Rozpoczynamy Euro 2024. Jak zawsze chcielibyśmy, aby Polacy byli czarnym koniem. Niestety brutalna prawda jest taka, co poprzemy statystykami, że będziemy tam co najwyżej tłem dla większych ekip. W naszym przypadku to jednak klasyk. Jak spojrzymy głębiej na szanse Polaków na poprzednich edycjach Euro, to zrozumiemy, iż rzadko byliśmy przeznaczeni do wyjścia z grupy.
Fatalne eliminacje do Euro 2024, choć częściowo zostały przykryte przez dotychczas udany rok 2024 w postaci wygranych baraży oraz udanego czerwcowego zgrupowania, nie zamazały w pełni niskich oczekiwań w stosunku do wyniku reprezentacji na turnieju. Z pewnością nie pomogły nam ostatnie kontuzje po meczach z Ukrainą (a zwłaszcza z Turcją) oraz fakt, że nasi grupowi rywale, Austria, a zwłaszcza Holandia i Francja, stanowią nie lada wyzwanie.
Dlatego w przeciwieństwie do poprzednich edycji nie ma osławionego pompowania balonika. Jednak jak przyjrzymy się historii poprzednich mistrzostw, to uświadomimy sobie, że tego balonika nigdy nie powinno się pompować. Szanse Polaków na Euro zwykle były nieduże, teraz są jeszcze niższe.
Szanse Polaków na Euro: zasady naszych obliczeń
Na potrzeby artykułu postanowiliśmy zatem sprawdzić, jak w poprzednich edycjach Polacy wyglądali na tle pozostałych grupowych rywali. Przeanalizowaliśmy Polaków oraz ich przeciwników pod kątem ówczesnego miejsca w rankingu FIFA, ówczesnego rankingu ELO przed Euro, liczby punktów w dziesięciu ostatnich meczach przed mistrzostwami w celu sprawdzenia formy drużyny oraz średnią rankingową ELO ich rywali. Zobaczymy, że poza wyjątkami nasza przygoda powinna kończyć się na fazie grupowej.
Szanse Polaków na Euro 2024: Trafiliśmy do grupy śmierci
Na obecny turniej jedziemy chyba najsłabsi w historii, no może poza Euro 2012, ale o tym za chwilę. Ranking FIFA tego nie pokazuje, ale wiemy dobrze, jak nieobiektywny jest ten miernik. Dlatego zaglądamy właśnie do zaciągniętego z szachów rankingu ELO, który w dużo bardziej realny sposób mierzy siłę drużyny. Tutaj widzimy drastyczną różnicę pomiędzy nami a trzecią Austrią, nie mówiąc już o Holandii czy choćby Francji, które dystansują nas o trzy długości.
Punktowo w ostatnich dziesięciu meczach nie wyglądaliśmy tak źle – tu trzymamy dobry poziom. Jednak jak spojrzymy na średni ranking ELO ostatnich dziesięciu rywali, to widzimy, czemu mamy tyle punktów. Naszymi przeciwnikami w ostatnim czasie byli głównie tacy mocarze, jak: Estonia, Wyspy Owcze (dwa razy) i Mołdawia. Opta Analyst daje nam szansę co najwyżej na 3. miejsce w grupie, a to i tak nie jest pewne. Natomiast ich superkomputer obliczył, że jesteśmy osiemnastą drużyną europejskiego czempionatu. Najbliższa nam Austria jest o sześć pozycji wyżej.
𝐖𝐡𝐨 𝐖𝐢𝐥𝐥 𝐖𝐢𝐧 𝐄𝐮𝐫𝐨 𝟐𝟎𝟐𝟒? 🏆
It's now just 10 days until @EURO2024 kicks off, but who will end up lifting the trophy?
The definitive answer won't come until 14 July, so for now it's time to look to the Opta Supercomputer pre-tournament predictions.#Euro2024
— Opta Analyst (@OptaAnalyst) June 4, 2024
Bez optymizmu, bez pompowania balonika
Dlatego mimo lepszych meczów w tym roku i niegasnącej wiary kibiców, co pokazują filmiki z Hanoweru, nie pompowano balonika i do turnieju polski lud podchodzi ze sceptycyzmem. Nie ma się co dziwić. Dotąd tylko raz, okiem statystyk, mieliśmy realną szansę na wyjście z grupy. I to tylko dlatego, że mamy od Euro 2016 format 24 drużyn, co daje możliwość awansu z 3. miejsca. A przecież nawet ostatnim razem koncertowo zmarnowaliśmy taką okazję i skończyliśmy na niechlubnym 4. miejscu. Przy bardzo mocnej grupie 3. miejsce może okazać się naszym szczytem możliwości. Zerknijmy teraz, jak to bywało na poprzednich turniejach.
Jechaliśmy pełni nadziei, wróciliśmy z podkulonym ogonem
Naszą przygodę rozpoczynamy od historycznego dla Polski Euro 2008, na które jechaliśmy pełni optymizmu. W końcu pod wodzą Leo Beenhakkera historycznie awansowaliśmy na pierwszy turniej rangi europejskiej, choć grupa wcale nie zapowiadała się na łatwą. Jednak skoro potrafiliśmy w eliminacjach rozprawić się z Belgią oraz Portugalią, półfinalistą ostatnich mistrzostw świata, mogliśmy oczekiwać, że mimo trudnej grupy, co widzimy na wykresie, spróbujemy powalczyć o 2. miejsce.
