Marsylia znajduje się w kryzysie, a plamy i rozczarowania w środowisku kibiców z Południa nie zmazuje nawet ostatnia wygrana z Metz. Marcelo Bielsa twierdzi, że zawodnicy stracili do niego zaufanie i daje do zrozumienia, że obecny sezon może być pierwszym i ostatnim w jego krótkiej, lecz bardzo intensywnej przygodzie z drużyną z Marsylii. Jaka przyszłość czeka "El Loco"?
Marsylia z Bielsą na ławce rozpoczęła obecny sezon znakomicie. Fotel lidera i przede wszystkim miły dla oka futbol sprawił, że kibice z Południa zaczęli po cichu liczyć na to, że piłkarze „El Loco” po pięciu latach ponownie zostaną mistrzami Francji. Marsylia zaczęła grać wysokim pressingiem, który dawał wymierne efekty. Zawodnicy Bielsy w porównaniu z poprzednim sezonem utrzymywali się zdecydowanie dłużej przy piłce, a prezentowany przez nich ofensywny futbol sprawił, że kibice pokochali argentyńskiego trenera.
Bielsa potrafił wyciągnąć wszystko co najlepsze ze swoich piłkarzy, czego doskonałym przykładem jest Dimitri Payet. Francuski pomocnik znajduje się w najlepszym okresie w swojej karierze. Giannelli Imbula nazywany jest „nowym Vieirą” i już teraz jego usługami zainteresowane są najlepsze kluby świata, z Realem Madryt na czele. Gignac strzela bramki z częstotliwością karabinu maszynowego, a Michy Batshuyai udowadnia, że pomimo ograniczonej liczby minut znajduje się w czołówce napastników Ligue 1.
Dobra passa i hurraoptymizm z pierwszych dwóch miesięcy sezonu nie trwały jednak długo. Marsylia rozpoczęła swój powolny spadek w tabeli i zatrzymała się na czwartym miejscu, po drodze w kompromitujący sposób odpadając z Pucharu Ligi oraz Pucharu Francji.
Punktem kulminacyjnym kryzysu była niedawna passa czterech przegranych meczów z rzędu. Wszystko zaczęło się od arcyważnego spotkania z PSG, w którym piłkarze z Południa musieli uznać wyższość paryżan. Później przyszła porażka z Bordeaux oraz dwa kompromitujące mecze z Nantes i Lorient, w których to gra piłkarzy Bielsy wołała o pomstę do nieba, a formacja defensywna praktycznie nie istniała. To właśnie obrona jest najsłabszym elementem w drużynie marsylczyków, a konkretnie jej środek. Rod Fanni nie jest materiałem na zawodnika pierwszego składu, Jeremy Morel, którego Bielsa z uporem maniaka wystawia w samym sercu defensywy, tak naprawdę lepiej i pewniej czuje się na boku obrony. Nicolas N’Koulou, który po wyleczeniu kontuzji miał zaprowadzić porządek w szykach defensywnych klubu z Południa, gra nierówno i bardzo często przytrafiają mu się proste błędy. Prawdziwym popisem w negatywnym tego słowa znaczeniu był dla Kameruńczyka mecz z Lorient, w którym obrońca momentami wyglądał jak junior.
Marsylia zajmuje czwarte miejsce w tabeli, z pięciopunktową stratą do Monaco, z którym zmierzy się już w niedzielę. Mecz z piłkarzami Jardima jest z pewnością decydującym pojedynkiem w kwestii walki o trzecią pozycję w tabeli, która gwarantuje grę w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. W przypadku przegranej piłkarze Bielsy w następnym sezonie będą musieli zadowolić się grą w Lidze Europejskiej, lecz przecież nie takie wymagania stawiano przed argentyńskim trenerem na początku obecnych rozgrywek.
W mediach co rusz pojawiają się spekulacje, czy „El Loco” pozostanie w Marsylii na następny sezon. Usługami argentyńskiego trenera, który zrewolucjonizował południowoamerykański futbol, zainteresowane są Liverpool i West Ham. Nie ustają również przymiarki co do osoby, która mogłaby zastąpić Bielsę w Marsylii. Jednymi z głównych kandydatów do zastąpienia byłego trenera m.in. reprezentacji Argentyny są: Patrick Vieira, Claudio Ranieri czy Quique Sanchez Flores.
Oliwy do ognia na swoich konferencjach prasowych dolewa sam zainteresowany. Wypowiedzi Bielsy nie są jednoznaczne i mogą sugerować, że przygoda „El Loco” z Marsylią dobiega już końca. Co ciekawe, murem za trenerem nadal stoją kibice i co najważniejsze – władze Olympique’u. Prezydent Marsylii Vincent Labrune przed paroma dniami w rozmowie z „France Football” przyznał, że nie szuka on trenera na następny sezon
– Wciąż mam nadzieję, że Marcelo z nami zostanie. To jest bardzo pochlebne, że z naszym klubem jest łączone tyle znanych i szanowanych nazwisk, lecz na dzień dzisiejszy nie szukamy trenera.
Wszystko z pewnością będzie zależeć od miejsca w tabeli piłkarzy z Południa, a te może w najbliższym czasie zmienić się diametralnie. Marsylia pomimo tego, że zajmuje obecnie czwartą pozycję w tabeli, ma tyle samo punktów co piąte Saint-Etienne, dlatego zbliżający się mecz z Monaco będzie decydujący zarówno dla zawodników Bielsy, jak i jego samego.
W przypadku gdyby Bielsa oraz zarząd zdecydowali się przedłużyć współpracę o kolejny rok, argentyński trener, aby myśleć o osiągnięciu w następnym sezonie jakichkolwiek sukcesów, musiałby zatrzymać w zespole swoich kluczowych piłkarzy. Już teraz wiadomo, że zbliżające się tygodnie będą prawdopodobnie ostatnie dla Andre Ayewa. Z drużyną pożegnają się również Gignac, Thauvin i Fanni (po tych dwóch ostatnich raczej nikt nie będzie płakać). Giannelli Imbula jest obiektem zainteresowań ze strony Realu Madryt, a jak wiemy, Realowi nie zwykło się odmawiać, tym bardziej kiedy jest się jednym z ulubieńców Carlo Ancelottiego.
„El Loco” na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że tych piłkarzy będzie niełatwo zastąpić, a trudno pozostać optymistą, biorąc pod uwagę oszczędność i zaciskanie pasa ze strony władz Marsylii. Już na początku sezonu pojawiły się antagonizmy pomiędzy Bielsą a Labrunem w sprawie polityki transferowej, jednak wszystko rozeszło się po kościach, ponieważ drużyna w tamtym momencie zajmowała pierwszą pozycję w tabeli. Obecna sytuacja nie jest już tak kolorowa, a kart nie rozdaje już Bielsa.
Gdyby rzeczywiście „El Loco” miał odejść z Marsylii, wydaje się, że dobrym kierunkiem byłby Liverpool. Skład „The Reds” jest wprost stworzony do pressingu – fundamentu filozofii Bielsy.