sytuację, zadomowić się w środku stawki, by za jakiś czas wrócić do europejskich rozgrywek. Potwierdzają to transferami, które klub z Turynu już dokonał. Torino poza Linettym ściągnęły już do siebie Simone Verdiego, Mergima Vojvode i Ricardo Rodrigueza, wydając na nich łącznie 36 milionów euro.

Po trzecie sam transfer to zawsze element wyzwania. Linettemu potrzebna jest zmiana otoczenia i nowe cele, które pomogą mu w dalszym rozwoju. Możemy być raczej pewni, że Karol od samego początku powinien wskoczyć do wyjściowego składu Torino i wspierać takich piłkarzy jak Andrea Belotti. W dobrym wprowadzeniu do nowego zespołu powinna też pomóc znajomość ligi, języka. Jeśli chciałby dowiedzieć się coś więcej o klubie to zawsze może zadzwonić do Kamila Glika.

Mocna pozycja

To jak dużym zaufaniem cieszy się Karol Linetty we Włoszech świadczy fakt, że będąc w Sampdorii został wybrany do najlepszej jedenastki dekady klubu. Był jednym z kapitanów drużyny, a transfer do Torino włoskie dzienniki sportowe komentowały na swoich okładkach kosztem finału ligi mistrzów. Oczywiście wpływ na to ma również specyfika Włochów. Zdecydowanie bardziej ich interesuje to co ich niż to co największe na świecie .

Fani Sampdorii są jednak zawiedzeni ceną transferu. Kibice „Blucerchiati” wiedzą, że stracili kolejnego ważnego piłkarza za mniej niż powinni. Stąd też ich frustracja na klubowych forach.Oczekiwano kwoty około 12 milionów euro. Będzie prawdopodobnie 7,5 mln euro plus ewentualne bonusy. Na transferze zarobi też Lech Poznań.

W Turynie Polacy radzili sobie dotychczas wyśmienicie. Zbigniew Boniek i Kamil Glik to właśnie tam zdobyli status legendy. Wojciech Szczęsny robi wszystko by do nich dołączyć. Miejmy nadzieje, że dobre tradycje pod Piemontem kultywować będzie Karol Linetty. Były Lechita już nie raz pokazał, że szybko potrafi odnaleźć się w nowym otoczeniu, a teraz sytuacja wydaje się być łatwiejsza niż kiedykolwiek.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze