Jarosław Jach – z ekstraklasy na salony i z powrotem


Piłkarzowi wróżono wielką karierę, lecz rzeczywistość okazała się inna

6 marca 2023 Jarosław Jach – z ekstraklasy na salony i z powrotem
Tomasz Folta / PressFocus

Jarosław Jach w ostatnim meczu z Miedzią Legnica zdobył bramkę, która ostatecznie dała zwycięstwo Zagłębiu Lubin. Zawodnik tym samym przypomniał o sobie fanom, którzy niegdyś słyszeli o nim jako przyszłym reprezentancie Polski z wielkim talentem. Obecnie 29-latek jest podstawowym obrońcą klubu bijącego się o utrzymanie w polskiej elicie. Można odnieść wrażenie, że coś poszło nie tak, skoro gracz, który miał być solidnym defensorem w czołowych ligach europejskich, w najlepszym dla piłkarza wieku gra na naszym podwórku. Jak przebiegała do tej pory jego kariera?


Udostępnij na Udostępnij na

By prześledzić karierę Jarosława Jacha, trzeba cofnąć się do czasów, gdy młody piłkarz reprezentował barwy Lechii Dzierżoniów. Tam nastolatek rozgrywał mecze w juniorach i 3. lidze, będąc przekonany, że będzie studiował, a w piłkę grał wyłącznie rekreacyjnie. W pewnym momencie pojawiła się szansa na transfer do Zagłębia Lubin. „Miedziowi” zaprosili go na testy do Jarocina, gdzie był obóz młodych graczy klubu. Później zawodnik był jeszcze na dodatkowych testach, po których zaproponowano mu kontrakt. I tak 1 marca 2013 roku Jarosław Jach za 10 tysięcy euro trafił do dwukrotnego mistrza Polski.

Wejście do ekstraklasy

Młody zawodnik po transferze do Zagłębia Lubin musiał czekać ponad rok na swój debiut w ekstraklasie. Przypadł on na 27 maja 2014 roku w meczu z Podbeskidzie Bielsko-Biała, w którym „Jachu” wszedł na 14 minut. W następnym sezonie drużyna z województwa dolnośląskiego spadła do 1. ligi i musiała postawić na młodych. Tu pojawiła się szansa dla Jarosława Jacha, który przez cały sezon wystąpił w 13 spotkaniach na zapleczu ekstraklasy i wywalczył z „Miedziowymi” awans do polskiej elity. Dzięki temu młody Polak mógł ponownie pokazać się wśród najlepszych graczy z krajowego podwórka.

W sezonie 2015/2016, tak samo jak w poprzednim, 13 razy meldował się na placu gry, lecz tym razem prawie zawsze grając od początku do końca. Zdobył też wtedy swojego pierwszego gola w starciu z drużyną z Bielska, z którą miał przyjemność debiutować półtora roku wcześniej. Piłkarz od następnej rundy jesiennej stał się podstawowym obrońcą drużyny z Lubina, grając w każdej z pierwszych 22 kolejek ekstraklasy.

Pech przydarzył się właśnie podczas ostatniego starcia w tej serii meczów. W pojedynku z Arką Gdynia zawodnik, walcząc o górną piłkę, źle stanął przy lądowaniu, przez co w konsekwencji ominęła go prawie cała runda wiosenna. Piłkarz stracił przez to szansę na pokazanie się skautom uznanych europejskich marek, które już wtedy bacznie go obserwowały.

Oferta z Anglii

Po rozpoczęciu sezonu 2017/2018 stoper wrócił do podstawowego składu Zagłębia Lubin. Jeszcze przed zakończeniem sierpnia do mediów trafiły doniesienia o ofercie za Polaka z Wielkiej Brytanii. Uważali oni, że piłkarz jest już gotów na transfer, choć sam obrońca nie naciskał na przenosiny i twierdził, iż woli z tym poczekać do zimy. Ostatecznie Jarosław Jach został na rundę jesienną, po której temat transferu wrócił.

O stopera ubiegały się kluby z Niemiec czy Włoch, ale piłkarz wybrał Anglię. 23 stycznia 2018 roku zawodnik przeszedł do Crystal Palace za 2,75 miliona euro. Była to rekordowa suma, za jaką klub z województwa dolnośląskiego sprzedał piłkarza. Przygoda Jacha na Wyspach okazała się jednak niewypałem. Przez całą rundę wiosenną tylko raz był w kadrze meczowej, lecz i tak nie wyszedł na boisko. Poskutkowało to decyzją o wypożyczeniu defensora w letnim okienku transferowym.

