Dzisiejsze zestawienie zdominowali piłkarze Legii Warszawa i Śląska Wrocław. „Wojskowi” wygrali 1:0 i zapewne w końcowym rozrachunku będą to trzy punkty na wagę mistrzostwa Polski. Z kolei wrocławianie rozgromili krakowską Wisłę 3:0.
Bramkarz:
Emilijus Zubas (GKS Bełchatów) – w meczu z Zagłębiem wprawdzie puścił dwa gole, ale przy żadnym nie zawinił. W wielu sytuacjach natomiast uratował swój klub. W doliczonym czasie gry zaprezentował interwencje sezonu – broniąc w ciągu jednej sekundy dwa strzały z najbliższej odległości. To głównie dzięki niemu GKS awansował na przedostatnie miejsce i wciąż ma spore szanse na utrzymanie w lidze.
Obrońcy:

Paweł Golański (Korona Kielce) – gracz meczu. Strzelił dwie bramki, z czego pierwszą niezwyklej urody. Ponadto zaliczył asystę przy golu na 3:0. Po meczu stwierdził z klasą, że oddałby wszystkie bramki za zdrowie Maćka Korzyma. Paweł Golański – szacunek.
Marcin Kamiński (Lech Poznań) – forma młodego obrońcy Lecha wyraźnie rośnie. Jeśli będzie zawsze grał tak, jak z Legią, może szykować się do powrotu do kadry. Świetne, czyste, zdecydowane interwencje. Mimo porażki był jednym z najlepszych obrońców na boisku.
Artur Jędrzejczyk (Legia Warszawa) – trzymał w ryzach całą obronę, umiejętnie przesuwał tę formację, dzięki czemu rywal nie mógł grać w stylu, w jakim chciał, czyli szybko i po ziemi. Dzięki jego stabilnej grze, „Kolejorz” nie stworzył sobie praktycznie żadnej stuprocentowej sytuacji w całym spotkaniu.
Pomocnicy:
Takafumi Akahoshi (Pogoń Szczecin) – jego gol zapewne będzie w końcowym rozrachunku kluczowy dla walczących o utrzymanie szczecinian. Dzięki jego postawie na boisku „Portowcy” byli lepsi w meczu o sześć punktów. Japończyk imponował pomysłowością i kreatywnością na boisku, siejąc zagrożenie pod bramką rywala. Po słabej rundzie wreszcie rozegrał mecz, na jaki kibice czekali w jego wykonaniu.
Sebastian Mila (Śląsk Wrocław) – w starciu z Wisłą miał na dobrą sprawę udział przy wszystkich bramkach dla WKS-u. Dzięki jego kreatywności w grze ofensywnej wrocławianie pokonali „Białą Gwiazdę” różnicą aż trzech bramek. Niewykluczone, że po zakończeniu sezonu przejdzie na zasadzie wolnego transferu właśnie do Krakowa.
Jakub Kosecki (Legia Warszawa) – „Kosa” niemiłosiernie zamęczał bocznych obrońców Lecha. Był niesamowicie szybki, zwinny i wykazywał ogromną ambicję i wolę walki. To zresztą po jego rajdzie podyktowano „jedenastkę”, po której Ivica Vrdoljak zdobył bramkę zapewne na wagę tytułu mistrzowskiego.
Ivica Vrdoljak (Legia Warszawa) – w spotkaniu z Lechem biegał i walczył za dwóch, dyrygował grą swojej drużyny i nie przestraszył się odpowiedzialności. To po jego podaniu Kosecki został sfaulowany, on z kolei zachował zimną krew i wykorzystał rzut karny.
Miłosz Przybecki (Polonia Warszawa) – jego dorobek w meczu to bramka i asysta. Podobnie jak Kosecki urywał się obrońcom i przeprowadzał dynamiczne rajdy bokiem boiska. Wygrana z Górnikiem Zabrze to w głównej mierze jego zasługa.
Napastnicy:
Marcin Robak (Piast Gliwice) – Trzeci gol w rundzie, bardzo prawdopodobne, że najważniejszy, ponieważ nie dość, że udało się odwrócić losy spotkania, to jeszcze sprawił, że „Piastunki” powróciły na trzecie miejsce w ligowej tabeli. Europejskie puchary w Gliwicach przy problemach licencyjnych wielu klubów zdają się niemal pewne.
Łukasz Gikiewicz (Śląsk Wrocław) – Pierwszy „dwupak” w historii swoich czteroletnich występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nominacja w pełni zasłużona. Obyśmy na kolejny taki wyczyn znów nie czekali latami…
W 27. kolejce T-Mobile Ekstraklasy znów padło bardzo dużo bramek, bo aż 29. Świetny wynik, który zawsze mnie cieszy. No bo czym promować polską piłkę? Efektownymi zagraniami? Tempem meczów? Pięknymi dryblingami? Z tym nie jest najlepiej. Zawsze jednak bodźcem, który przyciąga widzów na trybuny, są gole. To one są kwintesencją piękna futbolu. Dlatego z tego wyniku należy się cieszyć. I oby tak dalej!