Los brutalnie nam pokazał, że zarówno Niemcy, jak i Chorwacja były jednak zbyt wysoką półką. Obie ekipy pokazały, czemu miały sporą przewagę nad nami, i spokojnie nas ograły. Szkoda tylko, że nawet słabej jak na tamte czasy Austrii Polacy nie potrafili pokonać. Jak się później okazało, dzięki jej lepszemu bilansowi to my zamknęliśmy stawkę w grupie.
Polska pariasem najsłabszej grupy Euro 2012
Chyba najbardziej jaskrawy przykład przerostu oczekiwań nad możliwościami. Prawda była taka, że i drużyna była słaba, i trener nie najlepiej wybrany. Grupa trafiła nam się wymarzona, ponieważ żadna z tych czterech ekip nie była w górnej ósemce rankingu ELO. Można było z tej grupy spokojnie wyjść, ale jak spojrzymy na to, w jakiej formie była Polska, to powinniśmy zrozumieć, że to domowe Euro przypadło nam w najgorszym momencie. Według przedturniejowych statystyk byliśmy najgorszą ekipą. W rankingu FIFA przeżywaliśmy jeden z najgorszych czasów związanych z brakiem awansu na mistrzostwa świata.
Choć w sparingach przed turniejem wypadliśmy naprawdę dobrze (19 punktów) przeciwko niezgorszym rywalom, to ta ekipa dalej nie była przekonująca. Problemy związane z decyzjami trenera Smudy (słynna afera alkoholowa z Borucem i Żewłakowem) oraz jego mierna taktyka (podważana choćby przez Roberta Lewandowskiego) przyniosła taki, a nie inny skutek. Bilans w grupie: dwa punkty, dwa gole strzelone, trzy stracone, dramatyczna gra. Wstyd w całym kraju, ale z perspektywy czasu należy sobie powiedzieć, że w pełni zasłużony.
Euro 2016: ten jedyny raz, gdy sprawiliśmy kibicom miłą niespodziankę
Euro 2016 było pierwszym turniejem, na który jechały 24 drużyny. Oznaczało to, iż nawet 3. miejsce w grupie, przy korzystnym układzie, pozwoli na awans do fazy pucharowej. Patrząc na naszych rywali, to miały być nasze możliwości – 3. miejsce za Niemcami i Ukrainą, a przed Irlandią Północną. W teorii Irlandia Północna była wyżej rankingu FIFA od Polski. Jednak patrząc na bardziej miarodajny ranking ELO, widzimy, że byliśmy zdecydowanie lepsi od ekipy Norn Iron.
Punktowo grupa była dość wyrównana, natomiast pod względem siły ELO rywali to można śmiało stwierdzić, iż sprawdzaliśmy się przed turniejem z naprawdę mocnymi ekipami. To właśnie ten jedyny wyjątek od reguły, gdy Polacy zaskoczyli wszystkich, dochodząc do ćwierćfinału. To mityczne Euro 2016 stało się dla nas wyznacznikiem wielkości i największym sukcesem „Biało-czerwonych” w XXI wieku. Stało się dowodem na to, że umiemy grać w piłkę i że Polska piłkarsko nie ma się czego wstydzić.
Szanse Polaków na Euro 2020: miało być 3. miejsce, wygryzła nas Słowacja
Na Euro 2020 także jechaliśmy ze sporymi oczekiwaniami, ponieważ grupa poza Hiszpanami była naprawdę do przejścia. Poza tym drużyna Paulo Sousy grała naprawdę przyjemny futbol, w przeciwieństwie do przyprawiającego o zgrzyt zębów stylu Jerzego Brzęczka. Znów zerknijmy w statystyki. Patrząc na rankingi FIFA, a zwłaszcza ELO oraz formę Polaków, znowu byliśmy drużyną 3. miejsca.
Dość daleko za Hiszpanią, blisko Szwecji, ale za to z bardzo dużą przewagą nad Słowacją. Drużyną, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie była w stanie pokonać u siebie słabiutkiej Malty. Martwiła słaba forma z ostatnich 10 spotkań, lecz z grupowych rywali to my mieliśmy najtrudniejszych przeciwników, a taka Słowacja była hen daleko, a punktowo była na tym samym poziomie co my.
Ponieważ format był taki sam jak pięć lat wcześniej, zatem była spora szansa na to, że możemy powtórzyć co najmniej wyjście z grupy jak ostatnio. Niestety nasze marzenia zostały rozwiane dość brutalnie. Na dzień dobry wyłożyliśmy się po dziecinnych błędach obronnych na najsłabszym przeciwniku, jakim była Słowacja. Przypomnijmy, 23. ekipie według rankingu ELO (gorsza była tylko Macedonia Północna).
Miłym zaskoczeniem był remis z mocną Hiszpanią, ale to był wyjątek. W meczu ze Szwecją Robert Lewandowski dwoił się i troił. Jednak jego starania nie wystarczyły, aby pociągnąć „Biało-czerwonych” do dalszych faz. Zatem nawet w rozrośniętej formule duże turnieje pokazują nam już na wstępie mistrzostw drzwi do wyjścia.
***
Wniosek? Patrząc na liczby, nie powinniśmy niczego szukać w starciu z drużynami, które są dużo silniejsze od nas i grają trochę lepszą piłkę od nas. Jednak turnieje potrafią zaskoczyć. Może brak presji ze strony narodu pomoże wyzwolić się z kajdan i pokazać, że ostatnie miesiące nie są dziełem przypadku. Właśnie z tym założeniem powinniśmy przystąpić do nadchodzącego turnieju – nie przynieść wstydu, a wyjście z grupy potraktować jako spory sukces, patrząc na to, gdzie była nasza kadra jeszcze niecały rok temu.