Epizod w Turcji

Jarosław Jach został wypożyczony do tureckiego Caykur Rizespor. Z jednej strony mówiło się o dużym zjeździe, lecz w beniaminku ligi tureckiej zawodnik mógł odbudować swoją formę, gdyż kadra zespołu nie imponowała. Wydawało się, że piłkarz wskoczy do pierwszego składu ze względu na brak drugiego jakościowego defensora w jedenastce Turków. W rzeczywistości „Jachu” tylko pięć razy zagrał w lidze tureckiej. Od listopada meldował się na boisku tylko w spotkaniach Pucharu Turcji. Do tego klub przestał wypłacać mu pensję i ostatecznie jego wypożyczenie zostało skrócone.

Przenosiny do Mołdawii

Po nieudanej przygodzie w Turcji Jarosław Jach ponownie został wypożyczony. Wybór padł na mołdawski Sheriff Tyraspol, w którym Polak miał spędzić najbliższe kilka miesięcy. Przez taki ruch można było wywnioskować, iż Crystal Palace nie wiąże z nim już żadnych nadziei. Od odejścia z Zagłębia Lubin kariera piłkarza była pasmem niepowodzeń, które doprowadziły go do klubu z Naddniestrza. Sam zawodnik zaznaczał, iż obecnie poziom klubu zszedł na dalszy plan, a najważniejsze jest to, by być w rytmie meczowym. I to akurat mu się udało, gdyż w rundzie wiosennej Polak był podstawowym obrońcą i zagrał w 14 spotkaniach ligi mołdawskiej. Dodatkowo udało mu się zdobyć Puchar Mołdawii.

Problemy zaczęły się podczas eliminacji do europejskich pucharów. Z walki o Ligę Mistrzów klub obrońcy odpadł po zaledwie jednej rundzie z FC Saburtalo. W pierwszym meczu uległ rywalom 0:3, a za jednego z najbardziej winnych tego wyniku uznawano Jacha. W rewanżu zagrał zaledwie siedem minut, po czym w kwalifikacjach do Ligi Europy wchodził tylko na końcówki spotkań.

Powrót do Polski

31 sierpnia 2019 roku Polak został wypożyczony, tym razem na cały sezon do Rakowa Częstochowa. Piłkarz kilka dni przed przejściem do „Medalików” mówił, iż rozważa ten klub jako jedną z opcji, ale wolałby grać dalej za granicą. Wyszło na to, że obecnie najlepszą opcją jest powrót do polskiej ekstraklasy, w której mógł utrzymać rytm meczowy i jednocześnie grać w lepszej lidze niż przy poprzednim wypożyczeniu. Dla ówczesnego beniaminka taki ruch był świetną sprawą ze względu na brak dobrego lewonożnego stopera. Piłkarz wskoczył do pierwszego składu i przez cały sezon rozegrał 24 spotkania w polskiej elicie, grając przeważnie pełne 90 minut. Prezentował się solidnie, a jego drużyna zajęła 10. miejsce w lidze.

Zawodnik wrócił do Anglii, lecz tak, jak to bywało wcześniej, nie zagrzał tam miejsca na długo. Co prawda udało mu się zadebiutować w spotkaniu Pucharu Ligi z Bournemouth, ale na tym liczba występów w pierwszym składzie się skończyła i jesienią ponownie udał się na wypożyczenie.

Wypad do Holandii

Kolejnym klubem, w którym przyszło Jachowi grać, była holenderska Fortuna Sittard, z którą związał się umową do końca sezonu. Piłkarz był zadowolony z takiego ruchu i twierdził, iż przemawia do niego perspektywa gry w Holandii. Dyrektor klubu również był usatysfakcjonowany z pozyskania Polaka, mówiąc o nim jako o dobrym i doświadczonym obrońcy, który jest silny fizycznie i posiada cechy przywódcze. Samo wejście do Eredivisie było jednak trudne. Zadebiutował w spotkaniu z Ajaksem Amsterdam, w którym jego drużyna straciła pięć bramek, ale sam zawodnik zagrał całkiem nieźle. W następnym spotkaniu „Jachu” strzelił bramkę samobójczą, a mecz zakończył się podziałem punktów. Po tym na holenderskich boiskach zameldował się tylko raz, wchodząc z ławki na ostatnie 20 minut starcia z Vitesse.

Kolejny wyjazd za granicę i następny zawód. Wydawać by się mogło, że po dobrym sezonie w Rakowie uda mu się coś zdziałać za granicą, ale tak się nie stało. Tym samym obrońca z końcem roku pożegnał się z zespołem po niecałych trzech miesiącach.

Ponownie w Częstochowie

Jedynym słusznym wyborem dla stopera był powrót do Polski, gdyż jedynie tam grał na zadowalającym poziomie. I tak znowu znalazł się w Rakowie Częstochowa, w którym rozegrał całą rundę wiosenną w ramach wypożyczenia. Słowo „rozegrał” w porównaniu z zagranicznymi wypożyczeniami nie jest nadużyciem, gdyż piłkarz zaliczył 10 występów w ekstraklasie i zdobył jedną asystę.

Zawodnik po sezonie spędzonym w „Medalikach” wrócił do Anglii, gdyż nie był zbyt chętny na pozostanie w Polsce.

Zmarnowany rok

Już latem piłkarz chciał zmienić klub, lecz przeszkodziła w tym bardzo późna decyzja Crystal Palace o niewłączeniu Jarosława Jacha do składu pierwszej drużyny. Na kilka dni przed zamknięciem letniego okna transferowego stoper dostał informację o tym, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby znalazł sobie nowy zespół. Problem w tym, iż było za mało czasu, by znaleźć nowego pracodawcę, przez co zawodnik został w Anglii co najmniej do zimy. Wtedy ponownie próbował zmienić klub, lecz było to trudne z uwagi na to, że większość drużyn miała już podomykane kadry.

Nikt też zbytnio nie chciał brać do siebie gracza, który nigdzie poza polskim podwórkiem się nie sprawdził. I tak Jarosław Jach spędził cały sezon, rozgrywając jeden mecz w Pucharze Anglii i trzy w drużynie do lat 21. Tym samym wypełnił swój kontrakt i mógł odejść najbliższego lata jako wolny zawodnik.

Kariera zatoczyła koło

1 lipca 2022 roku „Jachu” wrócił na stare śmieci, przenosząc się za darmo do Zagłębia Lubin. Piłkarz nie krył zadowolenia z powrotu do klubu, w którym się wychował i ukształtował jako gracz. Cieszył się też z podpisania wieloletniej umowy po paru latach tułaczki po różnych krajach. Z miejsca wskoczył do pierwszego składu i na początku szło mu całkiem nieźle. Miał zarówno lepsze występy, jak i gorsze, choć tych drugich namnożyło się w drugiej części rundy jesiennej. Nie ma też co się zbytnio dziwić, patrząc na to, ile razy meldował się na boisku w ostatnim sezonie.

Rundę zimową rozpoczął na ławce rezerwowych, ale po trzech spotkaniach wrócił do podstawowego składu. W ostatnim starciu z Miedzią Legnica 29-latek zdobył bramkę na wagę zwycięstwa, a jego ekipa zgarnęła arcyważne trzy punkty w derbach Dolnego Śląska.

– Jeśli chodzi o powrót Jarosława Jacha do Zagłębia Lubin, to jest on mocno przeciętny. Jeszcze jesienią 29-letni stoper maczał palce przy kilku straconych przez „Miedziowych” golach. Jach rozpoczął rundę wiosenną na ławce rezerwowych, ale uraz Bartosza Kopacza sprawił, że w ostatnim meczu z Miedzią Legnica wskoczył on z powrotem do wyjściowego składu. Osobną kwestią jest szatnia, gdzie Jarek ma sporo do powiedzenia i jest istotną postacią. Sądzę, że Jacha zdecydowanie stać na to, aby zostać liderem bloku defensywnego lubinian. Musi on jednak wystrzegać się błędów, które pomimo dużego doświadczenia zdarzają mu się przytrafiać – mówi współtwórca podcastu #MKSTalk Filip Trokielewicz.

Przeceniany piłkarz?

Patrząc po dotychczasowej karierze zawodnika, nie można powiedzieć, że nie miał talentu. Możliwe, iż zbyt szybkie rzucenie się na głęboką wodę, jaką była Premier League, przerosło Polaka, który później nie mógł się odnaleźć nawet w mniejszych klubach. Z drugiej strony można się zastanowić, czy jego umiejętności nie były przeceniane, gdyż sam gracz nadawał się wyłącznie na solidnego obrońcę polskiej ligi.

Myślę, że wymowne w tej kwestii były słowa samego Jarka, który ostatnio w wywiadzie z Pawłem Gołaszewskim z Tygodnika „Piłka Nożna” mówił, że nie miał wystarczających umiejętności, aby z powodzeniem radzić sobie w Anglii. Na pewno Jach wtedy wykorzystał dobry dla siebie czas. Prezentował się dobrze na ekstraklasowych boiskach, otrzymał powołanie do reprezentacji Polski. To mogły być względy, które sprawiły, że Crystal Palace zdecydowało się sięgnąć po wychowanka Zagłębia Lubin. Wydaje mi się, że kariera Jacha mogłaby być poprowadzona inaczej. W moim odczuciu Jarek został bowiem wrzucony na zbyt głęboką wodę. Później był wypożyczany z ekipy „Orłów” do Sheriffa Tyraspol i Rakowa Częstochowa, aby łapać minuty. Konkludując, moim zdaniem decyzje podejmowane w trakcie kariery Jacha dosyć często były nietrafione – twierdzi Trokielewicz.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze